"The Killer", dostępny na platformie Netflix, jest niewątpliwie filmem wartym obejrzenia. David Fincher jako reżyser i Michael Fassbender w roli głównej to wystarczająca rekomendacja.
Jednak potencjalnych widzów trzeba ostrzec, że nie jest to coś w stylu ekstra wystrzałowym (co może sugerować tytuł), jak nie przymierzając Hitman, Szakal czy John Wick, czyli absurdalne opowieści o nieludzko sprawnych profesjonalnych zabójcach, pokonujących w walce wręcz całe armie, noszących kuloodporne garnitury, zabijających w razie potrzeby z 4 kilometrów, czy strzelających z wielkokalibrowych karabinów maszynowych, sterowanych poprzez komputer.
Ten killer jest zwykłym, niepozornie wyglądającym i niezwracającym na siebie uwagi człowiekiem. Nie poznajemy jego prawdziwego nazwiska, tylko kilka fałszywych. Strzela, jednak z niebyt dużej odległości ... czasem nawet chybia. Walczy wręcz, jednak nieźle przy tym obrywa. Nie stosuje super technologii tylko ogólnie dostępną, często korzysta po prostu z własnej pomysłowości.
To chyba jeden z najbardziej wiarygodnych zabójców do wynajęcia, jacy się pojawili na ekranie. Walczy głownie z nudą, czekając na odpowiedni moment, by wykonać swoją "pracę". Kontroluje nie tylko swoje tętno (by nie spudłować), ale też własne emocje. Stara się wyzbyć litości i współczucia, bo one mogą doprowadzić do porażki. Jego zachowanie, wzmacniane przez nieustannie powtarzane mantry (przewiduj, nie improwizuj), zmienia go w odczłowieczonego potwora.
Killer jest zrobiony na podstawie rewelacyjnego, francuskiego komiksu pod tym samym tytułem, który miałem przyjemność przeczytać. No i tu widać słabość filmu - to powinien być serial, w którym możemy przedstawić całą, zwariowaną historię, lepiej poznać bohatera. Mając więcej czasu, moglibyśmy się bardziej wczuć w jego rolę, poznać jego początki i być może nawet zrozumieć.
Polecam "Zabójcę". Mimo swej dziwaczności, to naprawdę dobry film.
P.S.
Jest tu prawdziwa perełka - już na samym początku killer wspomina o niedużej odległości i z tego powodu nieistotnym opadzie (krzywej balistycznej) amunicji poddźwiękowej, dzięki której może użyć tłumika. Jest to jedyny znany mi przypadek, gdy pokazano w filmie w sposób realny właśnie zastosowanie tłumika. Bo te z filmów, zmieniające odgłos strzału normalnej broni (czasem nawet karabinów snajperskich) w niemal niesłyszalne puff po prostu nie istnieją ... Tłumiki występują wyłącznie przy specjalnej broni i poddźwiękowej amunicji, a i tak redukcja hałasu jest znacznie skromniejsza od spotykanej na ekranie. Jedynie broń zaprojektowana właśnie do cichych strzałów może to robić, jednak ogromnym kosztem efektywności.
Inne tematy w dziale Kultura