Mówicie Państwo, że bzdury wypisuję, bo Chinka była lepsza?
Otóż, moim zdaniem, bez dwóch zdań niezwyczajnie duża ilość niewymuszonych błędów Igi Świątek w półfinałowym meczu z Chinką Qinwen Zheng to nie był przypadek.
Iga nie była sobą, była spięta i usztywniona popełniając błąd za błędem w dziecinnie łatwych sytuacjach.
Mówicie, że prawdziwa mistrzyni musi mieć nerwy ze stali?
To prawda, ale dziś na korcie Iga od początku zachowywała się, jak ktoś kto doznał wcześniej traumatycznego szoku psychicznego.
A wiecie Państwo, co było tego przyczyną?
Ano to, że we wczorajszym ćwierćfinałowym meczu z Igą, Amerykanka Collins najpierw paskudnie sfaulowała Igę waląc w nią z premedytacją z całej siły z trzech metrów piłką w żołądek mając cały wolny kort, a potem, jak przy stanie 4 : 1 dla Igi w trzecim secie, gdy się zorientowała, że tego meczu nie wygra, - poddała mecz i w perfidny sposób, na oczach zebranej widowni i transmitujących mecz na cały świat telewizyjnych kamer, - z jadowitym uśmieszkiem na twarzy powiedziała Idze na korcie, że jest fałszywa i dwulicowa.
Słowem publicznie oskarżyła Igę o deprecjonujące sportowca cechy charakteru, które naturze Igi są całkowicie obce, - bo to bardzo wrażliwa, uczciwa i grająca fair dziewczyna.
Tym ze wszech miar drakońskim oskarżeniem, dojrzała i kończąca karierę Collins rozmyślnie i z premedytacją ugodziła Igę w splot słoneczny kalecząc dotkliwie psychikę i system nerwowy tej bardzo jeszcze młodej dziewczyny.
Po tym okropnym zajściu, psycholożka z ekipy Igi Świątek była bezradna, bo rana zadana wczoraj Idze przez mściwą i zawziętą Collins była zbyt głęboka, - i dam głowę za to, że Iga w ciągu przedmeczowej nocy oka nie zmrużyła.
Na koniec powiem, że w brew pozorom, tak głęboko może zranić kobietę nie mężczyzna, lecz kobieta, i tfu, tfu, - bardzo się boję żeby to traumatyczne zdarzenie nie pozostawiło na psychice Igi trwałego śladu.
Krzysztof Pasierbiewicz (Echo24)
Inne tematy w dziale Sport