Ryuuk Ryuuk
664
BLOG

Jak Disney podbija (na kolanach) Chiny

Ryuuk Ryuuk Popkultura Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

I to nie tylko na kolanach, wręcz podlizując się chińskiemu reżimowi, obrzydliwie mu schlebiając, ale też, tak przy okazji, dając dowody kompletnego niezrozumienia chińskiej kultury ... 

Chiński rynek to prawdziwe Eldorado dla filmowych producentów. 1,4 mld konsumentów to dwa razy więcej, niż liczy Europa. Przykład filmu Warcraft, który był porażką w USA, jednocześnie całkiem nieźle odkuł się w Chinach, jest bardzo wymowny.

Nie ma zatem nic dziwnego w tym, że decydenci z Disneya dostają ślinotoku na samą myśl o Chinach i są gotowi do niemal do wszystkiego, by wejść na ten rynek.

Mulan (2020)

To był film od początku do końca dokładnie zaprogramowany na chińskiego odbiorcę … przynajmniej w mniemaniu producentów Disneya. Zapewne wielu z was oglądało animowany film Mulan z 1998 roku. Nie ulega wątpliwościom, że był to film bardzo udany, miło przyjęty przez widza. Oczywiście, była pewna krytyka ze strony ludzi nieco lepiej zorientowanych w chińskiej kulturze (były mniejsze lub większe nieścisłości), ale ostatecznie film się bardzo spodobał.

Jak zatem, u diabła, z animowanego, rewelacyjnego filmu, można było zrobić tak koszmarny gniot, jakim jest niewątpliwie Mulan 2020?

Problem z Mulan 2020 jest taki, że nastąpiło tu całkowite wypaczenie zarówno legendy, jak i wersji animowanej. W filmie z 1998 Mulan walczy w obronie własnej rodziny, walczy nie tylko z najazdem, ale też w pewien sposób z opresją bezdusznego imperium. Twoje życie nie należy do Ciebie, tylko do twojej rodziny - tak się jeszcze dziś mawia w Chinach. Mulan chroni swego ojca i rodzinę, odbywa podróż, szkoli się, ciężko pracuje, doznaje swoistego oświecenia.

Tymczasem w wersji filmowej tego nie ma. Ta nowa Mulan w zasadzie posiada supermoc, zna doskonale kung fu, wprawnie korzysta z chi (chi w tym filmie jest jak Moc w Gwiezdnych Wojnach:), choć początkowo to ukrywa. Z tych swoich supermocy korzysta głównie po to, by ochronić imperium i cesarza. Film ma wydźwięk nacjonalistyczny, nawiązujący w oczywisty sposób do obecnej sytuacji w Chinach. Dodać do tego należy brednie o wiedźmach (nie ma ich w chińskiej kulturze), mieszanie japońskiego bushido z chińskim kung fu, o chi przeznaczonym tylko dla chłopców już nie wspominając. Jeszcze jedno - Mushu i Cricket się nie pojawiają (!), podobnie nie ma żadnej z rewelacyjnych piosenek!

Jak widać, już jako dziecko filmowa Mulan posiadała supermoc:)

Odtwórczyni głównej roli, którą Disney zatrudnił, dała się szybko poznać z aktywnego wspierania chińskiego reżimu, zachwalania brutalnych działań chińskiej policji. Sam Disney nawet wyraził podziękowania (w napisach końcowych) dla Biura Bezpieczeństwa Publicznego w Turpan, które odpowiada za ohydne zbrodnie przeciwko Ujgurom i prowadzi regularne obozy koncentracyjne.

Tak więc Disney w obrzydliwy sposób płaszczył się przed chińskimi władzami, by uzyskać ich przychylność, no i to im się udało. Komunistyczna Partia Chin bez oporów przyjęła ten produkt, wykorzystując go nawet w swoich propagandowych programach. Jednak Disney nie przewidział jednego - konsumenta. Chińczycy, którzy przecież znani są z piratowania, dość szybko ocenili ten film jako żałosny, stworzony przez ludzi nie znających i nie rozumiejących chińskiej kultury, pro-nacjonalistyczny bzdet.


Powyżej Xiran Jay Zhao szczerze wyznaje, że film tak ją wkurzył, że dosłownie stworzyła swój kanał na youtube specjalnie po to, by go zgrillować. Autorka dobrze tłumaczy wszelkie idiotyzmy kulturowe w tym filmie.

Dotkliwa porażka Mulan 2020, zarówno na zachodzie jak i wschodzie, udowodniła nie tylko brak jakichkolwiek skrupułów, ale również totalną nieudolność Disneya.

Shang Chi

Gdy usłyszałem, że MCU ma zamiar ekranizować Shang Chi, byłem nawet zadowolony – to fajna postać, choć może mniej znana, nieco dziwaczna, nawet kontrowersyjna, ale z pewnością bardzo ciekawa i z potencjałem. Jednak gdy okazało się, że Shang Chi ma zostać w zasadzie „zaprojektowany” do zdobycia chińskiego rynku … to nie wiedziałem, czy się śmiać, czy współczuć autorom tego durnego pomysłu.

Jest w komiksach MCU kilka postaci, które nadają się do eksploracji chińskiego rynku, ale Shang Chi absolutnie do nich nie należy! Decydenci z Disneya (którzy targetują chińskiego odbiorcę), gdyby mieli choć mgliste pojęcie o komiksach i odrobinę o Chinach, to trzymaliby się od Shang Chi z daleka ... z bardzo daleka:)

Dlaczego? Ponieważ Shang Chi to syn Fu Manchu, wręcz ikonograficznej postaci, uosabiającej Yellow Perril, czyli żółte zagrożenie, chińskie niebezpieczeństwo dla amerykańskich wartości.

Owa karykaturalna postać, która powstała w 1912 roku i odniosła niebywały sukces, zmieniła się po jakimś czasie z geniusza zbrodni, marzącego o podboju świata w symbol idioty, stając się też doskonałym narzędziem do poniżania Azjatów w ogóle, a Chińczyków w szczególe.

Nawet jeśli nie kojarzycie samego Fu Manchu, to z pewnością zetknęliście się w ten czy inny sposób, czy to w karykaturalnych rysunkach, czy w szyderczych programach satyrycznych, z jego dorobkiem - chińczyk w dziwacznych szatach, mrużący oczy, w dziwacznym nakryciu głowy, z włosami związanymi w warkocz i z sumiastymi (dosłownie) wąsami.


Powyżej Fu Manchu odgrywany przez Christophera Lee, mający być (w zamyśle) śmiertelnie poważny ...

Oczywiście Marvel (a tym samy Disney) nie ma już praw do Fu Manchu, więc jako ojca Shang Chi postanowiono przedstawić Mandarina, inną postać z komiksu. Jednak Chiński konsument popkultury nie dał się nabrać na ten "błyskotliwy" podstęp - w sieci jest już cała masa szyderczych komentarzy na ten temat. Najzabawniejsze jest to, że gdyby Marvel po prostu zrobił dobry film, oparty na komiksie, zaś Fu Manchu pokazał jako fascynującego villaina, gdyby nie "projektował" filmu pod chińskiego odbiorcę, to miałby duże szanse na zdobycie widza na całym świecie, nawet w Chinach. Kolejnym dobrym przykładem jest Justice League Zack Snyder Cut, który, mimo iż nikt nie produkowął go pod Chiny, zanotował w Państwie Środka aż 250 milionów odtworzeń w serwisach streamingowych ... 

Obecnie, po żenujących disneyowskich podchodach i umizgach, po owej "błyskotliwej" zmianie Fu Manchu w Mandarina (na którą nikt się nie dał nabrać:), nawet gdyby Disneyowi udało się jakoś przepchnąć Shang Chi w obecnej postaci przez cenzurę Chińskiej Partii Komunistycznej (co jest mało prawdopodobne, ale nie jest wykluczone), to naprawdę mają mizerne szanse na to, by ten film został przez chińskiego odbiorcę potraktowany lepiej niż Mulan.

Owa wojna o chińskiego widza doskonale nam pokazuje, że Disney to nie tylko pozbawiona krztyny moralności korporacja (co akurat nie jest zaskoczeniem), ale że poziom profesjonalizmu w środowisku jej decydentów sięgnął już dna.

Kto tam obecnie pracuje?

Oczywiście nie tylko Disney wykazuje się głupotą i podłością w tej dziedzinie, choć pewnie robi to najbardziej spektakularnie:)

Warner Bros. prawdopodobnie poniesie porażkę w przypadku "Space Jam: A New Legacy", mimo obrzydliwemu podlizywaniu się chińskiemu reżimowi przez gwiazdę tego filmu. Koszykarz LeBron James wprawił w zażenowanie wszystkich normalnie myślących wypowiadając totalne bzdety na temat wolności słowa. Nie wiadomo tylko, czy robił to na zlecenie Warner Bros. czy też Nike, która również jest zainteresowana utrzymaniem dobrych relacji z Chinami.

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura