Ryuuk Ryuuk
877
BLOG

Wojna pruska – ostatnia wojna husyckiej wojskowości

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

To kolejne starcie z serii konfliktów z zakonem, które wygraliśmy militarnie i oczywiście przegraliśmy dyplomatycznie. Ale to już była norma w relacjach polsko-krzyżackich.

Jeśli przeczytacie wpis z wikipedii na temat tej wojny, to możecie stwierdzić, że wojska polskie (zarówno zaciężni jak i pospolite ruszenie) sprawiły się całkiem nieźle, jedynie pewne nieprzewidywalne problemy uniemożliwiły im odniesienie szybkiego sukcesu. Prawda jest jednak trochę gorsza – cały przebieg wojny jest w zasadzie ośmieszający.

Pospolite ruszenie nie odegrało w walce prawie żadnej roli – nie mogło i nawet nie zamierzało. Zebrało się głownie po to, by zawiązać konfederację i wymusić na polskim królu kolejne przywileje. Była to swoista „zemsta” na Zygmuncie I Starym, który, by uzyskać zatwierdzenie podatków na wojska zaciężne (szlachta podatkom była zawsze przeciwna) po prostu wyniósł się z Krakowa do Torunia i rozpoczął kampanię propagandową, mająca pokazać, że król zupełnie samotnie, bez pomocy szlachty, walczy z krzyżakami. Bardzo to ubodło brać szlachecką, którą wciąż próbowała uchodzić za obrońców ojczyzny, tak więc bohatersko choć z wielkim bólem uchwaliła podatki.

Chojnic w 1520 nie zajęło pospolite ruszenie, tylko najemnicy i tzw. wojska obrony potocznej, ściągnięte ze wschodnich rubieży. To zwykle młodsi synowie szlachty dla których zabrakło ziemi i byli zmuszeni wybrać karierę wojskową. Byli dobrze wyszkoleni, ale raczej w prowadzeniu wojny szarpanej. Mieli jedną zaletę – mogli funkcjonować długi czas bez żołdu i zaopatrzenia, żyjąc po prostu z grabieży.

Cała wojna pruska (1519-1521) była trochę nudna, gdyż składały się na nią oblężenia miast i nie stoczono żadnej poważnej bitwy. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż Prusy były wtedy najlepiej ufortyfikowanym regionem Europy.

Podam przykład jednego z oblężeń, na podstawie którego doskonale widać jak nieudolnie podczas wojny pruskiej wojowano. Pierwsze oblężenie Pasłęka, niewielkiego ale doskonale ufortyfikowanego, skończyło się całkowitą kompromitacją polskiej strony. Rozpoczęto je bez furażu, pieniędzy, nawet bez armat. Dopiero po kilku miesiącach wypożyczono jedno wielkie działo i kilka mniejszych z Elbląga, także kilka nowoczesnych szlang (długolufowych armat oblężniczych) z Gdańska. Jednak królewscy dworacy wynajęli je z zapasem kilku pocisków na działo (!), do tego zrezygnowali ze zbyt drogich zawodowych artylerzystów … tak dla oszczędności. W efekcie największe działo, obsługiwane przez niewprawną załogę, rozerwało się po pierwszym strzale, reszta zaś szybko zamilkła. Ukoronowaniem tej parodii było porzucenie służby przez żołnierzy hetmana Firleja, do czasu zapłaty należnego żołdu.

Podobny scenariusz powtarzał się z męczącą regularnością. Podczas marszu pod Królewiec polska armia dosłownie zgubiła własną artylerię, 14 najnowocześniejszych armat razem z zaprzęgami i wozami amunicyjnymi. Zdarzało się, że kiepscy artylerzyści kierowali pociski tak wysoko nad miastem, iż spadały one na własny obóz po drugiej stronie (tak zabito wodza sojuszniczych Tatarów). Koordynacja była tak fatalna, że czasami okręty Gdańskie nie wiedziały kiedy dostarczać zapasy, a nawet rezygnowały z blokady.

Wojska zaciężne krzyżaków, głównie lancknechci z terenów Rzeszy, zwerbowani w liczbie 1900 jezdnych i 8 tys. piechoty (według wikipedii było aż 19 tys. jazdy, co lekka przesadą:) uważały siebie za … armię krzyżową:) Rzecz jasna wyprawa oficjalnie nie miała statusu krzyżowej, jednak najemnicy masowo naszywali sobie krzyże i jak dawnej głosili, że będą walczyć z Saracenami z północy. Spotkała ich największa zmora najemników – zabrakło pieniędzy. Usiłowali jeszcze zdobyć Gdańsk, gdyż było to bardzo bogate miasto (by w ten sposób powetować sobie brak żołdu), jednak bez ciężkiej artylerii było to niemożliwe. Wówczas Gdańsk był jednym z najlepiej ufortyfikowanych i uzbrojonych w nowoczesną artylerię miast Europy. Co ciekawe zakon w mieście miał sojuszników (zwłaszcza w różnych prokrzyżackich bractwach religijnych), którzy chętnie otworzyliby mu bramy, jednak nadmierna chciwość lancknechtów to uniemożliwiła. Na koniec na niespełnionych krzyżowców spadła plaga w postaci Kaszubów, polujących bez litości na ich rozpuszczone oddziały, i tak skończyła się ta ich „krucjata”.

Wojnę udało się wygrać, a w zasadzie wymęczyć zwycięstwo. Polacy byli zmuszeni nawet zdobywać Kwidzyn, stolicę Pomezanii, formalnie podległej Polsce. Jednak biskup pomezański Hiob Dobenecke, podobnie jak całe jego duchowieństwo, był przychylny zakonowi i wpuścił załogę krzyżacką do zamku. Zdobywanie Kwidzyna także trwało długo, gdyż trzeba było sprowadzić armaty z Krakowa, a to trwało, głównie z powodu złej organizacji (z 23 pod zamek dotarło 12). Gdy to jednak się stało, udowodniono, że z pomocą samej tylko artylerii można zdobyć twierdzę. Straszliwy ogień, trwający ledwie dwa dni, wystarczył. Nie trzeba było udziału piechoty, gdyż obrońcy byli przerażeni tym, iż żelazne kule przebijały nieraz trzy ściany i szybko się poddali. Podczas drugiego oblężenia Pasłęka (przeniesienie tam artylerii również bardzo długo trwało) potrzebne było 9 dni i załoga skapitulowała. Jednak gdyby Zygmunt I sam nie zatroszczył się o zapas prochu i nie płacił pod stołem artylerzystom mogłoby się skończyć kolejną kompromitacją.

Za panowania Jagiellonów polska szlachta uzyskała ogromną władzę (kosztem królewskiej), zupełnie nie pełniąc jednak swej dawnej roli, czyli obrońców ojczyzny. To był czas wojsk zawodowych, wyszkolonych i uzbrojonych w nowoczesną broń, którym pospolite ruszenie absolutnie nie mogło stawić czoła. Na najemników potrzebne były pieniądze, nie obietnice, gdyż zaciężni byli bardzo czuli na tym punkcie i mogli w decydującej chwili po prostu zdezerterować. Skarbiec królewski był w zasadzie zawsze pusty, zaś ściągnięcie podatków na taki cel w naszych warunkach wymagało całego cyklu sejmików ekstraordynaryjnych i trwało zwykle 2 lata. Król mógł się ratować zaciągając pożyczki (wysoko oprocentowane) na ten cel, lecz mało kto chciał finansować polskiego władcę. Nawet Elbląg i Gdańsk nie chciały już tego robić, gdyż za czasów wojny pruskiej wciąż nie uregulowano do końca zobowiązań z wojny trzynastoletniej.

Wojna pruska i wielkiemu mistrzowi uświadomiła prawdę – ich największy protektor, czyli papież, nie miał już takiego posłuchu wśród władców europejskich jak dawniej, gdy np. ekskomunikował Kazimierza Jagiellończyka. Co prawda długo udawało się „nie uznawać” dawnego pokoju toruńskiego, a i legaci papiescy rzucali groźbami jak dawniej, ale to już nie było to samo. Opiekuńcze skrzydła cesarza zaczęły się odsuwać znad zakonu, król duński Chrystian II Okrutny udzielał jedynie moralnego wsparcia, nawet kniaź Wasyl III Rurykowicz, zawsze wrogi Litwie i Polsce, zagwarantował zakonowi pomoc, gdy krzyżacy … zaczną oblegać Kraków:) Najgorszy był jednak coraz mniejszy strumień pieniędzy z krajów Rzeszy, przez co dotychczas wypłacalnym krzyżakom zwyczajnie zabrakło na opłacenie najemników.

Zakon trwał tylko dzięki temu, że ogromne i teoretycznie niezwykle potężne imperium Jagiellonów w rzeczywistości było słabe przez swą koszmarną nieudolność. Król Zygmunt I, mimo iż mądry władca, to jednak (podobnie jak wszyscy Jagiellonowie) pozbawiony był wybitnych zdolności przywódczych.

Podczas wojny tradycyjnie cesarz wzywał do jej zakończenia, papież zaś oskarżał Polaków o podnoszenie ręki na rycerstwo chrześcijańskie w obliczu najazdu Tatarów. Ironią jest to, że wojska tatarskie walczyli po polskiej stronie, zaś owe „rycerstwo chrześcijańskie” wkrótce wyprze się swego papieża … ot, meandry polityki:)

Wojna pruska była wojną husyckiej wojskowości, podczas której wykorzystywano jej taktykę, wraz z nią skończył się ostatni wielki rynek dla tego rodzaju najemników.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wojna_polsko-krzy%C5%BCacka_1519-1521

Jan Tyszkiewicz „Ostatnia wojna z zakonem krzyżackim”

Polecam też „Wyprawy krzyżowe – Husyci” Andrzeja Michałka.

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura