Bractwo Rycerzy Chrystusowych z Liwonii (Fratres Militiae Christi de Liwonia) powstalo około 1202 roku na dworze i z inicjatywy biskupa Alberta von Bruxhovden, który usilnie starał się nawracać Liwów. Mimo jego zaangażowania (misja trwala od 20 lat), szło jak po grudzie.
Liwowie chrzest przyjmowali, ale nie traktowali go poważnie i nawet nie zamierzali okazywać posłuszeństwa należnego biskupowi od wiernych. Podobno wielu Liwów chrzciło się wielokrotnie, gdyż związane było to z podarkami (zwykle cennymi tkaninami). Głoszenie krucjat i dość sprawna kampania reklamowa nie przynosiły należnego efektu. Krzyżowcy przychodzili i odchodzili, po czym wszystko wracało do stanu początkowego.
Biskup zdołał więc nakłonić grupkę rycerzy, by ci zamienili śluby krzyżowe na religijne i wstąpili na jego służbę jako stały garnizon w Rydze i ochrona misjonarzy. Był to zakon doskonale zorganizowany, różniący się od innych (templariuszy, joannitów i krzyżaków) tym, że był związany z działalnością misyjną, odpowiadający (teoretycznie) przed biskupem i mający (także teoretycznie:) nawracać pogan.
Początkowo liczba braci zakonnych wynosiła 120, w szczytowym okresie zwiększyła się do 180 rycerzy. To niby nic wielkiego, ale biorąc pod uwagę zasobność zakonu, dawało to prawie tysiąc (liczebność pocztów) doskonale wyposażonych wojowników, oraz nieokreśloną liczbę (nawet do kilku tysięcy) wynajętych wojsk, nie licząc okazjonalnych krzyżowców.
Ironią jest to, że zakon w zasadzie od samego początku nie uznawał swej zależności od biskupa i zupełnie jawnie dążył do pełnej samodzielności. Również ich stosunki z królem duńskim Waldemarem II Zwycięskim (tak początkowo owocne) mocno się zaogniły.
Tajemnica ich militarnych sukcesów tkwiła w ekskluzywnej roli, jaką pełnili – byli ciężkozbrojną elitą, którą trzeba było oszczędzać. Mieli organizować kampanie latem, kierować samym bojem, czasami tylko w nim uczestnicząc osobiście (obowiązek narażania życia spadał na sezonowych krzyżowców), oraz utrzymywać placówki obronne zimą. W ten sposób zakon sporadycznie ponosił większe straty (które zresztą mógł łatwo uzupełnić), jednocześnie stale powiększając zdobycze terytorialne.
Jednak podbój Inflant nie dokonał się łatwo. Poganie szybko opanowali umiejętność kopiowania machin oblężniczych i zaczęli używać zdobycznych (lub kupionych) pancerzy.
Tu pomocą okazały się pieniądze, umożliwiające przeciąganie na swoją stronę okoliczną ludność. Chrzest w krucjatach był skutkiem, nie zaś ich przyczyną. Były dwa etapy krucjat inflanckich – najpierw kaperowano okoliczną ludność na sojuszników, później zaś przychodziła kolej na chrzest i niewolę. Na opanowanych przez siebie terenach zakon dopuszczał się straszliwego ucisku, co było m.in przyczyną powstania w 1222 roku (oraz powodem reprymendy papieża Honoriusza III).
Kawalerowie mieczowi nie przejmowali się tak bardzo chrystianizacją podbitych rejonów. Często wynajmowali pogańskie oddziały, by te walczyły z nimi ramię w ramię, natomiast nowoochrzczonych zmieniali w niewolników. Eric Christiansen bez skrupułów określał ten zakon jako „szemrane towarzystwo” - nie było zbrodni o jaką nie można by ich oskarżyć.
Gdy poganie stawali do walki z krzyżowcami, ta toczyła się w skrajnie brutalny sposób. W 1211 roku Kawalerowie Mieczowi oblegli gród Fellin (Viljandi). Obrońcom pokazano dużą grupę jeńców i zapowiedziano, że jeśli się poddadzą, zakładnicy zostaną oszczędzeni. Ponieważ obrońcy odmówili, na ich oczach wymordowano bezbronnych a ich ciała wrzucono do fosy.
W 1236 roku wybuchł największy skandal związany z Kawalerami Mieczowymi. Papieski legat Baldwin z Alny, który od 1231 roku robił co mógł, by utworzyć z Inflant państwo kościelne (czyli postępował zgodnie z papieską polityką), próbował odebrać zakonowi twierdzę Rewel (dzisiejszy Tallin). Jednak zakonnicy zmasakrowali oddziały legata a jego samego wtrącili do lochu. Po odzyskaniu wolności, wściekły legat wyjechał do Rzymu i wytoczył Kawalerom Mieczowym proces, który okrył zakon niesławą.
Taka dwulicowość to nic nowego. Kawalerowie mieczowi potrafili wymordować setkę ludzi biskupa i brutalnie poturbować cystersów z Dyjamentu. Wynajmowali Rusów i pogan, by ci bronili zamku w Dorpacie przed biskupem. Posuwali się nawet do zbrojnych akcji nie pozwalając biskupowi chrzcić nawróconych. Za swe działania nigdy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności.
Byli traktowani jak niesforne papieskie dziecko i dopiero skandal z 1236 roku, ponieważ odbił się szerokim echem w chrześcijańskim świecie, wymusił na papieżu jakieś działania. Mistrz Volquin zwrócił się do Krzyżacków z prośbą o wchłonięcie jego zakonu. Lecz nim to nastąpiło, podjęto jeszcze próbę rehabilitacji poprzez poprzez krucjatę przeciwko Żmudzi i Litwie (papież obdarował Volquina specjalną bullą).
Zakon nie tylko osobiście wystawił liczne siły (podobno połowę swego składu rycerskiego), ale też najął oddziały pogańskich Estów oraz namówił do współpracy prawosławny Psków. Jeśli do tego dodamy przybyłych łacińskich krzyżowców, to owa mieszana krucjata prezentowała się dość dziwacznie. Jednak mimo poświęcenia wyprawa skończyła się straszliwą klęską 22 września 1236 roku w bitwie pod Szawlami. Połączone siły Żmudzinów, Litwinów i innych pogańskich plemion dokonały praktycznie rzezi krzyżowców (wycieli ich w pień niczym bezbronne kobiety). Na wieść o wyniku bitwy pogańskie ludy Zelów, Zemgalów i Kurów, wywołały powstanie.
Zakon Kawalerów Mieczowych został w 1237 roku wcielony do zakonu krzyżackiego. Był to sprytny zabieg, bo w ten sposób zhańbieni zakonnicy zniknęli z powszechnej świadomości i zostali niejako zastąpieni przez krzyżaków, którzy mieli wówczas bardzo dobrą opinię. Sami krzyżacy, jeśli chodzi o popełniane zbrodnie w niczym nie ustępowali Kawalerom Mieczowym. Jednak znakomicie radzili sobie w dyplomacji – bardzo dbali o to, by na wszystkich znaczących dworach (na papieskim szczególnie) zawsze znajdowali się wpływowi dostojnicy, którzy zajmowali się odpowiednia „interpretacją” niekorzystnych dla nich wieści.
W 1242 roku Kawalerowie Mieczowi wzmocnieni siłami Krzyżaków ponieśli kolejną klęskę w walce z wojskami Nowogrodu (podobno po stronie Rusinów walczyli Mongołowie ze Złotej Ordy), pod dowództwem Aleksandra Newskiego – sławna bitwa na lodzie. Ta klęska miała ogromne znaczenie, gdyż zapobiegła podbojowi Rusi przez zakon.
Eric Christiansen „Krucjaty północne”.
P.S.
W roku 1561 wielki mistrz inflanckiej gałęzi krzyżaków Gotthard Kettler poddał ziemie Inflant (zgodził się na ich sekularyzację, sam przyjmując luteranizm, a wkrótce też rezygnując z celibatu) królowi polskiemu Zygmuntowi Augustowi. Inflanty stały się trzecią obok Królestwa i Litwy częścią składową Rzeczypospolitej.
Inne tematy w dziale Kultura