Najlepszym dowodem na niezwykłą skuteczność zbroi jest jej niemal stała obecność na polu walki aż do dnia dzisiejszego, obecnie oczywiście w nowoczesnej postaci kamizelek kuloodpornych:)
Najbardziej znanymi formami zbroi były oczywiście pancerze płytowe i kolczugi. Ponieważ już nieco pisałem o zbroi płytowej, czas na parę słów o zbroi kolczej, czyli popularnej kolczudze. Wymyślili ją (podobno) Celtowie około IV wieku p.n.e., a wiemy, ze jeszcze w okresie międzywojennym XX wieku była stosowana, np. wśród polskich ułanów. Zatem niewątpliwie kolczuga jest znacznie popularniejszą formą pancerza niż zbroje płytowe, które „przeżyła”. Dlaczego?
Ma ona kilka ogromnych zalet, które trudno przecenić. Przede wszystkim jest lekka - waga pełnej kolczugi (takiej z nogawicami, rękawicami i czepcem kolczym) nie przekraczała 13 kg. Szybko ją się zakłada i zdejmuje, co w wielu sytuacjach miało niebagatelne znaczenie. Łatwo też można naprawić zbroję kolczą, o czym wiele przykładów ich „cerowania” najlepiej zaświadcza. Wykonywano ją z metalowych kółek o średnicy od 5 do 15 mm, nitowanych i łączonych zazwyczaj splotem 4 w 1. Największą wytrzymałość kolczuga uzyskiwała razem z przeszywanicą (aketon, akneton), wykonaną ze skóry, kilku warst materiału lub (lepiej) z filcu z naturalnego owczego runa. Taka przeszywanica była przewiewna, mocna i już sama w sobie stanowiła niezłą ochronę, dlatego wielokrotnie biedni wojownicy stawali do walki tylko w niej. Razem z kolczugą tworzyła znakomitą kombinację, zdolną wytrzymać naprawdę wiele.
Jak przedstawiała się odporność zbroi kolczej?
Strzały
Wbrew powszechnemu mniemaniu kolczugę bardzo trudno przebić strzałą z łuku. Dawne przekazy jasno pokazują, że zdecydowana większość strzał trafiających w kolczugi była po prostu nieskuteczna. Podczas III wyprawy krzyżowej kronikarz Saladyna pisał o normańskich krzyżowcach wciąż walczących, z których kolczug sterczało nieraz nawet 10 strzał. Anna Komnena również wspominała z goryczą, że bizantyjskie strzały są zupełnie bezradne wobec frankońskich kolczug.
Tylko długie łuki cisowe miały jakąś szansę, by przebić kolczugę na przeszywanicy, jednak tylko z małego dystansu. Ale tu ciekawostka – ich długie i ciężkie strzały potrafiły zadać dotkliwy tępy uraz, co przy skumulowaniu (kilka trafień) mogło skutecznie wyłączyć wojownika z walki.
Miecz
Możliwe jest przerąbanie kolczugi mieczem, jednak trzeba do tego dużej siły i doskonałej techniki, tak by uderzenie zadać w odpowiednim momencie … po prostu trzeba było być znakomitym wojownikiem. Rzecz jasna można uderzać, ciąć lub pchać w miejsca niechronione, jeśli takowe były (np. w twarz, szyję), albo też używać miecza jak obucha, do czego się zresztą doskonale nadawał – cienka krawędź skupia energię uderzenia i nawet jeśli nie przerąbie ogniw, to może zadać straszny ból, nawet połamać kości. Nie bez powodu miecze wikińskie/karolińskie są niemal zaokrąglone – pozwalało to zachować większą bezwładność przy uderzeniu, zwiększającą siłę tępych urazów.
Miecz był doskonałą bronią do walki z przeciwnikiem w kolczudze. Jednak należy pamiętać, że kolczugi zakładano na wojowników przywykłych do bólu i potrafiących sprawnie walczyć.
Włócznie
Niewątpliwie włócznią z konia można było bez problemu przebić kolczugę, pod warunkiem oczywiście, że wykorzystuje się do tego ruch i masę wierzchowca. Jednak w walce pieszej było już gorzej. Filmowe pchnięcie jedną ręką od którego przeciwnicy w pancerzu kolczym są przebijani na wylot to bzdura. Człowiek nie jest w stanie wygenerować tyle energii. Rzecz jasna włócznia trzymana w silnych rękach sprawnie poruszającego się wojownika może przebić kolczugę, ale tu także wymagana jest wysoka sprawność fizyczna i umiejętności. Zwykle broń kierowało się w miejsca niechronione – to był zawsze najlepszy sposób na zwycięstwo.
Włócznie ciśnięte silną ręką były jednak skuteczne. Bardzo się obawiano takich strasznych pocisków, gdyż mimo iż nie zawsze przebijały zbroję, to sama ich bezwładność była skutkiem koszmarnych urazów. Nie na darmo dawni kolczugowi wojownicy nosili po dwie albo trzy włócznie ... na co jednak nie zwracają uwagi zarówno historycy jak i reżyserzy filmowi.
Z tego najlepiej widać, że broń nie kojarzona jako „obuchowa”, czyli miecze, strzały z łuków i włócznie, mogła być w ten sposób używana. A także, że pokonanie wojownika w kolczudze wymagało nie tylko broni, niezwykle ważne okazywały się indywidualne umiejętności.
Topory
To znakomita broń, która pozwalała na zadawanie niebezpiecznych uderzeń. Była tania, nie wymagająca dziwerowanego ostrza (choć takie też wyrabiano), tylko "bylejakiego", możliwego do uzyskania z dowolnej kuźni, a mimo to skutecznego. Gdy duński topór na długim trzonku trafił w hełm, to mógł złamać kark. Uderzenia w kolczugę "normalnych" toporów, jeśli były zadane z odpowiednią siłą, także kończyły się dotkliwymi urazami. Topór nadaje się też do rzucania, oczywiście na krótki dystans. Sławne franciska (takie małe toporki o charakterystycznym kształcie), znalazły liczne naśladownictwo, zarówno co do budowy jak i sposobu użycia.
Jednak topór miał też wady, i mimo iż używali go czasem sławni wojownicy (jak sam Ryszard Lwie Serce), to nie był w stanie zastąpić miecza. Specyfika topora (chodzi o przeniesienie środka ciężkości) nie daje szans na dorównanie przy jego pomocy mieczowi trzymanemu we wprawnych rękach. Dlatego była to broń zazwyczaj plebejska (wyjąwszy indywidualne preferencje:) i niemal zawsze wojownicy starali się zastąpić go mieczem.
Inna i już bardziej typowa broń obuchowa, czyli różnego typu halabardy, berdysze, gizarmy, buzdygany, karbacze, kiścienie, czy bojowe młoty i cepy, również nie są w stanie przebić kolczugi, ale też nigdy nie było to ich zadaniem. Wszystkie one miały na celu miażdżenie i rozgniatanie, czyli zastąpienie finezji brutalną siłą. Okazywały się one skuteczne, lecz musiało to być związane z zastosowaniem odpowiedniej taktyki. Jej istotna zmiana nastąpiła zaś wtedy, gdy swe królowanie rozpoczęły zbroje płytowe.
Kolczuga była doskonałym rozwiązaniem, zapewniała znakomita ochronę i umożliwiała sprawne poruszanie się. Jednak jej wadą była cena (długi czas wykonania, wymóg misternej, czyli długotrwałej pracy). W czasach gdy Europa została zdziesiątkowana przez choroby miało to niebagatelne znaczenie i kolczugi stały się trudniej dostępne. Chodzi o to, że drut wyrabiano kuciem i jakkolwiek pierwsze cięgadła w Europie pojawiły się w XII, to napęd kołem wodnym dopiero w XIV, a do tego nie były to urządzenia popularne czy też wydajne.
W tym samym czasie pojawiały się nowocześniejsze i wydajniejsze kuźnie, młoty i szlifierki napędzane także kołem wodnym, co w tym przypadku naprawdę spowodowało skrócenie pracy na zbroją płytową i jej przecenę. Rzecz jasna bez przesady, nawet w tym czasie pełna zbroja płytowa kosztowała bardzo dużo, jednak można je było produkować dużo szybciej i co za tym idzie w większych ilościach. W dobie najemników, nieustannych konfliktów zbrojnych i zbroi zdobycznych, miało to duże znaczenie i pozwalało opancerzać się w płyty nawet wojownikom z plebsu. Kolczuga na pewien czas zeszła w cień i potrzeba było trochę czasu, by jej zalety zostały ponownie docenione.
P.S.
Mam na myśli oczywiście dobrze wykonaną, "klasyczną" kolczugę, nitowaną i na dobrze wykonanej przeszywanicy. A było z tym różnie, co nie jest niczym nadzwyczajnym. Wyrabiano kolczugi gorszej jakości i zakładano je na gorsze przeszywanicę.
Były również konstrukcje przedobrzone - kolczugi podwójne, były też zbroje udziwnione, np. o innym wzorze. Te z kolei były używane podczas turniejów albo przez wojowników nie dopuszczających zejścia z konia. Zapewniały jeszcze większą odporność na różnego rodzaju broń, jednak utrudniały poruszanie się i szybciej męczyły. Niewątpliwie najlepszą kolczugą była pojedyńcza (4 w 1) założona na dobrze wykonaną przeszywanicę.
Jeszcze wcześniejsze i uważane za jeszcze prymitywniejsze formy zbroi (oczywiście w różnego rodzaju opracowaniach historyków), czyli skórznie wzmacniane kawałkami kości, również stanowiły całkiem przyzwoitą ochronę. Były to zbroje ze skóry, wzmacnianej kośćmi zwierząt (rogi i kopyta, zwłaszcza jeleniowatych), przez co zbroja była lekka, odpowiednio wykonana zapewniała też zwobodę ruchów, i w końcu odpowiednia wytrzymałość, niewiele mniejszą od samej kolczugi. Z tego doskonale widać, że historia zbroi nie jest tak prosta, jak to nam serwują historycy:)
http://ryuuk.salon24.pl/483166,wady-i-zalety-rycerskiej-zbroi
Jeśli ktoś chce sam zrobić kolczugę:
http://metalsmithing.wonderhowto.com/how-to/make-chain-mail-armor-from-start-finish-0118499/
I po polsku, niestety jeszcze nie do końca
http://www.smrw.lodz.pl/~bozar/chain/
Inne tematy w dziale Kultura