sailorwolf sailorwolf
750
BLOG

Shin Tong 3

sailorwolf sailorwolf Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Private Logbook

   New Orient

Jul.20th 2003 - Nov.21st2003

Busan (1/437), 20 lipca 2003

Trzy samoloty i jeden pociąg (loty Seoul –Busan były zawieszone), trzydzieści parę godzin w podróży, aż w końcu w hotelu przysznic i do łóżka.

Na drugi dzień statek wydał mi się mały i brudny, a załoga plugawa. Zadzwoniłem do żony, ale ona była sama, bo syn był na koloniach. Odżyłem dopiero po rzuceniu cum i wyjściu za główki i komendzie „full ahead”. Po stressie nie zostało ani śladu. Przecież tylko około 60 zawinięć przede mną, a właściwie 3 porty po 20 razy. Busan, Ningbo i Szanghaj.

Po Ningbo (2/348), 23 lipca 2003

Minął „d.E.Wedel”, i wyszedłem już z Ningbo. Mój drugi oficer ma już dwa pisemne ostrzeżenia za nietrzeźwość i spóźnienie na wachtę. Kapitan, którego zmieniłem mówi, że podobno drugi zakochał się w jakiejś dziewczynie z Texas Street. Jest tam między innymi klub „Manila”, tam zaś Filipinki, no i zakochał się w jednej z nich. Niestety miłość ta nie ma przyszlości. W niedzielę wysyłam go do domu.

27 lipca, po Szanghaju (3/349) i Busan (4/350)

Wczoraj w Busan byliśmy z Krzyśkiem (c/e) na „Las Vegas Show” w hotelu Lotte. Dostaliśmy lożę ze stołem i dobrym obiadem i wspaniały występ. Hotel był ogromny, a sala operowa na 3 piętrze. Na parterze restauracja w dżungli pod dachem. Ogromne, żywe drzewa, palmy, liany, płynące strumienie,a pomiędzy tym wszystkim stoliki i goście.


image

Przedstwienie było wspaniałe. Pierwsza część była koreańska – narodowa, a druga w stylu amerykańskim. Dziewczyny, kulturyści, tańce, lasery, łyżwy, akrobacje na batucie, biegi na specjalnych sprężynach, przymocowanych do nóg, co pozwalało skakać po 5 metrów, jak na księżycu.

W przerwie jedna z pięknych tancerek sprzedawała foldery i spytałem się jej skąd pochodzi. Odpowiedziala, że z Białorusi. Patrzę na folder – same ruskie nazwiska.


image

1 sierpnia, po Ningbo (5/441) i Szanghaju (6/442)

To Ningbo się zrobiło całkiem niezłe. Jakiś agent o imieniu Bob nas zawiózł do Seamans Mission. To była jedna z najlepszych Seamans Mission jakie widziałem. Bar i pomimo lata dekoracja bożonarodzeniowa, z choinką w kącie i ze dwadzieścia ślicznych, młodziutkich, chińskich kelnerek, które oprócz drinków proponowały masaże. Na zapleczu było kilka pokoikow z łóżkami, zapewne jakby ktoś się zmęczył, albo chciał masaż.

Daewoo zobowiązało mnie, żeby być na 2000 w Busan. Idę na mostek, a tam zaledwie 15.4 w. Odlączyliśmy zaraz shaft generator i dołożyłem pitch na 80%. Więcej się nie da, bo woda zaburtowa za ciepła. Zadzwoniłem jeszcze do c/o żeby zrobił balastami trym 1m na rufę. Zrobił, ale na granicy stateczności, a mam 5 warstw kontenerów na pokładzie. Statek skoczył do 17 w., ale za Cheju Do dołożymy jeszcze pitchu, bo tam woda powinna mieć koło 24C. A koło Tsushimy powinien mnie popchnąć pólnocny prąd pacyficzny.

Po Busan (7/443), ale w Ningbo (8/444) 5 sierpnia 2003

Wykluł sie tajfun ETAU i choć na razie jest 600 mil na wschód od Filipin, to szparko posuwa się na północ. Jest głęboki na 960 mB i wiatr 75 węzłów .Mam nadzieję, że złowrogi wierzcholek jego paraboli dojdzie tylko do wyspy Kiusiu, a mnie ominie. Prawdobnie Kiusianie marzą o tym, żeby ich ominął i uderzył na Koreę.

Na redzie Szanghaju 6 sierpnia 2003

Niestety prognozy sa niedobre. Czterdziestoośmiogodzinna mapka pokazuje, że ETAU będzie dochodził do Korei właśnie w piątek wieczorem, kiedy i ja tam będę. Na dokładkę pogłębił się do 945 mB, czyli wiatr 110 węzłów. Właściwie powinienem w Chinach rzucić kotwicę i przeczekać. Zobaczymy, jak się sytuacja rozwinie. Na dokładkę wysiadła klimatyzacja i mam w kabinie 32 C.

Szanghaj (9/445), 7 sierpnia 2003

Dostalem ładnie w kość. Wstałem o 1 w nocy i do 1000 stałem z pilotem na mostku, a potem znów do gorącej kabiny i dopóki nie dostaniemy freonu tak będzie.

Busan (10/446), 9 sierpnia 2003

ETAU poszedł na północny wschód, więc miałem go w odległości 300 mil, niemniej wiatr 8B zaliczyliśmy. Dotknął tylko Okinawy i Kiusiu. My natomiast rano, przy słonecznej pogodzie zacumowaliśmy w Busan, czyli w domu.

Po Ningbo (11/447), 13 sierpnia 2003

Dostałem z biura zezwolenie na zakup trzech DVD playerów – do mnie, do c/e i do salonu oficerskiego.

Mamy masę płyt DVD. Lepiej kupować takie rzeczy w Chinach, bo są tańsze i Chińczycy też mają PAL.

Po Szanghaju (12/448) 14 sierpnia 2003

W Szanghaju poszliśmy na halę kupować Rolexy. Tych droższych modeli po 6 dolarow nie mieli, więc kupilismy te po 5 i zahaczyliśmy o stoisko z herbatą. Właściciel zaraz nas posadził i zaparzył nam herbaty. Przed wszystkim trzy filiżanki stały na tacy z gretingiem, pod którym była wanienka. Herbaciarz nasypał herbaty do czajnika i zalał wrzątkiem, ale pierwszego naparu użył tylko do rozgrzwania filiżanek – wylał go do wanienki. Do picia był dopiero drugi napar, nalewał go do wysokich naczyń, które stały dnem do góry we właściwych filiżankach. Potem herbatę się wypijało, a te wysokie naczynia wąchało. Kiedy tak raczyliśmy się tą herbata, przyszła ta od Rolexów. Przyniosla jeszcze dwa zegarki, ale drogie, złote modele po 8 dolarów.

15 sierpnia 2003, godz.1900

Myślałem,że będę w Busan o 2100, a tu się tak rozdmuchało, że wyhamowało mnie do 10 węzłów. Podałem nastęną ETA na 16/0500, a oni na to, żebym już lepiej był na 0700, z tym, że pilota mam wziąć nie na redzie tylko w porcie, ze względu na sztorm. Wiatr mam prawie z dziobu NE , statek ciężko pitching, choć zwolniłem ile mogłem.

Busan (13/449), 16 sierpnia 2003

Wszedłem o siódmej rano, pilota wziąłem w porcie, bo morze było zbyt „rough” i stoję zacumowany. Jeszcze tylko 4 tygodnie i sezon tajfunów będzie over. Poza tym wznowiliśmy z Krzyśkiem starą polską tradycję robienia „zaworówy”’. Mam kiełbasę, którą i w Chinach i w Korei shipchandelrzy nazywają „polską”. Krzysiek kładzie ją gdzieś tam przy kotle, po pół godzinie przewraca na drugą stronę i po godzinie przynosi gorącą i pachnącą. Zjadamy na jedno posiedzenie 1 kilo kiełbasy i do tego litr Smirnoffa. Ja się odchudzam i nie mogę odchudzić, a Krzysiek rzuca palenie i nie może rzucić. Jak na razie bierze w tym celu tabletki, oblepia się plastrami, ale wciąż pali fajkę, cygara i papierosy.

18 sierpnia 2003

Wyszedłem o północy, przy przelotnych ulewach. Pilot wysiadł jak zwykle 1.5 mili przed główkami wyjściowymi i powiedział, że za falochronem jest silny NE prąd. Poszedłem więc „cała naprzód”, jak najbliżej zielonej główki.

Wyspałem się porządnie i wymyślam coś do roboty, bo wszystko juz zrobiłem. W tym tygodniu wymustrowuję drugiego mechanika i elektryka.

Po Ningbo (14/450), 20 sierpnia 2003

No i już 14 zawinięć przeleciało.

Po Szanghaju (15/451), ale za to w Busan (16/452) 23 sierpnia 2003

Dziś ma przyjść suveyer z Germanische Lloyd. Podobno bardzo surowy. Ale w ogóle w Chinach wszystko tańsze o połowę niż w Korei. Nawet sim karty.

25 sierpnia 2003

Już robię drugie miesięczne rozliczenie, ale ten czas leci. W Chinach nakupiłem białej broni (2 wakizashi, które jak pamiętamy jest praktyczniejsze od katany, bo ma ostrze o 15 cm krótsze i można go używać do walki , ale i do sepuku, czyli harakiri) . Muszę wysłać z Chin, bo z Korei nie można zabrać nawet zbyt długich paznokci. Jeszcze tylko 16 razy moje brudne cumy klasną o brudną wodę brudnego Szanghaju i jadę brudny do domu.

Wczoraj na wachcie drugiego zrobiła się taka tropikalna ulewa, że widzialność zero. Poleciałem na mostek i zauważyłem z prawej kuter idący mi przed dziób na stu metrach. Wrzasnąłem „hard to starboard” i przeszedł na paru metrach przed dziobem. Na obu radarach nic nie było widać, marynarz na oku też nic nie widział.

 Shanghai 27 sierpnia 2003

Wiesz jak smakuje strach? Jak już zrobiłeś wszystko, co można było zrobić i teraz wszystko zależy od Boga. Strach jest jak smak metalu na podniebieniu. Wszystko, co mogłeś już zrobiłeś , a teraz czekaj tylko na śmierć swoją i tych dwudziestu paru ludzi, co uwierzyli, że jesteś nieomylny. Ty też zawsze wierzyłeś, że twój kapitan ma jakiś nieomylny wspaniały sposób, że TY przeżyjesz. Na pewno ma. Przecież jeszcze nigdy się nie zdenerwował. To nic, że statek staje dęba na ogonie na falach wielkości domu, że dawno skończyła się skala na wiatromierzu. ON WIE CO ZROBIĆ!.

A ja, czy sie boję? Boję się, wiem że zrobiłem już wszystko. Odbierałem prognozy, wiedziałem, że wieje 120 węzłów, zmienialem kurs, jak pisali w książce, prowadziłem tabelę obserwacji windbaga i ciśnienia. Boję się tak, że nie mam nawet czasu pomyśleć o najbliższych.

Jestem jak maszyna, ale jak ona padnie.....oby nie padła.

Po Ningbo (17/453) i Szanghaju (18/454) 30 sierpnia 2003, na podejściu do Busan.

Korea ma gospodarkę liberalną na wzór starych USA. Wszystko jest prywatne, państwowa jest tylko armia i dotowane strategiczne dziedziny, np stocznie. Jest potęgą, bo każda działalność gospodarcza jest dozwolona. Wczoraj widziałem kalekę bez ręki i nóg – leżała na wózku na brzuchu i rozkładała na ulicy swój całkiem pokaźny sklepik z płytami CD i DVD. Według „Korea Herald” w tym roku Korea wyeksportuje za 180 miliardów dolarów.

image

                                            Busan, keja nr 45

 I jeszcze jedno. W Korei nieznana jest korupcja. Przynajmniej na moim poziomie. Z Texas Street do bramy portu płacę za taksówkę 3500 wonów, czyli niecałe 3 dolary. Daję przeważnie 4 000 i nie żądam reszty. Na twarzach kierowców maluje się wtedy zdumienie i pokazują licznik, że nie 4 000, tylko 3 500. Kiedy w końcu zrozumie, że 500 wonów, czyli 41 centów jest dla niego, wyskakuje otwierać mi drzwi.

Busan ( 19/455), 31 sierpnia 2003

My tu sobie gadu, gadu, a tu dzwoni drugi, że odebrał pogodę z tajfunem. Jest drań na N19 i E131, ale posuwa sie na NE i nazywa się DUJUAN i ma numer 313. Niby już jest po sezonie tajfunów, ale może ten jest młody i tego nie wiedział.W każdym razie DUJUAN rwie się do spotkania ze mną całą parą. Choć w wielu przypadkach tajfunów metoda extrapolacji jest błędna.

W drodze do Nigbo, 2 września 2003

Uff ! DUJUAN poszedł na Hong Kong. Całą noc mieliśmy silne przechyły, choć tajfun jest 540 mil na południe od nas.

Już po Ningbo (20/20/456), ale w Szanghaju (21/457) 4 września 2003

Podejście do pilota było paskudne, jak zwykle wszystkie statki na raz gnały do statku pilotowego przechodząc sobie po pół kabla przed dziobem. Widzialność za to była bardzo dobra i wziąłem pilota, starego znajomego. Znam prawie wszystkich, choć Szanghaj ma 200 pilotów ( 140 starych i 60 praktykantów). Pokażcie mi drugi taki port, no może Singapur.

8 września 2003 , po Busan (22/458)

Do Busan zdążyłem na piątek wieczór, zacumowałem i dwie noce spałem w koi. Wyszedłem w niedzielę na piwo, na Texas Street i spotkałem towarzystwo : Ruskiego z Kamczatki, dwóch Australijczyków, Belga i Anglika. Jeden z tych Australijczyków powiedział Ruskiemu „komplement” : „My jesteśmy tacy sami”. Jak tak powiedział, to znaczy, że myślał odwrotnie. Byłem już trochę „pod humorkiem”, więc mu powiedziałem, że jest kaleką, bo mówi tylko po angielsku, a ja se mogę pogadać z Ruskim po rusku i on nic nie będzie rozumiał. Potem to, co powiedziałem przetłumaczyłem Ruskiemu na rosyjski i ten się tak ucieszył, że mu się oczy zaświeciły.

Po Ningbo (23/459), kotwica na redzie Szanghaju 10 września 2003

No i los uparł się, żeby nie było mi za dobrze. Wykluł sie nastepny tajfun nr 314 o imieniu MAEMI. Początkowo był normalny, a potem pogłębił się do 920 mB i ruszył na NW czyli na Szanghaj i Busan. Fala szesnastometrowa. Weź go teraz przewidź gdzie pójdzie. Prognozy dostaję co sześć godzin. Jeśli będzie szedł tak, jak teraz, najrozsądniej będzie rzucić kowicę za jaką wyspę w Chinach.

Szanghaj (24/460), 11 września 2003

MAEMI idzie prosto, a w zasadzie krzywo na Busan. Według porgnozy 48-godzinnej centrum jego będzie nad Busan dwunastego koło 2000, a moja ETA na Busan 12/2200. Więc najrozsądniej będzie rzucić kotwicę w Szanghaju i jesli tajfun pójdzie na zachód, wjadę między wysepki i rzucę kotwicę, albo i dwie, a jak będzie szedł tak, jak przewiduje prognoza, ruszę w piątek koło południa, kiedy tajfun powinien być już na wschód od Busan.

Powiedziałem agentowi w Busan, że rzucam kotwicę w Chinach i czekam, aż tajfun minie Koreę. Nawet się nie zdziwił. Tymbardziej, że w Korei jest jakieś wielkie święto w dniach 10-14 września i podobno wszystko zamknięte, a port na pewno. Przy takim tajfunie będzie jeszcze bardziej zamknięte RUSA, który w tamtym roku zabił 250 osób miał 945 mb, a MAEMI ma już 920 mB i wiatr 116 węzłów.

12 września 2003,południowe kotwicowisko Szanghaju

Rzuciłem 7 szakli i na razie wieje 6B. MAEMI się przesuwa prosto na Busan, jego centrum powinno być nad Busan dzisiaj koło 1800. Odbiorę jeszcze jedną prognozę za sześć godzin i podnoszę kotwicę.

13 września 2003

Tajfun był nad Busan wczoraj wieczorem. Ja w tym czasie byłem już na kursie na wyspę Cheju Do. Będę w Busan dziś o 1700, więc się spóźniłem jakieś 10 godzin. Ciekawe jakie szkody w Busan. Teraz idę w silnym, zachodnim sztormie 17 węzłów. Dziś moje urodziny, niestety pogoda nie bardzo, więc grilla nie będzie.

W Busan już się awanturują czemu nie przyszedłem rano. Myślą, że jakbym wcześniej podniósł kotwicę, to bym był na rano. Nie byłbym na pewno, bo bym szedł 6 węzłów, zamiast 13 i na to samo by wyszło, tyle, że byłoby ryzyko dla ładunku i statku. Mogą spisać dziennik i zobaczyć jaką mialem pogodę. Dopiero teraz sztorm wieje z właściwej strony, czyli z WSW i mnie pcha, a nie hamuje. Oni zawsze mówią : jedź bez względu na pogodę, dopiero jak ci zmyje połowę kontenerów, to mówią: trzeba było czekać, nie byłoby szkód.

image

                                                            Droga tajfunu MAEMI

    13 września 2003/1300

Żeby mi nie było za dobrze, to właśnie zadzwonił drugi, że nawalił żyrokompas, autopilot magnetyczny i na dokładkę jedna z pomp steru. Będę wchodził do Busan na jednej pompie, choć powinienem na dwóch.

Z ostatniej chwili - pilotaż zawieszony, jakiś statek zdryfowało i stoi w poprzek wejścia. Idę gdzieś na kotwicę, blisko brzegu, żeby był zasięg.

Busan (25/461) 14 września 2003

Pilot powiedział tylko, że jeszcze nigdy w Busan nie było takiego tajfunu.


image

                       Tu przed tajfunem Maemi stało 12 gantykranów każdy miał około 60 m wysokości

dwa statki utonęły w porcie, jeden zdmuchnęło na skały, ilu zabitych jeszcze liczą, więc nie powinno być problemów, że się spóźniłem. Na „mojej” kei nr 45 utonął jakiś kuter, który chciał się schronić przed tajfunem, więc stoję przy kei nr 46. Do dwunastej mają go wydobyć i shifting na stare miejsce.


image

                            „Moja” keja nr 45-jeden kuter utopiony (widać dziób), drugi rozbity

MAEMI utopił łącznie 40 statków. Zginęło 138 ludzi, 77 zaginionych.

Cook zrobił przystawki na moje urodziny, więc wszystkich zaprosiłem do baru, ale po dwóch godzinach trzeci zadzwonił z mostku, że gyro padł. Poleciałem na mostek i zarządziłem ręczne sterowanie na kompasie magnetycznym. Postałem z nimi, a jak się trochę nauczyli sterować zszedłem znów na dół, a tu znów alarm pożarowy w kuchni. Na szczęście fałszywy. Ktoś coś smażył i narobił dymu. Smażyciel uciekł.


image

Ningbo (26/462) 17 września 2003

Jakoś dowlokłem się do Ningbo. Nie wiem jednak, czy zdrowie pozwoli mi dokończyć ten kontrakt, a w ogóle czy nie zakończę pływania, ze względu na nie. A być może nie dożyję świąt.

Shanghai (27/463), 18 września 2003

Tyle gazet to ja jeszcze nie miałem. Wysyła mi je moja żona oraz żona Krzyśkowi. Przeczucie zbliżajacej się mojej śmierci było stanowczo przesadzone.

Busan (28/464) 21 września 2003

Rzuciłem kotwicę i spokojnie przespaliśmy noc. „Moje” miejsce kotwiczenia ( ja tam rzuciłem kotwicę pierwszy), jest wspaniale schowane w małej zatoczce i na dokładkę jest zasięg.

Potem wejście za dnia, tuż za „Hanjin Washington” i „Brazilian Express” i cumujemy „w domu”. Potem Krzysiek zaprosił mnie na 18 piętro do restauracji w budynku HUNDAI, gdzie najedliśmy sie różnych koreańskich robaków. Gazety angielskojęzyczne w Busan piszą,że MAEMI zawalił 12, a nie 11 dźwigów.

Ningbo 29/465), 24 września 2003

Rutyna.

Szanghai (30/466), 25 września 2003

Pilota dostałem 2130, a przy kei byłem 0230. Potem rozwiązałem parę rutynowych problemów, które rozwiazuję zawsze podczas pobytu w Szanghaju. Problemy są zawsze takie same, więc rozwiazuję je tak samo:

 Mój chieff dzwoni, że ładują, nie dawszy mu żadnego planu ładunkowego, ilości i ciężaru ładowanych kontenerów, co grozi utratą stateczności.Stewedorzy udają wtedy, że nie znają angielskiego, więc dzwonię do szefa Contevico, on opieprza agenta, agent foremana i załadunek natychmiast przerywają. Wtedy dostarczają „stowage plan”, chieff wrzuca go na komputer i wyraża zgodę na załadunek.

My tu gadu, gadu, a ja nie wypiłem jeszcze mojego aperitifu, czyli piwa Tsing Tao, pójdę na obiad bez apetytu i cook będzie zawiedziony, że mi nie smakuje. A w ogóle to 30 port, czyli połowa kontraktu.

26 września 2003

Dziś piękna pogoda, morze gładkie i 25C. Taki czerwiec w Polsce. Najmilej wspominam piąty rok. Mieszkałem wtedy na ul.10 Lutego 25, ubierałem się w mundur i szedłem kwitnącym Skwerem Kościuszki do szkoły. Nauki było niewiele. Absolutorium zaliczone, praca ze stateczności gotowa do obrony, a ja ważyłem 82 kilo.

Po Busan (31/467), w Ningbo (32/468) 30 września 2003

Nic ciekawego.

Po Szanghaju (33/469), ale za to w Busan (34/470) 4 październik 2003

W tamtym kontrakcie był na kei nr 44 wypadek. Otóż 40 tonowa sztaplarka kontenerowa cofając przejechała robotnika. Przejechała tak, że były dwie części robotnika, nie było co ratować. Od tej pory zamontowano na wszystkich sztaplarkach sygnał dźwiękowy – kiedy jadą do tyłu nadają ten sygnał. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że jeden z kierowców zaprogramował jako swój sygnał „Dla Elizy” Beethovena. Ta melodia pasuje do sztaplarki jak kwiatek do kożucha. A słyszana dzień i noc doprowadza mnie do szału. Będzie mi sie śniła na urlopie.

Czekamy w Busan na jakiś bardzo ważny czterdziestostopowy kontener, który ma przywieźć statek „Amalia”.W sumie miło jest wychodzić z portu za dnia, „shallow waters” też będą za dnia i Ningbo po południu. Od paru dni zbuntowałem się i nie biorę leku na ciśnienie. I nie miałem jeszcze więcej iż 145/80, a czuję się świetnie.

Po Ningbo (35/471), 8 październik 2003

Chińczycy względem tzw. Zachodu (dla nich my, Polacy jesteśmy Zachodem) mają kompleksy takie same, jak kiedyś my mieliśmy. Na przykład agent mówi: Wy Polacy to jesteście bogaci. Macie takie drogie zegarki – tu pokazuje mój Rolex, kupiony w Chinach na ulicy, za 6 dolarów.

Po Sznghaju 36/472), 9 października 2003

Wymyśliłem następującą sentencję : „Pokaż mi swój paszport, a powiem ci kim jesteś”. Dobre, nie? Czasami człowiekowi przyjdzie do głowy jakaś dobra myśl.

Florek, który mnie zmienil na „MSC Caribbean”(pływamy z nim na zmianę) wysłał mi ich rotację . Oto ich teraźniejsza linia: San Vincente (Chile), San Antonio (Chile), Paita (Peru), Guayaquill (Ecuador), Buenaventura (Colombia), Manzanillo (Mexico) i Mazatlan (Mexico). Nigdzie tam jeszcze nie byłem, więc się bardzo cieszę. Podobno ludzie w Chile pod niebiosa wychwalają Pinocheta, bo dzięki niemu Chile jest teraz najbogatszym krajem Ameryki Południowej. Alliende o mało co nie zrobił tam kubańskiego „raju”. Natomiast Kolumbia i Ekwador niebezpieczne, można nie wrócić z wycieczki na ląd. Podobno dziewczyny smarują sobie biust narkotykami, marynarz się budzi – patrzy, a tu jest okradziona kabina. Co z takiej kabiny można ukraść? Ręcznik, używane adidasy, lampkę nocną?

Piątek, 10 października 2003

Mam być dziś wieczorem w Busan. Pobiłem rekord prędkości - ze starego Szanghaju do zdania pilota – 3 godziny 14 minut.

Busan ( 37/473) 11 październik 2003

Wyspałem się w łóżku jak trzeba i idę po raz szósty i mam nadzieję ostatni do dentyski, Miss Juan Hi. Pierwszy raz dwa miesiące po tym jak mi inny dentysta w Londynie zalutował zęba w 2 minuty i go przeklinałem przez następny tydzień. Na szczęście trafiłem na Miss Juan i ona leczy mnie solidnie, Ciekawe , szósta wizyta, a ja jeszcze nie wiem czy jest ładna, czy brzydka, bo nie widziałem jeszcze jej twarzy. Cały czas występuje w masce.

14 październik 2003

Od dwóch dni kotwiczę na redzie Ningbo. Wieje silny wiatr i w związku z tym przerwano operacje ładunkowe. Kotwicę rzuciłem 4 mile na zachód od wysepki Pawushi. Prądy pływowe są tu do 6 węzłów, więc sześć szakli i kazałem oficerom liczyć obroty wokół kotwicy.

Ningbo (38/474) 16 październik 2003

Miałem dostać pilota o czwartej rano, więc przychodzę o drugiej, podnosić kotwicę, a drugi mi mówi, że pilot nas wołał i że będzie o 0545, więc wystarczy jak zaczniemy kotwicę wybierać o czwartej.

A tu nagle drugi dzwoni 0330, że pilot za dwadzieścia minut i to 14 mil stąd. Mam więc przez 20 minut podnieść 6 szakli łańcucha i przejechać 14 mil. Na szczęście był slack, więc miałem spóźnienie tylko godzinę i 15 minut spóźnienia. Drugiego ochrzaniłem, że źle zrozumiał.

Szanghaj (39/475) 17 październik 2003

Pogoda w Chinach nareszcie fajna, 20C, słonce i świeżo. Pilota dostałem o 5 rano, 1130 „na mocno”, cały czas pod prąd pływowy. Wyjście o 1830, czyli Busan dopiero dopiero w niedzielę, koło 3 rano.

19 października 2003, Busan (40/476)

O 3 w nocy byłem na mocno na kei nr 44. Idę rano na Texas Street po moją zamówioną kamizelkę skórzaną.Musieli sprowadzać z Seoulu, bo nie mieli takiej dużej. Jest taka kamizelka bardzo praktyczna, bo ma mnóstwo kieszeni, a nie krępuje ruchów np w samochodzie. Będzie mi też cieplej w drodze powrotnej, bo przyjechałem latem, a wracam zimą.Od paru lat mam już dość tego pływania, ale ciagle na coś brakuje pieniędzy, więc jeszcze to i jeszcze tamto.

Po Ningbo (41/477) oraz po Szanghaju (42/478) 24 października 2003

image

Zostało mi jeszcze tylko 13 zawinięć, czyli nie będzie ich 60, jak liczylem poprzednio tylko zaledwie 54. I dobrze-schodzę 22 listopada i znam już nazwisko mojego niemieckiego następcy. Niestety nie każdy może być Polakiem, choćby nie wiem jak się starał. Do maszyny też przysyłają Niemca. Zobaczymy jak sobie poradzą, choć połowa przyjemności odpada, bo sezon tajfunów is over. No i te 300 mil tygodniowo z meterm wody pod kilem.

Busan (43479) 26 października 2003

Czterech zmustrowałem, czterech zamustrowałem. Prę dni temu zażartowałem sobie z kadeta, żeby pisał protokół zdawczo-odbiorczy dla następnego kadeta. I co? Wczoraj patrzę, a obaj kadeci, ubrani w ciepłe kombinezony i hełmy „przekazują” sobie statek. Ich protokół zdawczo-odbiorczy ma cztery strony. Z wielką powagą wpiąłem go do innych protokołów zdawczo-odbiorczych, kapitańskich i chiefowskich. Wspomniana wcześniej skórzana kamizelka, ktora sprowadzali dla mnie z Seoulu ze względu na rozmiar, okazała się być Made in Poland

27 października 2003

 W Busan rano włączam radio i słucham dziennika. Nie znam koreańskiego, ale dziennika słucham z uwagą, bo rano trzeba posłuchać dziennika.

29 października 2003, Ningbo (44/480)

Teraz slucham zaś z uwagą dziennika po chińsku. Odróżniam już wiadomości od reklamy. Wiadomości oczywiście tylko dobre, ten ton pamiętam z socjalistycznej Polski. Pamiętam telepropagandę odczytywaną przez spikerów TVP patrzących szczerze i uczciwie prosto w oko kamery.

30 października, noc

Wziąłem szanghajskiego pilota, a on mówi, że północny kanał zamknięty, bo się dwa statki zderzyły : północnokoreański i chiński. Na dokładkę po kolizji wybuchł pożar.

Po Szanghaju (45/481), 31 październik 2003

Więc poszliśmy jednak północnym kanałem. Pilot powiedział, że piętnaście minut przed naszym przejściem koreański tankier zderzył się z chińską barką, po czym chińczyk natychmiast utonął z całą załogą, czyli rodziną. Tankier spuścił szalupę i próbował ratować, ale nikogo nie znalazł.

Mój agent ma pseudonim „Jaje” zadzwonił i powiedział, że mam full speed grzać do Busan. Spytałem się go czy mogę odłączyć shaft generator, a on na to „jaje”. On zawsze mówi „jaje”. Jak dojedziemy do Busan to go wezmę do maszyny i pokażę mu, co to jest shaft generator i że to kosztuje 4 tony paliwa lekkiego na dobę ( na koszt charteru). Ale jak go znam, to nic nie zrozumie i powie „jaje”.

W Busan (46/482), 2 listopada 2003

Poszedłem wczoraj do „Hawaii Restaurant”, gdzie czekał na mnie Hans. Wszystkie dziewczyny mnie pozdrawiały, nawet te, które widziałem pierwszy raz. Hans jest Niemcem, który tu siedzi od lat, jako inżynier gwarancyjny do Baaderów. Baadery to są maszyny do przerabiania ryb na filety. Są produkcji NRD i były montowane na budowanych w Polsce trawlerach, które potem jechały do ZSRR. Było ich tyle, że w końcu wysłali specjalnego Niemca jako inżyniera do reperacji Baaderów.

On ma Jeepa, więc pojechaliśmy na koreańską plażę się wykąpać, a potem Hans mnie zaprosił do maleńkiej restauracyjki, gdzie dostałem kolejny raz oryginalne koreańskie jedzenie. Najadłem się solidnie, bo w wodzie zgłodnialem.

image

Niestety mój brzuch nie lubi jeść w kucki, więc się umęczyłem. Ubawiony i opchany wróciłem na „New Orienta” i mogę spokojnie wypoczywać, aż do poniedziałku.Widziałem także statek, który MAEMI zwiał na skały. Dwa razy większy od mojego. Stoi tak od 12 września, a dzisiaj 2 listopada.

Po Ningbo (47/483), 5 listopada 2003

Miałem dzisiaj nienajlepszy dzień.

Po Szanghaju (48/484) 6 listopada 2003

Oprócz zegarków kupiłem nagrodzony podobno Oskarami chiński film „Hero”.

Busan (49/485), 8 listopada 2003

Wczoraj Hans podjechał pod bramę i pojechaliśmy w plener. Najpierw pojechaliśmy na ruski trawler, gdzie Hans miał mnóstwo znajomych, a on i ruscy rybacy przyszykowane ogromne ilości najlepszych ryb i innego jedzenia. Było tam także jakieś australijskie rodzeństwo i kilkoro australijsko-japońskich dzieci oraz cztery Rosjanki-chyba żony rybaków. Szybko się zaprzyjaźniliśmy i pojechaliśmy kilkadziesiąt kilometrów do jakiejś koreańskiej wioski, gdzie wynajęli dom. Pod domem był wielki pokój z materacami i stołami. Oprócz tego pokoje z łazienkami jakby ktoś chciał. Pogoda była deszczowa, ale rozpaliliśmy ognisko i Rosjanie ugotowali „uchę” – wspaniały rosół z najlepszych ryb. Każdy, co wypił za dużo wysypiał się na materacu i dołączał do innych jak się wyspał.


image

                                               W wiadrze gotują „uchę”

Niestety o czwartej rano zadzwonił chief, że rano będzie Flag State Control i musiałem wracać. Hans zawiózł mnie do najbliższej wioski, gdzie wziąłem taksówkę, która mnie i moje wspomnienia zabrała do Busan na statek.

11 listopada 2003, reda Ningbo

Niestety jestem na kotwicy, bo załadunek wstrzymany ze względu na pogodę. Jak długo Bóg wie. Być może będę musial przebukować bilet Krzyśka do Polski.

Pamiętam kiedy dowiedziałem się, że 11 listopad to polskie święto narodowe. Było to w Australii, w Melbourne, na statku „Jan Matejko”. Byłem kadetem.11 listopada nad naszym statkiem przelatywał samolot i zrzucił ulotki z historią święta 11 listopada. W moim liceum w Polsce nikt nigdy o tym nie wspominał.

Po Ningbo (50/486) i Szanghaju (51/487), 15 listopada 2003

Mój tytuł kapitański w moim duńskim dyplomie brzmi : Skibsfører- strasznie zabawnie, nie?

Po Szanghaju (52/488) i Busan (53/489) 18 listopada 2003

Hans przyjechał pod bramę w Busan i zawiózł mnie na czubek jakiejś wielkiej góry. Widok wspaniały, ale niestety zapomniałem wziąć aparatu. Na tej górze Koreańczycy setki lat temu zbudowali ogromny piec. Obserwwowano czy nie nadpływa łupieżcza flota japońska. Jeśli nadpływala puszczali ostrzegawcze sygnały dymne dla ludności. Kiedy tak podziwialiśmy widoki podbiegł do nas Koreańczyk i powiedział, że biegnie dookola świata, a ma lat 63.

 Po Ningbo (54/490), 20 listopada 2003

Chciałem wyjść na spacer, a tu podjeżdża motocyklista i mówi, że mnie podwiezie do miasta za 1 dolara. Skorzystałem oczywiście.

Po Szanghaju (55/491) 21 listopada 2003

No to jeszcze Busan (56/492) i do domu. Przejechałem koło 36 tysięcy mil. Zarobiłem 32 tysiące dolarów. Wracam do domu. Czy może być coś piękniejszego?

God be good to me, Thy Sea is so wide, and my ship is so small.


sailorwolf
O mnie sailorwolf

Jestem emerytowanym marynarzem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości