Tę wypowiedź Zbigniewa Brzezińskiego o Jarosławie Kaczyńskim i prominentach PiS, - powinien znać każdy Polak, - vide:
https://youtu.be/YkrGGKLtuBM?si=TqjTUuOEkqKYUZ2u
A teraz do rzeczy.
Na portalu internetowym Salon24, - vide: https://www.salon24.pl/u/lukaszwarzecha/1406416,wielki-powrot-betonu , redaktor Łukasz Warzecha pisze między innymi, cytuję:
„Twardy elektorat PiS zaczyna się zachowywać tak jak przed 2015 r.: całkowita impregnacja na porażki i winy ukochanej partii, agresja wobec krytyków. Tym razem kontekst jest jednak znacznie gorszy, bo o ile przed 2015 r. baza do krytyki była ograniczona, teraz jest bardzo bogata. „Beton” całkowicie to wypiera (…) Takie stawianie sprawy przypomina nieco obłudny argument, aby nie „marnować” głosu i nie oddawać go na mniejsze ugrupowania w czasie wyborów. Gdyby kierować się taką logiką, nigdy żadne z ugrupowań spoza wielkiej dwójki nie znalazłoby się w parlamencie. Dokładnie na tej samej zasadzie – uznanie, że PiS nie można krytykować, przypominać im ich nieudolności, zdrad polskiego interesu oraz podważać w ten sposób ich wiarygodności, bowiem tylko PiS może powalczyć z Koalicją Obywatelską, musiałoby prowadzić do utrwalenia duopolu. Myśląc w ten sposób, nigdy nie dopuścimy do powstania alternatywy. Zawsze będzie dominował argument, że trzeba się pogodzić z „mniejszym złem”. I zapewne na to liczy Naczelnik..."
Mój komentarz:
Kiedy Jarosław Kaczyński otrząsnął się z żałoby, rozpoczął zajadłą walkę o odbicie władzy z rąk partii Donalda Tuska, a jedną z form tej walki stały się miesięcznice smoleńskie. Zrazu zdawało się, że intencją tych żałobnych marszów jest rzeczywiście czarna rozpacz Jarosława Kaczyńskiego po śmierci brata i pozostałych ofiar katastrofy smoleńskiej. Ale z każdą kolejną miesięcznicą widać było coraz wyraźniej, iż rzeczywistym powodem odbywania tych kirowych uroczystości jest cynicznie perfidna gra Jarosława Kaczyńskiego na uczuciach jego elektoratu nazywanego potocznie „ludem pisowskim”. Wtedy po raz pierwszy Polacy przejrzeli Jarosława Kaczyńskiego, gdyż zrozumieli, że ten człowiek pod pozorem walki o sprawiedliwą i praworządną Polskę, - z premedytacją podszczuwa swych orędowników przeciwko Polakom sympatyzującym z partią Donalda Tuska. Zrozumieli, że Jarosławowi Kaczyńskiemu nie o Polskę idzie, lecz o osobiste rozrachunki z Donaldem Tuskiem, który jego zdaniem zabił mu brata, co jak wszyscy pamiętamy wykrzyczał w Sejmie, gdy bez żadnego trybu wskoczył na mównicę.
To w czasie smoleńskich miesięcznic powstała „religia pisowska” oparta na wymyślonej przez Jarosława Kaczyńskiego dialektyce bólu i rozkoszy. I trzeba przyznać, że bezsprzecznie sprytny reżyser miesięcznic smoleńskich, „szaman” Jarosław Kaczyński, grając na instrumencie tejże dialektyki potrafił tak kuglować emocjami „ludu pisowskiego”, by jego kilkuletnie biczowanie z czasem przestało być dla niego narzędziem tortury przechodząc stopniowo w stan swoiście masochistycznej ekstazy. I udało mu się, bo to wtedy zrodziła się trwająca do dnia dzisiejszego irracjonalnie ślepa wiara „ludu pisowskiego” w mit, że wszystko, co robi Jarosław Kaczyński jest dobre dla Polski, - wyartykułowany pamiętnym hasłem: „Ja-ro-sław! Pol-skę zbaw!”.
Na szczęście, zwątpienie racjonalnie myślących Polaków w mit o zbawcy narodu Jarosławie Kaczyńskim umocniło się w kilka miesięcy po tym, jak jesienne wybory w roku 2015 wygrała PiS-owi Platforma Obywatelska, która pod koniec swych rządów tak się rozbrykała, że część z natury przekornych Polaków zagłosowała na PiS.
Bo w okresie ośmioletnich rządów PiS (2015 – 2023), Jarosław Kaczyński rozzuchwalony przewagą sejmową PiS, odsłonił swoje prawdziwe myśli i zamiary, cechy charakterologiczne, status społeczny, ciężar gatunkowy kultury osobistej, poziom intelektualny, rangę estetycznej wrażliwości, trawiące go kompleksy, drzemiące w nim chore marzenia i oczekiwania, - demaskując tym samym swą bezkresną obłudę i udawane wartości, których de facto nie posiada.
A mówiąc konkretnie, na oczach Polaków, Kaczyński ze smoleńskiego cierpiętnika przerodził się w łamiącego prawa konstytucyjne butnego i nieliczącego się z tradycją polskiego parlamentaryzmu i opinią społeczną bezwzględnego despotę dążącego wzorem Erdoğana do osiągnięcia władzy absolutnej. I znowu trzeba przypomnieć, że przyczyną tych autorytarnych zapędów Jarosława Kaczyńskiego nie była bynajmniej chęć budowania „lepszej Polski”, lecz wynikająca z kompleksów i osobistych animozji chęć pokazania królowi Europy Tuskowi, który z nich jest lepszy.
Zaś, gdy partia Jarosława Kaczyńskiego przekroczyła wszelkie granice przyzwoitości, a na domiar złego zadarła z kobietami, Polacy, szczególnie młodzi, - w dniu 15 października 2023 odebrali Kaczyńskiemu władzę.
Pan redaktor Warzecha kończy swoją notkę zdaniem, - cytuję:
„Zawsze będzie dominował argument, że trzeba się pogodzić z „mniejszym złem”. I zapewne na to liczy Naczelnik…”
Być może Naczelnik na to liczy, lecz tym razem się przeliczy.
Dlaczego?
Bo w czasie wyborów parlamentarnych w roku 2027, Polacy nauczeni doświadczeniem złodziejskich rządów PiS w okresie 2015 – 2023, za Chiny nie dadzą się Naczelnikowi, - po raz drugi w konia zrobić. Zwłaszcza, że do roku 2027 większość pisowskich afer będzie rozliczona wyrokami sądów.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
UWAGA!
Komentarze hejterskie zawierające treści noszące znamiona insynuacji i pomówień, a także komentarze niedorzeczne, - będę kasował bez podania przyczyn. Zaś namolnych komentatorów przeszkadzających w merytorycznej dyskusji poważnych komentatorów, - będę blokował na 24 godziny.
Inne tematy w dziale Polityka