Obecnie w naszym kraju czynnie działa około stu egzorcystów, może więcej. W 2007 roku Częstochowa była gospodarzem Międzynarodowego Kongresu Egzorcystów, a później rozpoczęto budowę (czy już działa?) europejskiego centrum egzorcyzmowania w podszczecińskim Poczerninie. Jak widać, ta choroba zaczyna się w naszym kraju zadamawiać na dobre.
WHO w 1992 r. umieściła opętanie w międzynarodowym spisie chorób (kod F44.3 w klasyfikacji ICD-10). Jest to choroba dobrze poznana, a co najważniejsze, dająca się wyleczyć – jednak pod warunkiem, że chory będzie trzymał się z daleka od psychopatów i szarlatanów w sutannach. Opętanie to po prostu odmiana dysocjacyjnego zaburzenia tożsamości, zwanego też osobowością mnogą czy rozszczepieniem osobowości. Są nawet dowody na neurobiologiczne podłoże tego schorzenia. Przyczyną zaburzenia transowego może być schizofrenia, padaczka, zespół Tourette’a, depresja egzogenna, delirium, zespół stresu pourazowego (PTSD), demencja, uraz mózgu, alkoholizm czy amnezja funkcjonalna. Jednak najczęstsze przyczyny to urazy psychiczne, często zdarzające się wśród osób bardzo religijnych.
Jan Paweł II w 1998 roku „zreformował” egzorcyzmy (funkcjonujące do tej pory na podstawie Rytuału Rzymskiego z 1614 roku) i wprowadził nową wersję „De Exorcismis et Supplicationibus Quibusdam”, która miała być, teoretycznie, kompromisem z WHO. Ten prawny podstęp nadał egzorcyzmom status terapii alternatywnej, coś na wzór innych głupot, jak homeopatia, bioenergoterapia, czy urynoterapia.
W psychoterapii występował kiedyś zwyczaj, by tzw. pacjentów opętanych, tych głęboko wierzących, leczyć w towarzystwie takiego czarownika, hungana, księdza, brujo, czy innego cudaka z tej kategorii. Problem jednak w tym, że pomoc egzorcysty nie tylko w niczym nie pomagała, ale mogła się skończyć (i często tak bywało) fatalnie dla pacjenta.
Już sama obecność czarownika, nie mówiąc o absurdalnych rytuałach, zamiast pomóc usunąć „opętanie”, jedynie umacniała wiarę pacjenta w szatana, itd.
Opętani zazwyczaj charakteryzują się sakrofilią (lekiem przed sakralnymi przedmiotami i miejscami), koprolalią (chęcią przeklinania i znieważania), kopropraksją (nieprzyzwoite gesty), glosolalią (owa sławna bełkotliwość, radośnie tłumaczona jako mówienie wieloma językami), ksenolalią (mówienie istniejącymi językami, zazwyczaj jest to powtarzanie zasłyszanych zwrotów). Istnieją też opowieści o nieludzkiej sile, lewitacji, czy innych niezwykłych wyczynach. Jednak, niestety, badania tego nie potwierdziły – żaden opętany nie odleciał, czy choćby zakręcił głową jak sowa.
Łatwo od razu zauważyć, że te objawy są efektem różnego rodzaju filmów, książek, czy też publikacji. Wraz z pojawieniem się na ekranach kin „Egzorcysty” liczba opętanych wzrosła w sposób lawinowy. Tak samo było, gdy ten film odświeżono – znowu opętani pojawiali się jak grzyby po deszczu.
Egzorcyści funkcjonują tak, jak bioenergoterapeuci, homeopaci, czy innego typu szarlatani, ponieważ zapotrzebowanie na tego typu usługi rośnie zastraszająco. Podobieństwo tych „terapii” jest uderzające – wszystkie one są bardzo szkodliwe. Tak jak leczenie poprzez nakładanie rąk i przekazywanie świetlistej energii nikogo nie leczy, tak jak super-rozcieńczone homeopatyczne pseudoleki w niczym nie pomogą, a wręcz mogą zaszkodzić (bo przerwanie normalnego leczenia na rzecz szarlatanizmu może nawet zabić łatwowiernego pacjenta), tak też egzorcyści nikomu nie są w stanie pomóc. Mogą jedynie pogorszyć stan „opętanego” i skazać go na dalsze cierpienie, nawet śmierć – nerwica w wyniku lęków przed mękami w piekle, czy śmierć samobójcza zdarzają się nader często.
Egzorcysta wzmacnia w opętanym przekonanie, że ten naprawdę znalazł się w mocy sił nieczystych. W takim wypadku nie mamy już do czynienia z efektem placebo, tylko z jego ponurym braciszkiem – nocebo. Końcowym wynikiem takich rytuałów jest cała paleta schorzeń, odtypowych wrzodów na żołądku, poprzez kołatanie serca, bóle stawowe, mięśniowe, skończywszy nachorobie psychicznej i zaburzeniach pracy mózgu.
Nawet jeśli taki pacjent zostanie przez egzorcystę „uwolniony” od opętania, to zostaje on jednocześnie uwarunkowany jako potencjalny kandydat do dalszych opętań (co się zresztą często zdarza!), albo innych, już przyziemnych, chorób psychicznych. Żyje w prawdziwej strefie mroku. Leczenie opętanych przy pomocy egzorcyzmów przypomina wlewanie w alkoholików butelek denaturatu. Leczy się jedynie objawy (i to w najgorszy sposób), zaś przyczyna zaburzenia zostaje nawet wzmocniona.
Nie wiadomo, ilu ludzi ta setkaegzorcystów zdołała już okaleczyć, nie są prowadzone żadne statystyki, ponieważ to temat tabu. Najsławniejszy z egzorcystów, ojciec Gabriele Amorth, oficjalny egzorcystaPaństwa Kościelnego, utrzymuje, iż przeprowadził ponad 70 tys. udanych egzorcyzmów!
Mariusz Agnosiewicz zastanawia się, czy Polska stanie się prawdziwym centrum opętania i egzorcyzmowania? Czy egzorcyści zaczną w końcu pobierać państwowe pensje, podobnie jak kapelani i katecheci?
Jakkolwiek brzmi to zabawnie, jest to niestety bardzo prawdopodobne. W końcu „jeden z największych Polaków w historii” też był egzorcystą …
Polecam artykuł w fokusie na temat opętania, autorstwa Mariusza Agnosiewicza.
http://www.focus.pl/cywilizacja/zobacz/publikacje/polska-choruje-na-egzorcyzmy/
http://www.focus.pl/nauka/zobacz/publikacje/egorcyzmy-okiem-nauki/
I jeszcze opętanie okiem psychologa klinicznego.
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4253
Inne tematy w dziale Technologie