Salwador jest krajem, który każdego zwolennika walki z aborcją, zarazem zwolennika walki z edukacją seksualną (czy ograniczenia jej do propagowania abstynencji) oraz ze środkami antykoncepcyjnymi, powinien zachwycić. Tam w tym względzie osiągnięto „sukces”. Działania kleru w temacie „walki z aborcją” wsparł papież Jan Paweł II i aborcja jest tam całkowicie nielegalna. Jednocześnie środki antykoncepcyjne są uważane przez bardzo religijną społeczność jako zło, a edukacja w tym względzie praktycznie nie istnieje.
Gdy kobieta pojawia się w szpitalu z perforacją macicy, co wskazuje na uliczną aborcję, zostaje natychmiast przypięta kajdankami do łóżka, a jej ciało potraktowane jak miejsce zbrodni – bada się jej macicę i szyjkę macicy. W salwadorskich więzieniach siedzą kobiety z wyrokami 30 lat więzienia.
Czy to oznacza, że aborcja tam zniknęła? Oczywiście, że nie. Przeszła jedynie ze szpitali na ulicę, do brudnych piwnic, gdzie warunki sanitarne są skandaliczne.
Nie podoba się ten przykład biednego i niedemokratycznego kraju? To może przeskoczymy na drugi kraniec, do kraju również chrześcijańskiego, ale też bardzo bogatego i z ugruntowaną demokracją, czyli do USA.
Tam oczywiście aborcja jest legalna w nieograniczonym zakresie na mocy wyroku SN, który w sprawie Roy v. Wade w 1973 uznał, że próby ograniczenia kobiecie dostępu do aborcji są sprzeczne z konstytucją. Ale jednocześnie w tym głęboko religijnym (w zdecydowanej większości) społeczeństwie wiele się robi, by prawdziwą walkę z aborcją ograniczyć do zakazów używania środków antykoncepcyjnych i do nauczania jedynie abstynencji seksualnej. Jak to im wychodzi? Bardzo popularne są tam „śluby dziewictwa”. To prawda, że opóźniają one pierwszy seks o średnio 18 miesięcy, ale też owe dziewice, mimo iż staraja się unikać klasycznego kontaktu, to jednak znacznie częściej uprawiają seks oralny i analny.
Badania przeprowadzone wśród amerykańskich nastolatek są wstrząsające: zachodzą one w ciążę i rodzą dzieci, albo dokonują aborcji, 5 razy częściej niż nastolatki w reszcie rozwiniętych państw. Znacznie częściej też zarażają się HIV i chorobami wenerycznymi. Rzeżączka wśród amerykańskich nastolatków występuje 70 razy częściej (!) niż u ich rówieśników w Holandii lub Francji. W sumie trudno się dziwić …
Ci, którzy uważają, że przy pomocy zakazów, nakazów oraz straszenia piekłem ograniczy się liczbę aborcji, mają pewnien problem (ten problem łatwo nawet zdiagnozować, to wiara w zabobony). Tak jesteśmy skonstruowani, że seks (rozumiany też jako potrzeba intymnego kontaktu z drugą osobą) bardzo lubimy, a przynajmniej zdecydowana większość z nas to lubi. I nie zmieni tego najbardziej bezwzględne pranie umysłu.
Przeciwnicy aborcji (tzn. legalnych aborcji, należy uściślić), gdyby w naszym kraju uchwalono prawo podobne do salwadorskiego, byliby zapewne uszczęśliwieni. Nie obchodzi ich stan faktyczny, aborcje nielegalne, turystyka aborcyjna, tzw „wywoływanie miesiączek. To się nazywa obłuda.
Tak naprawdę jedyną metodą, którą można ograniczyć zjawisko aborcji jest edukacja seksualna. Tymczasem w naszym kraju jest ona na żenującym poziomie. Nauki w stylu: penis jest zakończeniem tułowia i służy przekazywaniu życia (autentyczne zapisy w naszych podręcznikach) prowadzą do rozterek w stylu „czy można zajść w ciążę drogą żoładkową”. Jedyną metodą antykoncepcyjną, jaka jest zwykle polecana w naszych szkołach, jest oczywiście kalendarzyk małżeński, którego skuteczność, zwłaszcza w wykonaniu nastolatków, jest żartobliwie porównywana do ruletki (watykańskiej oczywiście).
Często zajęcia z wychowania do życia w rodzie prowadzi katechetka albo ksiądz. Mądrości jakie przekazują, są wręcz absurdalne: “Ksiądz pokazywał, gdzie w kobiecie dochodzi do zapłodnienia. Według niego w jajniku, nie w jajowodzie. I tak wygląda nasze wychowanie seksualne.“ “W liceum powiedziano nam, że tylko kalendarzyk może zapobiec ciąży, bo prezerwatywa to wymysł szatana.”
Piętnowanie zjawiska aborcji równoczesne z wrogim stanowskiem wobec edukacji seksualnej (a wręcz spychanie jej w ręce ludzi żyjących wciąż w średniowieczu), jest czystym idiotyzmem i tak naprawdę nie tylko niczego nie rozwiązuje, ale wręcz to zjawisko nasila. To właśnie takie działania, nacechowane świętoszkową obłudą, są przyczyną wciąż licznych w naszym kraju aborcji.
P.S.
Tzw. nauka kościoła zawsze cechowała się ogromną niewiedzą na temat biologii i psychologii. Ocenia się, że 50 % przypadków poczęcia kończy się naturalną aborcją, zwykle bez świadomości kobiety, która nie wie, że była przez chwilę w ciąży. Podobnie, 20 % rozpoznanych ciąż kończy się poronieniem. Gdyby przyjąć logikę kościelną i jeżeli Bóg istnieje, to jest on najbardziej masowym aborcjonistą w dziejach. Ale nie słyszałem żadnych oskarżeń Boga o masowo dokonywane aborcje …
M. Goldberg “Kingdom Coming: The Rise of Christian Nationalism”.
N. D. Kristof “Bush's Sex Scandal”
Sam Harris „List do chrześcijańskiego narodu”
http://ryuuk.salon24.pl/287053,kondom-na-lawie-oskarzonych
http://www.we-dwoje.pl/aborcja;-;kiedy;jest;w;zgodzie;z;polskim;prawem,artykul,481.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/Aborcja
http://matura.newsweek.pl/teksty/artykul.asp?Artykul=16964
Tu artykuły jak wygląda edukacja seksualna w polskich szkołach:
http://www.nieaborcji.pl/polska/edukacja-seksualna-w-polskich-szkolach/
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090221/region/89954578
Inne tematy w dziale Technologie