Motto: Jeśli do rządów zabierze się hołota i jeśli łaknący dóbr osobistych dorwą się do dobra publicznego, aby je rozdrapywać dla siebie, wtedy nie ma sposobu. Zaczną się walki o władzę i taka wojna domowa wewnątrz państwa zgubi samych walczących i resztę państwa (Platon, Państwo)
A teraz do rzeczy.
Portal internetowy Salon24, - vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1195283,dramat-w-rodzinie-tuska-przed-nasza-rodzina-trudny-czas informuje:
„Ostatnie dni były dla rodziny Donalda Tuska bardzo trudne. Jego wnuczka poważnie zachorowała, ostatnie dni Kasia Tusk spędziła z nią w szpitalu. Kiedy cała Polska świętowała Nowy Rok, nad rodziną Donalda Tuska pojawiły się ciemne chmury. Córka byłego premiera zdradziła na Instagramie, że jej kilkumiesięczna córka była poważnie chora.
„Wnuczka Tuska w szpitalu. Nie o takiej końcówce świąt marzyliśmy. Spędzimy tu na pewno jeszcze trochę czasu, ale w porównaniu do strachu, który przeżyłam, długi pobyt w szpitalu jest jak pstryczek w nos” - wyznała Kasia Tusk.
„Jeśli nasz skarb wyjdzie stąd bez większego szwanku będzie to zasługa wyłącznie lekarzy” - dodała.
Nie wiadomo, na co dokładnie zachorowała wnuczka Donalda Tuska. Z relacji Kasi Tusk wynika jednak, że organizm dziewczynki został mocno osłabiony po przebytej infekcji koronawirusa. Matka przyznała, że to właśnie przez Covid-19 infekcja bakteryjna, do której najprawdopodobniej w ogóle by nie doszło gdyby nie koronawirus, rozwinęła się w tak galopującym tempie.
„Trafiłyśmy tutaj podobno w ostatniej chwili, chociaż jeszcze dzień wcześniej uspokajano mnie, że nic nie daje powodów do zmartwienia i po niedawnym zachorowaniu moich dzieci na koronawirusa mogę już odetchnąć spokojnie” - stwierdziła. „Kwestia kilkunastu, a może nawet kilku godzin nim doszłoby do sepsy, bo parametry stanu zapalnego były już bardzo niepokojące i pogarszały się dosłownie z chwili na chwilę” - dodała…”
Mój komentarz:
Komentarze sympatyków PiS dodane do notki o dramacie rodziny Tusków po prostu przerażają (!!!)
Przeczytajcie Państwo te komentarze, a przekonacie się jak straszną ociekają nienawiścią. To się po prostu w głowie nie mieści, że można było coś takiego pisać w sytuacji śmiertelnego zagrożenia życia dziecka. Nie ważne czyjego. Po prostu dziecka.
I każdy, kto te komentarze przeczytał z pewnością nie zaprzeczy, że żarty się skończyły i ciarki chodzą po plecach, bo wszystko wskazuje na to, że jakby nie daj Boże, co, do czego przyszło, - to ta ogarnięta patogennie wynaturzoną nienawiścią wataha komentatorskich pisowskich rzezimieszków byłaby zdolna do wszystkiego, gdyż ci ludzie w swoich wypowiedziach dali niezaprzeczalne świadectwo, że gdyby im ktoś dał brzytwę do ręki, to by bez najmniejszych skrupułów cięli tą brzytwą po oczach każdego, kto myśli bodaj odrobinę inaczej niż oni. W tych ludziach jest tylko nienawiść do inaczej od nich myślących. Tacy z nich katolicy i patrioci, którzy nie pamiętają już Dekalogu, a także zapomnieli o haśle: BÓG HONOR OJCZYZNA. Dlaczego tak myślę? Bo nie ma chyba większej podłości, niż cieszyć się z choroby czyjegoś dziecka i źle życzyć współrodakom.
W tym kontekście aż się prosi, by parafrazując słowa klasyka zakrzyknąć, że: „to nie są ludzie, lecz ideologia ”, w tym przypadku patogennie wynaturzonej nienawiści zrodzonej na miesięcznicach smoleńskich. Bo to tam właśnie powstała wyrosła z mściwej nienawiści i żądzy odwetu „religia pisowska” oparta na wymyślonej przez Jarosława Kaczyńskiego dialektyce bólu i rozkoszy. To tam pan Prezes, grając na instrumencie wspomnianej dialektyki potrafił tak kuglować złymi emocjami „ludu pisowskiego”, by jego kilkuletnie biczowanie z czasem przestało być dla niego narzędziem tortury przechodząc stopniowo w stan swoiście masochistycznej ekstazy. To wtedy zrodziła się trwająca do dnia dzisiejszego irracjonalnie ślepa wiara „ludu pisowskiego” w mit, że wszystko, co robi Jarosław Kaczyński jest dobre dla Polski, - wyartykułowany pamiętnym hasłem: „Ja-ro-sław! Pol-skę zbaw!”, co w głowach ludu pisowskiego zakodowało się błędnym przeświadczeniem, że Polska winna być rządzona wyłącznie przez Prawo i Sprawiedliwość. Wiara, w obronie której lud pisowski jest zdolny się posunąć do najgorszego draństwa i podłości, o czym nie dalej jak przedwczoraj pisałem w notce pt. „Odpowiedź na komentarz Internauty piszącego na Salonie24 pod nickiem @Rafał Broda ”, - czytaj: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/1195062,odpowiedz-na-komentarz-internauty-piszacego-na-salonie24-pod-nickiem-rafal-broda .
Zaś, jak przeczytałem dzisiaj te emanujące chęcią zemsty zatrważająco agresywne i bezduszne komentarze pisowskich fundamentalistów wyjących ze szczęścia na wieść o tragedii, która spotkała rodzinę Donalda Tuska, po raz pierwszy pomyślałem, że nienawiść tych pisowskich hunwejbinów do opozycji pozbawiła ich zdolności panowania nad emocjami i racjonalnego postrzegania rzeczywistości do tego stopnia, - że w obecnej kryzysowej sytuacji pandemiczno politycznej może skutkować nawet rozlewem krwi w Polsce.
I ja bynajmniej nie żartuję, proszę Państwa!
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Post Scriptum
Żeby nie było niedomówień i nieporozumień, - wszystkich, którzy nie są stałymi czytelnikami mojego blogu informuję, że w czasie rządów Platformy Obywatelskiej napisałem ponad tysiąc, nie to nie pomyłka, - ponad tysiąc notek bezwzględnie, acz sprawiedliwie krytycznych wobec Donalda Tuska i jego partii.
Analiza komentarzy i rozkładu łapek:
Znakomita większość komentarzy oraz rozkład łapek to złośliwe podrygi zdesperowanych staczaniem się partii rządzącej pisowskich troglodytów, którzy zaczynają sobie zdawać sprawę, że PiS już długo nie porządzi.
Na wszelki wypadek podaję synonimy słowa „troglodyta”:
bamber, burak, burek, cham, ciemniak, ćwierćinteligent, ćwok, ignorant, kmiot, kołtun, niedouk, obskurant, plebejusz, półinteligent, prostaczek, prymityw, tępak, wsiok, arogant, awanturnik, chamidło, gbur, hucpiarz, impertynent, ordynus, pieniacz, szczekacz, warchoł, zakapior, cep, hałaburda, kłótnik, tępota, insynuator, obłudnik, opluwacz, oszczerca, paszkwilant, tupeciarz, złośliwiec, wsiok…, et consortes.
Komentator piszący pod nickiem @ŻYWICA zarzucił mi, że "WYZWISKAMI pod adresem pisiwskich nienawiestników nienawistników niczego nie wskóram, a wręcz odwrotnie....spotęguję i zogniskuję ich złość na sobie samym...".
Chciałby tedy wyjaśnić, co następuje:
Pisowcy pisząc komentarze obrażające rodzinę pana Tuska zatroskaną o zdrowie należącego do ich rodziny dziecka przekroczyli wszelkie granice cywilizowanej narracji, więc nie bez podstaw uznałem, że ci ludzie po prostu nie rozumieją kulturalnego języka i dlatego trzeba z nimi rozmawiać w ich języku, bo tylko wtedy coś do ich zakutych łbów dotrze.
A poza tym czytelnicy mojego blogu wiedzą, że odkąd Jarosław Kaczyński zrobił twarzami Prawa i Sprawiedliwości Stanisława Piotrowicza i Krystynę Pawłowicz, - bardzo często i ostro krytykuję partię rządzącą. Wiedzą także, iż do każdej takiej notki, liczna grupa zawsze tych samych Internautów dodaje multum nienawistnych, a nie rzadko hejterskich komentarzy.
W zasadzie powinienem takie komentarze ignorować i kwitować milczeniem celem zniechęcenia ich Autorów do tego niecnego procederu. A jednak tego nie robię. Dlaczego? Ano z tej przyczyny, że jak Pan wie w tym konkretnym przypadku Autorami tych komentarzy są „ortodoksyjni pisowcy”, a ja wcale nie chcę, żeby oni przestali mi dokuczać, - a wręcz przeciwnie, jako blogerowi oddanemu prawdzie i sprawom ważnym dla państwa, którego jestem obywatelem zależy mi na tym, żeby ludzie mogli przeczytać, co naprawdę siedzi w głowach owych zwolenników partii Jarosława Kaczyńskiego, która to partia moim zdaniem jest destrukcyjna i szkodliwa dla naszego państwa. Dlatego też odpowiadając na ich komentarze celowo ich czasem „prowokuję” celem wyprowadzenia ich z równowagi.
Ktoś może mnie tedy posądzić o skłonności do pieniactwa, bądź złośliwości i zapytać, wprost, - dlaczego tak robię? Postanowiłem więc to teraz wyjaśnić.
Postępuję tak, bowiem uważam, że bloger działający pro publico bono jest w sytuacji bardziej komfortowej niż polityk, gdyż może „głośno myśleć”. A mówiąc dokładniej, w przeciwieństwie do polityka, - celem obnażenia cech charakterologicznych oraz rzeczywistych nastrojów społecznych określonych grup społecznych, rutynowany bloger może sobie pozwolić na eksperyment intencjonalnego „prowokowania” komentatorów, gdyż tacy „sprowokowani” komentatorzy odkrywają w emocjach swoje prawdziwe oblicza.
Ktoś teraz może zapytać, a na co to Panu? Odpowiadam.
Bo to, co jest pisane i komentowane w blogosferze jest przedmiotem wnikliwej analizy wszystkich formacji politycznych. Oczywiście analizy odpowiednio selektywnej. Dlatego właśnie każda poważna partia polityczna posiada specjalną komórkę zajmującą się śledzeniem mediów społecznościowych, między innymi studiowaniem nie tylko blogerskich notek, lecz także dodawanych do tych notek komentarzy, gdyż komentarze te są kopalnią informacji socjologiczno politologicznej natury świadczących o rzeczywistych opiniach, nastrojach i sympatiach określonych grup społecznych.
W tym kontekście powiem, iż według mnie dobry bloger to taki, który od czasu do czasu z premedytacją potrafi sprowokować internautów do spontanicznych i emocjonalnych wypowiedzi, gdyż tylko takie komentarze pokazują, kim są i co naprawdę myślą ich Autorzy. To jest właśnie ten komfort blogera, na który nie mogą sobie pozwolić politycy. Powiem więcej. Bloger może wywoływać niezręczne i niepopularne tematy, których poruszać politykowi nie wolno, bądź nie wypada. Pójdę jeszcze dalej i powiem, że w przeciwieństwie do polityka, taki prowokujący bloger może jak się to mówi „wziąć na klatę” huraganowe i często pełne obrzydliwych inwektyw i pomówień niewybredne ataki celowo sprowokowanych przez niego komentatorów, łącznie z posądzaniem go o pisanie notek w celach zarobkowych, bądź służalczych wobec partii, z którymi w ich mniemaniu rzekomo sympatyzuje. Nie jest to miłe, ale praca obiektywnego i niezależnego politycznie blogera wymaga od niego, by celem obnażenia prawdy obiektywnej musiał się czasem poświęcić i narazić wielu komentatorom.
Według mnie, na tym między innymi polega interakcja pomiędzy blogosferą a światem polityki śledzącym działalność blogosfery, do czego nota bene żaden z polityków się publicznie nie przyzna, choć znam multum przykładów cytowania przez polityków całych akapitów pochodzących z blogerskich notek, - bez powołania się na ich Autora.
Ale wróćmy do tematu. Jak się wielokrotnie przekonałem, umiejętnie sprowokowany przez blogera i ogarnięty emocjami komentator, w złości, a czasem wręcz furii odkrywa swoje prawdziwe myśli, cechy charakterologiczne, status społeczny, ciężar gatunkowy kultury osobistej, poziom intelektualny, rangę estetycznej wrażliwości, preferencje, bądź negacje polityczne, dobre i złe uczucia, trawiące go kompleksy, drzemiące w nim marzenia i oczekiwania, a nierzadko demaskuje swą obłudę i udawane wartości, których de facto nie posiada. Słowem ujawnia te cechy, które zwykle skrywa.
Powiem jeszcze więcej. Po obu stronach polskiej sceny politycznej działają blogerzy, grupujący na swoich blogach komentatorów, których nazywam wiecznie rozgadanym towarzystwem wzajemnego zachwytu nad samymi sobą. Takie blogi moim zdaniem, choć bardzo popularne, są po prawdzie kompletnie jałowe i bezwartościowe, gdyż jedynym, co produkują jest bita piana i dyskusje przekonanych z przekonanymi. Dlatego uważam, że nie wszystkie popularne blogi są dobre, a także, że nie wszyscy dobrzy blogerzy muszą być lubiani przez wszystkich komentatorów.
W tym między innymi widzę sens działalności blogerskiej. I muszę się nieskromnie pochwalić, że mam pewne sukcesy na tym polu, bo wiem, że politycy czytają mój blog, gdyż jakiś czas temu jeden z prominentnych polskich posłów Parlamentu Europejskiego, którego przypadkowo spotkałem na frankfurckim lotnisku, - pogratulował mi działalności blogerskiej dodając, iż nawet sobie sprawy nie zdaję jak często i przez jakich polityków są czytane i komentowane moje blogerskie notki i dodawane do nich komentarze.
I jak widać w przypadku niniejszej notki udało mi się sprowokować pisowskich oszołomów do odsłonięcia, jakie niedorzeczności rodzą się w ich czerepach rubasznych, a także jaki rodzaj chamstwa cechuje tę grupę społeczną, - co uważam za swój blogerski sukces.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo