Ryuuk Ryuuk
12052
BLOG

Wojny religijne XXI wieku

Ryuuk Ryuuk Rozmaitości Obserwuj notkę 39

Konflikty religijne nie są żadnym reliktem dawnych czasów. Także dzisiaj ścieraja się ze sobą wyznawcy różnych religii, jak chrześcijanie, muzułmanie, buddyści, hinduiści. Rzecz jasna konflikty wybuchają także w obrębie samych religii, jak katolicy-protestanci czy sunnici-szyici.

Krótki wykaz świętych wojen:

Palestyna - Żydzi kontra muzułmanie

Bałkany - prawosławni Serbowie przeciw katolickim Chorwatom i bośniackim i albańskim muzułmanom

Północna Irlandia - protestanci kontra katolicy

Kaszmir – muzułmanie przeciw hinduistom

Sudan - muzułmanie przeciw chrześcijanom i animistom

Nigeria - muzułmanie przeciw chrześcijanom

Etiopia i Erytrea - muzułmanie przeciw chrześcijanom

Wybrzeże Kości Słoniowej - muzułmanie przeciw chrześcijanom

Sri Lanca - syngalescy buddyści kontra tamilscy hinduiści

Filipiny - muzułmanie przeciw chrześcijanom

Iran i Irak  - muzułmanie sunniccy przeciw szyitom

Kaukaz - prawosławni Rosjanie przeciw muzułmańskim Czeczenom, prawosławni i katoliccy Ormianie przeciw muzułmańskim Azerom.

Można się pogubić, prawda? Jeśli chodzi o religie i wyznawców, to znajda one/oni zawsze wiele powodów do zabijania i prześladowania. W przedstawionych przeze mnie krajach religijni fanatycy posuwają do najbardziej odrażających rzeczy – nie tylko wyrzynają  się na potęgę, ale też z zimnym okrucieństwem gwałcą kobiety i mordują dzieci. Wszystko to oczywiście w imię religii.

Próby przedstawiania tego koszmaru jako „oni źli, my dobrzy”, które są podejmowane przez niektórych, zwyczajnie nie mają sensu. Jeśli macie dwie grupy ludzi głęboko religijnych, zwłaszcza jeśli są to wyznawcy religii monoteistycznych, to zawsze znajdą one sposób do nienawiści, oraz, jeśli pozwolicie im na swobodne „uprawianie swych religii”, to skończą się one prześladować dopiero wtedy, gdy jedna z tych grup zostanie wymordowana. A to też nie jest pewne, bo później także można znaleźć pretekst do prześladowania już w obrębie zwycięskiej religii.

Od jakiegoś czasu głównym problemem, a przynajmniej jednym z głównych, z jakim Europa będzie musiała się już niedługo zmierzyć, będzie islamizacja. Kraje, gdzie nastapiła szybka migracja ludzi kultury islamu (fajnie brzmi – kultura islamu!) już znają ten problem – mowa o Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech i krajach Beneluksu.

Że to może przynieść problemy, tego nie trzeba tłumaczyć. Ta tzw. kultura islamu obfituje w perełki, które dla ówczesnego europejczyka są (przynajmniej dla wielu z nich) nie do przyjęcia. Fanatyzm, ciemnota, pogarda dla kobiet i homoseksualistów, gwałcenie praw człowieka, honorowe zabójstwa, izolacja od innych grup, szkoły wyznaniowe, jihad, itd.

Jak z tym walczyć? No cóż, jedną z metod ma być, przynajmniej tak przekonują różnego rodzaju fanatycy z drugiej strony, powrót do „chrześcijańskich korzeni”.

Jednak najpierw należałoby zauważyć, że te rzekomo chrześcijańskie „korzenie” przywędrowały do nas (czyli do Europy) z Bliskiego Wschodu, czyli dokładnie z tego samego miejsca, skąd przyszedł Islam! Cóż za niespodzianka, prawda?

Czy zatem mamy zwalczać islam chrześcijaństwem, czyli dżumę cholerą? Na każdy powstający meczet budować dwa kościoły? Wprowadzać do prawodawstwa religijne założenia (może niewolnictwo)? Pozwolić na rywalizację tych dwóch agresywnych religii, która w naturalny sposób doprowadzi do konfliktu? I to ma nam (Europie) wyjść na dobre?

Ciekawe jest to, że wielu chrześcijan, tak zatroskanych o zlaicyzowaną Europę, nawet patrzy na zbliżający się Islam z … nadzieją:) Oni uważają, że Europa jest zdegenerowana (!) i że powrót takich wyższych wartości (jak oni rozumieją te „wartości” i ich wyższość?) może spowodować odrodzenie, oczywiście rozumiane jako odrodzenie religii (tej właściwej, rzecz jasna).

Można się oczywiście śmiać, ale dla ludzi z taką mentalnością grzyby atomowe nad Europą świadczyłyby pewnie o karze boskiej, byłyby symbolem paruzji, czy mieczem aniołów.

Jedynym wyjsciem, jakie można racjonalnie zastosować wobec tego rosnącego w siłę fanatyzmu, jest zepchnięcie religii do sfery prywatnej, tam gdzie jest jej miejsce. Europa musi pójść drogą krajów świeckich, wprowadzić prawdziwy rozdział państwa od zabobonów. Kraje, gdzie to się niemal udało, najlepiej o tym świadczą. Norwegia, Islandia, Australia, Kanada, Szwecja, Szwajcaria, Belgia, Japonia, Holandia i Dania to społeczeństwa najmniej religijne naziemi. Według danych Raportu Rozwoju (2005) ONZ, są to także społeczeństwa o najwyższych wskaźnikach zdrowia, czasie życia, umiejętności czytania i pisania, dochodzie na głowę, wykształceniu, równości płci i najniższych wskaźnikach morderstw i śmiertelności noworodków.

Nie trzeba chyba porównywać tych krajów to tych znanych jako najbardziej religijne (Nigeria, Sudan, Iran, Etiopia), bo przepaść pomiędzy nimi jest oczywista. Poza tym, gospodarczo te kraje są mocno zacofane.

Najlepiej będzie zatem porównać kraje świeckie do takiego, który jest jednym z czołowych jeśli chodzi o gospodarkę i zarazem jednym z najbardziej religijnych. Który powstał jako świecki (trzech z czterech ojców założycieli było zdecydowanie wrogich religii), jednak w chwili obecnej religia cieszy się tam ogromną popularnością, oraz oczywiście przywilejami (czyli doszło do tego, do czego wielu chrześcijan zwykle dąży).

Mowa oczywiście o USA. Ten kraj jest prawdziwym wyjątkiem wśród bogatych demokracji, a to ze względu na niezwyklewysoki poziom liczby morderstw, aborcji, ciąż nastolatek, powszechność chorób wenerycznych i śmiertelność noworodków.

Uczniowie w Stanach mają znacznie gorsze wyniki z nauk przyrodniczych i matematyki niż uczniowie we wszystkich rozwiniętych krajach europejskich i azjatyckich. To w sumie nic dziwnego, skoro kreacjonizm jest tam tak popularny:)

Ale chyba najciekawsze jest w USA nieprzestrzeganie litery „słowa bożego”, jeśli mowa o wskaźnikach tzw. równości społecznej. O ile stosunek płac prezesów do płac pracowników w Anglii to 24/1, we Francji 15/1, w Szwecji 13/1, to w USA ten wskaźnik wynosi aż 475/1 … troszkę nie pasuje do chrześcijańskiej wizji wielbłąda:)

Niektórzy przewidują, że liczba muzułmanów także w USA gwałtownie się zwiększy. Już w chwili obecnej wielu przywódców religijnych twierdzi publicznie, że zamachowcy-samobójcy z 11 września byli bohaterami. Jednak z pewnością to Europa znacznie szybciej stanie przed problemem nowych świętych wojen.

Jak pisałem, jedynym wyjściem by zabezpieczyć się przed skutkami fanatyzmu religijnego jest skierowanie religii w sferę prywatną. Trzeba wprowadzić faktyczny rodział kościoła od państwa, skończyć z uprzywilejowaną pozycją religii, a każdy wyznawca swoje wyznanie powinien zachować dla siebie. To może być zaskoczeniem, ale założę się, że część wierzących będzie z tego nawet zadowolonych.

Dla religii oczywiście taki niedosyt takim publicznym epatowaniem swej wiary może skończyć się utratą wiernych (dla wielu z nich jest to w końcu niemal sens życia), ale może dzieki temu Europa nie zmieni się w kolejne pole bitwy dla fanatyków.

http://www.nybooks.com/articles/archives/2005/feb/10/europe-vs-america/

Dane o raporcie ONZ zostały przytoczone przez Sama Harrisa w „Liście do chrześcijańskiego narodu” i na podstawie M. Goldberg, Kingdom Coming: The Rise of Christian Nationalism”.

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (39)

Inne tematy w dziale Rozmaitości