Nowy przebój streamingowy "Predator: Prey" (oryginalny tytuł: Prey) zbiera już entuzjastyczne recenzje krytyków. Nie zamierzałem go nawet ogladać (bo oglądałem trailer), jednak jakoś tak wyszło, zatem ... recenzujmy:)
Oryginalny przebój "Predator" z 1987 roku to film wyjątkowy, doskonałe połączenie filmu akcji, sci-fi i horroru. Powstały następne części, dziejące się w innych czasach, innych planetach, nawet z innymi kosmitami, jak Alien vs Predator, jednak żaden nie dorównał oryginałowi. Ten ostatni również nie dorównuje ...
Najpierw postaram się pochwalić za coś ten film:
Główna bohaterka to nie jest Mary Sue, nie jest postacią, której wszystko się udaje, która nie musi uczyć się niczego, bo wszystko robi lepiej od innych. Zaskakujące:)
Niemal cały film został nakręcony w oryginalnych plenerach, nie zaś przed green screen'em, za co w dzisiejszych czasach należy się uznanie.
Niestety to już koniec pochwał.
Gdy porównamy Predatora z 1987 roku i obecny Prey, to przede wszystkim rzuca się w oczy ogromna dysproporcja ... i nie chodzi mi tutaj o kosmitę:) W pierwszym filmie mieliśmy grupę komandosów, doskonale wyszkolonych i uzbrojonych, no i zagranych przez naprawdę przekonywujących aktorów, na czele z napakowanym Arnoldem. Bardzo dbano o realizm, dwóch aktorów tej ekipy to prawdziwi weterani z Wietnamu, zaś operacja wojskowa została opracowana na podstawie danych z CIA. Silne chłopy, nowoczesna broń, przaśny wojskowy humor ... super:)
Tymczasem w Prey mamy grupkę wojowników z plemienia Komanczów, którzy wyglądają jak chłopcy z dyskoteki ... czy naprawdę nie można było znaleźć aktorów, którzy będą lepsi pod względem fizycznym? Zaś główną rolę gra nieduża dziewczyna z nadwagą, która biega jak 60-latka.
Bzdury, bzdury, bzdury ...
Jakiekolwiek narkotyki/leki, który mogłyby obnizyć temperaturę ciała do poziomu niewykrywalnego przez termowizję, natychmiast zakończyłyby też życie nieszczęsnego autora takiego pomysłu. Poza tym, nawet lekka hipotermia upośledza nasze fizyczne możliwości.
Przywiązanie sznura do tomahawka jest wyjątkowo durnym pomysłem. Gwarantuję, że to nie zadziała.
Metoda polowania na pumę, polegająca na skakaniu na tego wielkiego kota z gałezi drzewa... po prostu ręce opadają.
Strzelanie z łuku do szarżującego niedźwiedzia, czyli bez szans na jego zabicie, może go tylko dodatkowo rozjuszyć. O tym każdy prawdziwy łowca powinien wiedzieć.
Łuków Komanczów nie naciągało się ze skręconym nadgarstkiem. Była to broń niewielka, o mniejszym naciągu jak łuku azjatyckie i europejskie, której główną zaletą była możliwość szybkiego strzelania. Przy takiej metodzie po prostu strzelałbyś wolniej.
Predator, który widzi w podczerwieni, nie wpadłby w stalową pułapkę, ponieważ zimne obiekty są dla niego również dobrze widoczne (to zostało wytłumaczone w pierwszym filmie).
Film mógłby być nawet dobry, jednak cała masa głupot oraz wepchnięcie feministycznego przekazu, a zwłaszcza jego nieudolna realizacja, zmieniła go w parodię.
Bodźmy też boleśnie szczerzy - Dutch w pierwszym filmie był super żołnierzem, doskonale przeszkolonym w każdym rodzaju walki, co udowodnił, a ledwo wygrał z Predatorem. Naru jest niezdarną dziewuchą, zaś pokonuje przeciwnika, który zabija niedźwiedzia uderzeniem pięści, skacze po drzewach jak małpa i jest uzbrojony w najnowocześniejszą broń z kosmosu ... litości, nawet w filmach sci-fi (a może zwłaszcza w nich) trzeba przestrzegać jakiś zasad logiki.
Zmarnowana okazja na dobry film.
P.S.
I jeszcze jedno - ten skałkowy pistolet, który Naru zabrała francuskim traperom, jest nawiązaniem do broni, którą otrzymał detektyw Harrigan w Predator 2. Znaczyłoby to, że jakiś Predator wkrótce wyrżnie plemię Komanczów i go odbierze ...
Komentarze
Pokaż komentarze (106)