W zeszłym tygodniu, po kilku dniach ponurej szarugi miałem straszliwego doła, bo sobie uprzytomniłem, że pandemia zmieniła świat tak bardzo, że nikomu by to wcześniej nawet nie przyszło do głowy.
Bo przecież zachwiały się najpotężniejsze gospodarki, giełdy wariują, coraz to nowe państwa na krawędzi bankructwa stają, upadają firmy, ludzie tracą pracę, - i chcąc nie chcąc muszą, że przytoczę słowa klasyka „bez szemrania za przysłowiową miskę ryżu zap…dalać ”.
Zaś wokół nic tylko zakazy, nakazy, kary, obostrzenia i restrykcje, już prawie niczego nie wolno, całymi miesiącami trzeba tak jak każą siedzieć w domu, jak w więzieniu, - i jak na spacerniaku, można chodzić tylko wyznaczonymi ścieżkami.
Nie wolno się spotykać z przyjaciółmi i znajomymi, trzeba płacić, co każą, bo w przeciwnym razie banki nam bez sądu na konto wjadą, na YT oraz FB nie wolno za dużo gadać, bo jak właśnie życie pokazało mogą nam konto zablokować, - a na domiar złego nie wiadomo, co z zaskórniakami zrobić, bo w Davos ponoć ustalono, że już niebawem przestanie istnieć prywatna własność, a pieniądz papierowy zostanie zastąpiony wirtualną mamoną, - i nikt nie zaprotestuje, bo to wszystko, jak mówią dla naszego dobra, gdyż koronawirus czyha na nas za każdym rogiem. Słowem majstersztyk, jakiego dotąd świat nie widział, bo pchełki na całym ziemskim globie skaczą tak, jak im każą.
Więc sobie pomyślałem, że dla podratowania kondycji akumulatora mojego samochodu, którego od miesięcy pawie nie używam, - kopsnę się do Zakopca, a przy okazji łyknę trochę tlenu.
Po przyjeździe do tatrzańskiej stolicy odwiedziłem stare kąty, a jak mnie już nogi rozbolały postanowiłem zajść do starego gazdy, u którego przez całe lata zimą pomieszkiwałem.
Gazda siedział w tej samej izbie, co kiedyś, tylko bardziej przygarbiony i posiwiały. Ucieszył się na mój widok, zaprosił do stołu i przede mną oraz przed sobą postawił dwie lornety, czyli dla każdego po dwa grube plastry oscypka ozdobione setą czystej wyborowej.
Wspominaliśmy stare dobre czasy, a po trzeciej kolejce rozwiązały nam się języki i rozmowa zeszła na pandemię. A jak opowiedziałem mu o tym, co na wstępie notki napisałem, spytałem starego gazdę dla hecy: „I kto to wszystko wymyślił, gazdo? ”.
Na co gazda wypalił bez zastanowienia: „Jak to, kto, panocku? Górole ”. „Górole, gazdo? No, co Pan? " – spytałem zdziwiony. „Przecież wam narciarskie stoki pozamykali, kwater zabronili wynajmować, a bez Dutków ciężko będzie zimę przetrzymać ” – żachnąłem się, na co gazda dopowiedział: „bo to nie te nase górole spod Tater, ino te spod Góry Synaj, a im panocku nikt wyzej ch…a nie podskocy, jak nom kiedysik z ambony ksionc probosc pedzioł ”, i w geście bezradnej rozpaczy po czwartej pięćdziesiątce nalał, a ja przez wzgląd na możliwość utraty prawa jazdy, - ryzykując wysokim mandatem za naruszenie obostrzeń stanu epidemicznego nielegalnie u gazdy na waleta przenocowałem.
Na koniec powiem tylko, iż nie ma to, jak mądrości ludowe!
A najgorsze jest to, że pan Prezes... - to już sobie Państwo dopowiedzcie sami.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Inne tematy w dziale Rozmaitości