sailorwolf sailorwolf
2789
BLOG

Karaiby 1

sailorwolf sailorwolf Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Private Logbook

BERULAN

Dec. 9th 1999-May 25th 2000

10 grudnia 1999, w drodze z West Palm Beach (Floryda) do Saint Croix (Wyspy Dziewicze).

I po urlopie, który nie był żadnym urlopem, tylko jedną wielką szamotaniną z wielkimi problemami (za pożyczone pieniądze pokryłem dom dachem) , znalazłem się na statku.

Statek zbudowany w Szczecinie- Stocznia Szczecińska w listopadzie 1995.

Ma średnioobrotowy silnik MAN o mocy 7800 kW czyli 10 460 BHP.

Jest to feeder długości 132 m i nośności 900 TEU.

Jest to kompania na Isle of Man. Czarter Tropical - czyli wozimy zaopatrzenie dla setek statków pasażerskich – wycieczkowców które odwiedzają wyspy karaibskie z tysiącami pasażerów. Zawijamy na Trynidad, Barbados i Dominikanę.

Najpierw jednak zaprosili mnie na „interview” na Isle of Man. Interview jak interview, natomiast status wyspy - państwa z własną walutą był co najmniej interesujący.

Herbem wyspy, powielanym wszędzie, od banknotów do ksztaltu czekoladek jest figura stworzona przez trzy połączone u nasady ludzkie nogi w rycerskich pancerzach. Nogi są do siebie zwrócone po 120 stopni,ze stopami w jedną stronę.

Prawdopodobnie herb ma swoja legendę, której niestety nie znam.

Hotel. w którym mieszkałem nazywał się Castel Mona i robił wszystko, żeby zasłużyć na jak najwięcej gwiazdek, niestety był stary i niewiele już mógł. Bylo jednak czysto, a pokoje urządzone z dużym smakiem. Skromne, ale bardzo drogie posiłki podawano z ogromną ilością wypucowanych sztućców, a obrusy, czasem z dziurką, były śnieżnobiałe.

Wyszedłem przed snem na pobliski bulwar na przechadzkę ( co najmniej godzinną), ale po 10 minutach uciekłem przed deszczem i wichrem wyjącym i wiejącym od morza. To jeden z najbardziej ponurych kawałków świata, jakie znam.

Intweview upłynął standardowo. W hali z tysiącem biurek podprowadzono mnie do jednego z nich. Na blacie leżało ze dwadzieścia folderow, każdy gruby na 10 cm z regulaminem Gemini. Z innych biurek zezowali na mnie, jakie to robi wrażenie, ale na mnie nie zrobiło żadnego.

Wiem z doświadczenia, że 99% tych papierów to blablanina znudzonych biurem leni wyprodukowanych jako pretekst, że biorą za to pieniądze. Potem mnie jeszcze poprowadzili do biura jakiejs paniusi od kadr. Była bardzo zmęczona i chciała mi pokazać organizację administracji na statkach tej kompanii, niestety, kiedy włożyła floppy dysk do komputera, gdzie miały być te szczegóły wyskoczyły nagle zdjęcia jej znajomych z plaży na Kanarach. Skonfundowała się panienka i w końcu dała mi jakieś floppy, żebym sobie niby przejrzał wszystko na statku.

Potem jeszcze parę słów z szefem urzędników, który był chyba równie kompetentny jak ta pani i było po interview.

Na tej wyspie można być najwyżej zesłańcem.

21 grudnia 1999

Więc nic nie pisałem, bo po jeździe 4 samolotami do West Palm Beach zginęła mi walizka. Winne są British Airways. No cóż, nędznie karmili, poili i zgubili mi walizkę.

Statek ma piękny zielony kadłub, na rufie imię ”Berulan” i port macierzysty Hamburg. Można go na pokład załadować sześcioma warstwami kontenerów.

image

Jakiś Filipińczyk z załogi rzucił się do taksówki, jak przyjechałem, żeby wziąć moją walizkę, ale miałem tylko małą torbę z komputerem. Wziął więc ją, jakby z wahaniem i jakby rozczarowany - taki wielki kapitan, a taka mała walizka.

Zaniósł ją do kabiny pilota. Mieliśmy tzw. „overlapping” , czyli do następnego portu miałem jechać ze starym kapitanem. Był nim mój młodszy kolega po WSM w Gdyni, Darek Pawlak.

Zmordowany byłem i brudny jak świnia, tuż po manewrach wyjściowych z Palm Beach rozebrałem się, wykąpałem i rzuciłem do koi.

Śruba jest nastawna, obroty i nastawa SG kierowane ze skrzydeł, ster strumieniowy i sterowanie też. Nie potrzebuję więc nawet sternika na manewry.

Statek przejąłem od Darka w Saint Croix, potem zawinęliśmy do Santa Lucia, Barbados, Port of Spain na Trynidadzie, potem znów Saint Croix, i Palm Beach.

22 grudnia 1999

No i stało się. Przy dochodzeniu do kei w Palm Beach ni stąd, ni zowąd zablokował mi się ster strumieniowy w pozycji „full to port” i musiałem go awaryjnie wyłączyć. Na szczęście statek nie był zbyt rozpędzony, a na kei potężne odbijacze, prawie jak „yokohama phenders”, więc nic się nie stało.

Dziś byłem w Jacksonville, 250 mil na północ od West Palm Beach. Przy wyjściu powtórzyła się historia ze sterem strumieniowym, na szczęście samo się zreperowało. Elektryk mówi, że nie wiadomo dlaczego prąd skoczył z 700 A do 1500 A i mało brakowało, żeby się silnik spalił.

Elektryk nazywa się Zbigniew Turketti (jego dziadek przybył do Polski z Włoch) i na dokładkę zdawał ze mną do szkoły morskiej, na nawigację w 1969 roku. Stało nas wtedy na dziedzińcu szkoły morskiej na Skwerze 440 (na 80 miejsc), jak pamiętam, więc go nie pamiętałem. W każdym razie nie dostał się na nawigację, bo był dalton, więc poszedł na elektryczny. Ale mówię do niego: -- Przypomnij mi coś z naszych egzaminów wstępnych -

A on: - Pamiętasz, był na egzaminach kandydat z zabandażowana głową. Okazało się, że nie chciał, żeby mu obcięli długie włosy –

Rzeczywiście tak było!

Jutro będę w Palm Beach, to dla pewności poślę Zbyszka z ukaefką na dziób na manewry, jak się znów coś wydarzy, niech interweniuje. W USA, jak się coś takiego wydarzy wsadzają kapitana.

Pojutrze wigilia Bożego Narodzenia. Kojarzy sie ze skrzącym śniegiem, wigilijnym opłatkiem i kolacją wigilijną i przede wszystkim wielkim rodzinnym spotkaniem.

Tu jest tropik, a moja filipińska załoga tradycyjnie spożywa prosiaka z rożna. Mesy dwie, wszyscy nie zmieszczą się przy jednym stole. Rożen i wielki stół jest na pokładzie. Zrobimy dwie wigilie i spotkamy sie na pokładzie poświętować po wigilii.

26 grudnia 1999 St. Croix

Jest to mój dziesiąty port w tym kontrakcie. Trochę mi dupa latała w związku z tym moim różnie działającym bowthrusterem, tym bardziej, że tu jest popisowe wejście, szerokość toru 300 stóp, dwa zakręty po 90 stopni. Na szczęście pogoda była idealna, ani wiatru, ani prądu, nie trzeba było dotykać manetki steru strumieniowego.

Koło pierwszej wyjście na St. Lucia, wychodzi na to, że mamy spędzić ten fatalny sylwester 1999/2000 w St. Croix, ale w drodze powrotnej. To by było najlepiej. Wyszlibyśmy na drugi dzień jak już komputery się uspokoją.

3 godziny przed St. Lucia

No to mam nowy problem kapitański. Firma chce żebym zredukował nadgodziny, a załoga protestuje. Na szczęście jestem wteranem w takich sprawach i nie ze mną numer takie brunery.

Port nr 11 w tym kontrakcie, wyspa St. Lucia 28 grudnia 1999

Wejście miało być 2130 , ale nasz berth był zajęty przez jakiś samochodowiec, który guzdrał się do 2300. W końcu weszliśmy mokrzy jak szczury (pora deszczowa) i całą noc trwał przeładunek. O szóstej rano wyjście. Pilot zszedł jeszcze w porcie. Minęliśmy się z pasażerem holenderskim „Noordam”

Z Rotterdamu, a na redzie jeszcze z dwoma „Columbus” i „Norwegian Dream, który sie w tym roku zderzył z jakims Evergreenem w English Channel.

Zapytałem pilota o „Quinn Elisabeth II”, a on na to, że do St. Lucci nie wchodzi, bo ma 37 stóp zanurzenia, ale wchodzi na Barbados, ale jak dodał z wyraźną pogardą: Barbados jest bardzo „british”.

Mój port nr 12 w tym kontrakcie to właśnie Bridgetown na Barbados. Wyszliśmy rano z St. Lucii a o 1600 byłem zacumowany na Barbadosie. Przyszła shipchndlerka i zamówiłem u niej za 168 dolarów ( 8 $ na łeb

prezent noworoczny od armatora) – parę kilo krewetek i tuzin butelek czerwonego kalifornijskiego wina. Wyjście o 4 rano.

Port of Spain, Trynidad (nazwa Trynidad pochodzi od Trójcy Świetej, (13)

Do Port of Spain wchodzi się przez cieśninę, a w środku woda jak na jeziorku, całkowicie spokojna - falochronem od strony Atlantyku jest sama wyspa Trynidad. Ruch w porcie duży, średniej wielkości terminal kontenerowy. Podejście średniej trudności, idzie sie obojowanym kanałem, stawiają statek między dwoma innymi statkami z clearancem po 20 m z przodu i z tyłu. Jeden holownik do dopychania, bez bowthrustera i pitch propellera byloby ciężko. Jak na razie mój ster strumieniowy produkcji „Zamech Elbląg” chodzi dobrze.

Jutro Y2K, czyli tłumacząc z amerykańskiego rok 2000.Yankee 2 Kilo. Strach się bać. Przerobiłem już cały tom co trzeba robić, ale i tak spodziewam się wizyty Coast Guardu.

St. Croix, port nr 14

Więc St. Croix ( Święty Krzyż) należy do amerykańskich Wysp Dziewiczych, których jest 68, ale tylko trzy są zamieszkałe: St.Croix, St. Thomas i St.Johns.

Wyspy te zostały sprzedane Stanom Zjednoczonym przez Danię w roku 1917. Łączna powierzchnia 355 km kwadratowych. Po Danii pozostały nazwy niektórych miast, jak Frederiksted i Christiansted, oraz do tej pory stosowany tu ruch lewostronny, bo taki był w Danii w roku 1917, w momencie sprzedaży wysp.


image


Skromne marynarskie święta na Berulanie, łupię orzeszki i piję whisky J&B. Obok siedzi elktryk Turketti, z którym zdawałem do WSM w 1969 roku. Z tyłu st. mechanik

JANUARY 1ST 2000

Więc tylko jeden harddysk w inmarsacie C mi nawalił w związku z Y2K. Pokazuje datę 6 luty 2036 rok i w żaden sposób nie można go zmienić. Reszta komputerów w maszynie i na mostku jest OK. Czyli mieli trochę racji w tej panice.

West Palm Beach nr 15

Stało się coś niespotykanego, a mianowicie mamy tu stać od poniedziałku do czwartku. Odpadło Jacksonville i w zwiazku z tym robimy remont turbochargera w maszynie. Niby wszystko jasne, ale rano przyleciał jeden z Tropicala i powiedział, że mamy się przeholować na keję nr 24, niedaleko ale jednak trzeba remont przerwać.

Karty telefoniczne w USA działają tak:

Za 10 dolarową kartę można gadać z Polska 33 minuty, z Danią,110 minut a z Anglią 400 minut. Taki to dinozaur komunizmu Telekomunikacja Polska.

2000 – 01 – 06

Mamy wejść między 17, a 18.

2000 – 01 – 07

Wyszliśmy o 2000. Na dokładkę po remoncie turbo chargera i wymianie tulei mogłem iść przez dwanaście godzin według specjalnego programu na 40 – 80 % mocy. A muszę być przy pilocie St.Croix w niedzielę, przed 1700, bo po ciemku nie wprowadzają.

image

Tak wygląda port w St. Lucii. Zebrały się cztery wielkie pasażery. Maszt i kontenery moje.

2000 – 01 – 08

Jak wspomniałem powinienem być przy pilocie w St. Croix (powinno się wymawiać Saint Kruła, ale wymawia się Saint Krojks ). Statek idzie ładnie chowając się od czasu do czasu za wyspami archipelagu Bahama przed swellem z północnego Atlantyku. To, co jest na tym statku bardzo charakterystyczne, to niesamowita wibracja. Silnik średnioobrotowy, 390 obrotów, lewoskrętny, śruba nastawna i tak trzęsie, że czasami nie slyszę telewizora. Prawdopodobnie kawitacja, czyli wytwarzanie bąbelków pary wodnej przez za szybko obracającą się śrubę. Stocznia powinna zredukować to przez zwiększenie (przedłużenie) płatów śruby, ewentualnie zwiększenia ilości płatów śruby, co pozwoliłoby

zmniejszyć obroty.

Ster strumieniowy działa za to na ¾ mocy, więc muszę oszukiwać pilotów, że to tylko jedna dioda się nie pali, a bowthruster chodzi jak żyleta. Hamburg dał mi telefon do polskiego inżyniera, który jest za ten ster odpowiedzialny, ale nowa karta kosztuje 4 tysiące dolarów. Dzwoniłem, pytałem.

2000 – 01 – 09

Wyścig z czasem. Zachód slońca w St.Croix (Kingshill) jest o 1740. Ja będę przy pilocie o 1730, czyli powinni mnie wprowadzić „on arrival”. Wchodzą tu jednak w grę układy między stacją pilotów , a Tropicalem. Podobno się kiedyś pokłócili i piloci postanowili przybywać tylko do 1700.

Podałem o 0630 ETA na 1700, trochę ich oszukałem, ale oszukać się nie da. Nie pojadę 18 knotów za Chiny. Na dokładke shaft generator (prądnica wałowa) była w prawdzie wyłączona, ale wkuplowana, co według mnie też musiało mieć jakiś wpływ na prędkość.

0.1 węzła daje na przelocie west Palm Beach – St.Croix 7 mil, czyli brakujące mi pół godziny. Na dokładkę wszystko będzie gotowe do wyładunku, czyli dźwigi i dokerzy. A tu piloci obrażeni i statku nie wprowadzą. I kto winny? Oczywiście kapitan.

Kazałem trzeciemu obliczyć moment zachodu, wyszło 1740. Przy pilocie byłem o 1800, dostałem pilota i weszliśmy bez problemów.

Port nr 16 St. Croix –właściwie stolica St. Croix czyli Kingshill.

Spędziłem w Kingshill całą noc w koi i rano wyszedłem w morze.

Aha, w West Palm Beach poprosiłem chiefa oficera, który wybierał się na ląd, żeby mi kupił szczotkę do szorowania pleców, a on mi kupił tiulowy pompon, na dokładkę w kolorze różowym. Upierał się, że powiedzieli mu w sklepie, że takim czymś w Ameryce myje się plecy...

St.Lucia, port nr 17, 11 stycznia 2000

W porcie trzy wielkie pasażery – „Norwegian Dream”, „Crystal Harmony” i „Inspiration”, czy coś w tym rodzaju.

1430 pilot na burcie, a tu chief mechanik melduje, że padł kocioł Lamonta, bo uszczelka wywaliła.

Naprawa trwała półtorej godziny. O 1600 bylo gotowe i ruszyliśmy w morze, a czy Tropical zmusi nas do „off hire” okaże sie jutro.

Bridgetown, Barbados port nr 18

Weszliśmy po nocy. Sandra przywiozła zamówione piwo i inne rzeczy nad ranem. Domówiłem u niej jeszcze 50 ryb latających, podobno bardzo smaczne. Przywiozła je w ostatniej chwili, nawet nie zdążyłem zapłacić i podpisać papierów. W Bridgetown 3 wielkie pasażery i jeden mały, ale podobno najdroższy.

Port Of Spain, port nr 19, 2000 – 01 – 13

Podejście w nocy paskudne, co parę minut widzialność zero z powodu tropikalnych ulew. Pałętałem sie 5 kabli od „sea buoy” wśrod wraków, zanim dostałem pilota o 0015. Wsiadł już w kanale, między bojami. Za to resztę nocy przespałem spokojnie, Wyjście o 8 rano.

2000 – 01 – 14 morze

Trochę buja, ale idziemy 17 knotów

Zdążyłem na 1230 do pilota w St. Croix (nr 20)

Co z tego, jak musiałem się pętać po redzie do 1315 zanim pilot wsiadł, a zacumowalem dopiero o 1412.

Zadzwoniłem do mojego syna Bartka, ale okazuje się, że moja córka Agatka jeszcze nie urodziła i podobno dostała zastrzyk, żeby „speed up”.

15 stycznia 2000, na pólnoc od Haiti

Hurra, moja córka po 36 godzinnych mękach urodziła chłopaka!!!

Doniosła mi o tym moja żona Basia.

Czułem, że coś z Agatką nie w porządku, bo takiego sztormu to jeszcze na tym statku nie było. Potężny swell z północnego Atlantyku, poparty 12B wiatrem przewalał nas z burty na burtę po 35 stopni. Spadło mi na podłogę wszystko, lącznie z komputerem. Sztormowałem i spędziłem całą noc na mostku. Nad ranem znowu przyśpieszyłem i idziemy teraz 18 węzłów, chociaż dalej kiwa niemiłosiernie. Ale najważniejsze, że jestem dziadkiem, a moi synowie wujkami, natomiast druga córka Laura ciocią.

2000 – 1 – 17 Old Bahama Channel

Pogoda dobra, prędkość 18 węzłów. Za rafami Bahama swellu nie ma. Morze granatowe i słońce jak na widokówce. W nocy Golfsztrom nas popędzi o dodatkowe 3 węzły i i na szóstą rano we wtorek będę przy pilocie. Potem Jacksonville i znów West Palm Beach.

2000 – 1 – 18 port nr 21 WPB

Byłem przy pilocie o 0630, dostałem najlepszego i jednocześnie najmniejszego pilota, zacumowalem, odebrałem z banku 10 000 $ CTM , odwiedziłem przyjaźnie Buxtera, szefa czarteru i w ogóle wszystko jest tak dobrze, że lepiej nie może być. Obecnie piję piwo, którego nie nawarzyłem, ale kupiłem na Barbadosie. Czekam na obiad, zwany lunchem. Ciekawe, jak zjem obiad, to jestem objedzony, a jak lunch to nie jestem, choć bym zjadł to samo i w tej samej ilości.

Buxter wiedział o paskudnej pogodzie od innych statków. W następnym kółeczku zrobię obiad dla czarteru. Choć musi być bez alkoholu (taka moda w USA), a co to za obiad bez wina?

2000 – 01 - 19

Opuściłem West Palm Beach przy niezłej pogodzie i mam nadzieję, że pogoda się utrzyma, bo mam psakudny ładunek –dwadzieścia parę naczep samochodowych z reeferami na klapach. Zamocować się tego właściwie porządnie nie da, więc pozostaje liczyć na dobrą pogodę i krótki przelot. Przelot tylko 250 mil, ale północny Atlantyk to nie żarty.

Dziś kazałem Rexowi przynieść 6 galonów „spring water”. Czy ona źródlana nikt nie wie, ale na pewno smaczniejsza niż ta z tanków. Postanowiłem wykorzystać okazję do próby odchudzenia się trochę.

2000 – 01 – 19 Jacksonville (port nr 22 )

O ósmej byłem przy pilocie, potem dwie godziny po St.John River i o 1000 zacumowane.

Mijaliśmy to miejsce, gdzie Berulan wrąbał się kiedyś na mieliznę. Widzialność była zero, mgła. Oby mnie to nie spotkało. Pilot mówił, że Berulan miał szczęście, bo osiadł na miękkim miejscu, a tuż obok jest skała.

Wyjście kolo 1800, 2 godziny po rzece z pilotem 20 +15-24=11. Czyli o 1100 będę przy pilocie w West Palm Beach.

2000 – 01 – 20 Florida Strait, na kursie S

Gówno prawda. Golfsztrom, w zgodzie z południowo - wschodnim sztormem już przesunął moją ETA na 1500. Przesunę ten proszony lunch na przyszły call. Kupi się przynajmniej świeżych prawnsów u Sandry na Barbadosie. Buxter to wprawdzie Niemiec, ale niekoniecznie przepada za kiszoną kapustą. Co ciekawe, nie pija on nawet piwa. Ja też prawie nic nie piję. To właściwie i czteromiesięczne rejsy to jedyna przewaga na Oldendorffem. A podobno gdyński agent Oldendorffa dzwonił do mnie, bo potrzebują kapitanów.

West Palm Beach, port nr 23

Więc ETA wychodziła na 1430, a tu nagle jak dostanę telefon od Carlosa, żeby jak najszybciej, czyli przed 1400 być przy pilocie, bo potem jakiś wielki passenger cruiser wchodzi. Więc jak nie wyłącze shaftgenerator”, jak nie dam pitch na 9.5, to od razu zrobiło sie 17.5 knota, a w porywach 18. Ścinałem rogi na wykreślonych kursach, płoszyłem jachty syreną i przy całej naprzód wziąłem pilota o 1403.

O 1600 byłem u dentysty, ale widzę sprzęt jakis sfatygowany, więc mu mówię, -- Daj wszystko nowe zapłacę-.

A on na to:

-Jesteś w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej!-

A ja na to :

-No właśnie!-

I rozstaliśmy się pogniewani, ale on z zemsty zakazał mi jeść do jutra.

2000 – 01 – 21 Providence Channel

Jedziemy 17 w i nie mogę zwolnić, bo mam być przy pilocie przed zachodem słońca, a Mona Passage zwykle jest burzliwe. Ten nowy drugi mechanik jest Niemcem i też pływał u Oldendorffa. Wygląda na kumatego.

2000 – 01 – 23, na południe od Puerto Rico Ten przelot jak na razie

udany, prędkość 18 w. Czyli więcej niż wymaga Charter Party, pogoda wspaniała. Wczoraj było BBQ z powodu urodzenia mojego pierwszego wnuka. Postawiłem 2 kartony piwa, karton Coca Coli i dwulitrową butlę szampana. Powiedziałem załodze, że ma pisać na liście propozycje imion chłopaka. A jeśli Agatka któreś z nich wybierze, to dostanie jeszcze karton piwa w nagrodę. Najzabawniejsze propozycje to „Paraisoski” i „Rommelski” – Filipińczycy dają przeważnie swoje imię i dodają „ski”, bo jak im sie wydaje wszystkie polskie imiona powinny sie kończyć na „ski”.

Impreza była krótka, bo w Mona Passage wieje i trzeba bylo zamykać watertight doors.

Bosman wpisuje swoję propozycję imienia dla mojego wnuka „Villarski”.

St.Croix, port nr 24, 2000 -01-23

Wchodziłem przy silnym południowym wietrze, statek miał słabą sterowność. Południowe i zachodnie wiatry sa dla tego poru najgorsze, bo wpychające. Wpychał mnie więc ten wiatr utrudniając i tak paskudne wejście, ale udało się wejść i wyjść bez problemu.

(25) St. Lucia, Castries

Podszedłem na pół mili do pilota, trochę za bardzo na południe. Zszedłem z linii nabieżnika, bo musiałem z prawej wyminąć jacht idący pod żaglem, a potem musiałem iść ostro w lewo, żeby wrócić w linię lichego, słabo widocznego nabieżnika. Wyjście przyzwoite, rano jak Bóg przykazał.

 (26) 2000 – 01 – 24, Barbados, Bridgetown

Wysoki E swell. Jechałem po 13 węzłów, ale jak się nie zmieni to mnie popchnie w stronę Trynidadu. Zakupy u Sandry.

 (27) Port of Spain, Trynidad, 2000 – 01 – 24

Wejście było po południu. Za butelkę whisky wynająłem łódź, zawołałem chiefa z maszyny i opłynęliśmy statek, robiąc zdjęcia aparatem cyfrowym. Wyślemy to do McKinleya.

(28), St.Croix, 2000 - -1 -29

Pilot, którego nazywam w myślach „Spagetti” najpierw spóźnił się dwie godziny, potem sie okazało, że „dowódca holownika go nie słuchał”, w związku z czym przy silnym wschodnim wietrze ustawił mi statek dziobem do kei. W końcu powiedziałem tylko, żeby moje polecenia przekazywał holownikowi i jakoś zacumowałem. Brandzlowaliśmy telegraf pół godziny dłużej.

2000 – 01 – 29

Dostałem nowy „port of distination”, Puerto Plata, na Dominikanie. Dominikana i Haiti leżą na jednej wyspie i Dominikana ma 760 dolarów dochodu rocznego na głowę. To dużo w porównaniu z Haiti, które ma 350 $ na głowę, ale to najbiedniejsze kraje na świecie. Bogate państwa mają po dwadzieścia parę tysięcy na głowę.

W związku z tym, że z Dominikany jadę bezpośrednio do USA, to jak podejrzewam wszyscy mieszkańcy Dominikany będą się chcieli ze mną zabrać do USA, oczywiście nielegalnie, bez biletu. Prywatnie nie miałbym nic przeciwko temu, natomiast nieświadomy przewóz takiego uciekiniera zwanego z angielska „stowaway” prowadzi do straszliwych kłopotów. Będzie więc i nasz i lokalny uzbrojony w karabin na sznurku wachtman do pilnowania i przed wyjściem kilkukrotne przeszukanie statku. Podobno włażą z wody po burcie. Ładuje mnóstwo pustych kontenerów, ale diabli wiedzą czy one puste choć zaplombowane. Za takich uciekinierów w kontenerach odpowiedzialność bierze port. Tak stoi w Charter Party.

Wejście paskudne, szczególnie przy północnych wiatrach, płytkie i wąskie, a pilot wchodzi podobno dopiero w porcie. Tydzień temu jakiś kapitan na bliźniaczej „Aurorze” odmówił wejścia, bo brakowało boi.

Puerto Plata (29) 2000 – 01 – 30

Miałem szczęście, że wchodziłem w dzień, bo brakowalo jednej boi i zepsuł się żyrokompas.

Wyszedłem do miasta i kupiłem pamiątki: maczetę, bongos, marakasy i sombrero.

Od razu przy bramie przyczepił się jakiś łebek i przedstawił się jako „walkman”, oprowadził mnie po mieście, proponując malżeństwo ze swoją podobno śliczną siostrą.

I z miasta wróciłem w sombrero, z metrową maczetą u pasa, dzierżąc bongosy i marakasy. „Sombre” to po hiszpańsku „cień” a maczetę okazuje się ostrzy się tylko na jedną stronę, do prawej, albo lewej ręki


image

Wejście do Puerto Plata jest paskudne. Z pięciu boi mieliźnianych funkcjonują tylko trzy i to nie w tych miejscach, gdzie powinny być. Na mapie jest też nie istniejący nabieżnik. Należy po prostu na drugi raz pamiętać, że przy podejściu najlepiej widać nadbudówkę wraka między dwiema czerwonymi bojami, które należy wziąć prawą burtą. Od zachodniego cypla bulwaru należy przechodzić w odległości jednego kabla lewą burtą, tam właśnie brakuje zielonej boi. Przy północnych wiatrach jest to paskudny port.

2000 – 01 – 31Florida Strait

Zapieprzam na Golfsztromie 18 węzłów i zamiast na 2100 bedę w West Palm Beach na 1815.

WPB (30) 2000 – 02 – 02

No i byłem. Co z tego, jak przeładunek zaczęli dopiero rano. Przyszły ogromne ilości zamówionych rzeczy. Co z tego jak panienka zaopatrzenia spieprzyła dostawę typowo po damsku.

Zapasowy runner (stalowa lina 80 t SWL) do dźwigu przysłała prawoskrętny zamiast lewoskrętny, tak że nadaje sie od razu do „magazynu głównego” czyli za burtę, końcówki wtryskiwaczy po 250 barów zamiast 400 również na „niebieską półkę” czyli za burtę.

Doszła widocznie do wniosku, że dźwigów nie musimy używać, a wtedy prąd z agregatów też nam nie potrzebny. Ot posiedzimy sobie przy lampce naftowej.

Obecnie na Golfsztromie zmierzam do Jacksonville.

Jacksonville (31) 2000 – 02 – 03


image

Było trochę przyjemności, bo pojechałem do Shopping Centre i kupiłem ślubny gang, koszulę i krawat –razem $600. Ostatecznie nasz syn ma już 5 lat i wypadałoby, żeby się nazywał tak samo, jak tata.

West Palm Beach (32)

Standard – wyszliśmy o 1100 załadowani na full. Teraz “full ahead” do St.Croix. Buxter powiedział, że ten kawałek jest w kółeczku najważniejszy.

Basia cieszy się, że wychodzi za mąż, za mnie. Co za kretyńskie sformułowanie!

Wyobrażam sobie, jak za mnie wyszła i wygląda mi ciekawie spod pachy.

2000 – 02 – 04 East Providence Channel

No trzeba przyznać, że „Kichawa” czyli Jack Ducker dostarczył tym razem wspaniałe karty telefoniczne. Za $10 60 minut rozmowy do Polski.

Prędkość też niezła - ponad 18 w. Panienka z zaopatrzenia przysłała ogromny „apologize” za przysłaną niewłaściwą linę, ale podobno taką jej dali w Hamburgu. No dobra, mogę jej wybaczyć, jak będzie miła.

2000 – 02 – 05

Prędkość średnią jak na razie mam 17.9 w, czyli jestem lepszy od „Aurory”.

Cholera, dzisiaj piąty, a ja nie mam jeszcze allotmentów. Lecę do mesy. Jest 1000 dam wypłatę ludziom podczas coffe time.

2000 – 02 – 06, na dojeździe do St.Croix

Więc te 1054 mile jechałem 60 godzin, co mi dało prędkość średnią17.5666 węzła. Bliźniacza „Aurora” , z która sie ścigam jechała 62 godziny, czyli jestem lepszy. Co sie na to złożyło? Wyczyszczony turbocharger, wizyta nurka w WPB, który wyczyścił część kadłuba i ster no i wspaniała pogoda. Przytrzymało nas tylko do 15 w. w Mona Passage.

Oba statki to bliźniaki zbudowane w Szczecinie.

St.Croix, Kingshill, (33)

Wejście z Rudym, wyjscie z Teaddrinkerem. Padł mi jeden reefer. W środku miało być - 20C mrozu, więc mięso. Elek mówi, że kompresor padł. Ciekawe jak śmierdzi 20 ton gnijącego mięsa. Wysłałem mail do Buxtera, że najlepiej by- łoby wyładować kontener na St.Lucci i zreperować kontener, albo i przerzucić mięso do innego kontenera .

Castris na St.Lucci (34)

Zbyszek zreperował ten kontener, więc zaraz zadzwoniłem do Buxtera. że OK.

O 1400 bylem przy pilocie, ale kazali mi rzucić kotwicę, więc rzuciłem 1 milę na NW od północnego półwyspu Castries. Podniosłem ją po paru godzinach. Wyszły trzy wielkie pasażery i było w końcu dla nas miejsce

Barbados (35)

Przybyli superintendenci, jeden Niemiec, jeden Anglik, a wlaściwie Ajlofmanin (mieszka na Isle Of Man. Latali w kółko, sprawdzali co się da, ale najważniejsze były dla nich hotele i bilety powrotne, które musiałem bukować.

Port Of Spain (36) 2000 – 02 – 09

Superintendenci nareszcie wysiadają i jadą do domciu. Jak tylko pojadą, a zamówiłem im taksówkę na 1700, jadę do miasta. Jestem tu piąty, czy szósty raz, a nie byłem jeszcze na lądzie trynidadzkim. Kupię sobie coś, bo czuję nieutuloną potrzebę kupienia czegokolwiek. Jak dobrze policzyłem wszystkie moje kapitańskie statki, to Port of Spain jest moim portem nr 101.

2000 – 02 – 10

Na przeholowanie dostałem nowego pilota, albo jakiegoś lewusa. Holownik nas tak pchnął, że przyrąbałem trochę za mocno w keję, na szczęście odbojnicą. Napisałem mu na kwicie uwagę i zrobiłem parę zdjęć, choć nie wygląda to groźnie. Jest lekkie wgięcie na odbojnicy.

2000 – 02 – 11 Morze Karaibskie

W 1997 byłem w morzu 9 miesięcy, w 1998 też 9 miesięcy, a w 1999 11 miesięcy. Rok dwutysięczny zacząłem oczywiście na morzu.

St.Croix, Kingshill, (37)

Wejście o 1730, wyjście UWAGA! O 7 rano, czyli spanie całą noc. Byłem w mieście, kupiłem parę dupereli i zadzwoniłem do żony. Myślę, że za parę lat zlikwidują budki telefoniczne. W tamtą stronę zapłaciłem za taksówkę 8 dolców, za to z powrotem 20.

Wrócilem o przyzwoitej godzinie i spałem jak mops całą noc. Wchodziłem z Mulatem, wychodziłem z Rudym (pilotów mam na myśli). Zrobiłem parę zdjęć plaży, którą mijam przy wejściu.


image

Tyle razy już wchodzilem do St.Croix, ale za każdym razem jest trochę emocji dla mnie, a przede wszystkim dla pilota. Jak będzie czas przeskanuję mapę podejściową na wieczną rzeczy pamiątkę. Będzie co powspominać na emeryturze, przy kominku. Postanowiłem na starość nie mieć telewizora, ani samochodu. Zamiast telewizora kominek, a zamiast auta konia. Garaż można przerobić na stajnię.

2000 – 02 – 13, na dojściu do Old Bahama Channel

Wczoraj, koło 2300 spotkałem idącą kontrakursem „Aurorę”. Nie wiem jak to możliwe, że „Aurora”ma lepszy performance niż ja. Według ARPA szła 16.7 węzła, a ja 18.2 .

2000 – 02 – 14

W Jacksonville mam mieć Flag State Control. Nigdy do tej pory jeszcze pływałem pod flagą Antiqua & Barbuda, więc nie wiem czego mogę chcieć.

West Palm Beach (38) 2000 – 02 – 15

Wjechałem do portu wieczorem a Buxter pozwolił zrobić blackout, więc zrobiliśmy między 0230, a 0800, a mechanicy zmienili zawory chłodnicy, potem rutynowy przeładunek, przerwany tylko uroczystym lunchem z udziałem Buxtera i trzech innych z charteru i jestem w drodze do Jacksonville, w którym będę jutro rano. Wychodząc z WPB zrobiłem zdjęcie. Oto ono.


image

                             Tak wygląda West Palm Beachańskie „Przymorze”

Jacksonville (39), 2000 – 02 – 17th

Więc ten Jaksonville dał mi w dupę, jak nigdy dotąd. Jeden radar padł mi tuż przed dojściem, więc nie spałem od trzeciej w nocy, potem ten cholerny inspektor z Antiqua & Barbuda. Żeby to jeszcze był oryginalny Antiquańczyk & Barbudowiec, ale gdzie tam. Zwykły Amerykanin i na dokładkę immigrant z Anglii sprzed 30 lat. Dupę mi zawracał, a jak dostał lunch to sie rozkrochmalił dobrocią dla marynarzy, wszystko przeciągnęło się do trzynastej, a przecież spieszylem się do shopping centre, żeby wymienić „darty” dla załogi, bo kupiłem z „welfare found” w poprzednim callu jakieś elektroniczne za 159$, a okazały sie jakieś zepsute, więc wymieniłem na zwykłe, a za resztę jeszcze rower górski. Tak tanio jeszcze w USA nie było, piękny rower górski z teleskopami i 20 przerzutkami i hamulcami tarczowymi 90 $.

West Palm Beach (40) 2000 – 02 – 18

No, dzisiaj dzień spędziłem wspaniale. Z Krzyśkiem, chiefem mechanikiem poszliśmy na plażę i się kąpaliśmy. Plaże bardzo zagospodarowane, niestety nie było na czym oka zawiesić. Średnia wieku 120 lat. Gdzie są ci kulturyści i super lachy ze słonecznego patrolu z Beverly Hills? No tak, Kalifornia jest po drugiej stronie Ameryki. Na plaży leżały tylko zasuszone staruszki i młodsze dupcie, ale o wyporności wielorybów, rozgladające się zalotnie krowim spojrzeniem.

Pełno leżaków z mosiężnymi tabliczkami i i nazwiskami wlaścicieli. Same niemieckie nazwiska.

Potem zjedliśmy dobry, choć nietani obiad we włoskiej restauracji na bulwarze.

Fura prawdziwego „frutti di mare” i butelka chianti. Skromne zakupy i do domu, czyli na statek. Wyszliśmy o północy, trzeba będzie się zwijać, żeby zdążyć do St.Croix na czas, jestem ciężko załadowany, samych reeferow 81.

2000 – 02 – 19, w drodze do St,Croix

Załadowali więcej reeferów niż mam socketów(gniazdek) 440V, dlatego na dwóch flat-rackach mam dwa „power packi „ , czyli agregaty do produkcji prądu dla reeferów. Niestety nie było mnie przy załadunku i załadowali źle. Po pierwsze dlatego, że na flat-racku, po drugie, że na burcie po „sea side” czyli nawietrznej. A chief officer powinien pamiętać, że tu wieje zawsze albo N albo E wiatr, i jest „spray”, który będzie moczył agregat. Wkrótce oba agregaty padły i są nie do naprawienia na burcie. Elek dał „extension” , ale po St.Croix trzeba będzie cały Barbados tak podłączyć . Poza tym około północy Mona Passage.

Pogoniłem bractwo do astronawigacji, bo okazało się, że ostatni zapis w książce dewiacji jest z września. Trzeci nic nie rozumie, choć europejczyk. Jak on skończył szkołę? Może taka to szkoła? Za to udaje, że sie zna na komputerach. Prawie każdy palant co zna się na komputerach jak panienka z poczty, uważa się za informatyka.

A swoją drogą, u A. P, Møllera (Mærsk) zlikwidowano książki dewiacji już w 1994 roku.

2000 – 02 – 20, na dojściu do St.Croix

Wczoraj Krzysztof (c/e) wziął z mojego statkowego komputera 16 RAM pamięci i wmontował do swojego. Ja i tak używam mojego prywatnego laptopa, ten statkowy to zabytek, który stoi w formie eksponatu na moim biurku, a mamy dostać nowe.

Będę na 17 przy pilocie, ETA podałem na 1630. Nie da już rady przyśpieszyć.

2000 – 02 – 20 St. Croix (41)

Wyszliśmy przy dobrej pogodzie BOSP (Begining Of Sea Passage – prędkość morska)) 0148. Myślę, że zasłużyłem już na solidny urlop. Pływanie już nie sprawia mi przyjemności, czasami jestem nawet poddenerwowany. Przeważnie przez ludzkie zachowania. Przeważnie każdy chce być sprytniejszy niż jest.

Castris, St. Lucia (42) 2000 – 02 – 21st

Na wyjściu zaciął się znowu ster strumieniowy, w pozycji w lewo. Miałem po 50 metrów z prawej i lewej do skał. Wyłączyłem przez „emergency switch”, ale emocji było.

2000 – 02 – 23, Bridgetown, Barbados (43)

Cała noc przespana, jadę do Trynidadu.

2000 – 02 – 24 Port Of Spain (44), w cieśninie między Trynidadem, a Wenezuelą.

Przyjechałem wieczorem, wyspałem się i rano wyjechałem. Piloci z Port Of Spain patrzą na mnie bykiem, za to, że naniosłem uwagę na kwit temu pilotowi, co mnie w tatmtym rejsie przyrżnął w keję. Na wejściu pilot chciał się zemścić za uwagę na kwicie w tamtym kółku i mowi „Captain, wiesz sam co robić”. „Jasne” – powiedziałem - powtarzaj moje rozkazy na holownik”. Zacumowałem sprawnie i szybko i na zgodę dałem pilotowi karton fajek.

St. Croix, (45) Luty 25 2000

Jak zwykle, zamiast o 1400 weszliśmy o 2000 i muszę na złamanie karku gnać, żeby przed zachodem słońca zdążyć do Puerto Plata. Czasami aż zazdrość bierze, że wystarczy mieszkać w USA, żeby byle jak pracować i mieć nieźle. W Polsce firma, która miałaby takich pracowników chyba by się nie utrzymała na rynku.

27 luty 2000, po wyjściu z Puerto Plata (46)

Parę godzin przed dojściem miałem wysoką falę i i północny wiatr, bałem się, że nie wejdę. Ale dzięki Bogu potem się uspokoiło i zwolniwszy do zera (łódka pilota robi 2 węzły) wziąłem pilota i zacumowałem. Pilot powiedział, że brakuje jeszcze jednej zielonej boi, a jedna nie świeci. Powiedział, że na wyjście nie przyjdzie, bo mu się nie opłaca. Pytam go więc, co na to Port Authority, a on, że to on jest Port Authority, i będzie miał UKFke w łóżku, jakby co.

Mieliśmy wyjść o 0300, ale sie przeciągnęło do 0600 i załadowany po czubek pustymi kontenerami wyszedłem jakoś po ciemku bez pilota, meldując mu do łóżka, że jestem już out. Kazał nie zbliżać sie do czerwonych boi po lewej, ale minąłem je na pół kabla, z prawej na kablu minęłem przylądek. Potem już miałem 7 m pod kilem, więc odetchnąłem.


image


Wchodzi się tak: już w porcie skręca się trochę w lewo, celując w basen, z pirsem z prawej burty. Potem się staje i bowthrusterem w prawo o 180 stopni i dając wstecz podchodzi się do kei prawą burtą.

2000 – Feb – 28, Old Bahama Channel

Kocham takie poranki. Słońce wschodzi z tyłu, prędkość 19 knotów , ETA (Excepted Time of Arrival-Spodziewany Czas Przybycia) na 10 wieczór, może zdążę przed „roll over date” z 28 na 29 o 2400. Dzwonil Carlos i pytał o ETA.

 29 luty West Pam Beach (47)

Zdążyłem przed północą a tempa nabrali takiego, że koło południa już wychodziłem w morze i o drugiej w nocy wziąłem pilota Jacksonville.

Jacksonville (48), 1 marca 2000

Mój chief poprosił mnie, żebym go puścił po zakupy. Zgodziłem się, a on pojechał na statkowym rowerze. Decha(tablica) na dwunastą, a chiefa nie ma. Piloci (rzeczny i dock master) czekają, aż zapuszczę motor., więc zadzwoniłem do agenta, że jak chief się do niego zgłosi, to niech go wyśle autobusem do West Palm Beach i kazałem rzucać cumy. Ostatecznie to liniowiec. I kiedy już obracałem statek przodem do wyjścia pojawił się na kei chief na rowerze. Holownikiem dostarczyli chiefa i rower na statek.

West Palm Beach (49), 2 marca 2000,

Strasznie nas popędzali i wyszliśmy rzeczywiście trochę wcześniej. Na luzie jedziemy do St. Croix, ale luz jest przy założeniu, że w Mona Passage będzie spokój.

Na tym statku jest „free fall” szalupa, czyli ratująca się załoga wsiada cała do szalupy i zwalniają ją ze środka. Szalupa zsuwa się po pochylni do wody. Powinna być wodowana co trzy miesiące. Więc muszę ja wodować w St .Croix, żeby było zgodnie z przepisami. Ale ludzie na moim statku boją się tego wodowania. Jakiś czas temu był na tym statku śmiertelny wypadek. Stojący na zewnątrz członek załogi chciał z zewnątrz zamknąć drzwi szalupy, a w tym momencie szalupa ruszyła. Stracił równowagę i spadł na windy cumownicze.

Ubezpieczeni jesteśmy na życie po 100 tys. dolarów. Ciekawe ile żon chciałoby zostać wdowami za 100 tysięcy. 

                                                                 CDN







sailorwolf
O mnie sailorwolf

Jestem emerytowanym marynarzem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Rozmaitości