W 1532 w Cajamarce doszło do tzw. zderzenia kultur - Syn Słońca Inka Atahualpa, władca Tawantinsuyu (państwa pszczół) obserwował w zdumieniu księdza Vincente de Valverde wzywającego go do podporządkowania się władzy hiszpańskiej i nawrócenia na chrześcijaństwo. Na potwierdzenie swoich żądań ponury duchowny wymachiwał grubą księgą, jednak Inka po dokładnym obejrzeniu nie znalazł w niej nic szczególnego i odrzucił ją z pogardą.
Rzecz jasna nikt nie spodziewał się tego, że wielki Sapa Inka z radością przyjmie „dobrą nowinę”, nawet fanatyczny dominikanin wymachujący Biblią. Miał to być jedynie pretekst do podstępnego ataku Hiszpanów na bezbronną i stłoczoną na placu świtę władcy oraz wzięcia go do niewoli.
Francisco Pizarro miał bogate doświadczenie w postępowaniu z Indianami, wiedział jak ogromne znaczenie ma pojmanie władcy. Jego atak w Cajamarce został starannie przygotowany, nawet dla wzmocnienia efektu psychologicznego konie miały przy uprzężach dzwoneczki. Atahualpa gładko wlazł w pułapkę, prowadząc tłum swych bezbronnych ludzi na rzeź. Najprawdopodobniej nawet nie przyszło mu do głowy, że Hiszpanie mogą zaatakować.
Inka kompletnie nie rozumiał Europejczyków, ich bezwzględności i żądzy złota. By wykupić się z niewoli zaoferował absurdalnie hojny okup – tyle złota ile pomieści sala w której przebywał, a ponadto dwukrotnie większą ilość wyrobów ze srebra. Zakładając nawet łagodnie wymiary pomieszczenia, daje to ponad 100 metrów sześciennych, które miały być wypełnione kosztownościami! Oferta zdumiała Hiszpanów, zwłaszcza że Inka zapewniał, iż stanie się to w ciągu dwóch miesięcy. Tak naprawdę władca Inków przypieczętował tym swój los, gdyż konkwistadorzy zdali sobie sprawę nie tylko z tego, ile jest on warty, ale przede wszystkim jak jest niebezpieczny … jako żywy.
By uśmiercić Atahualpę (oczywiście dopiero po zgromadzeniu okupu za jego życie:) Hiszpanie sfingowali haniebny proces, w którym sędzią był dominikanin Vincente de Valverde. Inkę oskarżono o poligamię i kazirodztwo, pogańskie praktyki, potajemne organizowanie akcji zbrojnej przeciwko Hiszpanom, a nawet o uśmiercenie swego brata, Huascara. Oczywiście oskarżenia nie miały dowodów albo odnosiły się do wewnętrznym spraw obcego państwa, do których rozpatrywania konkwistadorzy zupełnie nie mieli prawa. Jednak Atahualpa musiał umrzeć. Co ciekawe, wielu historyków do dzisiaj jałowo dywaguje na tym, komu naprawdę zależało na śmierci władcy. Odpowiedź jest taka, że niemal wszystkim, a najlepiej o tym zaświadcza czas, w jakim rozegrała się ta ponura procesowa komedia. Działo się to podczas nieobecności dwóch z dowódców, Hernadeza de Soto i Hernanda Pizarro (brata Francisca), którzy podobno zaprzyjaźnili się z królewskim więźniem i mogliby zaprotestować (zwłaszcza że jako jedyni mieli coś w rodzaju moralności). Nie mówiąc o tym, że Atahualpa wywiązał się z umowy okupu, co nawet zostało oficjalnie ogłoszone, czyli powinien zostać uwolniony.
Inkę z pełnym rozmysłem skazano na spalenie na stosie, gdyż według indiańskich wierzeń śmierć w płomieniach nie pozwala na odrodzenie się duszy. Tak więc w zamian za złagodzenie wyroku (na uduszenie) Inka przyjął hojną ofertę księdza de Valverde i zgodził się na chrzest. Koniec końców garotą został uduszony nie Inka Atahualpa, tylko oficjalnie Juan de Atahualpa, a nawet został bardzo uroczyście pochowany w kościele. Inkowie jednak nie wykazali zrozumienia co do chrztu i ciało władcy zostało potajemnie wykradzione oraz ukryte.
Po śmierci władcy jego armie się rozpierzchły, zaś Pizarro ze swoimi siłami (był oczywiście wspomagany przez sojuszniczych Indian) bez żadnych większych problemów zajął stolicę Cuzco.
Konkwistadorzy mieli ułatwione zadanie, ponieważ kraj Inków był rozdarty wieloletnią wojną domową, którą Atahualpa toczył ze swym bratem Huascarem. Jeszcze przed Hiszpanami pojawiła się tam ospa, która zdziesiątkowała populację. Ponadto ogromne napięcia w inkaskim imperium, których źródłem była chęć zrzucenia cuzcańskiej dominacji przez podbijane plemiona, spowodowały, że w Hiszpanach naiwnie widziano potencjalnych sojuszników. Dokładnie tak samo działo się w przypadku Azteków i Corteza – bez pomocy sojuszniczych Indian konkwistadorzy najprawdopodobniej szybko skończyliby na ołtarzach ofiarnych.
Zarówno Montezuma jak i Inka Atahualpa wykazali się ogromną naiwnością. Obaj mieli możliwość, by zagrożenie ze strony konkwistadorów wyeliminować, tymczasem obaj podali się na tacy. Wynikało to z ich sposobu prowadzenia wojen niejako na pokaz, jako demonstracji siły, pozyskania niewolników, zhołdowania rywali. Tymczasem europejska wojna miała w sobie niewiele takiej „obrzędowości”, wpisywała się po prostu w schemat walki totalnej.
Nowym Inką Pizarro postanowił uczynić Tupa Huallpę (brata Atacualpy). To wszystko, czyli wzięcie do niewoli i zamordowanie naczelnego władcy, zastąpienie go marionetką, a przede wszystkim wykorzystanie wewnętrznych antagonizmów podbijanego kraju, było częścią każdego planu podboju już od czasów antycznych. Tupa Huallpa szybko zmarł na ospę, wówczas rządy objął Manco Inka, który jednak nie zamierzał być posłusznym Hiszpanom. Rozpoczął walkę o odzyskanie niepodległości i uwolnienie spod władzy najeźdźców.
Kolonia hiszpańska o nazwie Wicekrólestwo Peru, czy też Wicekrólestwo Nowej Kastylii ze stolicą w Limie formalnie powstało w 1544 roku. W wyniku okrutnych walk i wyzysku ludności, ale głównie w wyniku straszliwych epidemii chorób przywleczonych z Europy (wobec których Indianie byli zupełnie bezradni) jeszcze w pierwszej połowie XVI wieku ludność zmniejszyła się o 50- 90%.
Według niektórych historia powstań Inków jest jedną z najtragiczniejszych, zarazem też najwspanialszych walk o wolność w historii. Peru odzyskało niepodległość w 1821 roku.
Zarówno Cortez jak i Pizarro okazali się bezwzględnymi dowódcami, a ich nazwiska stały się symbolem chciwości i okrucieństwa. Jednak podboje nie przyniosły im szczęścia. Cortez stał się w zasadzie persona non grata, nawet na audiencję czekając w Hiszpanii przez 7 lat, aż do swej śmierci w zgryzocie. Francisco Pizarro zaś został zamordowany przez młodego Diego Almagro (w odwecie za śmierć jego ojca). Tu nie ma nic zaskakującego, gdyż sami Hiszpanie prowadzili własne wojny domowe, podczas których mordowali się bez litości.
Pewną ciekawostką jest też to, że wszyscy odpowiedzialni za śmierć Inki Atahualpy zginęli gwałtowną śmiercią. Z przyrodnich braci Pizarro, jedynie Hernando (nieobecny podczas „procesu”) zmarł jako sędziwy człowiek, choć spędził aż 21 lat w więzieniu. Gonzalo został ścięty, Juana zabito podczas oblężenia Cuzco przez wojska Manco Inki. Nawet ojciec Valverde, czyli ten który skazał Inkę na śmierć (był już wtedy biskupem Limy), został zabity przez Indian.
http://ryuuk.salon24.pl/525141,cortez-i-aztekowie-arkebuzy-i-obsydianowe-miecze
Andrzej Tarczyński „Cajamarca 1532”
Królewskie polowanie na słońce – film pod tym tytułem (na podstawie sztuki Schaffera) luźno traktuje konkwistę. Tematem przewodnim jest utrata wiary przez Pizarra i próba jej przywrócenia przez Inkę, oczywiście poprzez rytuał zmartwychwstania … Historycznie film jest niewiele warty, ale warto go zobaczyć chociażby dla popisowej gry aktorskiej (Christopher Plummer i Robert Shaw).
P.S.
Sławna rzeź w Cajamarce raczej nie była aż tak straszna, jak się ją przedstawia. Owe mityczne 5 tys. zabitych to absurd, niektórzy historycy obliczali ofiary na 1-2 tys., choć mogło być ich jeszcze mniej. Z pewnością salwa z falkonetów, czyli małokalibrowych dział (oraz z kusz i arkebuzów), musiała zadać duże starty stłoczonym Indianom, podobnie jak szarża konnicy, jednak głównym celem było schwytanie Inki. Trzeba pamiętać, że nie zginął żaden z ludzi Pizarra, jedynie on sam został ranny (przez przypadek i to z ręki jednego ze swoich ludzi). Nawet ów tajemniczy zniszczony duży fragment murów wokół placu mógł być zawalony wcześniej przez Hiszpanów, by otworzyć Indianom drogę ucieczki i zniszczyć tym samym ich morale (zwłaszcza że byli nieuzbrojeni). Wpisuje się to doskonale w taktykę Pizarra, który swoich żołnierzy z kolei postawił w sytuacji bez wyjścia – gdyby nie udało się pojmać Atahualpy, ich los zostałby przesądzony – wiedział doskonale, że dzięki temu będą lepiej walczyć. Francisco może był analfabetą i kanalią bez krzty moralności, bez problemu łamiącym dane słowo i oszukującym nawet przyjaciół, jednak niewątpliwie posiadał instynkt wielkiego dowódcy.
Inne tematy w dziale Kultura