Ryuuk Ryuuk
2178
BLOG

Szkoła miecza mistrza Zabłockiego, czyli kopanie zdechłego konia

Ryuuk Ryuuk Kultura Obserwuj notkę 0

 

Mam wielki szacunek do Wojciecha Zabłockiego, oczywiście za jego osiągnięcia sportowe. Nie da się ukryć, że są imponujące, nawet dla kogoś kto nie przepada za szermierką sportową. Jednak pan Zabłocki uchodzi w naszym kraju za specjalistę nie tylko od szermierki sportowej, ale też od tradycyjnej, zarówno mieczem jak i szablą. Jest też autorem swoistego rodzaju „podręczników szermierczych”.

Jeden z nich (Polskie sztuki walki. Miecz oburęczny i szabla husarska) jest przez niektórych traktowany jako realne odtworzenie dawnych metod walki (kilka razy się z tym spotkałem). Sam autor twierdzi, że jego metoda służy celom „pięknej walki pokazowej”, jednak nie przeszkadzało to nikomu w promowaniu jej właśnie jako tak jakby realnej, dawnej szermierki.

Tymczasem to bzdura. Metoda mistrza Zabłockiego nie ma absolutnie nic wspólnego z tym, jak dawniej walczono mieczem. To jego własna metoda walki, warta wspominki głównie dlatego, że jest naprawdę dziwaczna:) Miałem okazję przejrzeć podręcznik (na szczęście nie kupiłem).

Już trzy rzeczy czynią z tej szkoły szermierczej prawdziwego cudaka. Pierwsza to sposób trzymania miecza, mianowicie lewą ręką od jelca … totalny absurd. Jest to po prostu nienaturalne i rzekoma „większa rola dłoni prawej, trzymającej głowicę” nie jest tu żadnym wytłumaczeniem.

Druga zaś to sposób poruszania się – po linii prostej, jedynie do przodu i do tyłu, tak jak w szermierce sportowej. Widziałem kiedyś pokaz pana Zabłockiego, jak śmiesznie podskakiwał w pozorowanej walce, i należy zaznaczyć, że co pewien czas wywoływało to (nie tylko u mnie, ale i u innych widzów) uśmieszki i chichoty, zwłaszcza gdy uderzenie jednego nie trafiało w grzecznie czekającą na to zastawę drugiego, a wszystko to wykonane w dalekim wypadzie rodem oczywiście z szermierki sportowej …

I ostatnia rzecz, ale za to prawdziwa perełka. W szkole mistrza Zabłockiego głównym sposobem obrony jest twarda zasłona, wykonana tak, by ostrze przeciwnika spadło na ostrze broniącego się … i to koniecznie na ostrze! Po prostu idiotyzm.

Należy wyraźnie zaznaczyć - prawdziwa sztuka szermiercza unika jak ognia prymitywnego, twardego bloku ostrze w ostrze. Taki sposób walki straszliwie szczerbi broń i prędzej czy później (raczej prędzej) prowadzi do jej nieuchronnego złamania. Taktycznie jest to bezsensowne, bo prymitywną twardą zasłoną jedynie oddajemy inicjatywę w ręce przeciwnika.

Jeśli dochodzi do kontaktu mieczy, to powinniśmy broń przeciwnika zbić, czy raczej odchylić, sprowadzić na inny tor. Parowanie przeprowadzamy ostrzem w płaz, ewentualnie płazem w ostrze. I oczywiście wszystko to należy połączyć z finezyjną pracą nóg, zejściem z linii ciosu, zmianą dystansu.

Potwierdzają się słowa samego Johna Clementsa, że przypominanie o sprawach oczywistych nie jest wcale kopaniem zdechłego konia, że wciąż trzeba to robić. Specjaliści i entuzjaści realnej szermierki oczywiście wiedzą, iż hollywódzko-sportowa walka ostrze-ostrze to bzdura, ale filmowcy i tzw. autorytety szermierki (sportowej!) zmienili martwą szkapę w nieumarłą, która wciąż wygrzebuje się z grobu.

Sam mistrz Zabłocki, który został jednym z wybitniejszych animatorów zdechłej szkapy-zombie, wyraził nawet zdumiewającą nadzieję, że ta „polska szkoła walki (!) może wejść na trwałe do skarbnicy polskiej kultury fizycznej” ... litości.

Autor artykułu niżej, Bartłomiej Walczak (osoba dość znana, jednak jedynie dla miłośników szermierki tradycyjnej), pisze bardziej szczegółowo i dość łagodnie traktuje nauki szkoły Zabłockiego, no … może z odrobiną ironii. Jednak trzeba powiedzieć jasno -  takie książki są nie tylko straszliwie głupie, ale też wybitnie szkodliwe, bowiem siłą autorytetu narzucają czyjeś absurdalne przemyślenia, które potem nieświadoma tego młodzież, zresztą często w szlachetnym celu, powiela.

Nauczenie się prawdziwej sztuki szermierczej jest trudne, ale warte wysiłku. Nie na darmo nazywa się to sztuką, Kunst des Fechtens, Flos Duellatorium in Armis , The Flower of Battle.

http://arma.lh.pl/artykuly/polemiki/zablocki.html

A tu artykuł Johna Clementsa, rozprawiający się z mitem walki „ostrze na ostrze”, niestety po angielsku:

http://www.thearma.org/essays/edgemyth.htm

I jeszcze filmik:

http://www.youtube.com/watch?v=TtNZQBc4RpE&feature=related

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura