Ryuuk Ryuuk
1675
BLOG

Oblężenie Malborka 1410 a polityka klerykalna

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

Czy Malbork mógł być wzięty zaraz po bitwie grunwaldzkiej? Oczywiście, że tak. W naszej historii zmagań z zakonem zawsze uderza ciekawe zestawienie – obok wspaniałych dla nas wiktorii, regularnie występują niekorzystne rozejmy i układy nieodmiennie zawierane na kiepskich (oczywiście kiepskich dla nas) warunkach.

Kto był odpowiedzialny za tak fatalnie prowadzoną politykę? Odpowiedź jest zaskakująco prosta – kler. To właśnie duchowieństwo było winne owej łaskawej postawy Rzeczpospolitej wobec naszego najgorszego wroga.

Przy królu zawsze roiło się od duchowieństwa. Królewscy sekretarze (za Jagiełły protonotariusze) byli z kleru (dopiero od Batorego urząd ten zaczął ulegać zeświecczeniu). W Radzie Królewskiej zasiadali arcybiskupi i biskupi, ale i takie stanowiska jak kanclerz wielki koronny i podkanclerzy były też obsadzane przez wysokich duchownych. W zasadzie można powiedzieć, że kler miał największy wpływ na politykę Rzeczpospolitej, i ten wpływ był porównywalny z królewskim … zresztą później powstał urząd interrexa, czyli króla tymczasowego, oczywiście obsadzany przez prymasa:)

Jak dobrze wiemy, wysokie duchowieństwo wielokrotnie stawało okoniem wobec naszych władców. Najwięksi z naszych królów, czyli Łokietek i Kazimierz Wielki, w zasadzie nieustannie się z nimi użerali, dostępując nawet zaszczytu ekskomuniki (podobnie jak wielu innych władców). Zwykle chodziło o pieniądze i włości, ale czasami biskupi uważali się równych królom i wywoływali wojny, organizowali zamachy stanu (jak biskup Gedka przeciwko Mieszkowi Staremu), nawet mordy skrytobójcze (Zbrodnia Gąsawska 1227 r.).

Kiedy 16 lipca 1410 roku Piotr Świnka (Polak na usługach zakonu) przyniósł do Malborka wieści o klęsce krzyżackiej, nikt nie chciał mu wierzyć. Kiedy jednak przybywali następni, wśród pozostawionych w Malborku braci wybuchła panika. Wielki Szpitalnik i komtur Elbląga Werner von Tettingen, zhańbiony ucieczką z pola bitwy nie był w stanie przejąć kontroli nad wojskiem. 18 lipca przybył komtur Świecia Henryk von Plauen, ogłaszając się namiestnikiem. Szybko zorganizował zapasy jedzenia i amunicji, podpalił miasto, sprowadzając jego mieszkańców na podzamcze, ściągnął też z Gdańska około 400 marynarzy.

25 lipca Polacy stanęli pod Malborkiem. Pod wieczór zdobyli miejskie mury, ale ze szturmem na zamek coś poszło nie tak. Zdecydowano się na długotrwałe oblężenie, które także nie szło najlepiej. Obrońcy śmiało dokonywali wycieczek poza mury i zadawali straty naszemu wojsku. Z biegiem czasu sytuacja oblężonych robiła się coraz gorsza - żywili się już głównie prażoną pszenicą. Jednak w polskim obozie doszło do niesnasek – opuścił go książę Witold i książęta mazowieccy. Król Jagiełło nie słuchał rad polskich rycerzy i panów pruskich, po czym 19 września kazał zwinąć obóz. Było to zdumiewające, a słowa Henryka von Plauena, wypowiedziane 8 grudnia 1410 roku na zamku w Raciążu, najlepiej o tym zaświadczają:

„Zdarzały Ci się królu, los przychylny po trzykroć najszczęśliwszą porę, w której mogłeś nasz zamek malborski z łatwością zdobyć i kraje zakonu krzyżackiego opanować, ale nie umiałeś ze sposobności skorzystać. Wpierw, kiedy Ulricha i wszystkie jego wojska zwyciężyłeś i zniosłeś prawie do szczętu, bo gdybyś był zaraz poddał niezawodnie, małą bowiem i nader słabą miał załogę. Drugi raz po wzięciu miasta, gdybyś był niebawem uderzył na zamek, bowiem przez wyłom między Wisłą a zamkiem zrobiony, którego w trwodze i zamieszaniu naprawić nie pospieszyliśmy, mogło wojsko twoje wedrzeć się do zamku. A trzeci raz [...] gdybyś tylko do dni piętnastu przedłużył swoje oblężenie, tak bowiem byliśmy ściśnieni niedostatkiem oraz głodem, że na cały lud strzegący zamku mieliśmy już tylko dwa barany i trzy połetki słoniny. Zabrakło przy tym i chleba i z tej przyczyny panować zaczęła biegunka. Zgoła nie mogliśmy już dłużej trzymać oblężenia, gdybyś ty przy nich chciał wytrwać”.

Jak widać Malbork, mimo swojej potęgi, był absolutnie w zasięgu naszego wojska. Jego zdobycie skończyłoby definitywnie z krzyżacką zarazą. Dlaczego zatem do tego nie doszło?

Tak późne przybycie pod Malbork nie jest czymś niezwykłym, średniowieczną tradycją było zajmowanie pola bitwy i strojenie się w piórka, to można zrozumieć. Oczywiście celem całej kampanii nie było też (przynajmniej początkowo) zdobywanie krzyżackiej stolicy, ale odzyskanie Żmudzi i ziemi dobrzyńskiej. Jednak wiktoria stworzyła podstawy, by myśleć o czymś więcej.

Należy zaznaczyć, że odpowiedzialnym za Malbork 1410 nie jest książę Witold, czy leniwi polscy rycerze, ale król Władysław Jagiełło, a w zasadzie środowisko budujące założenia królewskiej polityki. Nie ma wątpliwości, że Witold chętnie sam podrzynałby gardła krzyżakom, zaś nasze rycerstwo (przynajmniej ci, co nie wysługiwali się krzyżakom) reagowało z niewiele mniejszą nienawiścią wobec zakonu.

Musimy jednak pamiętać, że zakon rycerski (a krzyżacy stali się wtedy zakonem najbardziej wpływowym) był wciąż symbolem siły chrześcijaństwa. W zasadzie niemal całe duchowieństwo Europy (a przynajmniej jego większa część) było ich stronnikiem. Interes chrześcijaństwa był zawsze na pierwszym miejscu, nawet przed interesem narodowym.

Kreowanie ugodowej polityki wobec zakonu okazało się fatalnym błędem. Nie było żadnego powodu, by się obawiać krucjaty. Oczywiście komtur von Plauen słał po całej Europie dramatyczne listy, wzywając rycerstwo do pomocy zakonowi w jego walce z „niewiernymi Saracenami”, ale to nic nowego. Na nasz kraj cesarz Fryderyk Barbarossa wyruszył już kiedyś z regularną krucjatą, ale to było w 1154 roku, podczas rozbicia dzielnicowego. Gdy papież Aleksander VI ogłosił 29 marca 1257 wezwanie do krucjaty przeciwko księciu Bolesławowi Rogatce, to do armii krzyżowej arcybiskupa nikt, może poza grupka idiotów i szaleńców, się nie zgłosił. Tym razem nie było inaczej. Po klęsce pod Nikopolis Europa zbierze siły na kolejne krucjatowe szaleństwa dopiero podczas wojen husyckich.

Doświadczenie pokazuje, że twarda postawa wobec kleru jest najlepszą metodą prowadzenia polityki. Zapewne Jagiełło nie chciał też drażnić Luksemburczyka, mając na celu względy długodystansowe. Kolejny błąd, gdyż nieudolny i popełniający fatalne błędy Luksemburczyk był w zasadzie znacznie „wygodniejszym” wrogiem niż krzyżacy z całym ich „zapleczem”.

Niezwykle znaczące było też pozostawienie panów pruskich (którzy złożyli hołd Jagielle) na pastwę krzyżaków. Tego typu nierozsądne postępowanie zaważy w przyszłości.

Stephen Turnbull „Tannenberg 1410”.

Polecam też „Polskę Jagiellonów” Pawła Jesiennicy.

O postępowaniu kleru i przyczynach rozbicia dzielnicowego:

http://ryuuk.salon24.pl/357516,rozbicie-dzielnicowe-klatwy-trucizny-i-lapowki

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura