Portal internetowy SPORT.PL, - vide: https://www.sport.pl/pilka/7,65037,27819540,zenada-lewandowski-byl-za-to-z-zona-na-imprezie-urodzinowej.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Sport&fbclid=IwAR1Hz-TFR9z-rQfGTqkdSqhiTnl_ggBKP_zxozHx65qoesgMujO-C9IuEZg informuje:
„Żenada. Lewandowski był za to z żoną na imprezie urodzinowej u miliardera".
"Reprezentacja Polski przygotowuje się do ostatniego meczu w eliminacjach MŚ, a jej kapitan, najlepszy piłkarz i strzelec idzie na urodzinową imprezę do miliardera" - napisał Michał Zichlarz, dziennikarz "Sportu". - Żenada - podsumował.
Robert Lewandowski nie wystąpił w meczu Polski z Węgrami. Kapitan reprezentacji oraz trener Paulo Sousa zostali zmiażdżeni przez opinię publiczną, która nie mogła pojąć, dlaczego zlekceważono mecz z Węgrami…”
Mój komentarz:
Oglądałem ten mecz i widziałem na własne oczy, jak TVP1, pewna zwycięstwa polskiej jedenastki, w chwili gdy nasza reprezentacja wyrównała na 1 : 1, zaczęła coraz częściej najeżdżać kamerami na lożę honorową Stadionu Narodowego, gdzie brylował rozradowany prezydent Duda, - dokładnie w tym samym czasie, kiedy na granicy polsko – białoruskiej rodziny uchodźców układały do snu swe małe dzieci na zamarzniętej ściółce w ciemnym lesie.
Zaryzykuję tedy tezę, że kapitan naszej reprezentacji oraz trener Paulo Sousa zostali zmiażdżeni nie tyle przez opinię publiczną, co głównie przez media sportowe, które miały już gotowe materiały publicystyczne na temat kolejnego sukcesu polskiej piłki, oczywiście pod rządami PiS-u, - zaś odpowiednio przeszkoleni kamerzyści telewizji publicznej niejakiego Kurskiego Jacka, ustawili celowniki kamer namierzone na prezydenta Dudę otoczonego grupą ważnych działaczy piłkarskich, którzy po spodziewanej zwycięskiej bramce dla Polaków, mieli wykonać przed kamerami w biało czerwonych szalikach „taniec zwycięstwa”, - celem pokazania kibicom całej Polski, że władza PiS jest zawsze z narodem w chwilach zwycięstwa.
A tu kicha, bo to Węgrzy strzelili zwycięską bramkę, i całą szopkę przygotowywaną przez władze polityczne i media sportowe szlag trafił, - bo biało czerwoni grali jak ostatnie patałachy.
A teraz zakładam kask i pelerynę, gdyż nie mam cienia wątpliwości, że pisowscy ortodoksi obrzucą mnie w komentarzach kamieniami, a opluwaniu nie będzie końca.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Inne tematy w dziale Sport