Na prawicowym Salonie24, w znakomitej większości komentują już same, - hejterskie pisowskie buce
Portal internetowy Salon24, - vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1381334,jacek-protasiewicz-ma-dzis-urodziny-romansuje-z-mloda-partnerka-od-rana informuje na stronie głównej:
„Jacek Protasiewicz obudził się dziś we wspaniałym humorze. 5 czerwca to dzień jego urodzin. Polityk, który wybrał szczęście zamiast kariery, ma powody do radości. Wybranka serca Daria Brzezicka w dniu urodzin pamiętała o nim i po północy i z rana…”
Mój komentarz:
W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku poznałem jedną z kobiet mojego życia, młodszą ode mnie jak obszył o dwadzieścia wiosen, więc pragnąc zamazać tę różnicę wieku chciałem jej koniecznie czymś zaimponować.
Opowiedziałem jej tedy parę anegdotek o kultowej warszawsko krakowsko łódzkiej „Grupie” mega-playboyów leżakujących, co roku na Półwyspie Helskim, nie zapominając napomknąć, że to wszystko moi bliscy kumple, których jak dobrze pójdzie będzie mogła poznać.
Zżerana ciekawością młoda narzeczona niecierpliwie liczyła miesiące, dni oraz godziny dzielące nas od wyjazdu na Półwysep Helski, który jej się wydawał polską Kalifornią. Gdy nadszedł wreszcie sierpień ruszyliśmy do Jastarni. Po przyjeździe wbiliśmy się z marszu w samo serce korso wypełnionego po brzegi falującym tłumem opalonych ludzi. Olśniona narzeczona mając świeżo w pamięci moje opowieści przebierała niecierpliwie nogami, kiedy wreszcie pozna tych demonów seksu, o których jej tyle naopowiadałem.
I tu się zaczęła masakra, bowiem zapomniałem, iż od czasów świetności antenatów jastarnianej „Grupy” zdążyły już upłynąć dwie dekady ze sporym okładem.
Pierwszy wyłonił się z tłumu mój koleżka Zyzio, znany warszawski tłumacz kabinowy i namiętny miłośnik wód wyskokowych, który słynął z tego, że jak się ostrzej napił to stawał w bezruchu pochylony jak wieża w Pizie, a przewracał się dopiero wtenczas, gdy alkohol z niego wyparował. Tak też się właśnie stało przy naszym spotkaniu, bowiem na nasz widok Zyzio się wysztywnił, bąknął coś pod nosem, kichnął i wywinął orła. Zdziwiona omsknięciem się Zyzia narzeczona zapytała nieśmiało czy znam tego pana, a mnie się cudem udało zmienić niewygodny temat.
Po przejściu kilkunastu kroków dobiegł nas doniosły okrzyk powitalny niejakiego Slima, rekina biznesu, który kiedyś był szczupły, jak wskazuje ksywa. Slim, na widok mojej pięknej narzeczonej, wciągnął opasłe brzuszysko kipiące z najmodniejszych wówczas hawajskich bermudów i dysząc z upału huknął: - Witaj Przyjacielu! Po czym obrzucił moje cacko obleśnym spojrzeniem i walnął jak zwykle z grubej rury: - Mniam, mniam! A cóż to za pyszne ciasteczko! Miło mi panią poznać, zapraszam panią na lampkę szampana. Zmartwiały z przerażenia, że ten zuchwały spaślak może dalej ciągnąć rozpoczętą kwestię, ściemniłem coś o zmęczeniu po długiej podróży i zanurkowałem w wakacyjnym tłumie.
Jak na ironię, w tym samym momencie zoczyłem sylwetkę kroczącego swoim słynnym kaczym chodem Ryśka Manickiego, znanego w całej Warszawie świrusa, który w latach młodości urwał sobie nogę szalejąc na skuterze z przepiękną modelką, później bardzo znaną projektantką mody Grażyną Hase. Po tym groźnym wypadku nadano mu ksywę „Ślepy”, bo go nie wypadało nazwać kulawym. Lecz wróćmy na promenadę. Ślepy jak to Ślepy, popatrzył powłóczyście na moją dziewczynę i palnął jakiś żałosny komplement odsłaniając w uśmiechu świeżo skrojony garnitur implantów, a ja kątem oka spostrzegłem na twarzy mojej narzeczonej już znacznie mniej skrywany objaw niepokoju.
Gdy sobie wreszcie poszedł narzeczona spytała zdecydowanie markotniej, czy to ten sam „Wielki Ślepy”, o którym jej tyle naopowiadałem i jak sami widzicie zrobiło się groźnie. Lecz to jeszcze nie koniec mojego nieszczęścia, gdyż z tłumu wczasowiczów wyłoniła się nagle Marta, kolejno wielbicielka, narzeczona, służąca a w końcu pielęgniarka słynnego Bartochy, niegdyś lowelasa wszech czasów, którego w międzyczasie skręciło lumbago. I tu nastąpiła totalna masakra, bowiem rozradowana Marta zapiszczała radośnie na mój widok: Cześć Krzysiu!!! Wspaniale, że cię widzę! Poczekaj, proszę chwileczkę! Już idę się przywitać, tylko oprę Andrzejka o drzewo.
To już była wtopa nie do odrobienia, a moja narzeczona syknęła zjadliwie: - NO, NO! FAJNYCH MASZ KOLEGÓW! ILU JESZCZE SPOTKASZ?
Ogarnięty trwogą, że się znów nadzieję na któregoś z następnych kombatantów „Grupy” zarządziłem odwrót tłumacząc narzeczonej, że czas najwyższy odpocząć po długiej podróży.
Wieczorem zaś, gdy nieco ochłonąłem po tej katastrofie, chcąc wymazać z pamięci mej oblubienicy ten przykry incydent, ostatkiem sił zabrałem ją do jakiejś dyskoteki, gdzie w potwornym huku, przy heawy metalu, tłum oszołomionych gówniarzy telepał się debilnie na ciasnym parkiecie, ja zaś, - łykałem cichcem w kącie tabletki na serce.
Zaś Pani Darii i Panu Jackowi gratuluję polotu i odwagi, gdyż tych pięknych chwil nikt, ani nic im nie odbierze!
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Post Scriptum
Komentarze miłośników partii Jarosława Kaczyńskiego to świadectwo, że tę partię popierają w znakomitej większości wyzuci z poczucia humoru religijni fundamentaliści spod znaku Ojca Rydzyka, na którego urodzinach rząd Morawieckiego tańczył wraz z błogosławionym Jarosławem kaczyńskim, - vide:
https://www.youtube.com/watch?v=D9_4CliGgsk
Post Post Scriptum
Dawno się na Salonie24 tak nie rozszczekały pisowskie ratlerki, - jak w dniu dzisiejszym! Słowem notka trafiona w dziesiątkę!
Mniam! Mniam! Jest smak!
Inne tematy w dziale Polityka