Motto: Są teksty, które należy wielokrotnie przypominać, bo zależnie od kontekstu dynamicznie zmieniającej się sytuacji politycznej nabierają coraz to innych znaczeń (Krzysztof Pasierbiewicz)
I jeszcze ilustracja muzyczna dedykowana panom Jarosławowi Kaczyńskiemu i Mateuszowi Morawieckiemu - https://www.youtube.com/watch?v=YD75Ov5IAkg&fbclid=IwAR03crstM20FkB37H6RRwIEspOsa-F5yeoKURMNiW-F3hXdPiI5FznwpoVY
Najpierw coś Państwu przypomnę, a na końcu będzie szokująca puenta.
Pierwszą połowę sierpnia roku 2016 spędziłem zwyczajowo w mojej ukochanej Jastarni na Półwyspie Helskim, gdzie od ponad półwiecza każdego lata ciągnę skądkolwiek bym był i cokolwiek ważnego miał do zrobienia, a także tam przez cztery przeszłe dekady bawiłem w towarzystwie wziętych artystów jeżdżących latem do Chałup, balujących w Jastarni wagantów i rezydujących w Juracie biznesmenów, którym towarzyszyły przyssane do nich pasożyty z kręgów naukowych. Więc mam prawo powiedzieć chełpliwie, że o wakacyjnym życiu towarzyskim Półwyspu Helskiego wiem, jeśli nie wszystko to prawie.
Jak się już się nacieszyłem mięciuchnym jak puch z gęsiej szyi plażowym piaskiem Jastarni, postanowiłem zobaczyć, co słychać w Juracie, gdzie wraz z nastaniem Trzeciej RP zagnieździły się jej „elity”, które Półwysep Helski upodobały sobie za miejsce swych letnich wakacji.
Pierwszym zaskoczeniem było podejrzanie łatwe znalezienie miejsca do zaparkowania tuż przy wejściu na jurackie molo, co zwykle graniczyło z cudem. Zaś drugą niespodzianką był widok prawie pustego deptaku, gdzie zwykle o tej porze roku niezależnie od pogody kłębiły się nieprzebrane tłumy „biznesowych” aspirantów do kariery spozierających zazdrośnie w stronę już ustawionych beneficjentów Okrągłego Stołu rozpartych w fotelach przycupniętych wzdłuż corso modnych kawiarenek.
Zawróciłem tedy i ruszyłem w stronę otwartego morza, gdzie na północnym krańcu jurackiego corso, dosłownie na plaży, gdzie restrykcyjne przepisy ochrony środowiska nawet źdźbła trawy zerwać zabraniają puszy się „polskie Saint Tropez”, czyli hotel „Bryza” będący własnością czarodzieja interesu niejakiego Zbigniewa Niemczyckiego, serdecznego przyjaciela prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Ten szpanerski kompleks hotelowy, gdzie jak słusznie kiedyś zauważył Jerzy Iwaszkiewicz „goście kłaniają się właścicielowi, a nie odwrotnie ”, - od czasu nastania III RP stał się obiektem kultu „salonu III RP”, dokąd, jak muzułmanie do Mekki każdego lata pielgrzymowali najwięksi baronowie polskiego biznesu i ich popłuczyny. Zaś rezydujące w Bryzie „elitarne towarzystwo” oprócz frykasów ze szwedzkiego stołu żywiło się przeświadczeniem o własnej doskonałości, polityką miłości i tańcami na lodzie spędzając czas podług niezmiennego od lat biorytmu: „ranny spacer obowiązkowo z tenisową rakietą lub kilem golfowym pod pachą – plażowa rewia mód – biznesowy lunch na deku, popołudniowy przemarsz wahadłowy po molo – szkiełko – lulu”. Ulubionym zajęciem rezydujących w Bryzie rekinów finansjery było chełpienie się ilością hotelowych gwiazdek na wyspach skąd właśnie wrócili, przeplatane przechwalaniem się mocą silników świeżo zakupionych audic i beemek, oraz przebijanie się pań ilością kafelków Versace w domowej łazience. Zaś atrakcją każdego nowego sezonu były coroczne wysypy świeżych prawdziwków. Zapomniałem jeszcze dodać, że wielce symptomatyczne było obwieszanie się pań brylantami i złotem w najtęższe upały. Najzabawniejszym zaś było to, że niczym niezrażeni rezydenci hotelu Bryza tkwili w świętym przekonaniu, iż są rzeczywiście krajową„elitą”.
Blogerska rzetelność nakazuje mi w tym miejscu uszczknąć rąbka tajemnicy prawdziwej historii owej helskiej Mekki polskiego biznesu zwłaszcza, że w Internecie skrupulatnie wyczyszczono wszelkie informacje na ten temat. Otóż bajerancki hotel Bryza – patrz galeria obrazów: http://www.booking.com/hotel/pl/bryzasparesortjurata.pl.html to w rzeczywistości podrasowana rekonstrukcja wybudowanego w tym miejscu jeszcze za komuny Domu Wczasowego Komitetu Wojewódzkiego PZPR - młodszym internautom wyjaśniam, że ten skrót oznacza grupę przestępczą o nazwie „Polska Zjednoczona Partia Robotnicza ”. W tym czerwonym eldorado, gdzie wpuszczano tylko za przepustką, wypoczywali niegdyś najwięksi baronowie ludowej władzy. A Potem było już modelowo, czyli ów „Dom Wczasowy” doprowadzono do ruiny, którą wzięła w zarząd jakaś Fundacja Zdrowia, którą konsekwentnie doprowadzono do upadłości i bliski kumpel Olka mógł okazyjnie nabyć złotodajną działkę.
Ale wróćmy do tematu, bowiem czekała mnie w Juracie kolejna siurpryza. Bo wchodzę ci ja do Bryzy i znów oczy ze zdumienia przecieram, bowiem na dziedzińcu z okrzyczaną fontanną, nad basenem i na deku ani żywego ducha. Może się wystraszyli pogody? – pomyślałem udając się do kawiarni, gdzie zwykle o tej porze, przy vipowskich stolikach, w trosce o kosztowne efekty chirurgii plastycznej tkwiły w żółwim bezruchu, że tak powiem modelowe eksponaty salonowe przebogatej palety pań prezesowych, ministrowych, dyrektorowych, profesorowych, mecenasowych et consortes, zaś ich partnerzy przebijali się na wyścigi ilością właśnie nabytych działek na Majorce, bądź Ibizie. I znowu musiałem oczy przecierać, bo w szczycie sezonu, w najbardziej prestiżowej kawiarni w Polsce nie było nikogo.
Niepomiernie zadziwiony pomyślałem, że być może towarzystwo siedzi w słynnym „grajdole intelektualistów ”, gwoli wyjaśnienia dodam żmijowisku przemądrzałych snobów, gdzie od roku 1989 o losach Polski deliberowało trendotwórcze grono salonu mazowieckiej Warszawki uformowane głównie z profesorów Wydziału Prawnego Uniwersytetu Warszawskiego. Tu wypada także wspomnieć, że to wiecznie rozgadane towarzystwo wzajemnego zachwytu nad samymi sobą nie zostawiwszy zwykle suchej nitki na rezydujących z Bryzie geszefciarzach, modliło się jednak skrycie by owi „aferzyści” nie zapomnieli ich jednak zaprosić na swojego grilla rozpalanego w miejscu, w którym warto bywać, gdyż tam właśnie rodziła się złotodajna symbioza docentów marcowych z ober majstrami od kręcenia lodów. No i do reszty zdębiałem, gdyż po "grajdole intelektualistów" nie zostało ani śladu, zaś na pustej plaży łopotały na wietrze białe baldachimy pustych plażowych łóżek, na których zwykli leczyć swe kompleksy genealogiczne pretendenci do elit biznesowo-naukowych.
Ki diabeł? Pomór jakiś, czy co? – pomyślałem opuszczając wymarły hotel. Ale na deptaku zoczyłem stojącego tam od zawsze sprzedawcę wakacyjnych pamiątek i zagadnąłem go z głupia frant, czy przypadkiem nie wie, co się stało, że Bryza świeci takimi pustkami, - a on bez namysłu odpowiedział: Jak to, co? Nie słyszał pan? Dezubekiazcja! Jak byś pan przez ponad 20 lat brał osiem tysięcy emerytury, a Kaczyński by to panu obciął do średniej krajowej, to też byś pan z Bryzy zrejterował!
I wtenczas uświadomiłem sobie, że właśnie jestem świadkiem drugiego już exodusu z Półwyspu Helskiego „elit” o agenturalno-pezetpeerowskim rodowodzie. Bowiem pierwsze uchodźstwo z Półwyspu tej jeszcze wtenczas młodej czerwonej szajki miałem okazję obserwować w sierpniu 1980, kiedy na wieść o strajkach robotniczych na Wybrzeżu odwołano z urlopu wszystkich funkcjonariuszy służb i kacyków PZPR-u. Nigdy nie zapomnę bezkresnego sznura polonezów z mającymi śmierć w oczach ówczesnymi bonzami wiejącymi z Półwyspu, jak szczury z tonącego okrętu. Lecz te gryzonie nie potopiły się bynajmniej, - i w czasie, gdy „Solidarność” walczyła z komuną narażając życie, przefarbowani na różowo dekownicy tworzyli na sępa przy Okrągłym Stole obłudne pryncypia Trzeciej Rzeczpospolitej. I niestety skołowany naród dał się zrobić w konia, bo uwierzył zwolennikom grubej kreski i w roku 1995-tym wybrał Olka prezydentem, a post-komusze tłuste koty już w wieku emerytalnym znów na ponad 20 lat powróciły do hotelu Bryza. A więc wychodzi na to, że podczas helskich exodusów 1980 i 2016 ulatniali się z Półwyspu de facto ci sami cwaniacy tyle, że w roku 1980 wiali polonezami, zaś w 2016-tym czmychali wozami nieco lepszych marek.
I na koniec jeszcze jedno godne uwagi spostrzeżenie. W przeddzień wyjazdu z Jastarni odebrałem od już ostatniego na Półwyspie starego rybaka wędzącego bałtyckie ryby na czereśniowym drewnie, - wierzcie mi - nieziemskie cymesy o smaku, który podlany kieliszeczkiem czystej przywraca wątpiącym pewność, że życie potrafi być piękne. A, że czekała mnie długa droga do Krakowa poszedłem zakupione pyszności zafoliować do punktu sprzedaży ryb wędzonych, którego właścicielem żeby było śmieszniej jest pewien biznesmen spod Warszawy. Na odchodnym zapytałem go jak im minął sezon, a on poczerwieniał ze złości i wypalił: „Panie! Od ponad dwudziestu lat tak złego sezonu nie było! Tragedia! Istna katastrofa ”. Jak to? – spytałem, przecież w Jastarni pełno ludzi. A on jeszcze bardziej spurpurowiał, wybałuszył gały i zasyczał: „to wszystko proszę pana przez to pieprzone 500 Plus! Całymi rodzinami poprzyjeżdżają! Kupują panie jedną rybę i dzielą na całą rodzinę. Jak tak dalej pójdzie to na przyszły sezon będę musiał zamknąć budę, albo zjechać z ceną! ".
Z takich oto przyczyn, w roku 2016, elity” III RP pouciekały z Półwyspu Helskiego, bo nie dość, że helska mierzeja przestała być ich wyłącznym eldorado, które uważali za swoją własność, to na domiar złego nie było już tam, przed kim zaszpanować...", koniec opowieści.
To tyle o jasnej stronie mocy programu 500 Plus – patrz zdjęcie tytułowe.
Ale w międzyczasie życie odsłoniło także ciemną stronę mocy rzeczonego programu, który okazał się zabójczą dla państwowej kasy propagandową podpuchą, dzięki której PiS miał wygrać wybory prezydenckie i parlamentarne roku 2015, a także dopiero, co zakończone wybory prezydenckie 2020.
Skąd to wiem?
Otóż przed dwoma dniami "Rzeczpospolita" – vide: https://www.rp.pl/Komentarze/190719528-Jakub-Bierzynski-500-plus-to-sukces-Nie-to-kleska.html napisała, cytuję:
„Program 500+ przedstawiany jest w mediach jako największy sukces rządów PiS, a jego rozszerzenie na pierwsze dziecko jako „prezent” od Jarosława Kaczyńskiego dla Polaków. To największy fałsz polityczny od czasów komunizmu.
Fałsz, wobec którego opozycja jest bezradna. Nikt bowiem nie chce, lub nie umie, powiedzieć Polkom i Polakom gorzkiej prawdy, że – program 500+ to klęska. Przynosi wyłącznie negatywne skutki ekonomiczne i społeczne. A jedynym jego celem, celem skrzętnie ukrywanym przez całą klasę polityczną w Polsce, jest masowy klientelizm, czyli – uzależnienie szerokich mas społecznych od państwowej daniny w zamian za poparcie wyborcze dla tych, którzy ową daniną dysponują. W istocie 500+ jest klasyczną, tłustą i masową kiełbasą wyborczą. Po czterech latach funkcjonowania czas najwyższy podsumować jego skutki. A te są zgodne z najczarniejszymi przewidywaniami specjalistów.
Koszt jednego dodatkowego dziecka urodzonego w Polsce w okresie od 2016 roku do 2018 wynosi 3,9 miliona złotych. 3,9 miliona złotych na jedno urodzone w Polsce dziecko! Koszt ten nie uwzględnia dalszego spadku urodzeń w 2019 roku i rozszerzenia programu o pierwsze dziecko. Oznacza to podwojenie wydatków z 24 miliardów w 2018 do 41 miliardów w 2020 i prawdopodobny dalszy spadek urodzeń (dane z komunikatu Rady Ministrów). Każdy pracujący w Polsce poniesie koszt w wysokości prawie 5 tys. złotych rocznie. Tyle, że większość z nas o tym po prostu nie wie.
Bo to, że pieniądze w budżecie państwa biorą się z podatków, jest ukrywaną przez polityków tajemnicą. Jedynie 38 procent Polek i Polaków wie, że pieniądze na program 500+ pochodzą z podatków płaconych przez nich samych. 23 procent uważa, że podatki płacą inni, a prawie 40 procent nie wie skąd się biorą na to środki lub sądzi, że rząd ma swoje własne pieniądze (sondaż ciekaweliczby.pl). Jedynie w społeczeństwie ze skrajnie niską świadomością ekonomiczną można przedstawiać programy socjalne jako „prezenty” od polityków. Wyborcy nie rozumieją, że jest to jedynie mechanizm redystrybucji. Redystrybucji środków zebranych przez państwo w podatkach.
Dziś wstydliwie pomija się pierwotny cel 500+, przedstawiając go jako program „walki z biedą” i wyrównania poziomu życia Polaków. To kolejny fałsz. Podobnie jak w wypadku efektu demograficznego, początkowy sukces w walce z biedą zamienił się w porażkę. Masowe rozdawnictwo pieniędzy przez państwo powoduje gwałtowny, lecz krótkotrwały wzrost gospodarczy napędzany popytem. Najbardziej zyskują na nim zamożni, prowadzący działalność gospodarczą lub zatrudnieni na dobrze płatnych stanowiskach. Najbardziej tracą biedni.
Skutkiem ubocznym finansowania popytu jest bowiem wzrost cen, który zjada efekt wzrostu przychodów najgorzej uposażonych. Najmocniej wśród gospodarstw domowych, które są beneficjentami programu 500+. Odsetek rodzin żyjących w skrajnej biedzie z jednym dzieckiem w ostatnim roku wzrósł prawie o połowę (1,3 procent w roku 2017, rok później: 1,9 procent). Z dwojgiem dzieci z 2,2 procent do 2,5 procent, z trójką lub więcej z 6,4 procent do 7 procent. Samotni rodzice - z 2,5 procent do 2,9 procent. Poziom skrajnej biedy w Polsce nie spada. Wręcz odwrotnie, znowu rośnie!...”, koniec cytatu wybranych fragmentów z rzeczpospolitej (gorąco namawiam do przeczytania całego artykułu Jakuba Biedrzyńskiego pt. „500 plus to sukces?” Nie, to klęska ”
Masakra! Nieprawdaż?
Ale to jeszcze nie koniec obsuwy władzy „dobrej zmiany”, bo jak informuje FAKT – vide: https://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/tomasz-kaczmarek-wydal-majatek-na-3-noce-w-hotelach/tz3tf1p#slajd-3 , w tym samym czasie, kiedy PiS wdrażał w życie program 500 Plus, były agent CBA Tomek, który był niegdyś posłem PiS, - w opisanym na wstępie notki Hotelu „BRYZA” w Juracie wydawał ciężkie pieniądze, a rachunki płacił Sejm, czyli robiony w bambuko suweren – patrz zdjęcie pod notką. Tę sprawę skomentujcie już sobie Państwo sami.
A do tego jeszcze należy dodać fakt, że na właśnie się odbywającym ekonomicznym Szczycie Unii Europejskiej w Brukseli większość kluczowych dyskusji na temat dzielenia unijnych pieniędzy odbywa się przy stolikach, do których nie jest zapraszany nasz genialny ewangelista Mateusza, który w jest ignorowany przez głównych dyskutantów.
No cóż. Wybory za nami, a życie właśnie pokazuje, iż czarne chmury nad pisowskim kołchozem wiszą – vide: https://www.youtube.com/watch?time_continue=13&v=ScyaTkOR53U&feature=emb_title
A to dopiero początek schodów.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie I spawom ważnym dla polskiego państwa)
Inne tematy w dziale Społeczeństwo