Portal internetowy TVN24 – vide: https://tvn24.pl/polska/koronwirus-w-polsce-leszek-balcerowicz-o-gospodarce-po-kryzysie-zwiazanym-z-epidemia-covid-19-4566313 informuje:
„Najważniejsze, żeby pod hasłem walki z pandemią koronawirusa nie uszkodzić gospodarki - mówił w "Faktach po Faktach" Leszek Balcerowicz, były wicepremier i były minister finansów…”
Mój komentarz:
Oglądałem to wystąpienie Leszka Balcerowicza i oprócz zacytowanej wyżej truistycznej "oczywistej oczywistości", poza smęceniem w koło Macieju, jaki ten PiS jest zły, - były wicepremier i minister finansów w rządach Mazowieckiego, Bieleckiego i Buzka nic konkretnego nie powiedział. Żadnego pomysłu. Żadnego planu. Żadnego programu.
Ale pal sześć to, co mówił. Najważniejsze było wrażenie, jakie mógł odnieść potencjalny wyborca po obejrzeniu tego wystąpienia.
Bowiem Polacy zobaczyli na ekranie spoconego ze zdenerwowania jegomościa z błędnym wzrokiem i złowrogim wyrazem twarzy zachowującego się jak rozzłoszczone nadpobudliwe dziecko, które ogarnięte furią, tupiąc nóżkami jąka się i prycha nie potrafiąc swoich myśli zbornie wyartykułować. Od wystąpienia Balcerowicza odstręczała afektowana chęć przywalenia za wszelką cenę przeciwnikom politycznym, co sprawiało, że momentami tracił oddech mówiąc na ściśniętym gardle. Z jego twarzy promieniowała nieporadnie skrywana nienawiść, kostyczna zgorzkniałość i ani raz się nie uśmiechnął. Zaś w jego wypowiedziach zabrakło charyzmy, przyjaznego ludziom sposobu bycia i magnetyzmu osobowościowego, który pozytywnie wpływałaby na innych, poprawiał im samopoczucie, poszerzał wyobraźnię, a co najważniejsze budził ochotę do działania. Ani krzty polotu i fantazji. Nic tylko wykrzywiający mimikę twarzy brak pogody ducha i poczucia humoru. Słowem wystąpienie ministra profesora było ekstatycznie niezrównoważone, wbrew kluczowej zasadzie, iż zachowanie rasowego polityka w żadnym razie nie powinno być funkcją emocjonalnej temperatury.
I trzeba powiedzieć otwarcie, że tak zachowują się politycy czujący swą bezsilność wobec zbliżającego się końca formacji, którą reprezentują.
W podobnie panicznie desperackiej manierze wypowiadają się ostatnio pokazywani od rana do wieczora w TVN24 Borys Budka, Małgorzata Kidawa-Błońska i ciamciaramciowaty Andrzej Zoll, co jest ewidentnym świadectwem, że skoro są tam stale zapraszani, - to w Koalicji Obywatelskiej nie ma lepszych niż oni.
Powiem więcej. Irracjonalnie wysokie notowania PiS-u wynikają nie z tego, że partia Jarosława Kaczyńskiego tak dobrze rządzi, lecz w ogromnej mierze są pochodną kompromitująco niskiej jakości „elit” wywodzących się z pnia KLD – UD – UW – PO, które już są doszczętnie zgrane i moim zdaniem nigdy nie powrócą do władzy.
W tej sytuacji, na naszych oczach rodzi się nowa jakość polityczna, jaką jest tandem Kosiniak-Kukiz, o czym tak pisałem już w lipcu 2019 w notce pt. „Tandem Kosiniak-Kuiz zalążkiem nowej jakości politycznej” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/968766,tandem-kosiniak-kukiz-zalazkiem-nowej-jakosci-politycznej, cytuję:
„Aż tu niespodziewanie pojawia się szansa, że na polskiej scenie politycznej może powstać zupełnie nowa jakość polityczna, czyli tandem Kosiniak-Kukiz.
Mówicie Państwo, że się upiłem i jakieś bajki opowiadam?
Otóż, obecnie rosnącą siłą Kamysza staje się coraz bardziej kompromitująca słabość Platformy Obywatelskiej, która pod przywództwem Schetyny przypomina już przysłowiowe podrygi konającej ostrygi, a deklaracja Kamysza, że zdecydowanie odcina się od LGBT i SLD może mu na powrót zjednać elektorat wiejski.
Zaś siłą Kukiza może być to, iż ten rockman podoba się w głównej mierze Polakom młodym, którym za przeproszeniem wisi odwieczny konflikt między PIS-em i Platformą, - powiem więcej, oni tę anachroniczną i nieżyciową paplaninę w wykonaniu zalatujących zleżałą naftaliną leśnych dziadków po prostu odrzucają, tak, jak organizm obce ciało.
A przypomnijcie sobie Państwo zadziwiająco wysokie notowania Kukiza z pierwszej tury wyborów prezydenckich 2015. Tak. Tak. Kukiz wtedy pokazał, że potrafił radykalnie zmienić kody komunikowania się z młodymi ludźmi, czym trafił w gusta młodego pokolenia Polaków, które porozumiewa się w języku dla pisowsko-platformerskich zgredów niezrozumiałym. Bo młodzi chcą, żeby było krótko, zwięźle, na temat, dosadnie, zaś przekaz był zgodny z formami komunikacji jakie oni preferują. A Kukiz wyraża swoje myśli w takim właśnie opakowaniu. Bez trucia, bez namolnego patriotyzmu, bez odstręczającej młodych martyrologii, bez marudzenia, doradzania, pouczania i moralizowania. Ma być szybko – migawkowo, a jak trzeba to ostro i siarczyście…”, koniec cytatu.
I choć zaraz na mnie naskoczą zarówno pisowcy, jak platformersi powiem, że wielu Polaków zachwyciła konwencja Władysława Kosiniaka-Kamysza w Jasionce na Podkarpaciu, gdzie najpierw młodziutka, śliczna i wzruszająco szczera żona Władka Paulina w stylu urzekającym autentycznością przyrzekła młodym Polakom, że zorganizują z mężem okrągły stół ludzi młodych, bo chcą się wsłuchać, jak oni postrzegają szczęśliwą Polskę i jak ją chcieliby sobie urządzić. I trafiła w samą dziesiątkę, bo przecież przyszłość Polski zależy od dzisiejszych „pięknych dwudziestoletnich”, a nie od starych pryków z rządzącego PiS-u i opozycyjnej Koalicji Obywatelskiej, dla których liczy się tylko władza i chorobliwie zapiekłe osobiste anse i haki, co młodych Polaków obchodzi tyle, co zeszłoroczne śniegi.
A potem przemówił pogodnie uśmiechnięty Władysław Kosiniak-Kamysz, który swym wystąpieniem dowiódł, iż jest w stanie przeciwstawić się wieloletniej dominacji polskiej sceny politycznej przez od lat te same dwie partie: PiS oraz Platformę obywatelską, - tworząc tym samym zalążek zupełnie nowej jakości politycznej kończącej raz na zawsze z wyniszczającą nasz kraj bratobójczą wojną zrodzoną z wzajemnej nienawiści Polaków do Polaków, - co Władysław Kosiniak-Kamysz obiecał obywatelom w przyćmiewającym niejedno orędzie wystąpieniu w Jasionce, które już wtedy uczyniło go postacią historyczną.
I co?
Ano to, że ostatnie sondaże pokazuję, iż Władysław Kosiniak-Kamysz właśnie przeskoczył Małgorzatę Kidawę-Błońską stwarzając tym samym realne zagrożenie dla walczącego o reelekcję rękami i nogami Andrzeja Dudy.
Tak! Tak! Właśnie na naszych oczach, jak mydlana bańka pryska mit, że Andrzej Duda nie ma, z kim przegrać.
Bo urodzony w roku 1981 Kosinak-Kamysz nie ma już nic wspólnego z PSL-em w peerelowskim wydaniu. A jeszcze do tego ma skromnie ubraną i naturalnie się zachowującą żonę, w przeciwieństwie do obecnej pierwszej damy, usztywnionej, milczącej i odpicowanej w pancerne garsonki szyte w jakiejś zaściankowej manufakturze.
Oj! Będzie się działo! Szczególnie, że nawet PO-PIS-owi komentatorzy przerwali zmowę milczenia, - i widząc, co się dzieje coraz częściej Kosiniaka-Kamysza chwalą.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Post Scriptum
Lektura pierwszej serii nieprzyjaznych komentarzy autorstwa zarówno pisowskich, jak platformerskich ortodoksów wskazuje bezsprzecznie, iż notka w dziesiątkę trafiła.
Inne tematy w dziale Polityka