Przed bitwą hetman Jan Karol Chodkiewicz miał powiedzieć : „Policzym ich jak ich pobijem”. Zdanie to jest znamienne dla opisywanej bitwy, gdyż dysproporcja walczących była rzeczywiście niesamowita. Wojska polskie dysponowały 3.750 żołnierzami w tym, jak podaje Henryk Wisner 1750 husarzy, 510 rajtarów i arkebuzerów, 100 petyhorców, 450 kozaków oraz około 1000 piechoty. Natomiast król szwedzki Karol IX dysponował armią w wielkości około 12.300 ludzi. Dysproporcja jak łatwo policzyć wynosiła około 3 do 1.
Przypomnijmy, po pierwsze gdzie jest Kircholm i dlaczego walczyliśmy tam ze Szwedami. Kircholm to wieś położona po Rygą. Za panowania ostatniego z Jagiellonów Zygmunta Augusta Inflanty na własne życzenie stały się Rzeczpospolitą, rządzący tymi terenami zdecydowali że przynależność do ówczesnej Polski będzie dla nich najlepszym rozwiązaniem. Bardzo szybko nasi sąsiedzi Rosja i Szwecja rozpoczęły wojny o dominację nad Inflantami. Jeszcze w XVI wieku Stefan Batory poradził sobie szybko w Rosją, XVII wiek przyniósł zaś wojny ze Szwecją.
Spór o Inflanty
Rok 1605 jest oczywiście tylko fragmentem historii sporu o przynależność Inflant do Rzeczpospolitej lub Szwecji, nadto imperialnej polityki naszego północnego sąsiada. Oczywiście działania wojenne toczyły się wcześniej, w 1605 roku król szwedzki ruszył z nową kampanią wojenną. Jak wcześniej pisałem Karol IX dysponował armią około 14.000 ludzi. Miał świadomość, że polskie siły pod wodzą hetmana Chodkiewicza były znacznie słabsze. Jego zamiarem było zdobycie Rygi, bardzo ważnego portu, który był swoistym oknem na świat tamtego obszaru, a przede wszystkim portem eksportowym dla znacznej części Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Sama bitwa miała miejsce 27 września 1605 roku.
W miesiącach wcześniejszych Chodkiewicz wzmocnił miasto. Posunięcie to było trafne gdyż 13 sierpnia 1605 roku Szwedzi podeszli pod Rygę i rozpoczęli jej oblężenie. Utrata tak ważnego miasta portowego dla Rzeczpospolitej byłaby bardzo bolesna, tak ze względów ekonomicznych jaki i militarnych. Ówczesna armia szwedzka była realnie groźnym przeciwnikiem, dysponowała bardzo dobrą piechotą, która nad wyraz skutecznie broniła się w ufortyfikowanych miastach, o czym mieliśmy się później jeszcze gorzko przekonać.
Chodkiewicz, który pozostawał poza Rygą ruszył z odsieczą miastu spod Dopratu. Miał dotrzeć pod Kircholm oddalony od Rygi o 25 kilometrów 26 września 1605 roku, jednakże nie jest do końca pewne, kiedy rzeczywiście założono obóz. Szwedzi początkowo planowali zaskoczenie Polaków ale nie udało im się to.
Polacy kontra Szwedzi
Dnia 27 września 1605 roku o poranku Polacy i Szwedzi stali naprzeciwko siebie. Obydwie armie miały stanowiska na wzgórzach i żadna nie chciała atakować przeciwnika pod górę. Przez kilka godzin trwały tzw. walki harcowników, mimo tego żadna ze stron nie zdecydowała się na frontalny atak. Z relacji po bitwie wynika, że Karol IX niecierpliwił się i chciał koniecznie atakować. Odradzano mu to, w pamięci jego żołnierzy były przecież niedawne klęski szwedzkie pod Kokenhauzen i Białym Kamieniem. Miał nawet zarzucić tchórzostwo narzeczonemu jego córki księciu luneburskiemu Fryderkowi mówiąc: „Otóż będę miał zięcia któremu bardziej kądziel niż broń przystoi”.
Chodkiewicz, który wcześniej podzielił husarię na 3 części i odwód, postanowił sprowokować wroga. Nakazał oddziałom Tomasza Dąbrowy (lewe skrzydło) pozorowanie ucieczki, manewr ten okazał się genialny w skutkach. Karol IX koniecznie chcąc unieszkodliwić armię polską, która przeszkadzała mu w zdobyciu Rygi, wysłał za nimi 5.600 piechoty wraz z 2 działami.
Na tę chwilę czekał Chodkiewicz. Pierwszy zaatakował Wincenty Woyna wraz z 300 husarzami i 300 rajtarami. Jak zawsze husarze krzyknęli „Jezus Maria” i padli z wielkim impetem w odziały szwedzkie. Niewielki odział polski związał walką szwedzką piechotę. Król szwedzki wprowadził do walki następnie 1300 jazdy i 4600 piechoty.
Na rajtarów uderzyły z polskiego lewego skrzydła odziały husarii Tomasza Dąbrowy. Specjalnie zatoczyli wcześniej łuk wywołując tumany kurzu i następnie uderzyli na zdezorientowaną jazdę szwedzką. Efekt był piorunujący, bardzo szybko pokonali rajtarów, którzy uciekając wywoływali panikę wśród piechoty.
Na prawym skrzydle husaria pod dowództwem Jana Piotra Sapiehy walczyła z rajtarami króla Karola IX, którzy dostali wsparcie nowych oddziałów szwedzkich. Chodkiewicz również w tym momencie zdecydował się użyć pozostałe odwody. Husaria zgniotła jazdę szwedzką.
Punkt kulminacyjny bitwy
Najważniejsza, opisana powyżej część bitwy, jak wynika z przekazów miała się zacząć około godziny 1 po południu. Po około 20 minutach była już właściwie rozstrzygnięta. Rozpoczął się etap zdobycia obozu i pogoni za niedobitkami. Miarę klęski Szwedów obrazuje los ich króla podczas bitwy. Został on ranny, jego koń nie był zdolny do marszu, a z pola bitwy uciekł dzięki Henrykowi Werde – rajtarowi który oddal mu własnego wierzchowca. Co ciekawe nie był on jedynym władcą, który uciekał w panice przed husarią. W 1610 roku podobny los spotkał Wasyla Szujskiego pod Kłuszynem a 1629 roku syn Karola IX, Gustaw II Adolf będzie zwiewał spod Trzciany.
Zwycięstwo było pełne, armia szwedzka w istocie przestała istnieć, jej niedobitki uciekały wraz ich królem na okręty. Nie byli już zdolni do żadnej akcji militarnej przeciwko Rzeczpospolitej, Bilans strat był dla Szwedów straszny zginęło ich około 9.000 tysięcy. Straty polskie były nieporównywalne zabitych - 100 jeźdźców w tym tylko 13 husarzy, 200 było rannych. Niestety król szwedzki zachował się bardzo niehonorowo i na swoim statku po bitwie zabił polskiego jeńca Pawła Krajewskiego, który dostał się do niewoli przed bitwą. Do Polski płynęły zaś liczne gratulacje. Listy przysłali: papież Paweł V, osobno nuncjusz papieski Claudio Ragnoni, cesarz Rudolf II, król Anglii Jakub I, sułtan Achmed I i szach perski Abbas I.
Współcześni Chodkiewiczowi pisali o wiktorii kircholmskiej z zachwytem:
„Nie pomisz Szwedzie, gdzie Chodkiewicza śmiały
Trzema tysiącami zbił ci lud niemały,
Którego padło czternaście tysięcy,
Pożal się Boże, że go nie miał więcej”
Również później Wacław Potocki sławił hetmana:
„Chodkiewicz, choć starość , choć go słabość nęka,
Rzekłbyś, że to jego głos, nie jego ręka,
Tak swoich napomina, nieprzyjaciół bije ,
Gdzie się tylko obróci, lecą z głowy szyje”.
Co nam z pamięci o Chodkiewiczu?
Ktoś pewnie się zapyta po co nam pamięć o Kircholmie, Chodkiewiczu itd. Odpowiedź jest banalna każdy naród musi mieć przykłady dla młodych pokoleń, przykłady zwycięstw nie klęsk. Przecież sportowcowi podczas treningu nie opowiada się jak to przegrywał, tylko pokazuje mu się jego najlepsze dokonania oraz tych co wygrywali i to oni są przykładem. Niestety w Polsce po 1989 roku wypierano dobre przykłady naszej historii. Niektórzy wręcz do tej pory zieją nienawiści do przejawów patriotyzmu w życiu publicznym. A Chodkiewicz jest bardzo dobrym przykładem, wierzył w zwycięstwo, nie przejmował się przewagą liczebną wroga, jak trzeba było osobisty majątek inwestował dla dobra Najjaśniejszej Rzeczpospolitej.
Dzisiaj Chodkiewiczów nam trzeba, bo spod Turowa nie ma gdzie się cofnąć, chyba że ktoś chce być nowoczesnym niewolnikiem w prawno – finansowych dybach zakładanych przez różne międzynawowe korporacje, komisje czy trybunały.
Artur Wdowczyk
Inne tematy w dziale Kultura