W 1204 roku uczestnicy IV wyprawy krzyżowej zaatakowali i zdobyli jedno z najwspanialszych wtedy na całym świecie miast, Konstantynopol, stolicę chrześcijańskiego Cesarstwa Bizantyjskiego, po czym rozpoczęli rzeź jego mieszkańców i wywołali kilka pożarów. Dlaczego?
Dość mizerne wyniki III krucjaty (1189-1192) skłoniły papieża Innocentego III do zorganizowania następnej wyprawy do Ziemi Świętej. Wzorem pierwszej krucjaty, która odniosła prawdziwy sukces, nowej przewodzić mieli nie królowie, których nieustanne waśnie bywały prawdziwą zawadą, tylko mniejsi feudałowie. Pierwszym liderem krucjaty został Tybald z Szampanii, a po jego śmierci Bonifacy z Montferrat.
Jednak tym razem zmieniono cel krucjaty. Miał się nim stać Egipt a nie Ziemia (co jednak utrzymywano w tajemnicy przed szeregowymi krzyżowcami). Bez przejęcia kontroli nad Egiptem, jak argumentowali doświadczeni krzyżowcy, nie ma szans na zdobycie Ziemi Świętej. Oczywiście duże znaczenie, najpewniej decydujące, miało legendarne bogactwo Egiptu i nienawiść do tego kraju (jako siedziby dynastii Ajjubidów), oraz podobno słaba obrona, która jeszcze osłabła po śmierci Saladyna.
Zdecydowano się też na podróż drogą morską, przy pomocy (odpłatnej, rzecz jasna) Republiki Weneckiej. Zawarto układ, w wyniku którego, za cenę 85 tys. srebrnych marek Wenecja zapewniała transport dla prawie 5 tys. rycerzy, 9 tys. giermków i 20 tys. piechurów. Jednak wkrótce zaczęły się problemy – z entuzjastycznie wyliczonej armii zebrała się zaledwie jej trzecia część (około 12 tys.) i oczywiście zabrakło pieniędzy. Sami zaś krzyżowcy zaczęli się zadłużać u Wenecjan. Tak więc krucjata znalazła się w ekonomicznym impasie.
„Rozwiązanie” znalazł doża wenecki, Enrico Dandolo. Wyprawa miała w końcu wyruszyć, Wenecja czasowo zapomnieć o długach ale pod warunkiem takim, że krzyżowcy pomogą Republice zdobyć dalmatyńskie miasto Zadar (wtedy Zara), należące do chrześcijańskiego królestwa Węgier. Bonifacy z Montferrat zgodził się i krucjata ruszyła. 24 listopada 1202 roku Zadar zostało zdobyte i zwyczajem krucjatowym straszliwie złupione. Pikanterii dodaje fakt, że chrześcijański król Węgier wcześniej deklarował udział w krucjacie. Wściekły papież, którego sprzeciw został zlekceważony, obłożył krzyżowców ekskomuniką. Jednak wkrótce, na prośbę wyklętych, udzielił im rozgrzeszenia (oprócz Wenecjan). Tak więc sytuacja była dość … nietypowa.
Zwycięskie wojska przezimowały w Zadarze, jednak sytuacja zaczęła się wkrótce powtarzać. Rozwiązanie jednak znowu się znalazło – tym razem za sprawą króla Filipa Szwabskiego, który zaczął namawiać krzyżowców do udzielenia pomocy Aleksemu Angelosowi, synowi zdetronizowanego cesarza bizantyjskiego Izaaka Angelosa w zdobyciu Konstantynopola. By zdopingować krzyżowców Aleksy rzucał szczodre obietnice – że spłaci długi wobec Wenecjan, wesprze krucjatę finansowo, a nawet, że wystawi 10 tys. wojska.
Bonifacy z Monferrat i Enrico Dandolo byli jego propozycjami zachwyceni. Sam Filip Szwabski był ożeniony z Ireną Bizantyjską, więc liczył na uzyskanie dużych wpływów w Bizancjum. Wenecki doża zaś żywił wrogość wobec Bizancjum – jako poseł miał w Konstantynopolu w wyniku jakieś walki zostać oślepiony. Ślepy starzec zapałał więc żądzą odwetu. Część krzyżowców tą haniebną propozycję odrzuciła (jak Szymon z Montferrat) i nawet próbowała na własną rękę dotrzeć do Palestyny. Jednak zdecydowana większość dała się przekonać, czy to w wyniku perswazji, czy też hojnej łapówki i flota ruszyła, jedynie na koniec niszcząc w Zadarze to, czego wcześniej nie zdołała zniszczyć.
W Korfu doszło niemal do buntu i jedynie niezwykłym wysiłkiem przywódców udało się zaprowadzić porządek. Wreszcie 24 czerwca armia stanęła pod murami Konstantynopola i wkrótce przystąpiła do oblężenia. Co ciekawe, ich szanse na zwycięstwo nie przedstawiały się najlepiej. Jednak bierność mieszkańców, którzy do obecnego cesarza odnosili się wrogo, bardzo im to ułatwiła. Konstantynopol został zdobyty w nocy z 17 na 18 lipca a Aleksego Angelosa koronowano na współcesarza (pełnił tę funkcję razem z ojcem, uwolnionym Izaakiem II Angelosem).
Wydawało się, że wszystko przebiega jak należy. Jednak, jak szybko przekonał się Aleksy, sprawowanie władzy jest często trudniejsze niż jej zdobycie. „Współcesarz” nie potrafił wyegzekwować ogromnych sum, które wcześniej obiecał a prawosławni duchowni ani myśleli o podporządkowaniu się papieżowi. Nawet wystawienie armii okazało się problemem. Tymczasem krzyżowcy i Wenecjanie (którzy dopuszczali się w tym czasie korsarskich grabieży) stawiali coraz większe żądania. Sprawa jeszcze się skomplikowała, bo doszło do przewrotu pałacowego, obu współcesarzy zdetronizowano i odesłano w zaświaty, a na tron wstąpił Aleksy Murzuflos, czyli Aleksy V. Jego dojście do władzy dało Wenecjanom i przywódcom krucjaty doskonałe wytłumaczenie tej swojej „krucjaty”, jako słusznej walki przeciwko uzurpatorowi.
Nim przystąpiono do ponownego zdobywania miasta, zawzięcie dyskutowano o przyszłym podziale łupów – rozdzielono je pomiędzy przyszłego cesarza, Franków i Wenecję. Morale było wysokie, a wpływ na to miały legendarne bogactwa Konstantynopola. Pierwszy szturm nastąpił 9 kwietnia 1204 roku, ale ostatecznie miasto zdobyto w nocy z 12 na 13 kwietnia. Aleksy V zbiegł a gwardia złożyła hołd Bonifacemu z Montferrat.
Jednak krzyżowcom to nie wystarczyło. Prze trzy dni grabili ogromne miasto i mordowali jego mieszkańców. Ich bestialstwo przekroczyło wszelkie granice, można je porównać jedynie do podobnego w Jerozolimie w 1099 roku. Konstantynopol zamieszkiwali niemal wyłącznie chrześcijanie, wobec których krzyżowcy nie okazali cienia litości. Mordowano kobiety i dzieci, gwałcono mniszki, niszczono w bezrozumny sposób wspaniałe kościoły i budowle, ale też zwykłe rudery, zamieszkiwane przez biedotę. IV krucjata była nie tylko straszliwą zbrodnią, ale też, paradoksalnie, ogromnym błędem politycznym – zniszczyła bowiem system obronny chrześcijaństwa. Ponieważ to Cesarstwo Bizantyjskie stało na straży Europy i chroniło ją od ataków ze Wschodu.
Doprowadziło to też do ostatecznej schizmy pomiędzy kościołami wschodnim i zachodnim. Rok 1054, w którym obrzucono się wzajemnie klątwami, był jedynie symboliczny. Prawdziwą datą zerwania Wschodu i Zachodu jest właśnie 1204, czas upadku Konstantynopola.
Dlaczego do tego doszło?
Krzyżowców zaślepiła chciwość, legendarne skarby Konstantynopola. W czasie tej krucjaty opadły zupełnie maski i rycerze Jezusa pokazali prawdziwe twarze. Poza tym, konflikty pomiędzy krzyżowcami a obywatelami Bizancjum ujawniały się już w poprzednich krucjatach, teraz nienawiść do chrześcijan greckich eksplodowała.
Wenecjanie zaś zrobili na tym znakomity interes. Od tej pory datują się złote czasy Republiki. Sławne lwy weneckie, które wielu podziwiało, pochodzą tak naprawdę z Konstantynopola. Podobnie jak wiele innych „weneckich” zabytków.
Konstantynopol nie podniósł się już z tego ciosu. Krzyżowcy ustanowili w jego miejsce żałosne Cesarstwo Łacińskie, które przetrwało 60 lat. Na terenach nieopanowanych przez Franków powstały greckie państwa sukcesyjne, z których największym okazało się Cesarstwo Nicejskie. Trwało to jakoś do 1453 roku, kiedy ostateczny cios zadali Turcy Osmańscy.
A papież? O ile złupieniu Zadaru się sprzeciwiał, to w planowanym ataku na Konstantynopol dojrzał szansę na połączenie kościołów, oczywiście pod protektoratem Rzymu. „Dyplomatycznie” wydał więc zakaz atakowania chrześcijan, wyjąwszy tych szkodzących krucjacie”.
Późniejsza jego postawa też wiele mówi.
Papież do łacińskiego cesarza Baldwina, który wkrótce objął władzę w efemerycznym kraju łacińskim:
„Wytraciwszy złem złych, przekazał swą winnicę innym rolnikom, aby ją uprawiali i przynosili Mu owoc we właściwym czasie. Cesarstwo Greków przeniósł z nieposłusznych i bałwochwalców na posłusznych i pobożnych synów.”
Do duchowieństwa towarzyszącemu krucjacie:
„ Bóg przekazał Cesarstwo Konstantynopola z rąk pyszałków pokornym, z władzy nieposłusznym pobożnym, z rąk schizmatyków katolikom … . Pan to sprawił i cudem jest to w naszych oczach”.
Urocze, prawda?
Nic zatem dziwnego, że po Soborze Florenckim (1439-1443), w czasie którego hierarchowie wschodu i zachodu, w obawie przed nawałą turecką podpisali unię, wtedy cały szeregowy kler, mnisi i niemal wszyscy wierni prawosławni powiedzieli stanowczo „Nie!” i bezwarunkowo unię odrzucili. To wtedy pojawiło się hasło: „Lepszy turecki turban niż papieska tiara”.
P.S.
Wyjątkowo okrutne postępowanie łacinników w Bizancjum doprowadziło szybko do buntu. Mieszkańcy miast bizantyjskich zaatakowali wojska łacińskie i zwrócili się o pomoc do cara Bułgarii, Kalojana (obiecując mu koronę). 14 września 1205 roku Bułgarzy w bitwie pod Adrianopolem zmasakrowali wojska byłych wiarołomnych krzyżowców. Zginął nawet sam cesarz Baldwin I.
Steven Runciman „Dzieje wypraw krzyżowych”.
Hans Eberhard Mayer „Historia wypraw krzyżowych”.
Angus Konstam „Wyprawy krzyżowe”.
Jonathan Harris „Bizancjum i wyprawy krzyżowe”.
Jonathan Riley-Smith „Historia krucjat”.
Polecam też książki Andrzeja Michałka, historyka wojskowości, z serii “Wyprawy krzyżowe” (Francuzi, Armie ludów tureckich, Normanowie).
Inne tematy w dziale Kultura