echo24 echo24
759
BLOG

„Gdy ty śpisz kraju strzeże ktoś tu, by cię nikt nie zbudził ze snu”

echo24 echo24 Rozmaitości Obserwuj notkę 49
Czy nie sądzicie Państwo, że wypowiadanie się w sprawach wojskowych byłego pacyfistycznego hippisa, - ma wydźwięk z lekka humorystyczny?

Strasznie nas przygnębiła ta straszliwa wojna, - więc na weekend napisałem notkę żartobliwą, w nieco lżejszej formie, niż zwykle.

A teraz do rzeczy.

Portal internetowy TVN24, vide: https://tvn24.pl/polska/propozycja-misji-pokojowej-onz-lub-nato-w-ukrainie-ryszard-terlecki-o-pomysle-5637572 informuje:

Jest apel, aby na terenie Ukrainy zorganizować misję pokojową Organizacji Narodów Zjednoczonych lub NATO. Teraz odbędzie się na ten temat poważna dyskusja - oświadczył szef klubu PiS i wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki mówiąc o wtorkowej wizycie premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego w Kijowie. - To było bardzo ważne wydarzenie. Wydaje mi się, że świat był zaskoczony odwagą i determinacją uczestników tego wyjazdu. Zapadły tam ważne decyzje, ale także był niezwykle ważny apel o to, aby przejść od słów do czynów i nie tylko wspierać Ukrainę za pomocą transportów humanitarnych czy uzbrojenia – dodał marszałek Terlecki

Mój komentarz:

Tak się złożyło, że studiowałem w tym samym czasie, co marszałek Terlecki, - więc wiedzę i doświadczenie militarne zdobywaliśmy na szkoleniach wojskowych studentów.

Nie wiem, jakiego stopnia wojskowego dochrapał się marszałek profesor, ale zaryzykuję tezę, że nasze wyszkolenie wojskowe jest identyczne.

Uzasadnienie:

W roku 1962 ubiegłego wieku, w ramach studenckiego szkolenia wojskowego studentów w mojej Almae Matris krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej, - wcielono mnie do artylerii przeciwpancernej, gdzie ledwie mówiący po polsku politrucy uczyli nas miłości do Związku Radzieckiego, zaś pułkownik Winek szkolił nas w strzelaniu z armaty, przepraszam haubicy 76 mm. Do dziś śni mi się po nocach obliczanie poprawki na wiatr oraz wzór na widły boczne, od czego zależało trafienie w cel.

Pan pułkownik Winek uczył nas mozolnie kunsztu artyleryjskiego przez osiem semestrów, a ja co semestr, celem zdobycia zaliczenia, musiałem pisać odręczne oświadczenie: "Ja, niżej podpisany kanonier Krzysztof Pasierbiewicz zobowiązuję się, że w przyszłym semestrze będę uczęszczał na wszystkie zajęcia i nadrobię wszystkie zaległości ".

Aż nadszedł dzień egzaminu praktycznego, kiedy miałem oddać pierwszy, i jak się okazało ostatni w moim życiu strzał z armaty na poligonie wojskowym w Orzyszu.

Sądnego dnia, gdy na horyzoncie pojawiło się ciągnięte na linach tekturowe pudło w kształcie czołgu, pan pułkownik Winek z marsową miną wydał rozkaz:

Żołnierze! Zza zalesionego wzgórza - koduję „ogórek” - naciera na nas pluton czołgów piątej kolumny Stanów Zjednoczonych! Ogłaszam gotowość bojową działonu pierwszego! Załoga! Odłamkowym! Przeciwpancernym! Cel! Pal!!

I wtedy nastąpiła prawdziwa masakra. Bo choć nam mówiono, że to działo głośno strzela nie mieliśmy pojęcia, że do tego stopnia, - i jak ta armata huknęła byłem święcie przekonany, że mi wybuchł w rękach odbezpieczony zapasowy pocisk, który jako amunicyjny drugi, zgodnie z regulaminem trzymałem oburącz w pozycji klęczącej. Bałem się otworzyć oczu, a jak się w końcu odważyłem, zobaczyłem coś, czego do grobowej deski nie zapomnę.

Podmuch wystrzału porozrzucał załogę mojego działonu w promieniu kilku metrów. Celowniczy leżał w trawie z rozkwaszonym łukiem brwiowym, z którego sikała krew jak z fontanny, gdyż z wrażenia zapomniał o odrzucie. Parę metrów dalej kiwał się w pozycji kucznej przypominający żydowskiego płaczka kompletnie oszołomiony zamkowy. Zaś amunicyjny pierwszy, któremu krew ciekła z ucha, bo zapomniał o otwartych ustach, biegał w pokracznych podskokach wokół działa wydając z siebie jakieś dziwne dźwięki. Natomiast spanikowany dowódca działonu wczołgał się ze strachu pod stojący opodal gąsienicowy wóz bojowy.

A niczym niezrażony pan pułkownik Winek z ukontentowaną miną obwieścił tubalnym barytonem:

Zadanie wykonane! Nieprzyjacielski czołg trafiony i zniszczony! Gratuluję wam żołnierze! Od tej chwili jesteście podoficerami artylerii przeciwpancernej!...”  

A teraz wojsko śpiewa! ” – huknął pan pułkownik.

Zaś my, świeżo upieczeni artylerzyści, zaśpiewaliśmy gromko naszą ulubioną pieśń wojskową:

„A gdy nam wojnę, wypowie Ghana…”

Potem jeszcze się szło do Mozambiku, Honolulu i Gwadelupy, - lecz przez wzgląd na szarmancką formułę mojego blogu nie mogę zacytować słów tej narracyjnie nad wyraz soczystej bojowej pieśni.

Wnioski z przytoczonej opowieści pozostawiam w gestii czytelników.

Życzę wszystkim bez wyjątku słonecznego weekendu,

kanonier Krzysztof Pasierbiewicz (rezerwista artylerii oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (49)

Inne tematy w dziale Rozmaitości