echo24 echo24
181
BLOG

Czy po raz pierwszy w Polsce posierpniowej, - winni zostaną osądzeni i rzetelnie ukarani?

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 20
W Polsce jest konieczna rewolucja prawna!

Portal Internetowy Wirtualna Polska, - vide: https://wiadomosci.wp.pl/tusk-zabral-glos-ws-rozliczen-pis-podal-ogromna-kwote-7058248607918688a  informuje:

Tusk zabrał głos. Mówił o wyłudzaniu. Padła kwota 100 mld złotych

Donald Tusk zabrał w piątek głos ws. rozliczania nadużyć, których miał się dopuścić rząd Prawa i Sprawiedliwości. - Działania prowadzone przez Krajową Administrację Skarbową prowadzone są w 90 jednostkach, postępowania dotyczą 100 mld zł - powiedział premier. Dodał, że "kwota do zwrotu na ten moment to 5 mld zł".

Szef rządu poinformował, że dzięki posiadanym uprawnieniom dyrektorzy izb administracji skarbowej od lutego prowadzą postępowania, które podlegają 17 resortom w rządzie.

- W 2023 roku różnym fundacjom, stowarzyszeniom, związkom wyznaniowym związanym z partią wówczas rządzącą przyznano 524 dotacje celowe o łącznej wartości 370 mln zł; większość z nich bez konkursów - mówił Tusk.

- Większość z tych dotacji, została przekazana w 2023 roku bez przeprowadzenia otwartego konkursu ofert, a więc takie widzimisię premiera lub jego ludzi decydowało, komu rozdaje się publiczne pieniądze w takiej skali - dodał szef rządu.

Poinformował, że "po sześciu miesiącach działań, śledztw, audytów, w tej chwili mamy 62 osoby z poprzedniej elity władzy, które mają postawione zarzuty". - Tego nie było nigdy w historii przed naszymi poprzednikami - podkreślił…

Mój Komentarz:

Już w sierpniu 2018, w notce zatytułowanej „Czemu wciąż musi trwać wojna między PiS-em i Platformą ”, - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/890711,czemu-wciaz-musi-trwac-wojna-miedzy-pis-em-i-platforma pisałem między innymi, cytuję:

Od dłuższego czasu męczyło mnie pytanie, dlaczego przez tyle lat na polskiej scenie politycznej nie wykształtowała się żadna nowa jakość polityczna, która położyłaby kres bratobójczej wojnie polsko polskiej między partiami Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska?

I niestety dochodzę do wniosku, iż jest to pokłosie genialnej w swej prostocie komunistycznej sztuczki socjotechnicznej, - polegającej na przemiennym utwierdzaniu raz jednych, raz drugich Polaków w poczuciu awansu społecznego, a co za tym idzie umacnianiu ich w przeświadczeniu, że przynależą do narodowej elity narodu, która jest lepsza od gorszej reszty społeczeństwa.

A teraz, celem historycznego uzasadnienia powyższego wniosku powtórzę wybrane fragmenty tego, co napisałem w styczniu 2011 w obszernym eseju pt. „Nabrani przez redaktora” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/271686,nabrani-przez-redaktora  będąc wszakże wówczas, jak dziś widzę błędnie przekonany, iż problem ten dotyczy tylko orędowników Platformy Obywatelskiej. Oto te fragmenty, cytuję:

„Jak starsi pamiętają, a młodsi niestety już nie, gdyż nie mieli się skąd o tym dowiedzieć, w latach powojennych (lata 40/50) komuniści dokonali bardzo sprytnej socjologicznej sztuczki. Z zacofanej i zabiedzonej prowincji przerzucono wtedy do miast rzesze prostych i niewykształconych ludzi. W miastach, zazwyczaj w pobliżu zakładów przemysłowych, pobudowano dla nich nowe dzielnice, a w nich bloki, które im się zdały pałacami. Potem im umożliwiono zrobienie zaocznej matury, co oni uznali za awans społeczny. To ci właśnie ludzie, z grubsza okrzesani w hotelach robotniczych i temu podobnych ośrodkach krzewienia kultury masowej, przepoczwarzyli się z czasem w coś w rodzaju „przyzakładowych wierchuszek”. Słowem ni pies, ni wydra, albo, jak kto woli bezideowy twór bez rodowodu (…).

W następnym pokoleniu (lata 60/70), ich dzieci pokończyły już częściowo studia tworząc grupę „nowej inteligencji”. Tu skłaniałbym się ku zastąpieniu terminu „nowa inteligencja” określeniem „klasa ludzi wykształconych w pierwszym pokoleniu”.

Po upadku komuny wydawało się przez moment, że nastąpi odrodzenie prawdach polskich elit, ale proces ten skutecznie storpedowali zbałamuceni przez pewnego redaktora wnukowie tych, których w latach 40/50 przesiedlono do miast. W tym przypadku, ten materiał ludzki został wykorzystany, trzeba przyznać sprytnie przez owego redaktora Gazety Wyborczej. Mechanizm był identyczny jak w okresie powojennym, czyli utwierdzenie ludzi w poczuciu społecznego awansu.

O ile sztuczka z „awansem społecznym prim” (tata 40/50) polegała na utwierdzeniu prostych i niewykształconych ludzi w przekonaniu, że przynależą do lepszej od reszty społeczeństwa awangardy władzy ludowej, to trik z „awansem społecznym bis” (po upadku komuny) polegał na utwierdzeniu ich już z grubsza okrzesanych i lepiej wykształconych wnuków w poczuciu, iż przynależą do grupy światlejszych i bardziej od reszty społeczeństwa postępowych elit III RP. W pierwszym przypadku wykorzystano ciemnotę i niedouczenie, w drugim próżność, pychę i kompleksy ludzi, których na swój prywatny użytek nazywam „intelektualnie nowobogackimi”.

Bezsprzecznie sprytny redaktor Gazety Wyborczej doskonale znał odbierającą rozum magiczną moc utwierdzenia „nowobogackiego inteligenta” w przekonaniu o przynależności do krajowej elity. Pan redaktor Michnik wiedział, że jak takiemu powie, że przynależy do crême de la crême III Rzeczypospolitej, to on nie dość, że w to głęboko uwierzy, to jeszcze będzie owego społecznego awansu (bis) bezkrytycznie bronił do ostatniej kropli krwi. Więcej, w obawie przed utratą nowego statusu wyróżniającego go ponad resztę „ciemnego” społeczeństwa, taki delikwent zrobi dosłownie wszystko, byle się świat nie dowiedział, co sobą reprezentuje naprawdę. I tu moim zdaniem leży tajemnica irracjonalnie wysokich notowań obecnie rządzącej partii, popieranej w znakomitej większości przez takich właśnie ludzi. Popierających bezkrytycznie, w obawie, że ewentualny upadek tej partii grozi weryfikacją elit, co dla nich oznaczałoby możliwość utraty ich awansu społecznego (bis).

A więc ważną rolą dziennikarzy jest wytłumaczenie im, że choć w większości przypadków kulturalni i całkiem nieźle wykształceni, stanowią jednakże grupę inteligencji szeregowej, której daleko do krajowych elit. Więcej, trzeba ich przekonać, że utrata bądź wyrzeczenie się ich nieuprawnionego statusu (przynależności do elity) to nie żadna klęska, ale wręcz przeciwnie, powrót na sprawiedliwie im przynależny szczebel w hierarchii społecznej. Że jeśli się z tym pogodzą, staną się bardziej autentyczni, a co za tym idzie bardziej wiarygodni. Że nie będą się musieli już bać o utratę nienależnego statusu. Że nie będą już musieli brnąć w zakłamanie. No i co najważniejsze, będzie im wtedy łatwiej się porozumieć z resztą społeczeństwa, że staną się znowu częścią narodowej wspólnoty….”, koniec cytatu. Zdradzę Państwu także, iż ten tekst zauważył wtenczas Jarosław Kaczyński, o czym mnie poinformował listem urzędowym, w którym odniósł się do poszczególnych akapitów mojego eseju.

Dlaczego ten tekst przypomniałem?

Bo gdy patrzę, jaką ciemnotę wciskają do głowy zagorzałym miłośnikom Platformy podszczuwacze z antypisowskiej telewizji TVN24, ale także, gdy widzę, jakie bzdety i z jak dziecinną łatwością przekazuje „ludowi pisowskiemu” jeszcze bardziej zakłamana TVP Info, - odnoszę nieodparte wrażenie, iż mieszkam w kraju, gdzie media należące raz do jednych raz do drugich zamieniły Polskę w jeden wielki dom wariatów, a moja ojczyzna weszła już w ostatnie stadium paranoidalnej schizofrenii zrodzonej z maniakalnej nienawiści platformersów do pisowców, - i odwrotnie.

Powiem więcej. PiS i Platforma po prostu muszą ze sobą nieustannie wojować, gdyż ostateczna wygrana jednej z tych partii byłaby jednoznaczna z jej śmiercią polityczną, - gdyż ci definitywni zwycięzcy nie mieliby, na kogo winy zwalać i mamić ludzi, jacy źli są ci drudzy, którzy w każdej chwili mogą powrócić do władzy, - a jeszcze do tego na polską scenę polityczną mogłaby się nie daj Boże wedrzeć jakaś nowa jakość polityczna. Więc dla zmyły, żeby obywatele myśleli, iż jest praworządnie i sprawiedliwie, obie te „wojujące ze sobą” partiokracje od czasu do czasu spektakularnie wymieniają się władzą w systemie wahadłowym. Po każdej takiej zmianie warty, ciemny lud przez jakiś czas żyje w złudnym przeświadczeniu, że teraz już na zawsze będzie dobrze i uczciwie, a winni dostaną za swoje. A, gdy po jakimś czasie okazuje się, iż znowu jest jak było, zaś żadnemu przestępcy włos nie spadł z głowy, - następuje kolejna zmiana warty.

Nie byłbym także sobą, gdybym nie powiedział otwarcie, że tym razem, po wyborach 2015, rolę Gazety Wyborczej przejęła Gazeta Polska i internetowy portal „wPolityce”, - zaś jak obecnie słucham wypowiedzi niektórych działaczy PiS-u, że tylko oni mają monopol na prawdziwą polskość, bo to oni raz na zawsze Polskę zdekomunizują, - a jednocześnie widzę ilu byłych prominentnych pezetpeerowców piastuje w Prawie i Sprawiedliwości ważne funkcje partyjno-państwowe, zaś twarzą pisowskiej reformy sądowniczej zrobiono (Sic!) byłego funkcyjnego pezetpeerowskiego prokuratora to nie mogę się opędzić od myśli, że to nie tylko Donald Tusk, lecz także Jarosław Kaczyński „odgapił” od powojennych komunistów, a pośrednio od Adama Michnika, niezawodny trick polegający na utwierdzeniu tym razem „ludu pisowskiego” w przeświadczeniu ich awansu społecznego, co w tym przypadku skutkuje utwierdzaniem się „ortodoksyjnych pisowców” w przekonaniu, że PiS będzie rządził zawsze, a także objawia się coraz bardziej butnym mniemaniem rzeczonych ortodoksów, iż są „lepszymi Polakami”, którzy zawsze wiedzą lepiej.

Sęk wszakże w tym, że choć napędzane siłą bezwładności pisowsko peowskie wojenne perpetuum mobile pracuje nadal, - to Polska znajdująca się w stanie permanentnej wojny Polaków z Polakami wciąż buksuje w miejscu w pogoni za Europą pierwszej prędkości. Bo prawda jest taka, że żadna władza nie może być silna i na dłuższy dystans sprawnie rządzić mając za sobą jedynie połowę obywateli.

I tak, od kilku dekad, co jakiś czas w trybie wahadłowym PiS i PO wymieniają się władzą, - a ja aż się boję pomyśleć, iż być może właśnie o to chodzi…”, - koniec cytatu z sierpnia 2018.

I co było dalej?

W październiku 2018, po ośmioletnich rządach partii Jarosława Kaczyńskiego naród się zbuntował i w demokratycznych wyborach odebrał władzę partii Jarosława Kaczyńskiego, przekazując władzę Koalicji Obywatelskiej z rządem premiera Donalda Tuska na czele, - a Donald Tusk obiecał Polakom, że sprawiedliwie rozliczy rządy PiS-u który rozkradł nasz majątek narodowy, zlikwidował bezprawnie kluczowo ważne dla państwa instytucje i urzędy oraz zdemolował polskie prawodawstwo.

I co?

Dzisiaj Donald Tusk ogłosił raport o przestępstwach partii Jarosława Kaczyńskiego.

To dobrze, ale choć od październikowych wyborów 2023 minęło ponad pół roku nikomu z poprzedniej władzy nie spadł włos z głowy, a sztandarowi pisowscy przestępcy zapewnili sobie azyl w Brukseli.

Rozumiem, że nie jest łatwo szybko ukarać winnych, gdyż PiS się prawnie okopał przepychając cichcem w Sejmie ustawy i procedury chroniące nowogrodzką grupę przestępczą.

Lecz Polacy nie zaufają w pełni premierowi Tuskowi, - jeśli nie zobaczą winnych rozłożenia naszego państwa, - w więzieniu.

Dlatego w Polsce konieczne są teraz zmiany ocierające się o rewolucję. Nie chodzi tu jednak o rewolucję pospolitą, złą i destrukcyjną, tylko o rewolucję prawną, która sprawiedliwie ukarze winnych i stworzy takie prawo, że już nigdy nie będzie możliwe draństwo, jakiego dopuściła się partia Jarosława Kaczyńskiego.

Bowiem rząd Tuska musi pamiętać, że jest na usługach narodu. Narodu, który przypomina wybranemu przez niego rządowi, co powinien zrobić. Przypomina na razie spokojnie, - lecz z każdym tygodniem coraz bardziej niecierpliwie, powtarzam coraz bardziej niecierpliwie

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)


echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Polityka