Na platformie Disney+ jest wyświetlany serial "Acolyte", który jest określany (przez samych twórców i aktorów, promujących go intensywnie) jako najbardziej gejowska produkcja w całej historii Star Wars. Od razu wrzucę parę innych, też niezwykle ciekawych wypowiedzi tych "specjalistów" od Star Wars: Anakin zniszczył Gwiazdę Śmierci, w Gwiezdnych Wojnach nie chodzi o walkę dobra i zła, zaś C-3PO jest gejem ... nie żartuję, to są naprawdę ich słowa.
Od razu też powiem, że w pewien sposób zgadzam się z tymi twórcami serialu, bo Acolyte to niewątpliwie baaaaardzo gejowska produkcja:) Przy okazji jest też jedną z najgorszych, jakie miałem nieszczęście oglądać. Ma głupi scenariusz, niezręczne i bezsensowne dialogi, nieudolne sceny walk, zaś efekty specjalne, mimo 180 mln budżetu, są zwyczajnie kiepskie. Do historii chyba przejdzie niesławna scena pożaru, powstałego od podpalonej książki, który strawi w błyskawicznym tempie gigantyczną budowlę z kamienia i stali niczym drewnianą stodołę.
Ten serial jest dziełem pani Leslye Headland (byłej asystentki Harveya Weinsteina), która uczyniła sobie z niego prywatną sesję terapeutyczną, skupioną na jej feministycznym światopoglądzie i homoseksualnej orientacji ... to wręcz bije po oczach:) Wymyślenie społeczeństwa kosmicznych lesbijek, które rozmnażają się bez udziału mężczyzn, to przecież spełnienie marzeń wielu wojujących feministek. Nie na darmo starzy fani Star Wars nazwali ten serial "coven of lesbian space witches", czy sabatem kosmicznych, lesbijskich wiedźm.
Acolyte ma wyjątkowo niskie oceny na rottentomatoes (obecnie 17%) i najniższą oglądalność ze wszystkich produktów ze stajni Star Wars. Nawet podejrzewam, że duża część oglądających chce się jedynie przekonać, czy naprawdę tak bardzo zły jest ten serial. To prawdziwa katastrofa:)
Absolutnie nie polecam. Po męczących 3 odcinkach mam absolutnie dość tego żenującego, feministycznego manifestu.
Inne tematy w dziale Kultura