Muniek Staszczyk, lider zespołu T.Love przechodzi trudne chwile - jest w żałobie po śmierci ojca. Współpracownicy artysty składają mu kondolencje.
Muniek Staszczyk, lider T.Love przeżywa żałobę. W mediach pojawił się nekrolog informujący o śmierci jego ojca Tomasza Staszczyka.
Ojciec Muńka Staszczyka nie żyje
Tomasz Staszczyk umarł w wieku 86 lat. Koleżanki i koledzy lidera T.Love z ART2 Music złożyli kondolencje i słowa wsparcia.
"Muńkowi, wyrazy głębokiego współczucia i słowa wsparcia z powodu śmierci taty" - opublikowano na łamach serwisu wyborcza.pl.
Walka z koronawirusem
W ubiegłym roku Muniek Staszczyk podzielił się z fanami informacjami o chorobie swojego ojca i poprosił o wsparcie w trudnych chwilach.
"Mój 86-letni tata przeżył cudem koronawirusa. Teraz jest w trakcie rekonwalescencji. Proszę wszystkich T.Przyjaciół o modlitwę i wsparcie dla Tomasza Staszczyka" - napisał na Facebooku.
Trudny czas w rodzinie Staszczyków
Ostatnie lata były dla rodziny Staszczyków niezwykle trudne. W 2019 roku Muniek Staszczyk trafił do szpitala w Londynie, gdzie przyjechał na koncerty Neila Younga i Boba Dylana. Długo nie podawano żadnych informacji na temat tego, co dzieje się z jednym z założycieli grupy T.Love. Po jakimś czasie na Facebooku ukazał się enigmatyczny wpis:
"Hello everybody! Pozdrawiam Wszystkich ze szpitala w Londynie, gdzie jestem od tygodnia pod opieką tamtejszych lekarzy. Wracam powoli do zdrowia po przebytej tu ciężkiej chorobie. Trzymajcie się. Bardzo dziękuję za wszystkie dowody miłości i wyrazy wsparcia. Kochani, posłuchajcie londyńskiej piosenki z roku 1991 'Dirty Streets of London'. Jesteśmy w kontakcie! I LOVE YOU" - napisał.
Dopiero dwa tygodnie później Staszczyk przekazał więcej informacji na temat swojego stanu zdrowia:
"London calling! Pozdrawiam Wszystkich serdecznie z londyńskiego szpitala, w którym znajduję się po przebytym dwa tygodnie temu wylewie. Stan mojego zdrowia ulega systematycznej poprawie, niedługo wracam do Polski. 30 lat temu w lipcu ’89 roku odwiedziłem Londyn po raz pierwszy, żeby napisać 'Warszawę' T.Love'u w knajpie na Highbury i zostać gwiazdą rocka, a także zarobić na dorosłe życie. A dziś dziękuję Bogu za to, że żyję" - napisał.
Wokalista przyznał później w rozmowie z Polskim Radiem 24, że choroba bardzo go zmieniła.
- Poczułem potrzebę dziękczynienia, podziękowania Bogu. Kiedy wyszedłem ze szpitala, był wrzesień 2019 r. Takie sytuacje jak ta, uczą ogromnej pokory, dystansu. Następuje poważne przewartościowanie, jeśli chodzi o karierę i inne rzeczy w życiu - tłumaczył.
WP
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Kultura