W ogólnym wyobrażeniu autorytety na swój autorytet muszą zasłużyć. Jest to absolutnie błędne twierdzenie, poprawne jedynie w przypadku autorytetów w mniejszej skali. Natomiast przypadek AUTORYTETÓW NIEKWESTIONOWANYCH pokazuje, że im bardziej są beznadziejni, tym ich wielkość może być większa, wręcz przytłaczająca.
Chyba wielu się ze mną zgodzi, że największymi autorytetami (jeśli chodzi o ilość wielbicieli i wieki ich wielbienia) są przywódcy religijni, z papieżem na czele.
Tłumy ludzi odbywają pielgrzymki do Rzymu, których kulminacyjnym momentem jest oczekiwanie na dziwacznie ubraną postać, która pokaże się na balkonie, wykona kilka gestów, czy też potwornie kalecząc język pozdrowi pielgrzymów. Wówczas to pozdrawiani doznają głębokiego przeżycia duchowego … . Ja nie żartuję, tu nie ma żadnej kpiny - oni naprawdę przeżywają to duchowo. Machająca osoba na balkonie indukuje proces elektrycznych anomalii w mózgu pielgrzyma, których efektem jest właśnie przeżycie duchowe*.
Nie ma co się śmiać, gdyż moc autorytetów jest straszna:
Przeprowadzony w 1962 roku szokujący eksperyment Milgrama pokazał, że ludzie w ogromnej cześci są wobec autorytetów bezradni i slepo posłuszni jak małe dzieci. W owym eksperymencie badani (nazwani nauczycielami), mieli za zadanie kontrolować innych (nazwanych uczniami), sprawdzać ich odpowiedzi, a w przypadku pomyłki aplikować im … elektrowstrząsy, poczynając od 15 V aż do 450 V, czyli dawki już śmiertelnej.
Przebieg owego rażenia prądem nadzorował właśnie autorytet, człowiek o profesjonalnym wyglądzie, roztaczający aurę pewności siebie i noszący ładny fartuch. Wypowiadał on zaledwie cztery teksty ("Proszę kontynuować", "Eksperyment wymaga aby to kontynuować", "Proszę kontynuować, to jest absolutnie konieczne" oraz "Nie masz innego wyboru, musisz kontynuować"). Te formułki wygłaszał, gdy badany wahał się aplikować kolejne wstrząsające dawki. Skromność i prymitywność wypowiedzi nie była przypadkowa, ponieważ autorytet znacznie lepiej buduje się na wyobrażeniach, niż poprzez wzajemne interakcje i doświadczenie. Gdyby facet w fartuchu próbował wytłumaczyć eksperyment, wdał się w dyskusję, przyciąłby się do ogólnoludzkich gabarytów i jego autorytet znacznie spadłby. Dlatego jego enigmatyczność była niezwykle ważna.
Jaki był wynik eksperymentu? Przed jego przeprowadzeniem wielu specjalistów sądziło, że do końca skali (450 V) dojdzie zaledwie 0,1 % badanych. Okazało się, że śmiertelny wstrząs zaaplikowało swojemu bliźniemu (uwaga!) 65%. I zrobili to, mimo iż ich ofiary błagały o pomoc, krzyczały z bólu a później następowała złowroga cisza. Co najbardziej zdumiewające, część z badanych była gotowa razić dalej, a nawet pytała, czy skala wstrząsów nie powinna być większa …
To nie świadczy o tym, że 2/3 społeczeństwa to psychopaci, mordercy i sadyści. Jedynie o tym, że ogromna jego część jest zdumiewająco podatna na wpływ tzw. autorytetu.
Zwróćcie uwagę, że do tak paskudnego zachowania ludzie zostali zmuszeni przez autorytet niezbyt dużego formatu – facet miał zaledwie ładny fartuch, laboratorium, pewność siebie, kilku posłusznych asystentów i wygadywał płytkie oraz ogłupiające teksty. A teraz spróbujmy go zmutować – niech ma strój jak gwiazda rocka, ogromne świątynie, charyzmę, miliony ślepych wiernych i niech wygaduje jeszcze większe i dogmatyczne bzdury … co wtedy otrzymamy? No cóż, otrzymamy championa wagi ciężkiej w tej dziedzinie, czyli właśnie papieża. Czy jeszcze dziwicie się, że w naszej historii dochodziło do tak przerażających i bezsensownych konfliktów, wojen religijnych, prześladowania myślących inaczej, polowań na czarownice trwających wieki?
Od dawien dawna jesteśmy wychowywani w uwielbieniu do autorytetów, ten proces wyjatkowo się nasilił wraz z rozwojem religii monoteistycznych. Tzw. niekwestionowanych autorytetów oczywiście się nie kwestionuje, a idealnym przykładem są św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu. O tych dwóch cudakach można przeczytać w całej masie publikacji, a ich niekwestionowanie jest także często używane w różnych dyskusjach. Jeżeli dysponujecie rozsądkiem i dużą odpornością na bełkot, to poczytajcie sobie panów niekwestionowanych, ale ostrzegam – jest to długa, żenująca i pełna najprzeróżniejszych bredni lektura.
Grzegorza VII można uznać za twórcę niekwestionowanego autorytetu papieskiego (jego Dyktaty są pełne tego typu objawień) i od niego rozpoczyna się walka o rozpropagowanie kultu na cały świat. W zamyśle Grzegorza VII (oraz jego następców, jak Innocenty III) papież miał być głową świata. Z tej idei nie zostało wiele, ograniczyła się ona właśnie do „niekwestionowanego autorytetu moralnego”.
Niektóre badania bezlitośnie ukazują, że wierzący niewiele (czasem niemal nic) nie wiedzą o wyznawanej przez siebie religii – ponad połowa polskich katolików nie zna dekalogu. Najlepiej skomentował to red. Hołownia: „wiedza nie jest równoznaczna z wiarą”. Absolutnie się z tym zgadzam, można to nawet rozwinąć: im wiedza mniejsza tym wiara silniejsza.
*Neuroteologia zajmuje się właśnie owymi anomaliami w mózgu, które pozwalają odczuć bliskość Boga. Pewnie dla wielu będzie zaskoczeniem fakt, że obecnie już potrafimy sztucznie wywołać odczucie jego obecności, czyli dosłownie „wywołać Boga”. Nie trzeba już ślepej wiary, pielgrzymek, dziwacznie ubranego idola, nawet datków na tacę. Trzeba tylko założyć hełm podłączony do aparatury fMRI i … mamy go!
http://pl.wikipedia.org/wiki/Eksperyment_Milgrama
http://pl.wikipedia.org/wiki/Neuroteologia
http://www.scientificamerican.com/article.cfm?id=searching-for-god-in-the-brain
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3217/q,Autorytet
Inne tematy w dziale Technologie