PrivateLogbook
m/s Delmas Zambia
Jan.13th 2009-May.25th 2009
Port Kelang (1/774) 13 stycznia 2009 i zaraz Singapore (2/775) 15 stycznia 2009
Kiedy z tydzień temu stałem na Świętojańskiej zadzwoniła moja komórka. Dzwonił Hamburg i pyta czy pójdę na Sean Rickmers. Pierwszy raz przed mustrowaniem dzwonili do mnie z Hamburga, a nie z polskiej agencji, więc zwietrzyłem podstęp i pytam o linię.
A on na to Mombassa, Dar es Salaam, Tanga - wschodnie wybrzeża Kenii i Tanzanii. Ale myślę sobie może nie będzie źle.Więc pytam dla pewności czy nie chodzi przez Suez jeszcze bliżej Somalii, ale nie. Singapore, Port Kelang, Colombo, Male (Malediwy), Port Victoria (Seszele) i wspomniane już trzy porty.
Zgodziłem się, ale po przyjeździe tutaj nie wiem czy dobrze zrobiłem. Na razie jednak właśnie zacumowałem w Singapurze, więc mam masę roboty i odkładam pisanie na lepsze czasy.
17 stycznia 2009
Oprócz tego zamieszania związanego z zawinięciem i odwinięciem z Singapore, który mniema się być największym portem świata, w związku z air condition solidnie się przeziębiłem. Człowiek zawsze przenosi na nowy statek doświadczenia z ostatniego
statku, a na „Santiago” nie można było “zciszyć” dmuchaw airconu.Więc myślałem, że tu też się nie da i zmarzłem i jak mnie wzięło. Gorączka, dreszcze itp. znane ogólnie objawy.Wiec zastosowałem –pół butelki grzanego wina z cukrem i do koi-nie pomaga.Więc drugą połówkę, jakby trochę lepiej, ale też nic. Więc dziś rano kazałem stewardowi przynieść do kabiny omleta i trzy ząbki świeżego czosnku i spałem do 1500 i obudziłem się w dużo lepszym stanie.
Jestem na środku Indyjskiego i oglądam film “Wraki”. Bardzo lubię ten film po pierwsze dlatego, że bardzo lubię zdjęcia Gdyni z lat 50, a poza tym rzecz się dzieje na lodołamaczu “Światowit”,na którym byłem praktykantem w 1974 roku. Był to statek budowany w Szwecji w 1953 roku, miał maszynę parową o trzech różnej średnicy cylindrach a kapitan nazywal sie Jędrzejkiewicz. Poznałem też tam paru nurków, jeden miał na imię Edek. Statek stał w gdyńskiej remontówce,więc poznałem go dość dobrze.
Po Colombo (3/776) 20 stycznia 2009
Niby nic mi nie jest a czuję się fatalnie. Jak się kładę to mi sie zdaje ze zaraz umrę i muszę znowu wstawać i się ruszać. Jadę teraz do Male na Malediwach, może tam mają lekarza.
W Male (4/777) 22 stycznia.
20 późnym wieczorem podszedłem do Male i po wzięciu pilota wszedłem do środka
atolu wysepek i rzuciłem kotwicę. Na drugi dzień udałem się do lekarza.
Trochę to było ciastko po herbacie, bo już się lepiej czułem. Ale zrobili mi Roentgen i stwierdzili zapalenie oskrzeli, dali inny antybiotyk i dobrzeję.
j “Delmas Zambia” w Male.
Malediwy maja 320 tysięcy ludzi przy czym w stolicy Male mieszka ich 80 tysięcy.
Wszystko tu jest malutkie –przeładunek własnymi dźwigami na redzie bo keja jest dla nas za krótka. Stolica czyli Male ma 2 km kwadratowe. Ale na wakacje fajne miejsce.
Ja czuję sie dużo lepiej, ale jestem bardzo słaby. Ma to swoje zalety, bo nie chce mi się latać do mesy 4 pokłady na dół. A schudłem przez chorobę porządnie, prawie 10 kilo.
Wejście do wewnątrz atolu
Ludzie napłynęli tu prawdopodobnie z najbliższych okolic czyli ze Sri Lanki i Indii.Ten kolor i uroda w każdym razie. Wszystko bardzo drogie importują wszystko z wyjątkiem tuńczyków. Nie widziałem najdroższych hoteli ale podobno są pokoje z podłogą szklaną w oceanie, można obserwować rybki.
Oczywiście obiecuję sobie, że kiedys to wszystko odwiedzę, ale prawdopodobnie pojadę na wakacje na Mazury.
Tyle jest na świecie do zobaczenia, ale życie jest za krótkie na to wszystko.
Male -stolica Maldives
26 stycznia 2009
Zbliżam się do strefy wojennej, za jaką uznano pas wody o szerokości 600 mil od brzegów Somalii, Kenii i Tanzanii. Uznano ją za strefę wojenną, ze względu na bardzo częste ataki piratów i porwania statków.
Jak się czuję? A jak się czuje żołnierz, którego wysłano na front nie dając mu żadnej broni?
Urzędasy wysłali cały pakiet informacji jak należy walczyć z ciężkozbrojnymi piratami bez użycia broni. Oczywiście wszystkich rad udzielają trzymając się wygodnie i bezpiecznie za biurkami. Zasięg ataków pirackich niestety się zwiększył, bo atakują teraz inaczej niż kiedyś.
Płynie statek matka-przeważnie trawler rybacki, a na nim, na pokładzie dwie szybkie łodzie używane do ataków z ciężkozbrojnymi w rakiety i wyrzutnie granatów o zwykłych kałachach nie wspominajac. Łodzie robią po 25 węzłów, a ja w porywach 21 i mam im uciekać i w ogóle walczyć bez broni. Tak wymyślili urzędasy. Mam zmieniać kurs i nie dopuścić do abordażu. Daliby chociaż parę kałachów dla odstraszenia.
Bardzo to proste zza biurka, jak się kończy robotę o 17 i idzie do domu.
No, ale trudno, musimy sobie jakoś poradzić.
28 stycznia 2009
Wczoraj o 2200 wjechaliśmy w strefę wojenną. Jest to strefa, jak wspominałem 600 mil morskich na wschód od wybrzeży Somalii, Kenii i Tanzanii. Prowadzimy podwójne wachty na mostku obserwacje na dwóch radarach . Piraci podobno nie atakują w nocy, chyba, że przy pełnym księżycu, więc w nocy śpię, ale w dzień uważamy bardzo.
Niestety jesteśmy praktycznie bezbronni, jedynie możemy uciekać i powiadamiać centrum antypirackie, które wprawdzie w niczym nie pomoże, ale przynajmniej pozna naszą pozycję,
Jadę przez strefę wojenną. 1 doba do Mombasy
Wachty podwójne - na każdym skrzydle oko. Dwa radary włączone i czekamy.Właśnie przechodzimy przez miejsce gdzie porwano ten supertankowiec “Sirius Star” 450 mil na południowy wschód od Mombassy. Napadają przy spokojnym morzu, jak nie ma monsunu. Na fali nie maja ze statkiem szans.
To dwa widoczki z pokładu pelengowego
Czuje się dobrze, ale niestety wraca mi apetyt. Ciężko będzie zachować utratę wagi podczas choroby.
29 stycznia 2009
Dziś koło południa dojeżdżam do Mombassy. Wiem już, że dziś nie wejdę - mam dryfować do jutra około 2300 - to znaczy biorąc pod uwagę czas afrykański będzie to 31 rano najpewniej.
30 stycznia 2009
Wczoraj podchodzę do Mombasy, a tu Port Control mówi, że mam dryfować do jutra rana zanim dostanę pilota. Dryfować, to znaczy pozostać w strefie wojennej, bo inaczej się nie da.
Zadzwoniłem jednak dla pewności do agenta, a on do mnie – Captain podchodź, załatwiamy pilota natychmiast.więc podszedłem 3 mile SE od boi 1 i 2 i po pół godzinie wyskoczyła wielka motorówka, właściwie mały statek z pilotem, który postawił mnie w Mombasie na kotwicy, więc spędziłem spokojnie i bezpiecznie noc w koi. A wczoraj rano podali, że znowu porwali jakiś tankier LPG.
Zrobiłem na redzie oczywiście odprawy tracąc całkiem umiarkowaną ilość papierosów i koniaku. Miejscowi Murzyni są bardzo dumni z Obamy. Podobno też Kenijczyk.
W Mombasie na kotwicy
W Mombassie (5/778) 31 stycznia 2009
Z 23 zrobiła się szósta rano, ale w końcu zacumowałem w Mombassie i zacząłem wyładunek.
Dziś 3 luty, a ja dalej w Mombassie.
Jak oni to robią, że pomimo nowoczesnych gantrykranów tak wolno pracują nie wiem.
W Tanga (6/779) 4 luty 2009
Kazali podejść na wewnętrzne kotwicowisko, bez pilota oczywiście między rafami podwodnymi oznaczonymi nieoświetloną boją i stawą i oto stoję na kotwicy w Tanga.
Rozładunek 168 kontenerów statkowymi dźwigami na barki potrwa nawet 4 dni.
Z rozrywek można wynająć za 10 dolarów pirogę i jechać na ląd.Tylko po co?
Pamiątek woził nie będę, owoce mam na statku, a nic więcej tam nie ma.
Wezmę pirogę w sobotę po południu może .
Jeden AB czyli starszy marynarz chyba ma coś z głową. Otóż w Mombasie przychodzi do mnie do biura i płacze (facet 45 lat). Łzy mu kapią, dywan mi moczy i tak bełkocze, że nic nie rozumiem.
Zawołałem chiefa i każę mu wyjaśnić. Chief na to, że on płacze, bo chief mu zabronił wyjścia na miasto. Zabronił mu, bo się już dwa razy spóźnił na tablicę w Colombo.
Powiedziałem chiefowi, że kontrakt w tej firmie takich kar nie przewiduje, więc do miasta może wychodzić, natomiast dostanie karę przewidzianą regulaminem czyli tzw “Verbal Warning” czyli ustne ostrzeżenie.
Od tej pory ile razy mówi mi “dzień dobry” żegna się znakiem krzyża. Ale kontraktu mu nie przedłużę, bo facet nie zachowuje się normalnie.
W tych pięknych okolicznościach przyrody kotwiczę w Tanga
Piątek 6 luty 2009 -jak w tym tempie będą robić to nie wyjdę do niedzieli. Tanga jest portem redowym. Rzuca się kotwicę, a podchodzą barki na które wyładowuje się kontenery przy pomocy własnych dźwigów.
Dziś widziałem jak się tu łowi ryby. Rybacy wchodzą z siecią do wody - koło 20 ludzi. Otaczają siecią jakiś obszar –w tym przypadku obszar przy wysepce na pierwszym zdjęciu i zagarniają do sieci wszystko, co się rusza. Jest tak głęboko, że ci przy włoku pływają, ale potem łapią grunt i wyciągają sieć. Jak jeszcze będą łowić, zrobię zdjęcia.
Takimi holowniczkami przyciągają do mnie pontony z kontenerami
Poniedziałek 9 luty 2009
Wczoraj rozwiało się z NE 8 B i patrzę , a tu zaczyna mnie spychać na mieliznę. Najpierw urwały się 3 barki z kontenerami (już drugi raz). Postawiłem maszynę na “stand by” i wołam Signal Station o pilota, bo samemu mi nie wolno podnosić kotwicy w portach redowych.
Czekałem godzinę i w końcu się zgodzili, żebym sam przesunął się na NE 200 metrów.
Zrobiłem to, ale statek zaczął się obracać z przypływem i teraz stoję na kursie 305 mając rufę 100 metrów od stawy mieliźnianej. Jak ja mam już dość tej Tangi !
Mam nadzieję jednak, że dziś przywloką urwane barki, skończą załadunek i pojadę na Seszele, do Port Victorii.
Jak widać powyżej rybacy( z prawej) włażą do wody i holują sieć zagarniając ryby.
10 luty 2009
I w 83 rocznicę przyznania Gdyni praw miejskich podniosłem kotwicę w Tanga i ruszyłem na Seszele, oczywiście kiedy poprosiłem o pilota, Tanga Port Control odpowiedział :
“Captain go by yourself! Good luck!” (ale kwit kazali podpisać, żeby pilot dostał pieniądze).
Więc pojechałem bez pilota godzinę między podwodnymi skałami i mam nadzieję już nigdy tu nie przyjechać.
11 luty 2009
Jadę przez strefę wojenną, gdzie nam podwójnie płacą. Omijam na południe miejsca, gdzie byly ataki piratów-ostatni 8 grudnia 2008. Piraci ostrzelali kontenerowiec z granatników i broni maszynowej, na szczęście zdołał uciec, ale musiał gasić wzniecone granatami pożary. A jakby taki granat trafil w 20 ton materiałów wybuchowych, jakie przeważnie wozi się w kontenerach na pokładzie na pierwszej ładowni? Miałem zawsze parę takich kontenerów z Szanghaju –fireworks –czyli fajerwerki.
Na szczęście mamy nad nimi przewagę szybkości – oni wożą łodzie atatkujące na trawlerach - taki trawler pójdzie najwyzej 12 węzłów- ja 21. A łódź długo nie pójdzie 25 węzłów, ze względu na małą ilość paliwa.
I atakują zawsze w dzień – od wschodu do zachodu słońca - wbrew pozorom więc najbezpieczniejsza jest noc. Oczywiście wyłączamy AIS i zaklejamy okna-statek wygląda jak czarny cień –nic się nie pali z wyjątkiem świateł nawigacyjnych.
I pomyśleć-ludzie wymyślili AIS (Automatic Indentification System) żeby statki wiedziały gdzie są, jak się nazywają, jak szybko i dokąd płyną, widać nieraz płynące nieraz kilkaset mil dalej statki i trzeba ten AIS wyłaczać ze względu na prymitywnych piratów.
Dostaliśmy także życzenie od pewnej organizacji, że jak zauważymy podejrzany statek to mamy policzyć załogę, broń, pozycję, statek opisać i do nich wysłać.
Napisal to albo idiota, albo adresował do kapitana idioty, który jak zobaczy podejrzany statek to podjedzie bliżej i będzie liczył ludzi i broń ,a nie wiał gdzie pieprz rośnie, tym bardziej, że nie my mamy broni i jedyną przewagą, jaką mamy to moc maszyn i prędkość, co za tym idzie.
Dzisiaj dałem tzw “written warning” starszemu marynarzowi, o ktorym wspominałem.. Powiedział w języku singhala do chiefa officera, że jest “motherfucker” i że go zabije.Wszystko to zostało ujęte w warningu i jak jeszcze raz narozrabia wyślę go na własny koszt do domu. I pokryje jeszcze koszty podróży zmiennika.
W port Victoria Seszele (7/780) 13 luty 2009
Koło północy zacumowałem Port Victoria.Oczywiście mowy nie ma o wyjściu na ląd, bo wychodzimy w morze kolo 9.
Góra pokryta lasem wyspa Mahe
Falochrony Port Victoria pokryte lasem. Ale poza tym to kraj trzeciego świata.
Okazuje sie że ten starszy marynarz nie umie pisać i czytać. Biedny człowiek. A w “warningu” jest rubryka, którą oskarżony może wypełnić na swoją obronę. A on nie umie pisać, więc nie może nic napisać.
Dzisiaj aż trudno uwierzyć, że jeszcze istnieje na świecie analfabetyzm. A tu jeszcze multinarodowy statek –od angielskiego do singhala, tagalog, swahili i Bóg wie czego jeszcze.
Przelot upłynął pogodowo dobrze - za parę godzin powinienem być w Colombo.Tam się zwalą rodziny i urzędasy z torbami. Nawet jacyś przyszli, że im też się należy karton papierosów, bo pracują na holowniku, który mnie wciągał.
W Polsce kiedyś nie było lepiej. Tam gdzie socjalizm jest zawsze złodziejstwo i korupcja.
Po Colombo (8/781) 18 luty 2009
Jedyne wrażenie z Colombo, to że nigdzie nie byłem.
19 luty 2009
Zmierzam przy dobrej pogodzie i dobrą prędkością do cieśniny Malacca. Cieszę się, że będzie postój na kotwicy i trochę odsapki.
20 luty 2009
O północy wszedłem w cieśninę Malacca. Jadę teraz kursem 108 na północ od Sumatry.
Jutro rano rzucę kotwicę na redzie Port Kelang.
Na tym statku nie mam tego luksusu, że z kabiny czy sypialni widzę przez bulaj morze i mogę “nawigować”.
Jak mam 6 wartstw kontenerów na pokładzie bulaje są zastawione i nic nie widać.
21 luty 2009
Rzuciłem o ósmej rano kotwicę i jak dotąd żadnych instrukcji.
Natomiast przyszedł list od szefa OPS z Hamburga, że kryzys zaczyna dotyczyć światowej żeglugi-nie ma zatrudnienia i statki pływają poniżej stawek frachtowych. Ciekawe, kiedy zaczną zwalniać.
Port Kelang 1 wejście (9/782) 22 luty 2009
Zawinąłem w celu naprawy dźwigu.Wychodzę na redę 24 lutego i rzucam kotwicę aż do 1 marca.
Od 24 lutego stoję na kotwicy na redzie Port Kelang i mam wejść do Kelangu 1 marca.
Potem jeszcze jedno kółeczko do Afryki i od 22 kwietnia w Singapurze nie widomo co.
Armator przysłał już nam tzw “lay-up” czyli krótko i zwięźle mówiąc statki mają iść na sznurek z minimalnymi załogami, albo w ogóle bez załóg.
W tym Kelangu stał tuż za mną niesamowity statek miał dwa dźwigi po 350 ton nośności i jeden 700 ton.
Nasz dźwig pływający”Maja” w Gdyni ma 300 ton nośności i jak coś robi krzyczą o tym gazety i telewizje. Statek oczywiście niemiecki z Hamburga.A ch żeby Polacy uczyli się od Niemców.
27 luty 2009
Przyszedl list od crewingu. W związku z kryzysem zamieniają jednego starszego marynarza na marynarza i jednego oilera na wipera. Oczywiście obecnej załodze dadzą spokojnie skończyć kontrakty.
Spodziewałem się gorszych redukcji. Może dotrwam jeszcze trochę czasu?
Port Kelang (albo Klang) (10/783) 1 marzec 2009
Jak taki marzec się zaczyna
to musi już uciekać zima.
Śniegi i lody są już przegrane
Nie musisz zamków odmrażać ranem
Szyb skrobać z lodu przez godzinę
Klnąc oraz robiąc wściekłą minę
I zima choćby nie wiem jak zła
Wie, że suciekać stąd już ma
Że żywot krótki ma tu i marny
Taki mi wyszedł wierszyk figlarny
Singapur (11/784) 3 marca 2009
Wieczorem rzuciłem kotwicę - pospawali mi pogięte cellguidy i rano dostałem pilota.
Zamustrowała kadecica maszynowa chyba tak się powinna nazywać. Jest córką Rosjanki i Srilanczyka-bardzo ładna i ma 21 lat. Mam nadzieję, że się moja załoga o nią nie pobije.
Całe szczęście jedzie tylko z Singapuru do Colombo - brakowało jej parę dni praktyki.
Taka baba na statku to nieszczęście.
Człowiek stara się być szczęśliwy na miarę warunków, w których przyszło mu żyć. Czyli zawsze. Ta złota myśl przyszła mi do głowy w cieśninie Malacca 4-go marca 2009 o 10 rano.
Po Colombo (12/785) 8 marca 2009 Międzynarodowy Dzień Kobiet
Postój trwał 3 godziny, ale na szczęście zmustrowałem obie baby, oraz starszego marynarza
11.03.2009/0830
O 1945 dostanę pilota w Port Victoria, wyspa Mahe –Seyshelles
Port Victoria (13/786) 12 marca 2009
Więc w nocy wyszedłem do miasta-szedłem aleją w stronę śródmieścia, a co parę minut zaczepiały mnie dziewczyny różnych kolorów z pytaniem “Fuck?” Z jedną pogadałem. Ma syna 5 lat i pracuje w fabryce konserw z tuńczyka. Dorabia tak, bo inaczej głód.Tego u nas jeszcze nie ma. Rano wyszedłem zrobić parę zdjęć.
Tak chodzą, stoją i biegają Seszelanie i Seszelanki.
Modele na powyższym zdjęciu. Nazywaja sie “Cutty Sark”,”Mayflower” i “Zjawa”!!!
Jakim cudem “Zjawa” znalazła się w gronie najsłynniejszych żaglowców świata?
W dawnych dobrych czasach, kiedy istniała wola polityczna budowania naszej morskiej potęgi wychodziły maleńkie książeczki - Miniatury Morskie. Wiele się o morzu z nich dowiedziałem. Jedna z nich opisywała historie “Zjawy”, a właściwie “Zjaw”. Był to jacht zbudowany przed wojną przez polskich harcerzy, którzy chcieli popłynąć nim dookoła świata.
Zbudowali więc jacht i ruszyli. Niestety nie pamiętam dokładnie, ale jacht trzy razy ulegał zniszczeniu i oni go w różnych krajach łącznie z Brazylią odbudowywali jako ”Zjawę II”, ”Zjawe III” i chyba nawet “Zjawę IV”. Podczas podróży zastała ich II wojna światowa i chyba nigdy do Polski nie dopłynęli.
Ale tu na Seszelach “Zjawa”?
Jakim cudem? Może buduje modele jakiś Polak? Model oczywiście kupiłem za 20 dolarów amerykańskich.
Szkoda, że nie ma już w Polsce ludzi, którzy uczyli dzieci kochać morze.
To z czego żyją Seszele - tuńczyki i Red Snappers
Obowiązkowe zdjęcie z Mombassy
13 marca piątek 2009
Dzisiaj wjeżdżam w strefę piracką, ale jednocześnie mija połowa kontraktu od mojego zamustrownia więc powoli sie zaczynam pakować i mam nadzieję, że piraci nie pokrzyżują moich planów.
Dostałem dzisiaj mail od armatora że zarejestrowali nas w Maritime Security Center Horn Of Africa”Czyli, że będą śledzić nasz statek czy nic się złego nie dzieje. A jak się bedzie działo to i tak nam nie pomogą, ale będą wiedzieli gdzie.
A sprawę rozwiązałoby 5 kałachów 10 tysięcy sztuk amunicji i 5 RGPpanc z nakładkami na kałasze.I sam piratów poszukam.
Mombasa(14/787) 17 marca 2009
Po pętaniu przez półtorej doby dryfując po redzie tak, żeby być cały czas na 12 milowych wodach terytorialnych Kenii, zacumowałem wczoraj wieczorem w Mombassie.
19 marca w końcu się wybrałem na safari
Jedzie sie autem przez sawannę i ogląda zwierzęta. Nie ma mowy o polowaniu- zresztą nigdy bym nie zabił zwierzęcia. Takie same “safari”z afrykańskimi zwierzętami są i w Europie .
W ogóle już po nic nie trzeba jechać do Afryki - nawet pamiątki afrykańskie można kupić w Polsce i to sprzedawane przez czarnoskórego sprzedawcę w każdym supermarkecie.
Taki świat się zrobił mały. No może Masajów jeszcze nie ma w Europie.
20 marca rano.
O pierwszej w nocy w końcu “Beginning Of Sea Passage”. Ponieważ w Dar Es Salaam postój około 18 dni i evaporator nie będzie pracował, wziąłem 96 ton słodkiej wody w Mombassie. Niestety słodka ona jest tylko z nazwy, w rzeczywiśtosci jest słonawa, ale do mycia się nadaje.
24 marca 2009 Dar Es Salaam Tanzania (15/789)
W końcu zacumowałem w tym porcie tanzańskim.Opowiem wrażenia jak wyjdę do miasta.
25 marca 2009
Oczywiscie do żadnego miasta nie wyszedłem, bo byłem w tylu afrykańskich miastach, że se odpuściłem.
Wyszliśmy o 10 rano i zaraz dostałem ostrzeżenia, że dziś rano był napad na statek, masowiec w pozycji 07 55 S i 046 52 E czyli tam gdzie jutro w południe mam płynąć.Miałem minąć ten punkt o 30 mil-zmieniłem kurs pójdę bardziej na południe i minę o 50 mil. Tamten statek został ostrzelany z broni automatycznej i RGPpanc.
26 marca 1305
Na lewym trawersie na 48 milach mam miejsce wczorajszego napadu. Pójdę jeszcze kawałek kursem 108 i na długości 46 52 E skręcam na 090.
Wyjąłem z sejfu 20 tysięcy dolarów i schowałem w innym miejscu - jak napadną, najpierw pójdą do sejfu – to, co tam zostało musi im wystarczyć.
Poza tym zwiększyłem obroty silnika głównego do 95, wbrew zaleceniom czarterujacego, który kazał jechać 90 rpm ze względu na oszczędność paliwa. Teraz ide 21 węzłów i mogę jeszcze ze dwa - trzy węzły dołozyć – co tam czarter security first. Coś czuję, że mi się uda i tym razem.
27 rano
Udało się. O 2348 wyszedłem ze strefy wojny. Szedłem przez nią 1 dzień 11 godzin i 18 minut.Starczy tych nerwów, wystarczy mi jeżdżenia przez piratów.
Zawsze szedłem przez strefę wojenną 1 dzień i 15 godzin, ale tym razem dałem czadu. Trochę mniej zarobimy, ale mamy już to z głowy. Normalnie za strefę dostawałem extra koło 450 dolarów, teraz tylko 400, ale co to kosztuje nerwowo tylko ja wiem. Paliłem na dobę 49-50 ton paliwa dziś będzie z 55 ton, ale piraci z głowy- az do Malacca Strait gdzie grasują piraci indonezyjscy.
28 marca 2009 Port Victoria Seszele (16/790)
31 marca 2009
Właściwie powinienem poprosić o przedłużenie kontraktu –zostałbym dłużej dwa tygodnie i dwa tygodnie wakacji dłużej spędził z Kacprem. Ale trochę się boję wyzywać losu. Cztery razy mi się udało przejechać bezpiecznie przez piratów i nic się nie stało, a jak przedłużą czarter i wyślą statek jeszcze raz na wschodnią Afrykę i napadną? Wtedy wakacje mam ostatecznie z głowy, a może i życie. Lepiej nie prowokować losu. Jak na razie miałem szczęście.
Jak zwykle w końcu miesiąca wzbiera we mnie niechęć do urzdasów.Wysłałem do sprawdzenia moje bilansy już dwudziestego szóstego i nie było żadnej odpowiedzi. Przyczyna okazała sie prosta –urzędniczka zapomniała mnie powiadomić, że idzie na urlop, nikt inny nie czytał tej korespondencji.W końcu 31 marca znalazł się zastępca, który raczył się zajać i w ciągu dwóch dni muszę zrobić bezbłędnie koniec kwartalu i wyokrętować 6 członków załogi.
Colombo (17/791) 2 kwietnia 2009
Zacumowałem 0524 –odebrałem informacje, że w miejscu gdzie przechodziliśmy w pozycji S8 30’ E46 30’ uprowadzono statek pasażerski. Nie jadę więcej w te strony. Chyba, że mnie wyślą oczywiście. Uprowadzono go 26 lub 27 marca-dowiedzieliśmy się dopiero dzisiaj czyli 2 kwietnia - kapitan widocznie nie zdążył nacisnąć nawet “czerwonego guzika”. Mój czerwony guzik też nietknięty na szczęście jest schowany i tylko ja wiem gdzie. Mam nadzieję go nigdy nie użyć - no chyba, że do ćwiczeń.
Przed wyjściem w morze przyszedł do mnie zmustrowujący kucharz i mówi, że mu ukradziono ponad 600 dolarów-całą gotówkę, którą mu wczoraj wypłaciłem.
Powiedziałem mu, że wróbelki ćwierkały, że całą noc pił z kumplami i nie zamykał kabiny na noc, więc niech się cieszy, że nie rąbnęli mu książki żeglarskiej i dokumentów.
No, ruszyłem z Colombo. Pilotem był mój niegdysiejszy 2 oficer, nawet już nie pamiętam z jakiego statku, ale on sobie mnie przypomniał. W Port Klang mam być w niedzielę wieczorem.
Trudno coś powiedzieć o parzygnacie w pierwszy dzień po zamustrowaniu, ale dziś zjadłem obiad i patrzę - na stole stoją ciasteczka - takie kruche ciasteczka. Myślę - żona któregoś chiefa upiekła. Wziąłem jedno w rękę i wychodzę z mesy, ale na schodach wzięło mnie łakomstwo, więc je wsadziłem do ust i rozgryzłem.
Następne cztery pokłady do mojej kabiny przebyłem w rekordowym czasie - wyplułem wszystko i długo płukałem usta. To co wyglądało jak ciasteczko to był żywy ogień - pieprz z papryką i chili i czymś jeszcze cholernie egzotycznym chyba. Od tej pory pytam stewarda co to jest, zanim ugryzę.
Za to mostku mam pelno dzieci-większość chłopców w wieku 4-6 lat.
Po port Kelang (18/792) 6 kwietnia 2009
Z piątku na sobotę o 2 w nocy woła mnie drugi na mostek - przyszedł fitter i skarży się, że nie może oddychać i go boli w piersiach.
Zadzwonilem do Niemiec do doktora –kazała mu dać nitroglicerynę i aspirynę – czyli atak serca.
Kazałem mu się położyć i w Kelangu go zmustrowałem do szpitala.Żal mi go, bo już w tej firmie roboty nie dostanie - ale sam się cieszę, że mnie to jeszcze nie spotkało, a on jest 10 lat młodszy ode mnie.
Singapore (19/793) 7 kwietnia 2009
Kurde, nawiwijalem się na podejściu do pilota. Najpierw powiedzieli ze 1 w nocy - już musiałem iść bardzo wolno naprzód, potem jeszcze zmienili na 0215 musiałem wrócić z pozycji pilota na wschodnią banę, potem znowu zawrócić na zachód i w końcu zacumowałem 0318.
8 kwietnia
Jestem na redzie Singapuru zwanej Eastern Anchorage i mam tu być nie wiadomo jak długo. Na razie mam na burcie supeintendenta, który jak to superintendent zwraca głowę i szuka dziury w całym, żeby się podlizać armatorowi i zasłużyć na pogłaskanie po łebku.
Jutro ma przyjechać GL, żeby pozmieniać nazwy na certyfikartach z “Delmas Zambia” z powrotem na “Sean Rickmers”. Będzie to niezły bal, takich certyfikatów jest koło 100, no i jeszcze trzeba pozmieniać pieczątki i nazwy na burcie, napisy na szalupach i pasach ratunkowych oraz kolach ratunkowych, nie mówiąc o AIS .
9 kwietnia 2009
Przed chwilą podpisałem malarzom zapłaconym przez czarter wykonanie roboty wymalowanie na burtach i rufie nowej –starej nazwy statku “ Sean Rickmers “.
12 kwietnia - i po świętach. Mięsa nie jadam, więc cook zrobił mi ulubioną rybę w jarzynach i jeszcze stoi ciasto, które upiekł, ale chyba wyrzucę. I tak by tam ostatecznie trafiło. A tak nie zostawi mi swoich kalorii. No i umrze godniej od razu wyrzucone w całości.
Jak następny czarter będzie na zatokę adeńska, albo kanał Suezki po prostu , to chyba mi się już nie uda uniknąć napadu piratów.Napady się ostatnio nasiliły, napadaja wszystkich i to powyżej 600-milowego sektora wojennego. Zwiększyła się też ilość pirackich statków-matek ze speedboatami. Boję się, że mogę nie spędzić wakacji z Kacprem na Mazurach.
Nowa stara nazwa
14 kwietnia
Podpalając trzy knoty lampy oliwnej uczynionej z różnych warzyw otworzyłem obchody Srilańskiego Nowego Roku. Chiński rok wołu obchodziłem w lutym, a nasz jeszcze w domu.
Zabawa w przeciąganie liny na Nowy Rok Srilanki
15 kwietnia 2009
Statek przemianowany,wszystko zrobione, a o nowym charterze nic nie słychać. Chyba będziemy obrastać seawoods (wodorosty) do 24 kwietnia. Co potem? Bógwieco -jak mówił wuj Tarabuk z „Sindbada Żeglarza”w swojej niezapomnianej poezji.
Naokoło setki, może nawet tysiące statków na kotwicy, a wszystkie puste, czekają na jakikolwiek ochłap ładunku.
Moim marzeniem jest pojechać do Fremantle, a potem do Melbourne i z Melbourne do domu, albo jeszcze lepiej –Capetown i do Rotterdamu ( nie lubię długich podróży samolotem, a z Rotterdamu byłoby świetnie). Ale pomarzyć dobra rzecz –w Kanale La Manche nie byłem już lata, a w porcie polskim ostatni raz w 1986. W Gdyni statkiem ostatni raz byłem w 1984 roku - na „Łokietku” z Afryki wschodniej. Przywiozłem wtedy do domu ziarno sezamu, bo sklepach nie było sezamek. Ale nikt nie umiał zrobić-w końcu znalazł się jakiś stary piekarz, co umiał - pamiętam wylewalo się gorącą masę na marmurową płytę.
Wtedy sezamki można było dostać nie wiadomo dlaczego na giełdzie samochodowej w Orłowie w niedzielę.
14 kwietnia 2009
Stoimy se na tej kotwicy, mówię se co tam będę trzymał chiefa na wachcie, kadet jest na statku 6 miesięcy niech trzyma wachtę kotwiczną. Przyszedł wystrojony w mundur, trzeba przyznać dużo ładniejszy niż nasze mundury w WSM
Mój kadet w mundurze
Przyjemnie popatrzeć jak takiemu kadetowi zależy na prawidłowym wypełnianiu obowiązków i w ogóle jest dumny, że będzie oficerem. W Polsce już nikt nie jest dumny, zależy im tylko na pieniądzach. Przynajmniej tym, których spotkałem na kursach w tzw. Szkole Morskiej.
23 kwietnia
Bridge team
Wczoraj tuż przed 12 w nocy uderzył tropikalny sztorm.Wiało koło 10B i do tego ulewa. Na kotwicowisku Eastern Working Anchorage statki stoją po kablu od siebie. Postawiłem maszynę na “stand by” a statek przed moim dziobem ,“Tiger Breeze “ zaczął dragować-zbliżył się na na 0.7 kabla czyli 139 m i zawołałem go. Mial już maszynę w pogotowiu-podniósł kotwicę i poszedł sobie na szczęście.W radio na kanale 12 słychać było statki –dwa z nich “cmoknęły”się i jeden z nich przed chwilą utonął. Na redzie Singapuru, na kotwicy. Duży statek „Breeze” ze shwerbaumem.
Engine Team
24 kwietnia 2009
Godz. 0001 charter skończony-stoimy teraz na kotwicy na koszt własny czyli armatora.
Co chwila dostaje pytania z Operation -a to czy mogę wziąć na pokład 2700 ton rur bez ładunku w ładowniach i co ze statecznością? Pyta panienka - więc nie podała “stowage factor”, więc w tym przypadku zadanie jest nierozwiązywalne, bo nie ustalę środka ciężkości ładunku. Ale założyłem, że będzie to ładunek w kontenerach –dwie wartstwy. Stateczności stanowczo za dużo GM 4.25 m, ale zawsze można odpompować ballast z dennych.
Teraz znowu inne pytanie –ile mogę wziąć kontenerów 40 stopowych “high cube” czyli wysokich na 9 i 1/2 stopy.Mogę wziąć 200 sztuk - tyle ile gniazdek 440 V. Wszystko wezmę co będą chcieli.
28 kwietnia wtorek
Dziś dostałem od Operations pytanie, a właściwie kilkustronicowy kwestionariusz z pytaniami od Maerska, jako potencjalnego czarterujacego.Wszystko tam jest i nawet czas i
miejsce ewentualnego “delivery notes” czyli przekazania statku. Ma się to stać 1 maja 2009 od 00:01 do 23:39 w Singapurze, w częsci Tanjung Pelepas. Ciekawe czy dojdzie to skutku.
3 maja 2009 218 lat od uchwalenia Konstytucji 3 maja 1791
Zdawałoby się, że jestem na kotwicy więc się nic nie może dziać. A tu statek “Eagle Pioneer” rzucił kotwicę 1.2 kabla ode mnie. Zawołałem go, że jest za blisko niech podnosi kotwicę, a on ze ma zepsutą maszynę. I jeszcze zapalił 2 czerwone swiatła na maszcie.
Jak mu na to że dwa czerwone + światła kotwiczne znaczą ze jest na mieliźnie - ale brak reakcji. Zawołałem na 7 kanale “Marine Safety” i mówię co jest grane. A on na to, że pilota na zmianę kotwicowiska mogę zamówić przez agenta, a jak chcę bez pilota zmienić miejsce muszę mieć zezwolenie od Port Control na kanale 12.
6 maja
O szóstej rano zawolali mnie na mostek. Okazało sie, że zerwał się sztorm,a “Eagle Pioneer” był na 20 metrach ode mnie.Wysłałem chiefa i bosmana na kotwicę i postawiłem maszynę na “stand by”. Zawołałem na 12 “East Control”, powiedziałem co jest grane-pozwolili mi się “trochę” przesunąć bez pilota. Statek tu stoi przy statku, ale zacząłem podnosić kotwicę. Okazało się że“Eagle Pioneer” stoi nad moją kotwicą. Zaczął się obracać i zbliżył do mnie na 20 m. Kazalem luzować łańcuch, a tu chief melduje, że nawaliła winda i nie mogą wykuplować.
Elektryk na szczęście po 15 minutach zreperował windę i podniosłem kotwicę. Przesunąłem się w inne miejsce, ale niewiele dalej, bo kotwicowisko jest dalej zapchane, ten statek dalej pali światła statku na mieliźnie i żadnej reakcji ze strony władz portowych. Marine Safety na kanale 7 w ogóle nie odpowiada.
W końcu przyjechała motorówka i w jej obecności na kanale 7 rozmawiałem z tamtym kapitanem.
Nic specjalnego nie powiedział. Nie ma maszyny, agent zdobywa jakieś części - tego się można było spodziewać.
Powiedziałęem, żeby wziął holownik i odholował się na inne, nie tak zatłoczone kotwicowisko, do stoczni a i odłożyłem słuchawkę.
Dziwię się tylko, bo Marine Safety powinna miec 24 h/dobę holownik i pilota na “Stand By”
Ten wrak jeszcze może narobić kłopotów.3 tygodnie temu jeden tu zatonął i jeszcze go wydobywają.
Też doznał “dotknięcia”innego statku
7 maja 2009
Nie chce mi się już więcej prowadzić mojego dziennika. Ogarnia mnie apatia i nic mi się nie chce. Na szczęście za tydzień jadę do domu.
Po równym miesiącu od rzucenia kotwicy na singapurskim Eastern Working Anchorage kazali się nam wynosić gdzieś dalej.Kotwicowisko w Singapurze jest płatne. Przez pierwsze dwa tygodnie armator płacił 510 dolarów singapurskich przy moim tonażu za dzień, a po dwóch tygodniach postoju 1020 dolarów-czyli ten postój kosztował 23 970 dolarów singapurskich czyli 16 762 dolary 37 centow amerykańskich tylko za kotwiczenie.
Rzuciłem kotwicę na wodach Malezji - o 2306 25 mil na zachód od Keppel, koło Johor. Statki stoją bezpiecznie po 3 kable od siebie i na dokładkę jest sygnał telefoniczny i telewizyjny, więc nie jest źle.
Będzie Singapore (20/794) 14 maja
Nowy czarter Pacific International Lines-rejs do Chittagongu w Bangladesh. Zjechali z w dół z ratą czarterową. Taki kryzys. Na tym kończę i do następnego statku
Prawdopodobnie Aenne Rickmers.
Można tylko zakląć.16 Maja 2009
Okazało się, że mój zmiennik mnie w Singapurze nie zmieni, bo nie ma COC (Certificate Of Competency) i czeka na ten papier od miesiąca, a urzędnicy we Fremantle nie mogą ciągle go wydać.
Rozpocząłem więc nowy czarter Advance Conatiner Lines, która z kolei jest częścią Pacific International Lines z Singapuru.
Jadę z Singapuru do Bangladeszu, a dokładnie Chittagongu.
Wschód słońca powinien być w Chittagongu o 05 11 .
Wedlug Tablic Pływów najpłytsze miejsce czyli według Datum mapy LAT (Lawest Astronomical Tide) jest 7.9 m.
Normalna niska woda 19 Maja jest 1.3 m + 0.35 m = 1.65 m + 7.90 m = 9.55 m czyli powinienem mieć pod kilem 75 cm wody.
Squat, czyli osiadanie jest funkcji prędkości przy 6 węzłach dla mojego statku jest 0.45 m czyli stopę wody -30.5 cm powinienem mieć pod kilem. Trochę mało. Skąd się to głupie przyslowie wzięło?
Ale pojedź człowieku 6 węzłów jak prądy pływowe są tam do 8 węzłów.
Przerąbane. Nie mam jednak wyjścia. Już jadę.
Chittagong (21/795) 19 maja 2009
Całą noc czołgałem się po mieliznach, trzy razy rzucałem kotwicę ale w końcu zacumowałem w Chittagongu.
Najpierw kotwicę rzuciłem na szerokosci 21 55 N –nie chciałem wchodzić na górne kotwicowisko podczas odpływu- (2 godziny przed niską wodą) - jadąc pod 4 węzłowy prąd pływowy musiałbym iść “wolno naprzód” 8 w. lub nawet “pół naprzód” 11 w., co zwiększyłoby mój “squat” do 80 cm i mógłbym wtedy zahaczyć mieliznę.
A tak rzuciłem kotwicę, podnioslem ją tak, żeby być nad mielizną 2 godziny po zaczęciu przypływu i wtedy z prądem “bardzo wolno naprzód” mając “squat: najwyżej 35 cm spokojnie doczołgałem się pod pilota. Pilot się spóźnił i zamiast o umówionej 0530 dotarł na 0706 więc jeszcze jedna kotwica.
Ale trzeba przyznać, że był bardzo dobry, zawrócił statek na dość wąskiej i zatłoczonej rzece zgrabnie i zacumowałem o 0830 prawą burtą.
Obecnie zaś modlę się, żeby mi nie popękały liny na moich dźwigach, bo jestem na kei drobnicowej i rozładunek moimi dźwigami.
Wczoraj przyszedł agent i zaprosił mnie do restauracji “Ambrosia”. Niestety nie miałem ochoty nigdzie iść, bo byłem po tej ciężkiej nocce i 5 godzinnych odprawach cholernie niewyspany.
21 maja
Wczoraj wieczorem przyszło dwóch agentów PIL Mahtab i Jahir i zawieźli mnie na kolację do restauracji. Restauracja i kolacja niezłe chociaż w ogóle bez alkoholu, ale przez okno samochodu napatrzyłem się na bangladeską nędzę wystarczająco.
Oczywiście jedzie się po nędznej drodze między nieoświetlonymi rikszami, świętymi krowami (ruch lewostronny), ciężarówkami.
Na poboczach dróg stoją biedne straganiki oświetlone wieczorem świeczką, albo oliwną lampką.
Kobiety na bosaka niosą dzieciątka z gołymi pupami - obraz nędzy i rozpaczy.Terytorium mniej niż połowa Polski i 141 milionów ludzi (jak Rosja). Kraj wyznaniowy-odłączyli się od Indii w 1962 roku ze względu na Islam.
Telewizja i radio –pieśni muzułmańskie z towarzyszeniem lokalnej kapeli i nic poza tym.
Natomiast załadunek pomimo pozornego bajzlu bardzo sprawny, choć przedstawiciele nawet najbardziej liberalnych związków zawodowych z Polski by się tutaj załamali.Nie ma mowy o jakimkolwiek bezpieczeństwie pracy. Robotnicy bez hełmów, rękawic i w laczkach jeżdżą na spreaderach w górę i w dół, stoją pod unosami beztrosko i w ogóle dokonują rzeczy na pograniczu cyrku. Ale mam nadzieję, że Singapur 25 maja 2009 (22/796) będzie moim ostatnim portem w tej podróży.
W Chittagongu na rzece
God be good to me, Thy Sea is so wide and my ship is so small.
Inne tematy w dziale Rozmaitości