Blogerka @ EditthKulpienski w swojej notce, - vide: https://www.salon24.pl/u/edyta-kulpienski/1275215,czego-boja-sie-faceci pisze między innymi:
„Choć mężczyźni nie lubią się do tego przyznawać, nie są ich pozbawieni. Największą fobią większości mężczyzn jest impotencja, ze zrozumiałych względów; starzenie się; lek przed niezaspokojeniem seksualnym partnerki; lęk przed miłością; syndrom oszusta, czyli lęk przed przyłapaniem na kłamstwie; lęk przed samotnością; strach przed utratą pracy; strach przed oddawaniem moczu w miejscach publicznych; strach przed jedzeniem zielonych warzyw; lęk przed wymiotowaniem; strach przed klaunami itd. Każdy z nas się czegoś boi, mężczyźni nie są wyjątkiem. Jednak po impotencji mężczyźni boją się najbardziej starzenia…”
Mój komentarz:
Dear Edith! Są faceci, którzy niczego się nie boją.
Ale najpierw wprowadzenie:
W Krakowie, Paryżu, Nowym Jorku...
są otoczeni zawsze gromadą „przyjaciół”
znający wszystkich „wybrańcy”
mający za sobą życie piękniejsze i lżejsze od snu.
Lecz za tę butną fanaberię musieli zapłacić ceną samotności
gdyż ci łakomie zachłanni na życie koryfeusze wyzwolonej istoty szczęścia
„tracili czas” na tyle szaleńczo, wartko i beztrosko
iż nie zdążył, a może nie chciał spostrzec
że lato się kończy, słońce zaczyna powoli zachodzić
zaś on został sam na plaży.
Ale ta „samotność”, była ich własnym, świadomym wyborem
bowiem ci z natury krnąbrnie wolni mężczyźni
mieli charaktery zbyt harde by się dać oprawić
w za ciasne dla nich ramy zaściankowych konwenansów
którymi buńczucznie gardzili
i niefrasobliwie, nie bacząc na utarte kanony
czerpali z życia samo piękno i radość.
I choć zawsze wiedzieli
że za to La Dolce vita
trzeba będzie zapłacić
mieli się za bogaczy
gdyż w głębi duszy czuli
że skarbu świadomości życia przebytego pięknie
nikomu odebrać nie sposób.
Dlatego warto pomyśleć
czy owi „samotnicy”
nie byli de facto mniej samotni
niż ci
których w bogobojnych, roztropnych i bezpiecznych stadłach
przez całe życie męczyło
skwapliwie skrywane przed samymi sobą poczucie dokuczliwej duszności...
Jest Pani w stanie to ogarnąć?
Krzysztof Pasierbiewicz (Echo24)
Post Scriptum
Mój tekst, który zacytowałem w notce dotyczy samotności.
Proszę zważyć, że ten tekst kończy się pytaniem, cytuję:
"Dlatego warto pomyśleć czy owi „samotnicy” nie byli de facto mniej samotni niż ci których w bogobojnych, roztropnych i bezpiecznych stadłach przez całe życie męczyło skwapliwie skrywane przed samymi sobą poczucie dokuczliwej duszności?..."
Dlaczego tak uważam?
Bo są mężczyźni urodzeni do życia w rodzinie, w której są szczęśliwi. I to zdaje się być wspaniałe.
Ale są także mężczyźni, którzy się urodzili, jako wolne niebieskie ptaki, którzy w swych rodzinach, choćby najtroskliwszych, - czują się samotni, gdyż nie mogą rozwinąć skrzydeł i polecieć tam, gdzie by chcieli.
A to skutkuje tym, iż mężczyźni urodzenie do życia w rodzinie, zazdroszcząc niebieskim ptakom, - z biegiem lat stają się zgorzkniali i smutni.
Tak. Tak. Zawsze jest coś, za coś.
I dlatego żonkosie nigdy nie są do końca wolni, - zaś błękitne ptaki umierają w samotności, nawet w otoczeniu kochających dzieci i wnuków.
Inne tematy w dziale Rozmaitości