Portal internetowy OKO. Press – vide: https://oko.press/radni-pis-z-malopolski-podtrzymali-uchwale-anty-lgbt-regionowi-grozi-utrata-miliardow-z-ue/ informuje:
„Radni PiS z Małopolski podtrzymali uchwałę anty-LGBT. Regionowi grozi utrata milardów z UE. Radni PiS posłuchali wezwań abp. Jędraszewskiego i byłej premier Beaty Szydło. Zagłosowali przeciw wycofaniu uchwały anty-LGBT. "Mówicie, że za ten sprzeciw Unia wyrwie nam bułki, którymi my karmimy dzieci?" - kpił radny prof. Jan Duda (PiS). "Heroldzi neomarksizmu, od Lenina po Mao-Tse Tunga, są na ich sztandarach" - grzmiał Bogdan Pęk (PiS).
19 sierpnia 2021, po czterech godzinach burzliwej dyskusji radni Sejmiku Województwa Małopolskiego odrzucili projekt uchwały o wycofaniu się ze stanowiska sprzeciwiającego się „ideologii LGBT” z kwietnia 2019 roku. Homofobiczna uchwała jest źródłem poważnych problemów władz lokalnych, a także wszystkich mieszkańców Małopolski. Komisja Europejska zastrzegła, że utrzymanie dokumentu w mocy, może skutkować zamrożeniem funduszy unijnych na rozwój regionalny i pomoc po pandemii. O uchylenie dokumentu, poza radnymi opozycji i organizacjami społecznymi, apelował m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich.
Za to przed specjalnym posiedzeniem Sejmiku, radnych PiS dopingowali: była premier Beata Szydło, a także abp Marek Jędraszewski. „Co zrobić? Wybrać pragmatyzm, real-politik jak niektórzy mówią, czy jednoznacznie bronić własnych wartości, honoru, autentycznej wolności” – mówił Jędraszewski 15 sierpnia, podczas niedzielnej homilii w sanktuarium w Ludźmierzu…”
Mój komentarz:
Pytacie Państwo, skąd ten tytuł notki?
Spokojnie. Zaraz wyjaśnię, ale najpierw o tym, że chyba przejrzałem, co jest grane w Małopolsce.
Chodzi o to, że mniej więcej od roku 2015, w Stołecznym Królewskim Mieście Krakowie z dużym powodzeniem działa pisowski klan wyborczo agitacyjny w składzie: Innowacyjny ojciec Głowy Państwa, bezwzględny egzekutor Metropolita Krakowski, błogosławiona Beata z Oświęcimia oraz samoprzylepny krakowski bard nowogrodzki. Pozwólcie jednak Państwo, że wyjaśnię sprawę podając po kolei konkretne fakty, które łączą się w logiczną całość.
Otóż, w dniu 8 lipca 2012 wchodziłem w skład sześcioosobowej grupy inicjującej działalność krakowskiego oddziału Akademickiego Klubu Obywatelskiego (AKO) im. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego misją miało być ratowanie polskiego szkolnictwa wyższego przed zapaścią.
Jednakże, już na pierwszym pierwszym zebraniu rzeczonego klubu okazało się, że samozwańczym wice-przewodniczącym naszego Klubu jest ojciec dzisiejszego Prezydenta prof. Jan Tadeusz Duda, którego na zebraniu założycielskim nie było, ale de facto , to on, podobnie jak Jarosław Kaczyński, przez cały czas z tylnego siedzenia kierował naszym Klubem, gdyż formalny przewodniczący prof. Ryszard Kantor z UJ, przez kilka lat z rzędu pojawił się na zebraniu dwa, lub trzy razy, a wszystkie zebrania tata pana Prezydenta prowadził.
Z czasem zacząłem się orientować, że ojca Andrzeja Dudy ratowanie polskiego szkolnictwa wyższego przed zapaścią obchodzi mniej więcej tyle samo, co niegdysiejsze śniegi, a krakowskie AKO założono wyłącznie w tym celu, by ta nigdzie do dnia dzisiejszego niezarejestrowana i czysto fasadowa organizacja, wykorzystując wciąż jeszcze szanowany etos środowiska akademickiego, - była trampoliną do prezydentury Andrzeja Dudy.
Zaś, jak Andrzej Duda został prezydentem, następnego dnia uczestniczyłem w zamkniętym spotkaniu okolicznościowym z ojcem Prezydenta Elekta - profesorem Akademii Górniczo-Hutniczej Janem Tadeuszem Dudą.
To kameralne spotkanie, w którym uczestniczyłem, jako jeden z członków grupy założycielskiej krakowskiego AKO, - odbyło się w biurze poselskim dra Andrzeja Dudy przy ulicy Podwale w Krakowie.
Ojciec nowo narodzonego Prezydenta się spóźniał, bo zatrzymali go dziennikarze, aż w końcu przyszedł i z uduchowioną miną wypowiedział następujące słowa, które sobie wtedy zanotowałem, cytuję:
„Ja, jako ojciec mogłem mu obiecać tylko modlitwę i otuchę. Powtarzałem mu także, iż miliony się na niego modlą w całej Polsce. To go trzymało, dodawało mu sił i wzbudzało nadzieję, że wygra tę bitwę o Polskę. I on w to uwierzył tak mocno, że zaufajcie mi, iż te jego niezliczone przemówienia nie były wcześniej przygotowywane. On to mówił z siebie, a to, co mówił płynęło z niego. My z żoną powierzyliśmy go opatrzności. To, co się wydarzyło dopiero dziś do nas dociera i wierzę, że to było zstąpienie Ducha Świętego. Musimy ludziom o tym mówić przy każdej okazji…”, koniec cytatu.
Jak Boga kocham nie ściemniam. Naprawdę tak powiedział.
Zapewne Państwo też pamiętacie, że wzorem kina objazdowego, Rodzice prezydenta Dudy objeżdżali wtedy całą Polskę od miasta do miasta i od wsi do wsi z prelekcjami dla „ludu pisowskiego”, - których celem było parafrazując zacytowane wyżej słowa ojca prezydenta Dudy, - utwierdzanie wiernych orędowników władzy dobrej zmiany w świętym przekonaniu, że ich syn to wysłannik Ducha Świętego, którego Bóg zesłał na ziemię, żeby uszczęśliwić Polskę Jarosława Kaczyńskiego, - co „lud pisowski” traktował, jako prawdę objawioną.
I w ten oto sposób tworzono wtenczas zręby tak zwanej „religii pisowskiej”, a miłośnicy partii Jarosława Kaczyńskiego traktowali rodziców prezydenta Dudy niemal, jak Józefa i Maryję.
Ale wróćmy do mojej opowieści o działalności krakowskiego AKO, która sprowadziła się głównie do pisania publikowanych w tygodniku „wPolityce”, albo listów wychwalających pod niebiosa prezydenta Dudę, albo listów protestacyjnych przeciwko tym, którzy pana Prezydenta krytykowali.
Ale tak naprawdę, to działalność krakowskiego AKO sprowadzała się głównie do organizowania, co miesiąc w innym krakowskim kościele, uroczystych Mszy Świętych za zdrowie dalibóg zdrowego jak rybka Prezydenta Dudy.
Na tych Mszach okolicznościowych, opodal ołtarza, wokół Rodziców głowy państwa odbywało się tarło pisowskich aspirantów do medali i kariery rozpychających się łokciami, by przysiąść jak najbliżej mamy, bądź taty Andrzeja Dudy marząc skrycie, żeby być, choć przez ułamek sekundy złapanym przez kamerę telewizji „TRWAM”, - co nobilitowało do pisowskich elit.
Tym liturgicznym przedstawieniom sprzyjały ochoczo lokalne władze KK, a konkretnie Metropolita Krakowski, za którego każdorazowo wznoszono modły, zaś msze były odprawiane z bombastyczną pompą przez kościelnych dostojników wystrojonych w odświętne szaty, a kazania były tak pretensjonalnymi peanami na cześć Andrzeja Dudy, że co bardziej ogarnięci wierni przestali na te Msze chodzić, ale natychmiast znajdowali się następni aspiranci.
A żeby było śmieszniej, w czasie tych Mszy za zdrowie prezydenta Dudy psalmy śpiewał wspomniany wcześniej "krakowski bard nowogrodzki" Leszek Długosz, a ja przestałem na te msze chodzić, bo się w czasie tych kantyczek Leszka ukształtowanego formą muzyczną Zygmunta Koniecznego z krakowskiej Piwnicy pod Baranami, - nie mogłem od śmiechu powstrzymać. I aż trudno w to uwierzyć, że w trakcie pierwszej kadencji prezydentury Andrzeja Dudy odprawiono takich Mszy sześćdziesiąt z niewielkim okładem.
I tak, w Polskę szedł przekaz, że cały naród się modli za miłościwie nam panującego Prezydenta Dudę.
Zaś rodzice pana Andrzeja nadal gwiazdorzyli ochoczo na organizowanych przez Kluby Gazety Polskiej, Frondy i Kluby Wtorkowe spotkaniach z potencjalnymi wyborcami, - wieszcząc ciemnemu ludowi, że Andrzej Duda został zesłany na polską ziemię przez Ducha Świętego.
I "lud pisowski" na pniu kupił tę ściemę wybierając Andrzeja Dudę na drugą kadencję.
Prawda zaś jest taka, że krakowskie AKO bodaj w najmniejszym stopniu nie zdołało sprostać problemowi ratowania zapaści szkolnictwa wyższego przeradzając się już na wejściu w ciało fasadowe służące do wygrywania własnych partykularnych interesów dynastii Dudów. Bo w moim rozumieniu, powtarzam, w moim rozumieniu Dekalogu, klan Dudów złamał Drugie Przykazanie Boże nadużywając imienia Ducha Świętego do celów stricte politycznych.
Więc chyba rozumiecie Państwo, iż jako bloger Salonu24 oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa, hołdując zasadom i wartościom wyniesionym z domu rodzinnego, zdecydowałem się opuścić szeregi krakowskiego AKO, - gdyż nie mogłem już dłużej ścierpieć tego kaleczącego elementarne zasady przyzwoitości fałszu i obłudy, - a moje zasady etyczne nie pozwalały mi na dalsze podpisywanie wazeliniarskich wobec pisowskiej władzy deklaracji i listów otwartych. W tym miejscu przyznaję bez bicia i ze wstydem, iż uczestnicząc przez jakiś czas w działalności krakowskiego AKO w myśl najszlachetniejszych intencji zrobienia czegoś pożytecznego dla Polski, - byłem użytecznym idiotą działającym nieświadomie na korzyść rodzinnego klanu Dudów.
Tyle wspomnień.
A jak się dzisiaj sprawy mają?
Otóż, właśnie przeczytałem, - vide: https://wiadomosci.wp.pl/uchwala-anty-lgbt-jan-duda-zapowiada-przygotowanie-nowej-deklaracji-6673958967106176a , że ojciec pana Prezydenta zapowiedział, że małopolscy radni PiS przygotują nową deklarację LGBT, zaś on, jako przewodniczący Semiku Małopolskiego będzie chciał zająć się tą sprawą już na następnej sesji sejmiku pod koniec sierpnia, bo będzie w niej zawarty kierunek konkretnego działania, budowania i wzmacniania społeczeństwa, a także ochrony rodzin i dzieci.
Więc bazując na moim doświadczeniu, które wcześniej opisałem, pół żartem, pół serio, - przewiduję mnie więcej taki przebieg nadchodzących wydarzeń:
Pisowski klan agitacyjny w składzie: Ojciec Głowy Państwa Jan Tadeusz Duda, Metropolita Krakowski Marek Jędraszewski, błogosławiona Beata Szydło oraz krakowski bard nowogrodzki Leszek Długosz zrealizują następujący plan strategiczny.
Przewodniczący Sejmiku Małopolskiego Jan Duda opracuje nową deklarację LGBT, po czym zorganizuje, najlepiej na Wawelu, jakąś transmitowaną przez TVP uroczystą Mszę Świętą, na której psalmy będzie śpiewał krakowski bard nowogrodzki Leszek Długosz. Kazanie zaś wygłosi abp Marek Jędraszewski i jak to ma w zwyczaju postraszy naród przeklętą tęczową zarazą stwierdziwszy na koniec, że temu paskudztwu może położyć kres tylko i wyłącznie podpis pod nową deklaracją LGBT zesłanego na polską ziemię przez Ducha Świętego prezydenta Andrzeja Dudy.
A kilka dni później pan Prezydent przyzna rzeczonemu klanowi stosownie wysokie odznaczenia państwowe, a w telewizji publicznej błogosławiona Beata Szydło wytłumaczy suwerenowi, że im się te medale po prostu należały.
Zaś żeby się suweren nie skapował, co klan Dudów kombinuje, prezydent Andrzej Duda zawetuje ustawę anty-TVN, o czym właśnie poinformował Salon24, - vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1159426,ojciec-prezydenta-nie-ma-watpliwosci-andrzej-duda-zawetuje-lex-tvn.
I git majonez!
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Post Scriptum
Kraków to miasto klanów. Szczególnie w środowisku akademickim. Kiedyś na Salonie24 pisałam o krakowskim klanie Zollów w notce pt. "Trybunałki, ministranci i jagielloński klan Zollów " - czytaj: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/713752,trybunalki-ministranci-i-jagiellonski-klan-zollow
Inne tematy w dziale Polityka