Gdzieś w pewnym momencie "Doctor Strange: Multiverse of Madness" był pewnie bardzo dobrym filmem ... zapewne wtedy, gdy Sam Raimi (skądinąd rewelacyjny reżyser) skończył go po raz pierwszy reżyserować:) Niestety, wszechmocni producenci uznali, że jego dzieło nie odpowiada ich wizji, więc zarządzili dokrętki - sześć tygodni, po sześć dni w każdym, włączając do tego głównych aktorów ... tyle dodatkowego materiału wystarczy, by zrobić z każdego filmu, nieważne jak dobrego, zwyczajny bałagan.
A bałaganu i dziur w fabule jest sporo.
Skoro moc Americi Chavez (podróżowanie przez Multiversum) jest tak unikalna, to skąd o niej w ogóle się dowiedzieli? Dlaczego Wanda tak bardzo pożąda tej tak absolutnie unikalnej mocy, skoro sama jest w stanie wysyłać w ślad za nią (skacząca przez Multiversum) gigantycznego potwora? Dlaczego Reed Richards, najmądrzejszy człowiek świata, zdradza Wandzie moc Black Bolta?
Dekonstrukcja Strange'a, kolejnej ważnej postaci w tym Universum, była do przewidzenia. To już jest modus operandi Disneya. Niemal od samego początku przekonują nas, że Stephen Strange popełnił błąd, wybierając taką metodę uratowania połowy wszechświata, że jest słaby, bo ulega pokusom zdobycia większej mocy, no i że jest w ogóle głupi. W zasadzie każda z jego wersji albo zawodzi, albo nie daje rady. Ostatecznie sprawę muszą rozwiązać kobiety ...
Nie muszę też chyba mówić, że Strange w swoim własnym filmie nie jest postacią pierwszoplanową, taką stała się Wanda:)
Scarlet Witch jest nie tylko głównym, ale też czarnym charakterem tego filmu, jednak próbują nas przekonać, że tak naprawdę nim nie jest, bo jest przecież dobra i kochająca (chociaż morduje na prawo i lewo). Ten wspaniały strong female charakter dał się tylko zwieść podstępnej mocy Darhold, zaś sterta trupów to pewnie jedynie uboczny efekt tej właśnie podstępności. Zresztą Wanda udowadnia, jak bardzo jest dobra i kochająca, rezygnując ze swoich planów, gdy tylko przeżyje wzruszającą scenę z inną Wandą i jej dziećmi ... wiadomo, wrażliwość seryjnych morderców jest wręcz przysłowiowa.
America Chavez to jeden z najgorszych komiksów Marvela o fatalnej wręcz sprzedaży. Taka jest niestety prawda - komiks o tej superbohaterce ma zawsze denny scenariusz, postać Americi jest odpychająca, czasem wręcz żenująca. Zatem pomysł, by wprowadzić ją do filmowego Universum, przed takimi postaciami jak chociażby Namor, jest ... absurdalny.
America pochodzi z innego wszechświata, gdzie żyją same kobiety, ma dwie matki lesbijki, zaś ustrojem politycznym jest tam najwyraźniej komunizm, bo cała żywność jest darmowa. Ta mityczna, sielska kraina zwie się ... Utopia, jakżeby inaczej:) Jednak w filmie America Chavez jeszcze nie składa takich deklaracji (jedynie pochwaliła się swoimi rodzicami) i tą postać zamieniono w bardziej znośną od komiksowej, choć jednocześnie przerobiono ją też w taki chodzący Macguffin, czyli element kluczowy, jednak zwykle bez życia:)
Girls power!
Kobiety rządzą, tyle z tego filmu powinieneś wynieść, drogi widzu. Illuminati zostali tam wprowadzeni tylko po to, by zachęcić fanów do jego obejrzenia. Faceci zresztą giną od razu, ot tak, by pokazać heroiczną walkę pomiędzy kobietami. Captain Marvel jest odgrywana przez agentkę 007 (z ostatniego Bonda:) Podróbka Kapitana Ameryki, czyli Kapitan Carter (właściwie Captain Britain), która też "mogę tak przez cały dzień" jest ... żenująca. Niestety, Hayley Atwell jest zwyczajnie niezdarna, więc jej piruety w walce są tylko ośmieszające. W kreskówce "What If ..." narysowano ją z ciałem mężczyzny, więc nawet myślałem, że pójdą w ślady filmu "Black Widow" i zatrudnią męskiego kaskadera (zostawiając aktorce jedynie głowę, jak było z Taskmasterem), co byłoby dość ... interesujące:)
Zaś kulminacyjny moment to kompletna bzdura, wyniesiona z kiepskich seriali - "Nie potrafię tego zrobić!", "Potrafisz! Tylko musisz uwierzyć w siebie". No i uwierzyła, no i zrobiła ...
Podsumowując - Doctor Strange 2 to film mocno rozczarowujący. Oczywiście, jak ktoś jest fanem obecnego MCU, to i tak go obejrzy, choćby dla doktorka. Poza tym, jest dużo całkiem niezłych efektów specjalnych, które mogą się podobać. Osobiście jednak nie polecam, sam nawet troszkę żałuję, że poszedłem do kina ... mogłem poczekać, obejrzeć później i oszczędzić na biletach do kina.
Nie ma jednak wątpliwości, że film powinien nie tylko się zwrócić, ale też przyzwoicie zarobić ... to w końcu Doctor Strange:) Ma otwarcie 185 mln, może mniej niż ostatni Spider-Man, jednak sporo więcej niż inne "przeboje" MCU Disneya. To wskazuje na rzecz oczywistą - jeśli Disney chce zarabiać na filmach, to powinny być one robione z uznanymi postaciami ... Black Widow i Eternals, nawet Shang Chi, takimi nie były.
Osobiście jestem też bardzo ciekaw, jak ten film będzie sobie radził dalej.
P.S.
Za co mógłbym pochwalić ten film? Pierwsza walka z Shuma-Gorath, skończona makabrycznym wyłupieniem, jest super. Zaś motyw Zombie Strange'a jest absolutnie rewelacyjny. Widać w tych scenach doskonale, że reżyser Sam Raimi nie stracił swojego niepowtarzalnego stylu:)
Inne tematy w dziale Kultura