Podtytuł: POLSCY EMERYTOWANI UŻYTECZNI IDIOCI
Motto: Według Wielkiego Słownika Języka Polskiego, “użyteczny idiota” to osoba, która kierując się własnymi poglądami i szlachetnymi intencjami, działa nieświadomie na rzecz czyichś interesów politycznych
Portal internetowy Salon24 – vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1154437,inflacja-w-lipcu-gwaltownie-w-gore-rosna-ceny informuje:
„Inflacja w lipcu gwałtownie w górę. Rosną ceny. Obecny wynik to najgorszy rezultat od dekady. Wzrost cen w Polsce dawno nie był tak gwałtowny. Spada realna wartość wysokości pensji polskich pracowników. Obecna inflacja to najgorszy wynik w Polsce od 10 lat, a dokładnie od maja 2011 roku. To aż 5 proc. skoku w stosunku do lipca ubiegłego roku…”
Mój komentarz:
Codziennie chodzę na kawę na krakowski Rynek i obserwuję zachodnich turystów, których znakomitą większość stanowią ludzie starsi. Są to sędziwe małżeństwa, a dokładniej mówiąc elegancko odziane senioralne pary, pogodne, beztrosko uśmiechnięte, przechadzające się nieśpiesznie krakowskimi uliczkami, by po zwiedzeniu miasta zasiąść w obiadowej porze w rozsianych wokół krakowskiego Rynku ogródkach restauracyjno kawiarnianych, gdzie obiad kosztuje mniej więcej tyle ile polski emeryt wydaje na tydzień. I nie są to bynajmniej jacyś milionerzy, lecz szeregowi zachodni emeryci, których stać na wycieczkę do Krakowa, gdzie mogą spędził miło czas niczego sobie nie odmawiając.
Zaś krakowscy emeryci na swój Rynek nie chodzą, a ci, którzy się tam zabłąkają, onieśmieleni, przygarbieni, w siebie wklęśnięci, do ściany przyciśnięci i upokorzeni swym ubóstwem, przymykając chyłkiem opodal suto zastawionych stołów bądź to klną pod nosem, bądź udają, że nie widzą swoich beztrosko rozszczebiotanych równolatków z Zachodu zajadających frykasy, których oni nigdy nawet nie pokosztowali.
A jednak ci polscy emerytowani użyteczni idioci nadal dają się robić w konia władzy „dobrej” zmiany i głosują na PiS.
Nasuwa się tedy pytanie, dlaczego ci ludzie jeszcze tego nie widzą?
Otóż moim zdaniem dlatego, że Jarosław Kaczyński nie bez przyczyny brutalnie zrzucił z urzędu panią premier Beatę Szydło, a zrobił to dlatego, że nie umiała kłamać bez cienia obciachu i jak przegrała w Brukseli dwadzieścia siedem do jednego, a pan Prezes wręczał jej bukiet biało czerwonych róż za jej rzekome zwycięstwo, na twarzy Beaty Szydło błąkał się rumieniec wstydu i zażenowania. Słowem Beata Szydło mamiąc obywateli na zlecenie Kaczyńskiego starała się mimo wszystko zachować bodaj resztki przyzwoitości.
Zaś Jarosław Kaczyński do realizacji swego szatańskiego planu „reformowania” państwa w ramach projektu „dobrej” zmiany potrzebował premiera, który będzie umiał łgać bez najmniejszych skrupułów i wygadywać choćby największe niedorzeczności z kamienną twarzą i bez drgnienia oka sprawiając wrażenie, iż wierzy w to, co mówi.
Stary wyjadacz Kaczyński dobrze wiedział gdzie takiego delikwenta szukać i sięgnął do środowiska arcymistrzów w konkurencji robienia obywateli w bambuko, czyli do awangardy Platformy Obywatelskiej, gdzie znalazł niegdysiejszego zausznika Donalda Tuska niejakiego Morawieckiego Mateusza.
Tak. Tak. To stamtąd właśnie Kaczyński wyłuskał (za jaką cenę?) obecnego premiera rządu Prawa i Sprawiedliwości, który w czasie rządów Platformy Obywatelskiej, będąc prezesem banku BZ WBK zasłynął z tego, że jako osobisty doradca finansowy Donalda Tuska, zajadając przy jednym stole ośmiorniczki w gangsterskiej restauracji „Sowa i Przyjaciele” w towarzystwie prezesa PKO BP Zbigniewa Jagiełło (przyjaciela Morawieckiego), prezesa PGE Krzysztofa Kiliana (wieloletniego przyjaciela Tuska), - przekonywał swoich kolesiów, że, cytuję za Morawieckim: „umiejętnie chwaleni i dopieszczani przez władzę Polacy będą za miskę ryżu zapierdalać ”.
Tak. Tak. To nie kto inny tylko Mateusz Morawiecki siedział przy tym stole. To on tam z nimi był za pan brat i zajadał te ośmiorniczki. Nie walczył z wielką finansjerą, tylko ubijał interesiki. Dawał robotę kolegom kolegów w kamiennym kręgu platformerskich znajomości. Tenże sam Morawiecki, który sprzeciwiał się wtenczas podniesieniu płacy minimalnej do 2250 złotych brutto, o 100 tysiącach złotych jednorazowej wypłaty dla byłego polityka mówił pieszczotliwie "stówka". To tam, w mateczniku partii Donalda Tuska obecny premier w rządzie PiS pan Morawiecki nauczył się łgać w żywe oczy mając Polaków za użytecznych idiotów.
I jak pokazało życie, nauki wyniesione z bastionu Platformy Obywatelskiej nie poszły w las, bo od kilku już lat pisowski premier Morawiecki bez zmrużenia oka z zadziwiającym powodzeniem mami Polaków fantasmagorycznymi wizjami wielkiej Polski będącej bijącym sercem Europy, o wspaniałej gospodarce, która pod rządami PiS-u ma wskaźniki najlepsze w Europie bajdurząc o porcie lotniczym, większym i nowocześniejszym niż Frankfurckie lotnisko, o milionie samochodów elektrycznych, o czternastych, piętnastych, a nawet szesnastych emetyturach… - dalej nie wymieniam, bo się wstydzę.
I nie mówcie, że przesadzam, bo wręcz modelowym przykładem skrajnie nieodpowiedzialnego łgarstwa pisowskiego premiera Mateusza Morawieckiego są jego karygodnie nieodpowiedzialne słowa wypowiedziane w trakcie szczytowania pandemii koronawirusa, cytuję:
„Ja cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii. I to jest dobre podejście szanowni państwo. Bo on jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się jego bać. Trzeba pójść na wybory. Tłumnie. Będą zachowane wszystkie wymogi sanitarne, bardzo adekwatne. Nic się nie stało teraz, nic się nie stanie 12 lipca. Wszyscy, zwłaszcza seniorzy, nie obawiajmy się, idźmy na wybory...” – kto nie wierzy, nich obejrzy, co wygadywał ten gagatek: https://www.youtube.com/watch?v=vgaEOZl84Aw , a ogłupieni przez niego Polacy nagradzali jego słowa rzęsistymi oklaskami.
A przecież każdy rozsądnie myślący obywatel już widzi, że słowa Mateusza Morawieckiego o „polskim dobrobycie” i chrystianizującej Europę wielkiej Polsce będącej Winkelriedem narodów to zwyczajne łgarstwa niemające nic wspólnego z prawdą materialną i rzeczywistym stanem rzeczy, a jego fantasmagoryczne obiecanki cacanki przejdą do historii jako bezprzykładny wybryk ekwilibrystycznej erystyki. A teraz połóżcie Państwo rękę na sercach, a przyznacie mi rację, że ten wyzuty z poczucia przyzwoitości bez-obciachowy bajarz, odkąd objął urząd Premiera Rzeczpospolitej Polskiej, tak na dobą sprawę ani słowa prawdy o tym, jak się rzeczywiście mają polskie sprawy nie powiedział. I jeszcze do tego te jego pretensjonalnie infantylne opowiastki o tym, kim on to nie był, w które może uwierzyć tylko jakiś, przepraszam za wyrażenie kompletny debil.
Tak. Tak. To ten właśnie premier doprowadził do dzisiejszej inflacji i największego skoku cen od dziesięciu lat, a to dopiero początek bo idzie czwarta fala pandemii i lepiej już nie będzie. Dlaczego? Bo pan Premier nadrukował dużo pieniędzy, a to każdy głupi potrafi. O praktycznie niespłacalnych długach zaciągniętych przez rząd Morawieckiego nawet nie wspominam.
Dziś premier Morawiecki z zadowoloną z siebie miną tłumaczył ludowi pisowskiemu, że wynagrodzenie Polaków rosną dwa razy szybciej niż inflacja. Mam tedy nadzieję, że w następnych wyborach emeryci go rozliczą za te skandalicznie bezczelne słowa.
Bo każdy polski emeryt wie o ile mu zrewaloryzowano emeryturę w ciągu blisko sześcioletnich rzędów PiS. Chodzi do apteki, skąd dotkliwie upokorzony częstokroć z pustymi rekami musi od lady odchodzić. Codziennie robi zakupy i widzi jak dosłownie z dnia na dzień drożeje żywność, usługi, czynsz, paliwa, prąd, woda, wywóz śmieci… - można by długo wymieniać. Widzi także, w jakim tempie rośnie inflacja. Wie także, iż jeśli poważniej zachoruje, to jak go nie będzie stać na prywatnego lekarza, - po prostu umrze.
Być może jestem naiwny, lecz mam nadzieję, że obecny wzrost cen oraz inflacji dotarł w końcu do świadomości polskich emerytów, którzy w końcu pojęli w jak paskudnie bezwzględny i cyniczny sposób rząd Morawieckiego zrobił z nich użytecznych idiotów partii rządzącej, że ich życie z roku na rok staje się coraz bardziej niegodnym seniora Środkowej Europy.
Wszystko, o czym w dzisiejszej notce napisałem to fakty, więc nie mówcie, że jątrzę, bo nie lubię Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Post Scriptum
Pan piszący pod nickiem @Czesław Buksiński dodał do notki następujący komentarz [ @Czesław Buksiński 31 lipca 2021, 08:07 ], cytuję:
„Za poprzedniej władzy PO-PSL dostawałem podwyżki emerytury 3 lub 5 zł, mogłem za to kupić jeden lub dwa bohenki chleba i też jedną lub dwie pary skarpetek. A teraz jak rządzi ten "oszust" Kaczyński to najniższa podwyżka emerytur wynosi 70 a nawet 100 zł, za to mogę kupić spodnie dżinsowe lub około 15 bohenków chleba…”
A oto moja odpowiedź na ten komentarz:
Szanowny Panie,
Jak czytam komentarze podobnych Panu pisowców to każdorazowo stwierdzam, że przebija z nich swojego rodzaju uwłaczający godności ludzi starych minimalizm i przypomina mi się pewne zdarzenie z początku lat 60., a więc z czasu apogeum siermiężnej komuny, - które teraz Panu opowiem.
W mojej kamienicy na parterze dostał w nagrodę mieszkanie z krwi i kości komunista, budowniczy Nowej Huty, o nazwisku nomen omen Gierek. Ponieważ miał w domu całą furę narzędzi zachodziłem czasem do niego, jak mi się coś w mieszkaniu popsuło, żeby pożyczyć śrubokręt, imadło, bądź majzel. Takiej wołającej o pomstę do Boga nędzy, jaka panowała w jego mieszkaniu trudno sobie wyobrazić, ale pan Gierek wydawał się być człowiekiem zadowolonym z życia.
Aż pewnego razu zapytałem pana Gierka, jak to jest, że żyjąc w takiej biedzie nigdy na nic nie psioczy? A on mi na to odpowiedział, cytuję słowo w słowo, bo do śmierci tego nie zapomnę: „Panie Krzyśku! Zapamiętaj Pan sobie! Że jak tylko można sobie kromkę chleba cukrem posypać, to znaczy, że jest dobrze ”, koniec cytatu.
Słowem pan Gierek, jak na szeregowego komunistę przystało był z dziada pradziada patologicznym minimalistą, człowiekiem bez żadnych wymagań życiowych i potrzeb natury duchowej…, koniec opowieści.
Panie Czesławie,
Pan ma komuszą mentalność, którą na swój prywatny użytek nazywam mentalnością "kromki chleba cukrem posypanej ”, bo to podniesienie emerytury, o którym Pan pisze w komentarzu nadal wynosi tyle, by dopadnięty przez starość obywatel mógł do pierwszego przeżyć, a nie godnie żyć, jak jego zachodni rówieśnicy.
A starych pisowców poznaję na ulicy między innymi po tym, że noszą dżinsy za sto złotych.
Proszę o tym, co napisałem na spokojnie pomyśleć w wolnej chwili.
Post PostScriptum
UWAGA! Wiadomość z ostatniej chwili: prezydent Duda właśnie podpisał ustawę o kilkutysięcznych podwyżkach dla polityków.
Inne tematy w dziale Polityka