Traktowanie konfederacji barskiej (1768-1772) jako narodowego powstania jest ogromnym nieporozumieniem. Cechą powstań narodowych było pragnienie odzyskania niepodległości i przeprowadzenie reform, które wydobyłyby nas z cywilizacyjnej zapaści. Tymczasem konfederatom barskim przyświecało coś zupełnie przeciwnego – walczyli o cofnięcie reform i utrzymanie dominacji religii katolickiej, za to gotowi byli sprzedać wszystko. Bar był prymitywnym, religijnym zaczadzeniem, które bez wątpienia doprowadziło do pierwszego rozbioru.
Po kolei:
Nie byliśmy wtedy krajem niepodległym, taka jest niestety prawda. Swą niepodległość straciliśmy, gdy pod bagnetami osadzono na naszym tronie Augusta II. Niektórzy twierdzą, że stało się to w czasie Wojny Północnej, co jednak niewiele zmienia. August II, Stanisław Leszczyński i August III byli królami osadzanymi na naszym tronie przez innych władców. Dlatego warto to sobie uświadomić – w wieku XVIII nie byliśmy krajem niepodległym. Rosyjski konsul w Warszawie nieformalnie mógł decydować niemal o wszystkim.
Familia (stronnictwo Czartoryskich i Poniatowskich) doszła zatem do słusznego wniosku, że do odzyskania niepodległości najpierw potrzebna jest reforma, że kraj należy wydobyć z zapaści, a przede wszystkim zorganizować armię. Później, gdy pojawi się okazja (np. wojna, ewentualnie poważny kryzys u naszego potężnego sąsiada, Rosji), samemu wywalczyć wolność. Jednak to pierwsze można było zrobić wyłącznie przy akceptacji Rosji, nie było po prostu innej możliwości. Dla Katarzyny Wielkiej Rzeczpospolita Obojga Narodów była buforem, chroniącym ją przed zachodem. Nie chciała RON-u przyłączyć do imperium. Dla niej znacznie lepszy był taki pseudo-niezależny kraj, w którym posiadała ogromne wpływy. No cóż, zdanie w końcu zmieniła ...
Początkowo wszystko szło dobrze – królem, oczywiście w drodze zamachu stanu (pod armatami) został Stanisław August Poniatowski, faktycznie były kochanek carycy. Po skonfederowaniu sejmu zaczęto błyskawicznie przeprowadzać niezbędne dla naszego kraju reformy – zniesiono liberum veto, zlikwidowano cła prywatne (wprowadzając państwowe), ujednolicono system miar i wag, uchwalono lustrację królewszczyzn, ograniczono władzę hetmanów i wpływy oligarchii magnackiej, zwiększono podatki na armię. Pojawiały się oczywiście zgrzyty – prymas Łubieński, oficjalnie członek konfederacji Czartoryskich, w rzeczywiści pobierający też jurgielt rosyjski, doprowadził do uznania przez Rzeczpospolitą tytułu cesarzowej Wszechrusi Katarzyny II i króla w Prusach Fryderyka II (jak widać, wziął też jurgielt od Prus). Mimo takich „perełek” sprawy szły do przodu, kraj był remontowany. Sejm konwokacyjny (1764) dał pewną nadzieję na przyszłość.
Oczywiście skala tych wszystkich reform zaniepokoiła rosyjskiego ambasadora Repnina. Nie zamierzał on pozwolić na to, by Rzeczpospolita stała się nowoczesnym, rozwiniętym gospodarczo krajem. Oficjalnie nie mógł on zaingerować i tak po prostu cofnąć reformy, nieoficjalnie miał na podorędziu niezwykle skuteczne narzędzie – fanatyzm religijny polskiej szlachty. Już Nikita Panin, minister spraw zagranicznych Rosji i bliski współpracownik carycy Katarzyny Wielkiej, radził, by kwestia religijna stała się osią polityki rosyjskiej w naszym kraju, pretekstem do mieszania się w nasze wewnętrzne sprawy:) Panin poznał i zrozumiał polskie kołtuństwo, doskonale wiedział, że religijni fanatycy oddadzą niepodległość, trzeba im tylko zagwarantować nurzanie się we własnym, religijnym piekiełku.
I Repnin, którego żona była siostrzenicą Panina, poszedł taką właśnie drogą. Zażądał uprawnienia dla innowierców, i sypiąc jurgieltem doprowadził do zawiązania dwóch konfederacji różnowierczych i jednej katolickiej. Ambasador doskonale wiedział, że wkłada kij w mrowisko, wręcz liczył na polityczny chaos. Pod węzłem konfederacji katolickiej (radomskiej) zwołano sejm delegacyjny, który zajął się niszczeniem reform króla Poniatowskiego. Wróciło liberum veto, zniknęła szansa na prawdziwą, zawodową armię, wprowadzono prawa kardynalne dla szlachty. Repnin potwierdził też zamiar wprowadzenie równouprawnienia dla innowierców i ograniczenia przywilejów kleru …
Te dwie rzeczy (równouprawnienie dla innowierców i ograniczenie uprzywilejowania kleru) wywołały prawdziwą burzę – papież słał listy, w który widział Polaków jako „nieszczęsny naród”, nuncjusz napominał biskupów, że są w pierwszym rzędzie katolikami, a dopiero potem Polakami, z ambon gardłowano przeciwko schizmatykom. Nawet prymas Łubieński, który przecież brał pół miliona jurgieltu, głośno protestował. Zaznaczę – to nie zniszczenie koniecznych reform i zredukowanie Polski do roli protektoratu rosyjskiego wywołało takie oburzenie, tylko możliwe równouprawnienie innowierców …
Repnin cynicznie cały czas dolewał oliwy do ognia. Porwanie dwóch biskupów (Sołtyka i Załuskiego) oraz hetmana Rzewuskiego z synem „przekonało” konfederatów radomskich do klepnięcia postanowień sejmu Repninowskiego. Kosztowny prymas Łubieński został otruty, a na jego miejsce Rosja posadziła nowego prymasa Podoskiego, jeszcze bardziej dla nich zasłużonego.
Wszystkie te wydarzenia ostatecznie doprowadziły do zawiązania w Barze kolejnej konfederacji katolickiej, jeszcze bardziej zaczadzonej od radomskiej. Warto podkreślić – głównym celem konfederacji była obrona wiary katolickiej i walka z królem Poniatowskim, którego konfederaci szczerze nienawidzili. Dowódcą konfederatów został biskup Krasiński, znany ze snucia planów detronizacji i zabójstwa króla. Bar był fanatyczną ruchawką, bez jakichkolwiek szans powodzenia z uwagi na nieudolność konfederatów. Szlachta nie potrafiła wówczas walczyć, jedynym dobrym dowódcą był młody Kazimierz Pułaski. Niestety rozmiar konfederacji sprawił, że przez 5 lat wykrwawiono i straszliwie zdewastowano kraj.
Poniatowski nawet próbował mediować, jednak Repnin nie zamierzał na to pozwolić. Postanowił zdławić konfederację siłą. Konfederatom nie pomogło obwieszanie się ryngrafami i szkaplerzami, powiewanie poświęconymi chorągwiami, noszenie świętych obrazów, ciągłe nabożeństwa, zaklęcia i zakazy wygłaszane przez charyzmatycznego ojca Marka, nie pomogło nawet powołanie tajnego Zakonu Krzyża Świętego. Zwyciężyły mniej liczne, ale dobrze uzbrojone i wyszkolone oddziały rosyjskie.
A jakie to plany snuto w Generalności (naczelnym dowództwie konfederacji), tego nie można pominąć. Mądre, konfederackie głowy planowały sojusz z (uwaga!) Turcją, który miał ściągnąć rosyjskie wojska z Rzeczpospolitej … Pomijając już wszystko inne, Turcja była cieniem dawnej potęgi i nie miała szans w walce z potężną Rosją, co zresztą szybko udowodniła. Błaganie o pomoc saską było prostu śmieszne, bo Saksonia była wówczas koszmarnie spustoszona i miła inne sprawy na głowie. Najgłupsze było jednak zwracanie się do Prus, gdyż samo istnienie tego kraju było w zasadzie uzależnione od fatalnej sytuacji w Rzeczpospolitej. Prusacy szybko pokazali, jakimi są przyjaciółmi konfederatów – skupywali schwytanych barzan od Rosjan i przymusowo wcielali ich do swojej armii.
Konfederację barską wykorzystywała Rosja w swej dyplomacji, przedstawiając nasz kraj jako zacofany i fanatyczny. Kroplę goryczy przelała nieudolna próba zamachu/porwania króla Poniatowskiego, podjęta przez barzan. To zdarzenie fatalnie wpłynęło na opinię naszego kraju poza jego granicami. W 1771 roku, jeszcze podczas konfederacji i niewątpliwie pod jej wpływem, powstały plany pierwszego rozbioru.
Ciekawe jest to, że sam Repnin został zdymisjonowany przez carycę Katarzynę, niezadowoloną z jego polityki (miał w dużej mierze wolną rękę) wywołania niszczącej wojny. I do końca nie wiadomo, czy taki był jego plan, czy też po prostu przesadził, nie docenił katolickiego fanatyzmu. Opuścił nasz kraj jeszcze w 1769 roku. Ale, niczym zły szeląg, wróci …
Cytaty:
"Konfederacja barska przez straszne pięć lat znęcała się nad Polską, paraliżowała jakąkolwiek działalność państwową, sądową, administracyjną, skarbową, oświatową, zrobiła z Polski pustynię woli, uniemożliwiła jej wzięcie udziału w jakiejkolwiek polityce międzynarodowej, wreszcie zachęciła sąsiadów do pierwszego rozbioru Polski" - St. Cat-Mackiewicz
"(...)była spadkobierczynią w prostej linii konfederacji radomskiej, która rok wcześniej rozpoczęła swój niechlubny żywot jako związek wymierzony zrazu w króla, potem w innowierców, a w końcu w Rosjan - jej twórców(...) jej bliżej niesprecyzowane cele obracały się w tragicznym kręgu ciemnoty, obskurantyzmu, głupoty, nonszalancji, szarlatanerii(...) - Sławomir Leśniewski, "Poczet hetmanów polskich i litewskich".
"Konfederację Barską stale traktuje się u nas jako pierwsze narodowe powstanie, a Targowicę jako symbol narodowej zdrady, podczas gdy w istocie obie te konfederacje różnił tylko stosunek do Rosji i carycy Katarzyny, natomiast w zasadniczym swym programie i w dziele demolowania Polski z pozycji patriotyczno-katolickich były tak bliźniaczo podobne, zarówno w retoryce, jak i w obiektywnych skutkach, że można je właściwie uznać za dwie odsłony tego samego ruchu społecznego" - Rafał Ziemkiewicz, "Polactwo". Ha, nawet Ziemkiewicz to zauważył:)
I na koniec z aktu konfederacji:
My prawowierni chrześcijanie katolicy rzymscy, naród polski, wierny Bogu i Kościołowi, wolnym królom i kochanej ojczyźnie; uważając koniec nieszczęśliwych i strasznych środków, gwałtownie przeciwko wszystkiemu prawu uczynionych, nieomylnie wynikający a przynoszący niemylne nadwątlenie i prawie powszechną zgubę na wiarę ś. katolicką rzymska; widząc oziębłość w duchowieństwie wyższym, a w głowach większych świeckich obojętność, tudzież w obywatelach bezwstydną bojaźń i pomieszanie, a co najnieszczęśliwsza: że żadnej dotkliwości nie czując, nachylają swe niegdyś niezwyczajne głowy wolnego narodu pod jarzmo niewolnicze syzmatyków, lutrów i kalwinów, któreśmy krwią Chrystusa najdroższą i własną naszą odkupione bezpiecznie przed narodami nosili, nie dbając na tureckie, tatarskie, Szwedów, Kozaków hufce, które jak cień jeden od zaciągającego słońca, tak oni od znaku krzyża św. nikli przy heroicznym naszym orężu. Ale jest Bóg w Jeruzalem, jest jeszcze i prorok, który wszystkie wróży pomyślności. Jeżeli żyć i umierać, stać i upadać przy boku Jego i św. wierze katolickiej będziemy, umocni siły nasze i wzbudzi w nas krew rycerską, będzie nam wodzem i przywódca, zasłoną i potęgą. Niech nas utrzymuje Jego wszechmocna moc, niech posili moc Syna przenajświętszego, niech nas zagrzeje duch jego miłości! Czyńmy już więc w Imię Trójcy przenajświętszej Boga Ojca, Syna i Ducha św. to sprzysiężenie osobiste i powszechne. Tarczą będzie nam Marya.
Po tym fanatycznym bełkocie jasno i czytelnie widać, jakie to „ideały” przyświecały, a w zasadzie zaczadzały konfederatów – obrona przed „jarzmem niewolniczym syzmatyków, lutrów i kalwinów”. Warto powtórzyć – konfederacja barska była religijnym zaczadzeniem, nie walczyła o kraj tylko o dominującą rolę religii katolickiej.
Inne tematy w dziale Kultura