Mam wspaniałą żonę, bo nigdy się nie czepiała mnie, że piję browarka. Mogę ją tymbardziej docenić po opowieściach znajomych jak to się ludziska czepiają tegoż zbytku. Mogę też docenic ją dzięki temu, że moja matula tez lubi czasem sobie pobiadolić.
Zupełnie tego nie rozumiem. No jeszcze gdybym wlewał w siebie jakies ogromne ilości, gdybym łaził na czworakach co wieczór. Nic z tych rzeczy. Nakręceni jakąś pseudonauką, przesterowani przez propagandę próbują wywołać poczucie winy w tym, że sączę z niekłamaną satysfakcją kufelek wypełniony złocistym napojem.
1. No po co to pijesz?
- bo lubię, czy trzeba to jakoś dodatkowo wyjaśniać? Po co jesz lody?
2. Ale to nałóg
- możliwe, ale czy picie kawy nie jest nałogiem, a jakoś nikt wielkich wyrzutów nie robi z picia kawy.
3 Ale kawą się nie upijesz.
No to wypij 5 litrów kawy to zobaczymy co się będzie z tobą działo. Przeciez pije jedno - dwa piwa, a nie 10.
4. Od piwa brzuch ci rośnie. patrz co tutaj piszą: Zamiast piwa ... wybierz czerwone wino.
Piwo (0,5 l to 250 kcal) pobudza apetyt i spowalnia spalanie tłuszczów. Lampka wina ma ok. 80 kcal i reguluje przemianę materii.
http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=269&ShowArticleId=44820
lubię taką propagandę. Lampka wina to niby ile. (100 ml?) jesli tak to wygląda, że wino jest bardziej kaloryczne niż piwo, a po wytrawnym nie mniej się chce jesć jak po piwie. Zresztą zawsze można wysnuć równie świetny argument, ze piwo oczyszcza mi nerki.
Doprawdy nie mogę dociec skąd się bierze ta niechęć do piwa?
Inne tematy w dziale Polityka