Pisane w przeddzień ogólnopolskiego protestu przeciwko zamachowi władz PiS na niezależne media
Oprawa muzyczna: https://www.youtube.com/watch?v=WkdAvj4M66I (Halina Wyrodek śpiewając tę piosenkę była w pełni świadoma, iż jest śmiertelnie chora)
ale także:
https://www.youtube.com/watch?v=_rbDnAPC8zo&feature=youtu.be + https://www.youtube.com/watch?t=1038&v=twdcxUDTZnY&feature=youtu.be (Przepiękny koncert, - kto nie widział, niech obejrzy KONIECZNIE!)
A teraz do rzeczy:
Przeżyliśmy komunę, wywalczyliśmy sobie wolność, teoretycznie mieliśmy demokrację, w galeriach handlowych półki się uginały od wszelakich towarów, czuło się zbliżający się „dobrobyt” i wszystkim się zdawało, że tak będzie zawsze, albo jeszcze dłużej.
I co?
Na świecie pojawił się koronawirus i wszystko szlag trafił.
Bo kończy się karnawał, zbliża się tłusty czwartek, - a nas ta przeklęta pandemia uwięziła w domach, po wyludnionych ulicach zakagańcowani w maseczki ludzie jak duchy się przemykają, jest cicho i smutno, nie słychać śmiejących się ludzi, wszystkie kawiarnie, kluby i dyskoteki na cztery spusty pozamykane, Polacy odrętwieli, zmarkotnieli i nikomu zabawa w głowie.
Więc na otarcie łez, - przypomnę Wam teraz, jak w proteście przeciwko draństwu, brzydocie i bylejakości komuny, kiedy w sklepach straszyły gołe haki i nie było żadnych perspektyw na przyszłość, paradoksalnie, jak już nigdy potem pod Wawelem kwitło życie bynajmniej nie szare, gdyż w Stołecznym Królewskim Mieście Krakowie odbywały się wtenczas w karnawale, co tydzień, coraz to inne wystrzałowe bale, by tylko wspomnieć Bal Palestry w Hotelu Cracovia, Bal Aktora w Teatrze Słowackiego, bal Plastyka na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, Bal Medyka w Marmurce, Bal Architekta na Politechnice Krakowskiej, Bal Filozofa w Pałacu Krzysztofory …, - reszty nie wymieniam bo tych balów było wówczas więcej niźli zawodów i dziedzin wiedzy. A krakowianie owszem nosilii maseczki, ale karnawałowe, zakrywające górną połowę twarzy i pozwalające nie tylko oddychać, ale także się całować.
Nigdy też nie zapomnę uświęconych pod Wawelem bali Piwnicy Pod Baranami aranżowanych z baśniową maestrią przez czarnoksiężnika Piotra Skrzyneckiego, - i aż się nie chce wierzyć ile wspaniałych pomysłów miał ten niewylewający za kołnierz „dekadent”, ile w nim było żaru, ile mu się chciało, jak umiał reanimować udręczonych ludzi w myśl pamiętnej maksymy, że „jak się nie zabawimy sami, nikt nas nie zabawi”. Te wykwintne spektakle ściągały każdorazowo crême de la crême Krakowa drugiej połowy dwudziestego wieku, - i już nigdy potem nie widziałem tylu pięknych i szykownych kobiet. Do tego pełna gala, stroje wieczorowe i cudowne miejsca, które Piotr wynajdywał z nadprzyrodzonym talentem. Przez wzgląd na rangę balu, wszystkie krakowskie księżne i hrabiny otwierały wtenczas szuflady, do jakich się zagląda przy okazjach nadzwyczajnych. Na szlachetnych głowach, smukłych szyjach i drobnych nadgarstkach można było zobaczyć brylantowe diademy, ażurowe kolie i ciężkie bransolety, jakich by mógł pozazdrościć niejeden milioner. I zaręczam Państwu, że w przeciwieństwie do tego, co się teraz widzi, podróbek nie było - vide: https://m.salon24.pl/olbrychski-608152b81c4df74c7eb4d,860,0,0,0.jpg .
Mój Boże! Cóż to były za bale! I mimo wszechobecnej bryndzy przy ciepłej wódeczce, tatarze z podeschłym żółtkiem i śledziu w śmietanie bawił się na tych balach szampańsko kwiat Królewskiego Miasta, swoisty konglomerat ludzi teatru i filmu, świata nauki, nestorów wszelkich sztuk oraz stawiających wódeczkę prywaciarzy, - bombastycznych krezusów ówczesnego świata polskiej finansjery.
Zaś nad ranem, jak już zamykano SPATIF i Klub Dziennikarzy Pod Gruszką rozbawione towarzystwo pielgrzymowało gremialnie na krakowski dworzec by w jedynej wówczas knajpie czynnej przez okrągłą dobę, wypić strzemiennego na pohybel komunie zanim, jak pisała Agnieszka Osiecka „robotnicy wstaną”.
W tej z pozoru tylko koszmarnej spelunce redaktorzy gazet, poeci, pisarze, profesorzy i miejscy włodarze
dzielili stoliki z gołymi jak święty turecki żakami z krakowskich uczelni, a słynni aktorzy pląsali zapamiętale z panią bufetową w tragikomicznym tańcu pawi doby Peerelu, - i wszyscy byli szczęśliwi, choć nie było tlenu.
To egzotyczne bractwo żyło w jakiejś zadziwiającej symbiozie mających sobie coś do powiedzenia i szanujących się nawzajem ludzi z nazwiskami, ludzi z fantazją i ludzi z pieniędzmi, których na przekór ponurej siermiężności komuny łączyło desperackie poczucie humoru, polot, fantazja i upodobanie wolności, a także znamienny dla tamtego czasu stan bezkarnej beztroski, bowiem prawie nikt wtedy nie myślał o pieniądzach, które nic nie znaczyły, - a zniewoleni rodacy rzucali się na oślep w wir eksplodującej szaleństwem zabawy ludzi szczęśliwych chwilą, gdyż o ironio! w przeciwieństwie do dzisiejszych czasów Polacy się jeszcze wtedy lubili i dzięki temu nie bali się jutra.
Nigdy się tak bawiłem, jak w cudownych latach 60. ubiegłego wieku. I paradoksalnie to był jak już nigdy potem szczęsny czas, kiedy do wewnętrznej pogody ducha wystarczał płaszcz ortalionowy – patrz zdjęcie pod notką przedstawiające starannie oddestylowaną czołówkę chwackich wagantów Krakowa lat 60., - dzieci kwiatów, o których tak pięknie śpiewała Halina Wyrodek w cudownej piosence pt. „Ta nasza młodość” do muzyki Zygmunta Koniecznego, - piosence z której pozwoliłem sobie zrobić muzyczną oprawę dzisiejszej sentymentalnej notki.
Co będzie z tym koronawirusem oczywiście nie wiem. Ale podobnie jak pan Krzysztof Zanussi, liczę się z możliwością, że właśnie mamy do czynienia z początkiem końca naszej cywilizacji, która się na własne życzenie sama unicestwiła. Lecz może nie będzie tak źle!
Więc, jak radziła Agnieszka Osiecka:
"Niech żyje Bal! Bo to życie, to Bal jest nad Bale! Niech żyje Bal! Drugi raz nie zaproszą nas wcale! Orkiestra gra! Jeszcze tańczą i drzwi są otwarte! Dzień warty dnia! A to życie zachodu jest warte!..."
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Post Scriptum
Rządowymcredo jest bezkrytyczne przekonanie, że: „tylko to, co robi PiS, - jest dobre dla Polski i całe media powinny być w rękach partii Jarosława Kaczyńskiego ". Radzę się tedy zreflektować, że każda skrajność jest zła i co ważniejsze, - finalnie przeciw-skuteczna. Zaś moja dzisiejsza notka traktująca o tym, jak Polacy się niegdyś bawili w proteście przeciw draństwu, brzydocie i bylejakości komuny, - jest domyślnym dla inteligentnego czytelnika kategorycznym protestem przeciw temu, że PiS, jak dawniej PZPR, chce wolne media zlikwidować, bo zamierza całe media zawłaszczyć wyłącznie dla siebie. A to już jest Białoruś, jak nie gorzej.
Tak! Tak! Panie Prezesie! Może Pan ogłosić jeszcze sto dekretów, nakazów, zakazów, kar oraz restrykcji, ale nie jest Pan w stanie zabronić Polakom się bawić. Dlatego, jak tylko odpuszczą mrozy, wyjdziemy w sile setek tysięcy na ulice polskich miast i miasteczek protestując pokojowo i w formie radosnej zabawy przeciwko kołchozowi, jaki Pan chce z Polski zrobić.
Inne tematy w dziale Rozmaitości