Ten „proces” jest pierwszym w Polsce potwierdzonym przykładem procesu o profanację Najświętszego Sakramentu, wielokrotnie opisywanym w literaturze przykładem sądowego mordu, przeprowadzonego w 1556 roku na Dorocie Łazęckiej i czterech Żydach. Ostateczny kanon legend o profanacji hostii wytworzył się już znacznie wcześniej. Zwykle była to chrześcijańska służąca pracująca u Żyda wbrew zakazom kościelnym, trzydzieści talarów, złotych czy groszy (symbolizujących judaszowe srebrniki), Żydzi kaleczący hostię, wytaczana z niej krew, często w imponujących ilościach, wreszcie cuda i nawracanie niewiernych.
Od wprowadzenia dogmatu o transsubstancjacji przez Innocentego III na soborze Laterańskim IV w 1215 roku, wiara w cudowność hostii została rozpowszechniona. Prości ludzie dość często wynosili komunikanty z kościoła i używali ich w celach … hm … „medycznych”, czy to jako okłady czy też inne „lekarstwo”, które z racji swej cudowności powinno mieć moc leczenia.
Od czasu do czasu pojawiały się różne historie, jeszcze bardziej fantastyczne, o krwawych komunikantach i sprawcach ich krwawienia, standardowo Żydach. Plotki, pomówienia i oskarżenia były często „entuzjastycznie” witane przez tłum i doprowadzały do nieszczęścia, ale głównie przy pomocy pogromów, rzadziej sądowymi metodami. Stąd właśnie historia z Sochaczewa jest wyjątkowa.
Dorota Łazęcka służyła u Żyda Berka w Sochaczewie, małym ale prężnym rzemieślniczo mieście. Oskarżenie najprawdopodobniej wywołała plotka, jak to nader często bywało, spowodowana zbytnim spoufalaniem się Łazęckiej z Żydami. Inicjatorami procesu byli nuncjusz papieski Lippomano i arcybiskup gnieźnieński, prymas Mikołaj Dzierzgowski, czyli osoby dysponujące ogromną władzą.
Dorota niejaka Łazęca służyła u Żyda Berka, tamże w Sochaczewie; ten ja często namawiał, aby mu sakrament dostawszy przyniosła. Po długich namowach, gdy jej trzy talary i suknię czerwonym aksamitem bramowaną obiecał, dała się do tego przywieść, szła do wsi Godłowej w sobotę wielką, tam bez spowiedzi do Stołu Pańskiego przystąpiwszy, Sakrament z ust wyjąwszy w chustkę schowała i Żydowi potem oddała. Zawołał wnet Berek do bożnice trzech Żydów inszych: Józefa Sochę i Michała i tam wszyscy igłami ją kłoli, z której krew zaraz płynęła, aż ją łyżką zbierając, pełna śklankę jej nalali.(S.A. Hubicki)
Część krwi, która rzekomo miała wypłynąć z opłatka, Berek miał wysłać Żydowi Markowi do Końskiej Woli. Proces był nader szybki i zaledwie po kilkunastu dniach spalono na stosie Łazęcką i Berka.
Pozostałym trzem Żydom, Michałowi, Józefowi i Zacheuszowi, postawiono zarzut profanacji Najświętszego Sakramentu oraz o poprzedzenie zbrodni wobec Ciała Chrystusa, ukrytego w Eucharystii inscenizacją, w czasie której odtworzono jego Pasję. Ich sprawa został przekazana biskupowi płockiemu Noskowskiemu. Biskup stanął na wysokości zadania i po torturach pozostali „zbrodniarze” dokonali żywota na stosie.
Łazęcką i Żydów zamordowano, mimo iż król Zygmunt August zarządził, że sprawę ma zbadać specjalnie powołana do tego celu komisja. Podobno wyroki w Płocku wykonywano pośpiesznie, ponieważ królewski posłaniec dobijał się już do bram (a nuncjusz wcześniej sfałszował podpis kanclerza na wyroku). Ten proces zyskał szeroki rozgłos w Rzeczypospolitej i pociągnął za sobą kolejne oskarżenia o tym charakterze.
W 1630 pomówiono w Przemyślu niejaką Katarzynę Kucharzową o kradzież hostii z klasztoru dominikanów. Po torturach kobiecina wyznała, że zrobiła tak za namową dwóch Żydów, których wzięto na tortury. W sprawę wmieszał się król Zygmunt III Waza (doszło do napadu na dzielnicę żydowską) i nakazał Żydów wypuścić z więzienia.
Innym, co najmniej równiej ciekawym procesem, była sprawa przed sądem arcybiskupim w Łowiczu zakonnika Murzynkowicza, który przyznał się, że w latach 1662-1669, jak prezbiter, kantor czy bakałarz, kradł hostie i sprzedawał je Żydom w Poznaniu, Kaliszu i Warcie. Oczywiście oskarżony przyznał się po odpowiednim „przesłuchaniu”. Zakonnik poniósł śmierć na stosie, co najlepiej dowodzi tego, że tego typu oskarżenia traktowano śmiertelnie poważnie. Los Żydów wymienionych w procesie jest nieznany.
Oskarżenia o profanacje hostii były mniej popularne od oskarżenia o rytualne mordy, także rzekomo popełniane przez Żydów w celu uzyskania chrześcijańskiej krwi. Krew miała być używana w celach „medycznych” (leczenia ran po obrzezaniu), „higienicznych” (podobno pomagały pozbyć się Żydom przykrego zapachu, tak dla nich charakterystycznego) lub rytualnych (sporządzenia macy). Ewentualnie zbrodnie miały być też dokonywane w celu powtórzenia Pasji Chrystusa lub też z powodów … kanibalistycznych.
Ksiądz Gaudenty Pikulski, autor dość niezwykłego dzieła „Złość żydowska przeciwko Bogu i bliźniemu” (1758), dokonał nader interesujących „obliczeń”. Według niego Żydzi w Wielkim Księstwie Litewskim potrzebują rocznie 30 garnców chrześcijańskiej krwi (w Królestwie jeszcze więcej z uwagi na ich większą liczbę), by pokryć swoje „zapotrzebowanie”.
Wszystkie te historie to doskonałe przykłady przerażającej głupoty, która dotyka wszystkich, od pospolitych wsiowych głupków po osoby w kardynalskich szatach, i popycha ich do zbrodniczej działalności.
Ostatni „cud w Sokółce” to w sumie rzecz pozytywna - nie skończył się zwyczajowymi oskarżeniami o profanację hostii (jak to drzewiej bywało), nikogo nie torturowano i nie spalono na stosie. O jakiś cudach i niezwykłych zjawiskach też nie słyszałem …
Łukasz Kępski „Posądzenia o mordy rytualne i profanacje hostii w Polsce w XVI – XVIII wieku”
P.S.
Micrococcus prodigiosus– dosłownie „mikrob cudowny” (ochrzczony tak przez prof. Ferdynanda Cohna w 1872 roku), pałeczka krwawa, zwana też mikrobem cudownych hostii. Bakteria która bardzo łatwo rozwija się m.in. na opłatkach, pozostawionych na jakiś czas w ciemności, wytwarzająca najczęściej krwistoczerwony barwnik.
Pierwszym który sformułował coś w rodzaju teorii o transsubstancjacji był średniowieczny mnich Radbertus Paschasius (800-865), który opowiadał powszechnie o tym, że widział jak chleb przyjmował postać małego dziecka, a w chwili gdy Paschasius miał wziąć go do ręki, zjawiał się nagle anioł z nożem i zarzynał dzieciątko a jego krwią napełniał kielich – History of the Christian Church.
Makabryczne opowieści Paschasiusa o zarzynaniu dzieciątka na ołtarzu, chociaż źle świadczą o jego stanie umysłowym, to jednak były entuzjastycznie przyjmowane przez zabobonną masę. Sam Kościół uznał naukę o transsubstancjacji dopiero na Soborze Laterańskim w 1215 roku. Papież Innocenty III doskonale wiedział, że wówczas atrakcyjność mszy znacznie wzrośnie.
Inne tematy w dziale Kultura