Krzysztof Kiersznowski był osobą niezwykle skromną, co przecież nie jest takie oczywiste w świecie aktorów. Chorował od wielu lat, jednak mimo wielkiego bólu, nie dawał po sobie niczego poznać. Nie chciał, żeby inni się martwili.
Gwiazda Kilera - Krzysztof Kiersznowski, który wcielał się w rolę "Wąskiego", nie żyje. Aktor miał 70 lat. Jego koleżanka z planu Ewa Ziętek zdradziła smutną prawdę.
Czytaj też: Nie żyje słynny aktor Krzysztof Kiersznowski. Miał 70 lat
Choroba Kiersznowskiego
Krzysztof Kiersznowski chorował kilka lat. W sierpniu 2020 roku przeszedł operację udrażniania żył, a oprócz tego, o czym wiele osób w ogóle nie wiedziało, chorował na nowotwór. Każde pytanie dotyczące jego stanu zdrowia zbywał machaniem ręką i utrzymywał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Jego koleżanka z planu Ewa Ziętek zdradziła w końcu przyczynę śmierci Kiersznowskiego.
- Był świetnym aktorem, ale też wspaniałym człowiekiem. Takich mężczyzn już nie ma. Szlachetnych, empatycznych i szarmanckich. Nie dbał o pieniądze, dbał o innych. Na planie nie dawał po sobie poznać, że coś go boli, a czasem cierpiał. Po mnie od razu widać, jak nie podoba mi się ktoś, z kim gram albo coś mi nie pasuje. Krzysztof nie okazywał niechęci czy niezadowolenia. Nie dało się też przy nim kłamać - mówiła w rozmowie z Wirtualną Polską.
Zobacz: Gen. Mirosław Hermaszewski zatrzymany za jazdę po pijanemu! Miał prawie 0,6 promila
Wyjątkowo ciepły człowiek
Wszystkie osoby ze środowiska aktora twierdzą zgodnie, że drugiej tak skromnej i życzliwej osoby ze świecą szukać.
- Krzysiu znacznie odstawał od środowiska. Nie było w nim zawiści, zazdrości ani rywalizacji. On był taki, że można było z nim grać na scenie i jednocześnie się przyjaźnić. Miał ogromne poczucie humoru i wiele serdeczności dla innych – mówił jego przyjaciel Tadeusz Chudecki w rozmowie z Super Expressem.
WP
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Kultura