Savate jako sztuka walki nie jest zbyt popularna:) Zazwyczaj kojarzy się ona z taką francuską, mniej popularną formą kickboxingu. Nic bardziej mylnego:)
La savate to czysto europejska sztuka walki, która ukształtowała się ostatecznie we Francji na początku XIX wieku (jednak jej korzenie sięgają jeszcze dalej). Najbardziej znana była oczywiście z technik nożnych, kopnięć zadawanych w solidnych butach (często nawet okutych). „Savate” to dosłownie stary but, bucior.
W filmie „Captain America: Winter Soldier” Kanadyjczyk Georges St. Pierre (zawodnik MMA) bardzo udanie zagrał Batroca, mistrza sztuki Savate.
Ciekawostka: Batroc the Leaper, postać z komiksów Marvela, jako pierwszy używa sztuk walki w komiksie. Tak więc to nie Iron Fist, czy nawet Shang Chi mają w tym względzie palmę pierwszeństwa, tylko Batroc. To nie azjatycka, tylko europejska (francuska) sztuka walki została po raz pierwszy wykorzystana w komiksach.
Kopnięcia były używane już w średniowiecznych i renesansowych sztukach walki, jednak jedynie jako element dodatkowy. Jak chce tradycja (i wielu historyków się z tym zgadza), nogi stały się podstawową bronią u marynarzy, którzy tocząc swej bójki na chybotliwych pokładach statków, chwytali się rękami lin (lub innych elementów), zadając jednocześnie swym przeciwnikom silne kopnięcia. Szybko zauważono, że jest to bardzo skuteczne, że obuta stopa może stanowić niebezpieczną broń, no i że ten styl walki jest efektywny również na lądzie.
Inna wersja mówi o tym, że prawo wówczas traktowało użycie pięści równie surowo jak użycie broni, i tak wysokie sankcje zmusiły miłośników mordobicia do pewnej kreatywności:) Mało prawdopodobne, ale przynajmniej ciekawe.
Savate zaczęło się gwałtownie rozwijać w pierwszej połowie XIX wieku, można by rzec dwutorowo. Raz, stanowiło broń ulicznych gangów i było używane w ich okrutnych starciach z rywalami. Paryż był wówczas wyjątkowo niebezpiecznym miastem, w którym przestępcy walczyli o wpływy. Dwa, trafiło do arystokracji, zyskując mecenat i rodzącą się tradycję. Szybko wzbogacono ją o techniki bokserskie (jeden z nauczycieli nawet udał się sam po naukę do Anglii, gdyż boks angielski miał najlepszą opinię) i zapaśnicze. Dzięki temu savate stało się kompleksową sztuką walki, rozwijaną i weryfikowaną zarówno na salach treningowych, jak i w prawdziwych starciach.
Powyżej filmik z 1924 roku, z udziałem Charles’a Clermonta. Proszę nie kpić z „wielbłądziego kopyta”, czy też żartować w jakiś inny sposób, choćby z niespecjalnie wysokich umiejętności aktorów. Film bowiem udowadnia jedną rzecz – techniki nożne były stosowane w Europie już całkiem dawno, dużo wcześniej przed gorączką sztuk walki z dalekiego wschodu.
Warto zadać pytanie – jak wygląda dzisiaj, w dobie MMA, użyteczność savate w prawdziwej walce. Osobiście uważam, że tradycyjne savate, oparte o dawną szkołę (mniej znaną od rywalizacji sportowej), jest całkiem skuteczną formą samoobrony. Pamiętajmy, że jest to sztuka walki kompleksowa – efektywność zapasów w prawdziwej walce została bezspornie udowodniona, podobnie jak klasycznego boksu (oczywiście rozwiniętego z duchem czasu, zamiast jego dawnej, nieco archaicznej formy:)
Natomiast kopnięcia zaczynają przeżywać swoisty renesans. Nawet w MMA, gdzie wyszkolenie musi być kompleksowe, stanowią one bardzo skuteczną broń i wiele walk jest kończonych właśnie kopnięciami. W prawdziwym starciu ich użyteczność jest jeszcze większa. W walce z przeciwnikiem dysponującym dużą siłą fizyczną, czy umiejętnościami pięściarskimi, mogą stać się jedyną metodą na pokonanie kogoś tak niebezpiecznego. Zaś w starciu z kimś uzbrojonym w nóż, skutecznie kopnięcia mogą uratować życie. Nic dziwnego, że w Savate postawiono tak duży nacisk na nogi. W wieku XIX osobista, długa broń biała zniknęła jako element garderoby, natomiast noże się w niej ukryły.
Warto też coś wyjaśnić. Wszystkie te absurdalne i żałosne metody samoobrony przed przeciwnikiem uzbrojonym w nóż, serwowane przez różnych specjalistów od samoobrony, np. krav magi, wszystkie te tajemnicze pseudotechniki, polegające na walce w zwarciu, blokach przed pchnięciami, próbach odebrania nożownikowi noża, wykręcaniu mu rąk, są nie tylko nic nie warte, ale wręcz niebezpieczne. Bo jeszcze ktoś uwierzy w ich skuteczność i spróbuje użyć …
Według mnie są tylko dwie w miarę skuteczne metody na ocalenie życia w walce z przeciwnikiem uzbrojonym w nóż, i w obu tych przypadkach najważniejsze są nogi. Pierwsza metoda jest najlepsza i najskuteczniejsza, a jest nią po prostu ucieczka.
Tylko w przypadku, gdy nie mamy możliwości ucieczki, gdy jesteśmy zmuszeni walczyć o życie swoje lub kogoś innego, możemy użyć drugiej metody, niestety dużo gorszej. Absolutnie nie radzę obłapiać z przeciwnikiem (to absolutna ostateczność), należy utrzymać i pokonać go w dystansie. Tu jednak należy stwierdzić, że jest to możliwe tylko gdy nasze kopnięcia są bardzo silne, szybkie i precyzyjne … a to możliwe jest tylko po długim i ciężkim treningu. Żadne „skuteczne techniki” z youtube, żadne kursy „realnej samoobrony”, czy nawet osobiści trenerzy z fitnessclubu tego nie dadzą. To może dać tylko długi i ciężki trening takich sztuki walki jak savate:)
Kolejna ciekawa rzec w tej sztuce walki to wykorzystanie butów. W tradycjach bliskowschodnich zwykle walczyło się boso, ewentualnie używano delikatnych butów, takich miękkich łapci. Nie licząc pewnych sporadycznych przypadków, savate jest jedyną sztuką walki, która z pełnym rozmysłem używa butów jako broni, a nawet w pewnym sensie dostosowuje techniki do ich użycia. W sztukach azjatyckich zakładano wzmocnienie kończyn, a wręcz ich zmianę w realną broń, tyle tylko, że to mało kto zdołał coś takiego osiągnąć. Techniki takie jak tsumasaki-geri, są osiągalne tylko dla ludzi, którzy są w stanie zaakceptować prawdziwy koncert masochizmu, a do tego nawet w ostatecznym efekcie nie gwarantuje to, że nasze stopy są zabezpieczone przed ciężką kontuzją.
Reasumując, w prawdziwej walce (jeśli do niej dojdzie) zwykle walczymy w butach, dlatego dobrze jest się przygotować do takiej właśnie walki. Buty w savate nie tylko ochroniły przed urazami, ale też stanowiły prawdziwą broń, będąc niemal kastetami na stopach.
Ostatnia rzeczą, jaka warto podkreślić, był realizm, jaki cechował twórców tej sztuki. Otóż w tamtych czasach, jak już wspomniałem, broń osobista (szable, miecze) przestała być noszona. Natomiast wymogiem mody została laska spacerowa, używana nie jako kula inwalidzka, tylko ozdoba i zarazem broń … jakżeby inaczej:) Tak właśnie się narodziła Le canne de combat.
Le canne - laska bojowa, to integralna część savate. Oczywiście takie laski były bardzo mocne, zrobione z solidnego drewna i z okuciami. Przy ich pomocy można było obronić się przed atakiem nożem, czy też więcej niż jednego przeciwnika. Broń prosta, tania (łatwa do wykonania, w przeciwieństwie do np. miecza), no i będąca stale pod ręką, dosłownie.
Le canne de combat jest uprawiana do dzisiaj, nawet są rozgrywane zawody. I trzeba przyznać, że owa szermierka jest dużo bardziej logiczna, a nawet dużo bardziej efektowna niż wykpiwana szermierka sportowa. Walki są rozgrywane na ringu bokserskim, przeciwnicy mogą się swobodnie poruszać i to robią, skaczą, przysiadają, stosują uniki. Bardzo dynamiczne walki nie są przerywane po jednym trafieniu.
Kończąc, savate to niezwykle ciekawa sztuka walki, europejska (co należy podkreślić), szkoda tylko, że tak mało popularna.
Savate jest oczywiście dziedzictwem kulturowym Francji, ale można ja uprawiać także w Polsce. Poniżej filmik poglądowy z udziałem przedstawicieli Warszawskiego Klubu Savate:
Do naszego kraju trafiła już w wieku XIX. Wtedy przetłumaczono pierwszy podręcznik i zaczęto jej nauczać. Już w 1917 roku pan Szczepkowski napisał „Gimnastykę policyjną”, która zawierała elementy savate.
Inne tematy w dziale Sport