Nasz wspaniały władca Kazimierz III Wielki znany jest z wielu dokonań – nadrobił polskie zaległości cywilizacyjne, ekonomiczne i militarne wobec Europy (będące efektem rozbicia dzielnicowego), zmienił kraj w prawdziwy plac budowy i prowadził też sprawną działalność dyplomatyczną. Ale niewielu zna jego nieustanny spór z duchowieństwem, które tak naprawdę było największym wrogiem (wewnętrznym) króla.
I nie chodzi tylko o to, że król utopił w Wiśle wikarego Baryczkę (wysłanego przez biskupa Bodzantę z surowymi upomnieniami), że przechwytywał i zgarniał do skarbu państwa świętopietrze przeznaczone dla kurii papieskiej. To były jedynie elementy większego obrazu. Jego antyklerykalne przekonania można prześledzić czytając same Statuty Kazimierza Wielkiego. Takie dokumenty wiele mówią nie tylko o ich autorze, ale też o ówczesnych czasach, i już z tego powodu są ciekawą lekturą.
Ekskomunika i interdykt były częścią ówczesnego życia, dlatego też statuty nie mogły się obejść choćby bez prób uregulowania tego problemu.
Król ograniczył nakładanie interdyktu do jednego miasta (jeśliby zdarzył się interdykt dla Krakowa, wtedy mają go tam przestrzegać i być mu posłuszni, ale Kazimierz, co jest nieopodal Krakowa nad Wisłą, nie ma mu być posłuszny, ani też Kleparz). Nie jest żadną tajemnicą, że interdykty były stosowane niczym broń masowego rażenia, chętnie kierowana przeciwko wielkim skupiskom ludzkim. Dlaczego? Za zdjęcie ekskomuniki trzeba było zapłacić, a gdy się z Krakowem ekskomunikowało przy okazji Kazimierz i Klepacz, to ten wykup był znacznie większy. Była to próba ukrócenia swoistych nadużyć w masowym wyklinaniu.
Król dopuścił nawet prawo dla ekskomunikowanych do świadczenia przed sądem (wtedy chcemy, aby ten kto klątwę nałożył, pod przysięgą czy też za rękojmią zadośćuczynienia tym wyklętym dał rozgrzeszenie po to, by mogli świadczyć o prawdzie, by prawda nie zaginęła. Jeśliby jednak ten, od którego to zależy klątwy zdjąć nie chciał, jako że pragnący łaski i skruszeni tylko u Boga doznają pewnego rozgrzeszenia, a w Kościele świętym nie zawsze, chcemy tedy, aby bez szkody dla sprawy sędzia świadectwo wyklętych przyjął a świadectwo to ma mieć moc wieczystą). Jest to niezwykle istotny i wiele mówiący zapis. Przywrócenie „praw publicznych” wyklętym może świadczyć o tym, że liczba ekskomunikowanych była na tyle znacząca, że koniecznym stało się prawne uregulowanie tego problemu.
Dziesięciny, owoc ustaw diabelskich.
Król daje prawo do kupowania dziesięcin (Jeżeli jakikolwiek pan chciałby kupić dziesięcinę ze swej wsi, to musi przed dniem św. Jakuba targować się z prałatem, którego jest dziesięcina). Dziesięciny to był zarazem wielki kłopot (dla ofiar tego haraczu), jak i ogromny dochód (dla ściągających, czyli duchowieństwa), nic zatem dziwnego że zrobił się niemalże średniowieczny rynek obrotu tymi diabelskimi długami.
Kazimierz Wielki wyjmuje też ustawą z prawa pobierania dziesięcin wszystkie ogrodowe plony (to jest: rzepę, cebulę, mak, kapustę i inne, które motyką bądź rydlem kopią, z tych bowiem dziesięcina nie ma być dana). Jest to ochrona przed okrucieństwem dziesięciny wobec biednych, co widać też w innej ustawie o konopnej dziesięcinie (który nie ma czym orać, ten ma być zwolniony z dziesięciny konopnej). Bardzo ciekawe zapisy, potwierdzone przez arcybiskupa gnieźnieńskiego.
O tym, że relacje duchowieństwa z poddanymi bywały nie tylko napięte, ale też często kończyły się przemocą, a nawet śmiercią duchownych, świadczy zapis „O ranach kapłana lub kleryka” (gdyby zdarzyło się, iżby kapłan lub kleryk był gdziekolwiek zabity, zraniony bądź też uwięziony wtedy ta parafia, w której to się stało ma być obłożona klątwą i służba boża nie może tam być sprawowana, do czasu wydania winowajcy biskupowi, a gdyby winowajca odszedł lub uciekł to kmiecie danej wsi albo mieszkańcy miasta mają przysiąc, że nie mogli go ująć (zatrzymać), i że nie byli przyczyną śmierci zabitego). Chyba duchowni nie byli wszędzie przyjmowani z otwartymi ramionami …
Obronność – w feudalizmie istniał zawsze problem ze zmuszeniem poddanych do obrony kraju.
Kazimierz Wielki twardo zobowiązuje podlegających prawu rycerskiemu do stawania pod chorągwią. Specjalne miejsce mają sołtysi, tak świeckich jak i przede wszystkim duchownych panów, którzy również powinni brać udział w wyprawach wojennych. Standardem było to, że sołtysi z ziem duchownych nagminnie unikali służby wojskowej.
Król mobilizuje także duchowieństwo, które trzymając ojcowiznę ma na wojnę jechać (jednakże częstokroć duchowni w ojczyźnie naszej mieszkający praw ani uchwał, królestwa naszego, ziemian i szlachtę naszą obowiązujących, nie przestrzegają, a przecież z dobrodziejstw królestwa naszego korzystają). Władca nakazuje, by w takim wypadku duchownego ukarać (dobra tego duchownego na naszą rzecz konfiskujemy i wieczne milczenie mu nakazujemy). To surowe stanowisko, zapobiegające zarówno obniżeniu zdolności bojowej kraju jak i wyciekaniu majątków w ręce duchowieństwa.
Kazimierz Wielki w swoich statutach zawarł jeszcze wiele innych, ze wszech miar słusznych i sprawiedliwych postanowień.Ustanawia prawo do obrońcy dla każdego: Jako, że każdy ma prawo do najlepszej obrony (swych praw) postanawiamy, aby w sądach królestwa naszego każdy człowiek niezależnie od stanu mógł i powinien mieć swego zastępcę, rzecznika, który jego sprawy by prowadził.Daje prawo odwołania się do wyższego sądu, reguluje sprawę zastawu (piętnując sędziowską chciwość), precyzuje przedawnienie, pozwala kmieciom na opuszczanie swych siedzib (np. gdy pan zada gwałt żonie lub córce kmiecia, czy gdy kmiecie zostali z winy pana ciążeni [finansowo]), ogranicza lichwę żydowską jak i tzw. poręczenie żydowskie (gdy ktoś ręczy za kogoś wobec Żyda, nie ma mu dawać w zastaw konia ani wołu). Zdejmuje bezkarność za zabicie kobiety nierządnej i odpowiedzialność syna za winy ojca. Bierze w ochronę niepełnoletnich (z powodu małoletności lub niedostatku rozumu obronić się nie umiały, to wtedy sędzia ma prawo odłożyć i zawiesić tę sprawę na czas do uzyskania przez dzieci lat sprawnych).
Ze Statutów Kazimierza Wielkiego wyłania się nie tylko znana nam postać budowniczego, ale też prawodawcy mądrego i sprawiedliwego. Mimo tego, że odszedł z tego świata nagle i nie zdołał zrealizować swych planów do końca (zwłaszcza chodzi o Śląsk, z którego Kazimierz nigdy nie zrezygnował), to i tak bilans jego dokonań może budzić podziw.
Nie ma co się dziwić konfliktowi polskich książąt i królów z duchowieństwem.Niemal każdy z naszych władców miał takiego swojego własnego biskupa-zdrajcę. Bolesław Śmiały miał biskupa Stanisław ze Szczepanowic, skazanego za zdradę na obcięcie członków (co stało się powodem upadku króla). Władysław II Wygnaniec został ekskomunikowany przez arcybiskupa Jakuba ze Żnina, co przypieczętowało rozbicie dzielnicowe. Mieszko Stary, przeciwko któremu biskup krakowski Gedka zorganizował prawdziwy zamach stanu, nie zdołał zjednoczyć kraj (choć już tytułował się królem). Władysław Laskonogi wyklęty przez arcybiskupa Kietlicza, Henryk I Brodaty przez biskupa wrocławskiego Tomasza I, Leszek Czarny przez biskupa krakowskiego Pawła z Przemiankowa, czy Henryk IV Probus (Prawy) także wyklęty przez biskupa Tomasz II Zarembę.
Władysław Łokietek miał już dwóch wrogów na stolcu biskupim – krakowskiego Jana Muskatę i wrocławskiego Henryka z Wierzbna. Kazimierz Wielki użerał się aż z trzema – z biskupem kamieńskim Janem Saskim (który zamierzał swe biskupstwo związać z Magdeburgiem), biskupem krakowskim Janem i biskupem Bodzantą (z tymi dwoma spór o dziesięciny i ogólnie pieniądze). Nasz wielki król przez prawie 10 lat żył sobie jako ekskomunikowany. Biorąc pod uwagę historię naszego państwa, to już w XIV wieku nasi purpuraci mogli się „poszczycić” niezłym bilansem dokonań, jeśli chodzi o zdradę i chciwość.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kazimierz_III_Wielki
www.klasyk.za.pl/Statuty%20Kazimierza%20Wielkiego.doc
Inne tematy w dziale Kultura