Jeśli immanentną cechą polskiej kultury jest przedkładanie wzajemnej niechęcie Polaków do siebie, wrogości nad współdziałanie, poszukiwanie akceptowalnych rozwiązać, to źle to wróży na przyszłość dla nas – dla większości Polaków, w tym osób utrzymujących się na powierzchni życia dzięki pomocy jaką im fundujemy. Niektórzy z nich na wzajemnym okładaniu się sztachetami robią wcale wielkie interesy, co widać, słychać i czuć. Są i tacy, którzy sprawy publiczne traktują jak traktuje się nie swój „cyrk”.
„Nie ma, w zasadzie, większych wrogów polskiej godności aniżeli sami Polacy.”
http://zamkinapiasku.salon24.pl/627195,solidarnosc-po-polsku-i-zydowsku
W naszej paternalistyczno-panoptycznej kulturze osoba wymagająca wsparcia nie jest postrzegana i traktowana jako byt suwerenny, rozumny, nienaruszalny, którego godność władza publiczna ma obowiązek szanować (mimo treści art. 30 Konstytucji RP) – jak np. partner pracownika pomocy społecznej, bowiem autorzy np. wielu zmian w pomocy społecznej przyjęli, że tzw. „klient pomocy społecznej” ma być przedmiotem oddziaływania i produktem pomocy społeczne tej publicznej i tej oferowanej w ramach tzw. trzeciego sektoraj.
Produkt pomocy społecznej to nie oparcie konieczne podmiotowi do samodzielnego wyrażania swojej ekspresji, realizującego swoje marzenia, plany… Osoba wymagająca wsparcia to ktoś, kto ma obowiązek współdziałania z pomocą społeczną, ale co ciekawe pomoc społeczna nie ma obowiązku współpracowania z osobą wymagającą wsparcia. Taka zasada uniemożliwia nawiązywanie partnerskich relacji między osobą wymagającą wsparcia, a np. pracownikiem socjalnym, a co gorsze – ogranicza podmiotowość osoby cierpiącej – co prowadzi do sytuacji, w której przestaje one kontrolować siebie, ale i tych którzy mają ją wspiera.
Gdy zastanawiam się nad tym, jaki jest polski jest polski model pomagania, w którym dominuje paternalizm objawiający się m.in. „obowiązkiem współdziałania osoby wymagającej wsparcia” z pomocą społeczną – dla przewidywania negatywnych konsekwencji stosowania w praktyce takiej „zasady” wcale koniecznym byłoby przywołanie słów Jana Pawła II, który m.in. twierdził, iż „człowiek nie może być przymuszany do przyjmowania prawdy. Przymuszany jest do tego tylko swoją naturą, to znaczy samą swoją wolnością, ażeby prawdy tej szczerze szukał, a kiedy znajdzie, żeby przy niej stał, zarówno swoim przekonaniem jak i postępowaniem.” („Przekroczyć próg nadziei” Jan Paweł II, Redakcja wyd. KUL, Lublin 1994 str. 143). Jeśli „podopieczny” jest przedmiotem oddziaływania osób w instytucjach pomocy społecznej, to nie można oczekiwać, że będzie miał wolę współdziałania z w/wym. osobami. Najczęściej albo będzie mieć roszczeniowy stosunek do instytucji powołanych by pomagać albo odda swą wolność w ręce nie zawsze życzliwych pomocników.
Rośnie fala nieskuteczności instytucji powołanych do rozwiązywania problemów wynikających ze starzenia się polskiej zbiorowości, z tempa narastania ubóstwa, z samotności/osamotnienia, z braku woli samoorganizowania się/samopomocy osób, które własnym staraniem, , wykorzystując swoje uprawnienia i możliwości nie są w stanie utrzymać się na powierzchni życia i wielu innych procesów. Nic nie wskazuje na to, by władza powołana do rozwiązywania problemów, kwestii społecznych planowała wywiązać się skuteczniej z tego zadania…
Poszukując prawdy słucham tego, co mówią osoby odnajdujące w sobie moc dokonywania zmian formy spadania. Bo, że spadamy - to jest oczywiste...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo