Pod Belgradem w 1456 roku spotkały się dwie potężne armie, których główną składową, i to po obu stronach, było wojsko podlegające, czy tez mające podlegać wpływom takich właśnie kaznodziei.
W armii Janosa Hunyadego, oprócz doskonałych wojsk banderyjnych i zaciężnych wzoru husyckiego, występowali w dużej ilości sfanatyzowani krzyżowcy. Była to zbieranina, która nigdy nie wąchała prochu, ściągnięta z różnych regionów przez franciszkanina Jana Kapistrana. Taka hałastra zwykle jest nieobliczalna, jednak Hunyady zrobił wszystko, by nad nimi zapanować. Już wcześniej kazał zbudować magazyny z żywnością na trasie przemarszu krzyżowców, wiedząc doskonale, że taka tłuszcza może dopuszczać się okrutnych zbrodni. Dostarczył również trochę broni (z reguły drzewcowej), a jego oddziały skrupulatnie pilnowały krzyżowców, brutalnie i skutecznie tłumiąc w zarodku wszelkie ekscesy.
Sułtan Mehmed II również dysponował podobną zbieraniną. Oczywiście trzon jego armii stanowili zawsze janczarzy, spahisi i akyndży (nie licząc rzecz jasna floty, doskonałej artylerii i wojsk inżynieryjnych), ale występowali też, i to w ogromnych ilościach wojska z powszechnego poboru, zarówno nieregularna jazda jak i piechota. Ci pierwsi choć byli konnymi łucznikami, to jednak nie dorastali do pięt sławnym akyndżym. Jeszcze gorzej było w przypadku piechoty, tworzonej z byłych chłopów-rolników, uzbrojonych byle jak, zazwyczaj we włócznie i maczugi, którzy tradycyjnie spełniali rolę mięsa armatniego.
Gdy widmo tureckiej armii zawisło nad Węgrami, król Władysław V (z dynastii Habsburgów) zwołał sejm i w obecności papieskiego legata, kardynała Carvajalego ogłoszono dekrety o pospolitym ruszeniu, organizacji armii i obronie kraju, a głównodowodzącym mianowano Janosa Hunyadego (niedawno wykupionego z niewoli). Po tym uroczystym występie, fanfarach i budujących pokrzykiwaniach, król z kardynałem szybko uciekli z kraju, Hunyady zaś został sam …
Węgierska wojskowość była dość specyficzna. Cała armia skupiała się w zasadzie w tzw. wojskach banderyjnych, będących prywatnymi korpusami możnowładców, zwykle biskupów. Wykorzystywano je do poboru podatków, uśmierzania chłopskich buntów, w prywatnych wojnach, czasem nawet wynajmowano. Co najważniejsze mieli oni ogromne doświadczenie w walce z Turkami, poprzez nieustanne zmagania z formacjami zagończyków, należących do kresowych bejów. Jednak ich właściciele absolutnie nie zamierzali przyłączyć się walki, gdyż ewentualna klęska Hunyadego była im po prostu bardzo na rękę.
Sam Belgrad (taki mini-Konstantynopol:) zdołał się obronić podczas 12 dni koszmarnego oblężenia, tylko dzięki zastosowaniu husyckiej taktyki aktywnej obrony. Sułtan Mehmed II popełnił całą serię fatalnych błędów, co dowodzi, iż jego umiejętności podczas bitwy absolutnie nie dorównywały sławie wielkiego zdobywcy twierdz. Wprowadzając korpus janczarów w płonącą dolinę, dał się złapać w pułapkę z rodzaju sławnego konia trojańskiego – tylko dla niedoświadczonych wodzów. Podczas ostatniego szturmu krzyżowców, Mehmed II walczył w pierwszej linii razem ze swoimi janczarami, ale była to już tylko rozpaczliwa próba ocalenia swej armii.
Wielu historyków twierdzi, iż pogardliwe traktowanie pospolitaków osiągnęło wówczas szczyt. Mimo iż ogólnie w wojsku tureckim żołnierze byli raczej dobrze traktowani, to piechota z pospolitego ruszenia była w absolutnej pogardzie, nie tylko źle uzbrojona i niewyszkolona, ale nawet niedożywiona i obdarta. W takim wypadku nawet tańce derwiszów nie były w stanie wywołać u nich wystarczającego morale:) Zdecydowanie krzyżowcy-ochotnicy dużo chętniej szli na śmierć, niż tureccy poborowi.
Można też powiedzieć, że pod Konstantynopolem sułtan Mehmed II zdobył sławę wielkiego wodza, zaś pod Belgradem ją stracił. Janos Hunyady, jak przystało na wybitnego wodza, nie tylko znakomicie przygotował się do wojny, ale też bezwzględnie wykorzystał każdy błąd sułtana.
Tak naprawdę nie wiemy jakie straty poniosły obie strony, jednak z pewnością były one ogromne, liczone w dziesiątki tysięcy, zwłaszcza jeśli do tego dodamy epidemię tyfusu. Fatalnie uzbrojeni i nie chronieni żadnym pancerzem krzyżowcy walczyli z absolutną pogardą dla własnego życia, sułtan z kolei szafował życiem swojego wojska w absurdalny sposób. Osobiście odpowiadał za śmierć kilku tysięcy swoich żołnierzy, których skazał na śmierć.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Kapistran
Stephen Turnbull „Wojny złotego wieku. Od upadku Konstantynopola do wojny trzydziestoletniej”.
Polecam też książkę „Wyprawy krzyżowe: Husyci” Andrzeja Michałka.
Hunyady zmarł po bitwie w wyniku zarazy, podobnie jak sam Kapistran. Mehmed II cudem ocalał, jednak długo leczył się z odniesionych ran. W wyniku bitwy pod Belgradem na znaczeniu zyskali kresowi beje, którzy zaktywizowali swoją łupieżczą działalność i mała wojna na pograniczu węgiersko-tureckim jedynie przybrała na sile.
Jan Kapistran we wcześniejszych latach, podczas swoich wojaży odwiedził nawet Wrocław. Pod wpływem jego żarliwych kazań spalono kilkudziesięciu Żydów, a poćwiartowano kilkunastu. Wielu też wygnano, ich majątki skonfiskowano, a małe dzieci (do 7 lat) zostały odebrane i przekazane chrześcijanom. Okrutny mnich nie tylko podburzał do prześladowań, ale wydawał też wyroki osobiście. Za swe miłe Bogu dokonania Kapistran został świętym i patronem prawników.
Komentarze
Pokaż komentarze (1)