echo24 echo24
1075
BLOG

Czemu pisiaki nie potrafią kochać? Rzecz o „szatanie” polskiej polityki

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 69

UWAGA! Tych którzy mi zarzucają, że powtarzam fragmenty moich uprzednich tekstów, z Adminami włącznie, uprzejmie informuję, że wielce przeze mnie szanowany pan Profesor Andrzej Nowak z Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego radził w Klubie pod Gruszką w Krakowie - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/271686,nabrani-przez-redaktora , że trzeba pisać PRAWDĘ! Pisać! Pisać! I jeszcze raz, pisać! Do znudzenia. Jako przykład podał fakt, że w sprawie Jedwabnego na łamach Gazety Wyborczej napisano setki artykułów w ciągu zaledwie kilku miesięcy. I tej rady pana profesora się trzymam.

A teraz do rzeczy.

W dyskusji nad moją wczorajszą notką pt. „Prośba do Redakcji Salonu24 ” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/1117904,prosba-do-redakcji-salonu24 , zadałem atakującym mnie sympatykom partii Jarosława Kaczyńskiego pytanie, cytuję:

Dlaczego Wy nie potraficie kochać ludzi? To przecież wcale nie jest takie trudne. Trzeba się tylko odważyć i spróbować…

Na to pytanie odpowiedziała komentatorka pisząca pod nickiem @ewaursula, cytuję:

A tu jest przykład miłości Autora do ludzi - wzór do naśladowania
co2 --- Posłuchaj kretynie. Znasz mnie, bo od dawna u mnie komentujesz. Więc Cię pisomatołku zapytam. Czy Ty naprawdę myślisz, że ja mógłbym kiedykolwiek chcieć grać w jednej drużynie z obłąkanym Kaczyńskim? Infantylnym Terleckim? Chamskimi: Pawłowicz i Tarczyńskim? Intelektualnie odstręczającymi: Kempą, Zalewską i Mazurek? Śmiechu wartym Suskim? Obślizgłymi moralnie Gowinem, Sasinem i Bielanem? Kłamiącym jak z nut Morawieckim? Z rozmodlonym i wymachującym różańcem na urodzinach Ojca Dyrektora komuchem Piotrowiczem? Obłąkanym Macierewiczem? Skorumpowanym Szumowskim?..., -mógłbym jeszcze długo wymieniać... Więc Puknij się w ten Twój zakuty pisowski czerep rubaszny i nie przeszkadzaj, jak dorośli rozmawiają
”, koniec cytatu.

Faktycznie tak napisałem w odpowiedzi na któryś z rzędu hejtersko insynuacyjny komentarz ortodoksyjnego pisowca piszącego pod nickiem @co2, w dyskusji pod moją notką pt. „Radny Gibała informuje krakowian o współpracy Majchrowskiego z PiS-em ” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/1113355,radny-gibala-informuje-krakowian-o-kwitnacej-wspolpracy-majchrowskiego-z-pis-em  [16 lutego 2021, 00:10], - ale była to odpowiedź na insynuację rzeczonego komentatora, który kłamliwie imputował, w swoim komentarzu, że, cytuję:

Terlecki, znając ciebie, zablokował twoją niedoszłą karierę w PiSie u Kaczora, teraz plujesz na gościa rano, wieczór i południe. I taka cała, prozaiczna prawda....” [ @co2 15 lutego 2021, 23:40]” – co jest wierutnym kłamstwem, gdyż nigdy by mi do głowy nie przyszło robienie politycznej kariery w PiS-ie, co dokładnie wyjaśniłem w notce pt. „Dlaczego odrzuciłem propozycję J. Kaczyńskiego, by kandydować do Sejmu a list PiS-u? ” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/1074334,dlaczego-odrzucilem-propozycje-j-kaczynskiego-by-kandydowac-do-sejmu-z-list-pis-u 

Tyle wstępu.

A teraz odpowiem komentatorce @ewaursula, dlaczego tak ostro i dosadnie odpowiedziałem komentatorowi @co2 na jego komentarz.

Sęk w tym droga Pani, że kochać potrafią tylko osoby z charyzmą, mający przyjazny ludziom sposób bycia i magnetyczną osobowość, która pozytywnie wpływa na innych, poprawia im samopoczucie, poszerza wyobraźnię, a co najważniejsze budzi ochotę do życia. A poza tym, żeby umieć kochać trzeba mieć jeszcze jeszcze polot, odrobinę malarskiej fantazji i cały ocean dobroduszności. 

Natomiast posłowie i posłanki PiS-u, których wymieniłem w zacytowanym przez Panią komentarzu, nie tylko nie lubią ludzi, ale wręcz nienawidzą wszystkich, którzy nie kochają tak jak oni Jarosława Kaczyńskiego będącego ich bożkiem, który stworzył dla nich "religię pisowską”, - w którą to religię ci pisowscy fundamentaliści ślepo wierzą mając ją za jedynie słuszną, a każde słowo Jarosława Kaczyńskiego traktują jako prawdę objawioną.I dlatego właśnie miłośnicy pana Prezesa nie potrafią kochać ludzi, bo całą miłość przelali błogosławionego Jarosława, którego nie pytając nikogo o zdanie okrzyknęli ojcem polskiego narodu.

Nie wiem, czy Pani pamięta, że w roku 2007 Jarosław Kaczyński powiedział, że: "protest w służbie zdrowia podsycali szatani ". Po czym  zastrzegł, że: "nie jest to oskarżenie pod adresem protestujących pielęgniarek, bo one mogą sobie z tego nie zdawać sprawy ", - i jeszcze dorzucił: że: "to inni szatani byli tam czynni ".

Wszakże, wypowiadając te słowa Jarosław Kaczyński nie wziął pod uwagę, że tym szatanem może być właśnie on.

Dlaczego tak uważam?

Ano z tej przyczyny, że Jarosław Kaczyński nie widzi, albo, co jeszcze gorsze nie chce widzieć, że pan Terlecki jest rzeczywiście infantylny, że pani Pawłowicz i pan Tarczyński rzeczywiście się zachowują po chamsku, że panie Kempa, Zalewska i Mazurek mogą być dla ludzi inteligentnych rzeczywiście intelektualnie odpychające, że wypowiedzi pana Suskiego są  rzeczywiście śmiechu warte, że panowie Gowin, Sasin i Bielan są rzeczywiście moralnie obślizgli, że pan Morawiecki rzeczywiście kłamie jak z nut, że rozmodlony na urodzinach Ojca Dyrektora pan Piotrowicz jest rzeczywiście byłym komuchem, że pan Macierewicz rzeczywiście sprawia wrażenie człowieka obłąkanego, że Pan Szumowski jest  najprawdopodobniej człowiekiem rzeczywiście skorumpowanym…, - mógłbym jeszcze długo wymieniać.

Zaś pan Jarosław Kaczyński nie tylko nie strofuje wyżej wymienionych posłów i posłanek PiS, to jeszcze świadomie podsyca te ich fatalne cechy, bo jest mu to potrzebne do jego diabelskiej gry politycznej.

A teraz postaram się Pani uzasadnić, dlaczego uważam, że tym szatanem jest właśnie pan Jarosław Kaczyński.

Bo ja też proszę Pani dałem się temu szatanowi opętać i podobnie, jak wszyscy Polacy wstrząśnięty tragedią smoleńską, zwyczajnie i po ludzku przejąłem się osobistym dramatem Jarosława Kaczyńskiego, który w tej koszmarnej katastrofie stracił bliźniaczego brata, a na domiar złego musiał potem znieść szereg paskudnych upokorzeń ze strony ówcześnie rządzącej partii.

Zniesmaczony bezdusznością zauszników  Donalda Tuska, w krytycznej wobec Platformy Obywatelskiej notce pt. „Niezniszczalny ” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/444762,niezniszczalny  , w najlepszej wierze tak wtedy pisałem o Jarosławie Kaczyńskim, cytuję:

Co by nie mówić o Jarosławie Kaczyńskim, to od dawna na polskiej scenie politycznej nie było tak wytrwałego i odpornego na ciosy fightera walczącego o los Polski.

Bo ileż to razy cynicy z Gazety Wyborczej bili Jarosława Kaczyńskiego niżej pasa, a sędziowie udawali, że tego nie widzą. Zaś sprzedajni fotoreporterzy zrobili mu tysiące szpetnych fotek.

Ileż nieczystych ciosów musiał przyjąć Prezes. Na korpus - od brutalnie faulujących dziennikarskich hien: Olejnik, Kolendy-Zaleskiej, Lisa, Żakowskiego, Wołka, Szostkiewicza, Kuczyńskiego i nieustannie go punktujących jadowitą kpiną satyryków Szkła Kontaktowego.

Ileż bolesnych ciosów dostał na wątrobę - od sprzedajnych lizusów z tytułami profesora: Kuźniara, Markowskiego, Krzemińskiego, Czapińskiego, Śpiewaka, Nałęcza et consortes, którzy go przedstawiali ludziom, jako ludojada pożerającego na śniadanie niemowlęta.

Ileż trafień na szczękę zaliczył - od politycznych rzezimieszków: Palikota, Nowaka, Sikorskiego, Grupińskiego, Olszewskiego. No i ta straszliwa seria brudnych ciosów, jaką dostał w splot słoneczny od tandemu do mokrej roboty Miller – Anodina.

Bili bezlitośnie. A gdy się tylko zachwiał, z loży różowego salonu rozlegało się zdziczałe wycie: Złam mu szczenę!!! Wal go w potylicę!!! Wybij zęby!!! No bij!!! Zabij!!! Dorżnij!!! A że ludzi nietrudno podpuścić, rozpalona widownia wyła razem z nimi. A, gdy prezes schodził po walce do szatni, pluli na niego w przejściu obłąkany z nienawiści Niesiołowski i toksyczna Paradowska.

Nazajutrz Gazeta Wyborcza wybijała tłustą czcionką nagłówki: „Już nigdy nie wróci na deski”. „Kaczyński na zawsze skończony”. 

A ten znienawidzony przez post-komunistów „kurdupel z wiecznie rozwiązaną sznurówką ” odradzał się za każdym razem jak Feniks z popiołów. Odnowiony, rześki, gotowy do walki o Polskę.

Jak to możliwe??? Głowią się ci, co go zdawało się mieli na widelcu, którzy już tyle razy witali się z gąską, a gdy na Polskę spadła tragedia smoleńska zacierali ręce, że tym razem już się nie podniesie. Otóż odpowiedź jest prosta. Choć rozumiem, że można Kaczyńskiego nie lubić, to nie sposób zaprzeczyć, że pan Prezes, przy wszystkich jego wadach, posiada nadprzyrodzony polityczny instynkt, który go czyni niezniszczalnym mężem stanu urodzonym do roli przywódczej…”, koniec cytatu.

A co pokazało życie?

Kiedy Jarosław Kaczyński otrząsnął się z żałoby, rozpoczął zajadłą walkę o odbicie władzy z rąk partii Donalda Tuska, a jedną z form tej walki stały się miesięcznice smoleńskie. Zrazu myślałem, że intencją tych żałobnych marszów jest rzeczywiście czarna rozpacz Jarosława Kaczyńskiego po śmierci brata i pozostałych ofiar katastrofy smoleńskiej. Ale z każdą kolejną miesięcznicą przekonywałem się, iż rzeczywistym powodem odbywania tych kirowych uroczystości jest cynicznie perfidna gra Jarosława Kaczyńskiego na uczuciach jego elektoratu nazywanego potocznie „ludem pisowskim”. Wtedy po raz pierwszy przejrzałem Jarosława Kaczyńskiego, gdyż zrozumiałem, że ten człowiek pod pozorem walki o sprawiedliwą i praworządną Polskę z premedytacją podszczuwa swych orędowników przeciwko Polakom sympatyzującym z partią Donalda Tuska. Zrozumiałem, że Jarosławowi Kaczyńskiemu nie o Polskę idzie, lecz o osobiste rozrachunki z Donaldem Tuskiem, który jego zdaniem zabił mu brata, co jak wszyscy pamiętamy wykrzyczał w Sejmie, gdy bez żadnego trybu wskoczył na mównicę.

To w czasie smoleńskich miesięcznic powstała „religia pisowska” oparta na wymyślonej przez Jarosława Kaczyńskiego dialektyce bólu i rozkoszy. I trzeba przyznać, że bezsprzecznie utalentowany reżyser miesięcznic smoleńskich „szaman” Jarosław Kaczyński, grając na instrumencie wspomnianej wyżej dialektyki potrafił tak kuglować emocjami „ludu pisowskiego”, by jego kilkuletnie biczowanie z czasem przestało być dla niego narzędziem tortury przechodząc stopniowo w stan swoiście masochistycznej ekstazy. I udało mu się, bo to wtedy zrodziła się trwająca do dnia dzisiejszego irracjonalnie ślepa wiara „ludu pisowskiego” w mit, że wszystko, co robi Jarosław Kaczyński jest dobre dla Polski, - wyartykułowany pamiętnym hasłem: „Ja-ro-sław! Pol-skę zbaw!”

Moje zwątpienie w mit o zbawcy narodu Jarosławie Kaczyńskim umocniło się w kilka miesięcy po tym jak jesienne wybory roku 2015 wygrała PiS-owi Platforma Obywatelska, która pod koniec swych rządów tak się rozbrykała, że część z natury przekornych Polaków zagłosowała na PiS, - do czego przyznaję ze wstydem też się przyczyniłem jednym głosem. Na szczęście, jesienne wybory 2015 Prawo i Sprawiedliwość wygrało z przewagą sejmową. Dlaczego na szczęście? Bo ta przewaga sejmowa sprawiła, że Jarosław Kaczyński odsłonił swe kolejne oblicze przeradzając się ze smoleńskiego cierpiętnika w łamiącego prawa konstytucyjne butnego i nieliczącego się z tradycją polskiego parlamentaryzmu i opinią społeczną bezwzględnego despotę dążącego wzorem Erdoğana do osiągnięcia władzy absolutnej. I znowu zaryzykuję tezę, że przyczyną tych autorytarnych zapędów Jarosława Kaczyńskiego nie była bynajmniej chęć budowania „lepszej Polski”, lecz wynikająca z kompleksów i osobistych animozji chęć pokazania królowi Europy Tuskowi, który z nich jest lepszy.

Ale najgorsze cechy charakteru Jarosława Kaczyńskiego wyszły na jaw dopiero w czasie, kiedy Polskę ogarnęła śmiercionośna pandemia kororawirusa, a Polacy musieli się zmierzyć z narodową tragedią o skali porównywalnej, ba! – stokrotnie przewyższającej skutki katastrofy smoleńskiej, - bo pod Smoleńskiem zginęło kilkadziesiąt ważnych w państwie osób, zaś koronawirus może zabić setki, a może nawet tysiące Polaków. A jednak, czego mu nigdy nie wybaczę, mimo śmiertelnego zagrożenia zdrowia i życia rodaków Jarosław Kaczyński celem utrzymania władzy swojej partii zaczął forsować majowy termin wyborów prezydenckich, - choć wiedział, że minister zdrowia przestrzega, iż właśnie na ten okres przypadnie w Polsce apogeum morowej zarazy koronawirusa.

Więc  chyba wszyscy rozsądnie myślący Polacy przyznają mi rację, że tylko szaleniec bez sumienia i serca może myśleć o wyborach w czasie, kiedy umierają jego rodacy, a szalejąca z coraz większą siłą współczesna dżuma może mieć dla Polski i Polaków apokaliptycznie tragiczne skutki.

A mimo to, zgodnie z wolą Jarosława Kaczyńskiego Sejm nie debatował nad zagrożonym epidemią zdrowiem i życiem Polaków, lecz priorytetowo zajął się głosowaniem metodą „aż do skutku” ustawy sankcjonującej majowe wybory prezydenckie. Sorry, ale jak żyję, nie widziałem czegoś tak zawstydzającego w polskim Sejmie, choć pamiętam wszystkie rządy poczynając od Bolesława Bieruta.

Czy teraz Pani rozumie, dlaczego pisowcy nie są zdolni do miłości, a także czemu uważam pana Jarosława Kaczyńskiego za „szatana” polskiej polityki, zaś jego ostatnie poczynania za diabelskie sztuczki?

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (69)

Inne tematy w dziale Polityka