Na konklawe w 1585 roku, jak to często bywa, elektorzy nie mogli dojść do porozumienia. Zaczęto zatem szukać kandydata neutralnego, który pogodziłby zwaśnione strony i stałby się tzw. papieżem przejściowym. W naturalny sposób oczy wszystkich skierowały się w stronę Felice Montalto, sędziwego i wymizerowanego, nieustannie kaszlącego, poruszającego się o kulach, i o głosie tak cichym, że niemal niesłyszalnym. Sprawiał wrażenie, że szybko opuści ten świat, wydawał się zatem idealny.
To co się później stało, wstrząsnęło całym konklawe. Gdy tylko zatwierdzono wybór nowego papieża, Montalto odrzucił precz swoje kule, wyprostował się na całą swoją wysokość, starł z twarzy dorobione zmarszczki i zaintonował gromkie „Te Deum”. Po czym spojrzał w stronę wstrząśniętych kardynałów i oświadczył : „Teraz ja jestem cesarzem!”. Skłonność do takich forteli nowy papież wykazywał już nawet wcześniej – by umknąć uwadze skłóconego z nim papieża Grzegorza XIII zmienił nawet swoje nazwisko z Peretti na Montalto.
Sykstus V (1585-1590)panował tylko przez pięć lat, lecz były to lata wypełnione ciężką pracą. Nowy papież upiększył Wieczne Miasto nowymi budynkami, zbudował Pałac Laterański, skończył wreszcie Bazylikę św. Piotra. Za swoją pracowitość zyskał sobie przydomek „Święty Wir Powietrzny”. Jednak budowlane dzieło papieża odbywało się kosztem zabytków antycznych, służących jako materiał budowlany.
Jako były inkwizytor był bezwzględny i nawet za drobne przestępstwa (nawet kobiety i dzieci) skazywał na śmierć. Kiedyś z jego rozkazu ścięto małego chłopca, który opierał się papieskim żołdakom rekwirującym osiołka, którego pilnował. Poprzedni papież zostawił w Państwie Kościelnym wielu wydziedziczonych, którzy stawali się bandytami. Również i ich sprawy Sykstus V załatwiał po swojemu – nie było dnia bez choćby jednej egzekucji.
Oczywiście za jego czasów kwitł też tradycyjny nepotyzm, jego rodzina z biednej stała się bardzo bogata. Majątek ten osiągnięto dzięki symonii, łapówkarstwu, psuciu monety i wyzyskowi podatkowemu.
Jednak prawdziwym celem papieża było coś innego - wydanie nowego przekładu Biblii. Wulgata, dotychczas obowiązująca wersja Biblii, przekładu św. Hieronima z IV wieku, pełna była błędów, a to powodu nieznajomości języka hebrajskiego przez samego Hieronima. Przez tysiąc lat senni kopiści produkowali nowe błędy. Prace Alkuina i Theodulfa zamiast pomóc, tylko pogłębiły zamęt. Na liczne, nawet bardzo liczne błędy Wulgaty, wskazywali Erazm z Rotterdamu i Lorenzo Valla.
Już wcześniej na Soborze Trydenckim w 1546 roku określono Wulgatę jako autentyczną wersję kościelną Pisma Świętego. Ojcowie soborowi podjęli się również zadania opracowania nowej wersji Wulgaty. Jednak chyba nie zdawali sobie sprawy z jego trudności. Jedenastu papieży przeminęło i nic się nie stało. Aż nastał Sykstus V.
W 1588 roku papież wyrzucił ze swojej komnaty uczonych wyznaczonych do tej pracy, jak tylko zobaczył ich dzieło. Według niego, nowe wersja zawierała tak wiele błędów, że z czystym sumieniem można ją było wyrzucić do kosza. Po czym papież sam zabrał się do pracy. Przez wiele miesięcy ślęczał nad swoją Biblią, opierając się głownie na znanym mu tekście z Louvin, który nie był zbyt doskonały (łagodnie powiedziane). Tłumaczeń dokonywał kierując się często własną fantazją. Układ wersów i rozdziałów, zaproponowany wcześniej przez Stephanusa, papież odrzucił i zastosował swój własny. Działając pod natchnieniem zmienił tytuły Psalmów i pominął całe wersy. Dodał też wiele nowych zdań i interpretacji (zapewne także pod wpływem natchnienia).
Jednak wydrukowana nowa Biblia, którą pokazano papieżowi, także nie przypadła mu do gustu. Zabrał się ponownie do poprawek. Przez prawie pół roku pracowicie zapełniał małe karteczki papieru i zaklejał fragmenty do poprawki. Sykstus V się śpieszył. Bardzo chciał dokończyć dzieło swojego życia, a czuł, że jego czas na tym padole dobiega końca. Pracował więc w każdej wolnej chwili, także nocami. Bezsenność udzieliła się także kardynałom, przerażonym konsekwencjami pracy papieża. Tym bardziej, że Sykstus V w swojej bulli „Aeternus IIle” zagroził ekskomuniką wszystkim, którzy jego wersję Biblii nie uznają za jedyną prawdziwą i autentyczną.
Papież zmarł 27 sierpnia 1590 roku, jednak zdołał dokończyć swoje dzieło. Biblia Sykstusa V trafiła do użycia. Następny papież Urban VII zmarł po 14-dniowym pontyfikacie. Cała problem uporządkowania sprawy biblijnej spadł na Grzegorza XIV (1590-1591). Tylko jak to zrobić? Pełnią papieskiej władzy i pod groźbą ekskomuniki katolickiemu światu została narzuca Biblia pełna rażących błędów.
Za radą Roberta Bellarmine’a odkupiono prawie wszystkie egzemplarze Biblii Sykstusa i wydano następną wersję, już za czasów Klemensa VIII, zwaną „klementyńską”. Tu jednak historia się nie kończy, ponieważ dokładne sprawdzenie wersji Sykstusowej zajęłoby lata, a tych Bellarmine nie miał. Ta klementyńska wersja miała także masę błędów i z pewnością nie uszły one uwadze uważnym czytelnikom. Tak więc, mimo wciąż obowiązującej bulli, która uznawała nową Wulgatę Sykstusa za jedyną i autentyczną, wydano następną Biblię Sykstusa (tą „klementyńską”), podobno poprawioną za zgodą, jaką wydał jeszcze za życia Sykstus V, i do tego jeszcze nie ostateczną. Na I soborze Watykańskim nie uznano papieskich wersji Wulgaty za tożsame z łacińskimi … . Obłęd:)
Te wszystkie kosmiczne brednie wywołały powszechne kpiny. Protestanci mieli przedni ubaw słuchając tych zabawnych tłumaczeń. Oczywiście na usprawiedliwienie papieży Sykstusa V, Grzegorza XIV i Klemensa VIII należy powiedzieć, że ten koszmarny zamęt nie jest wynikiem ich złej woli. Jedynie głupoty.
Po śmierci powszechnie znienawidzonego Sykstusa V uszczęśliwiony tłum zniszczył jego pomnik i rozpoczął tradycyjną zabawę, na Kapitolu zaś podjęto uchwałę, że już nigdy Rzym nie wybuduje pomnika papieżowi za jego życia.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wulgata
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wulgata_syksty%C5%84ska
Peter da Rosa „Namiestnicy Chrystusa”
Mariusz Agnosiewicz „Kryminalne dzieje papiestwa”
Inne tematy w dziale Kultura