Motto: Życie właśnie pokazało, jak krótka jest pisowska ławka zawodników rezerwowych i jak nieodpowiedzialnych sztabowców ma prezydent Duda, skoro wcześniej nie "prześwietlili" pani mecenas, która już na wstępie kampanii zaszkodziła Prezydentowi.
Media nadal rozdmuchują sprawę incydentu z "ugryzieniem w rękę". Ani by mi nie przyszło do głowy oceniać panią mecenas, gdyż nie znam Jej osobiście i nie mam bladego pojęcia o jej działalności politycznej.
Powiem Państwu natomiast, co ja zrobiłem, gdy przed wyborami parlamentarnymi 2011 pan prezes Jarosław Kaczyński zaproponował mi listownie działalność polityczną w szeregach Prawa i Sprawiedliwości – vide: https://m.salon24.pl/kaczynski-magia-2-jpg-90ac9e74bc,860,0,0,0.jpg , a puenta będzie na końcu.
Żeby nie rozwlekać notki, zacytuję Państwu fragmenty mojej listownej odpowiedzi na list pana Prezesa:
"Kraków, 18 marca 2011r.
Wielce Szanowny Panie Prezesie,
Bardzo dziękuję za Pański poruszający list. Nie bardzo wiem jak zacząć, tyle myśli kłębi mi się w głowie (…) Ponieważ zwrócił się Pan do mnie, jak się to mówi „zwyczajnie i po ludzku”, postaram się odpowiedzieć w tej samej konwencji.
Moja działalność partyjna w strukturach PIS wydaje mi się wariantem nierealnym, gdyż:
Po pierwsze, mam już swoje lata (rocznik 1944).
Po drugie, jestem z wykształcenia inżynierem, a więc nie mam przygotowania politologicznego, - stanowiąc tym samym łatwy kąsek dla sprytnych dziennikarzy, którzy to wcześniej, czy później wywęszą.
Po trzecie, nie mam natury „działacza partyjnego” i niezwykle sobie cenię niezależność, stąd moja, że tak powiem programowa bezpartyjność.
Po czwarte, jako mieszkaniec Krakowa, do roku 1989 utrzymywałem bliskie stosunki koleżeńsko towarzyskie z wieloma prominentnymi działaczami Unii Demokratycznej, potem Unii Wolności, a obecnie Platformy Obywatelskiej, co z pewnością by mi wytknięto w kampanii wyborczej.
Po piąte, jak już się za coś biorę to staram się to robić perfekcyjnie, co wymaga czasu, zdrowia i energii, - a przed dwoma laty przeszedłem zawał serca.
Dlatego uważam, że znacznie więcej dobrego dla Polski zrobię moją blogerską działalnością publicystyczną.
Proszę przyjąć wyrazy mojego najgłębszego szacunku,
Krzysztof Pasierbiewicz..."
Ponieważ pan Jarosław Kaczyński nadal mnie "kusił" - vide: https://m.salon24.pl/f753a3139ed6fd29c7577cd9e3d9f1e2,860,0,0,0.jpg , poprosiłem pana Prezesa o krótkie spotkanie, chcąc Mu moją odmowną decyzję przekazać osobiście. Ale Pan prezes jeździł już po kraju w ramach kampanii wyborczej i nie mając czasu na spotkanie ze mną, umówił mnie na rozmowę z wiceprezesem PiS Adamem Lipińskim, któremu przekazałem face to face moją odmowę partyjnej współpracy z Prawem i Sprawiedliwością przedstawiając stosowne argumenty.
A teraz obiecana puenta.
Wracając do sprawy pani mecenas Jolanty Turczynowicz-Kieryłło myślę, iż pani mecenas wiedząc o incydencie „z ugryzieniem w rękę”, jeszcze przed objęciem funkcji rzeczniczki kampanii wyborczej pana Prezydenta, winna była swą decyzję przemyśleć, - szczególnie, że jako prawnik mogła się spodziewać, jakie będą konsekwencje rzeczonego incydentu, który niezależnie od tego, jak to naprawdę było z tym "ugryzieniem", - Gazeta Wyborcza z pewnością wywęszy i ubarwi stosowną interpretacją.
Powiem więcej. Incydent Jolanty Turczynowicz-Kieryłło pokazał, jak krótka jest pisowska ławka zawodników rezerwowych, a także, jak nieodpowiedzialnych sztabowców ma prezydent Duda, skoro nie przewidzieli afery, którą rozpętała rzeczona Gazeta.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Post Scriptum
Zaś komentatorom, którzy mnie pytają, jaki błąd popełniła pani Jolanta Turczynowicz-Kieryłłopytają wyjaśniam kawa na ławę, iż jej błąd polegał na tym, że mimo tego, że miała za sobą taką "śmierdzącą sprawę" przyjęła posadę rzeczniczki prezydenta Dudy narażając go na ogromną aferę już na początku jego kampanii wyborczej. Bo ja, gdy mi pan prezes zaproponował kandydowanie do Sejmu z list PiS-u uczciwie poinformowałem pana Prezesa, co stoi na przeszkodzie bym tej propozycji nie przyjmował. Tego wymagała lojalność i uczciwość.
UWAGA!
Z góry zapowiadam, że komentarze hejterskie, insynuacyjne, wulgarne i niedorzeczne, - będę kwitował milczeniem, bądź przemiennie frazami: "Następny, proszę!" lub "Srali muszki do pietruszki, idzie wiosna, będzie lepiej trawka rosła!".
Inne tematy w dziale Polityka