Już zaczynały się ferie zimowe w szkołach na Podkarpaciu gdy miałem się stawić przed obliczem dyrekcji. Kuratorium przesłało pismo, wg którego należało powołać szkolnego koordynatora ds. bezpieczeństwa. Niestety poza nazwą nic nie można było znaleźć ani na stronach kuratoryjnych ani na stronach ministerstwa. Zakres kompetencji krył sie właściwie w nazwie, a termin ubiegał nieubłaganie. Tak dostałem zaszczytną nominację.
Dyrekcja i ja głowy sobie już tym nie zaprzątaliśmy spodziewając się, że to kolejny papierowy twór. I do wczoraj tak to wyglądało. Gdy nagle na Interii uderzył mnie tytuł „Szkolny kapo.” Źródłem było „Metro” szacowny wymiot dziennikarskich stażystów skupionych przy Agorze.
Artykuł wprowadza w atmosferę grozy; "Myszkuje po korytarzach, sprawdzając, co dzieci robią po kątach, czy nauczyciele nie opuszczają klas. Jest na gorącej linii z policją, kuratorem sądowym i kuratorium. Wszyscy drżą, gdy się pojawia. Kto? Szkolny koordynator ds. bezpieczeństwa." Dalej przywołana jest wypowiedź jednej pedagożki, że obawia się iz będzie postrzegana jako KAPO.
Wywaliłem oczy na wierzch, bo rozumiem niechęć do Giertycha, ale takich głupot to już dawno nie widziałem. Nie wiem na ile wypowiedź pedagożki jest manipulacją, bo może jej się coś pomyliło, albo w ogóle nie istnieje. Jeszcze rozumiem, ze uczeń w porywie emocji może czasem czuć sie w szkole jak w obozie koncentracyjnym, ale jak tak się czuje ktoś z grona pedagogicznego to nadaje się na badania psychiatryczne.
Inna sprawa to z dosć niejasnych kompetencji wyciąganie tak daleko idących konsekwencji to nic tylko kolejne szczucie przeciw ministrowi. Jaki by nie był to nie wiem czy cyniczne gierki w stylu panów z LPR-u przystoją.
Kolejna kwestia to ....
Inne tematy w dziale Polityka