Boski ulubieniec, Noe, miał pięćset lat, gdy urodzili mu sie: Sem, Cham i Jafet. Chyba nie byli trojaczkami, więc kilkuletni rozrzut dat urodzenia można tu pominąć. Dokładnie w sześćsetne urodziny Noego Bóg zarządził stan klęski żywiołowej. Zginąć miała wszelka uprzednio stworzona flora i fauna z ludźmi włącznie; wszelkie to nieszczęsne stworzenie nie spełniało boskich oczekiwań. Kara za różne tam wszeteczeństwa.
Godnymi do dalszego życia okazali się jedynie najbliżsi członkowie rodziny Noego, no i ta cała zabrana do Arki menażeria... To znana przecież powszechnie historia.
Stał się zarządzony potop. Po 40 dobach ulewy Bóg uznał, że dość już i ogłosił zawieszenie działania żywiołów a zaraz potem ogłosił traktat pokojowy uwieńczony obietnicami:
{„...Zawieram z wami przymierze, tak iż nigdy już nie zostanie zgładzona wodami potopu żadna istota żywa i już nigdy nie będzie potopu niszczącego ziemię”. Po czym Bóg dodał: „A to jest znak przymierza, które ja zawieram z wami i każdą istotą żywą, jaka jest z wami, na wieczne czasy: Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią...”
„...Synami Noego, którzy wyszli z arki, byli Sem, Cham i Jafet. Cham był ojcem Kanaana. Ci trzej byli synami Noego i od nich to zaludniła sie cała ziemia. Noe był rolnikiem i on to pierwszy zasadził winnice..."}
No i stało się, co musiało się stać. Były winnice. Było wino. I pewnego razu leżał spity i golusieńki Noe w namiocie. Jego krew zawierała wystarczająco dużo alkoholu, aby obezwładnić zarówno jego świadomość jak i ciało.
Do namiotu wszedł Cham, zobaczył spitego i golutkiego tatusia, wycofał się i przedstawił sytuację, zapewne w odpowiednio humorystyczny sposób, znajdującym się przed namiotem, braciom. Nieładnie. Cham, wprawdzie w stosunku do taty jeszcze młodzieniec, ale sto lat już miał, to i swój rozum też powinien mieć. Bracia jego natomiast, choć również młodociani stulatkowie, weszli do namiotu, taktownie nie oglądając tatusia, okryli go płaszczem.
Noe, gdy wytrzeźwiał, wściekły i z bolącą głowa, dowiedziawszy się o sprawie nie wiedzieć czemu ukarał syna Chama – Kanaana.
Polacy, ceniący sobie sprawiedliwość i mający wrodzone poczucie taktu, uznali, że niestosownie zachował się Cham, a nie Kanaan.
I odtąd, już przez parę tysiącleci, człowieka zachowującego się nietaktownie nazywa się w Polsce Chamem – to tak ku pamięci. Nietaktownie!
W polskim Sejmie grupa opozycyjnych posłów wykrzykując, biegając, wymachując różnymi kończynami, narażając powagę Sejmu została nazwana przez pana Kaczyńskiego w prywatnej rozmowie chamską hołotą.
O ile dobrze widziałem, wyróżniali się w niestosownych działaniach sejmowych między innymi panowie Budka, Kropiwnicki a także chyba Szczerba i Nitras. Nieobyczajność tych panów polegała na bieganiu, niesłuchaniu prowadzącego obrady Marszalka Sejmu, wymachiwaniu kończynami i niestosownymi akustycznymi wybrykami przekraczającymi ogólnie przyjętą ilość dB. Przy tym zachowaniu nie było już wiadomo co bardziej przeszkadza – decybele, debile, czy imbecyle
Nazwanie tych panów chamską hołotą jest krzywdzące zarówno dla biblijnego Chama jak i dla historycznej hołoty. Przewinieniem Chama było pasywne nieokazanie własnemu ojcu należytego szacunku, czyli wypowiedzenie kilku niepotrzebnych słów do swoich braci, a więc w ściśle zaufanym gronie.
O wymienionych panach występujący w tym „spektaklu” nie można powiedzieć, że „byli nietaktowni”. Oni wzniecili prostacką, karczemnie-plebejską awanturę.
Co do „hołoty” – chciałbym przypomnieć, że była to szlachta. Biedna bo biedna, ale szlachta – zwana też gołotą, szaraczkami, szlachtą zagrodową.
Panie Kaczyński – proszę nie obrażać Chama, proszę nie obrażać hołoty! To nie żadna „chamska hołota”.
Ci ludzie to prostacy, bez wychowania, podobni do lumpenproletariatu z rewolucji lutowej w Rosji. Gdzie im tam do Chama, gdzie im do gołoty (hołoty), gdzie im do szlachty...
Ech. Reprezentanci Narodu! Osiągnijcie chociaż poziom Chama w swoich działaniach!
Howgh.
Tekst w nawiasach klamrowych to biblijne cytaty.
Zgryźliwy, moher z zamiłowania - najczęściej jednak bez nakrycia głowy. Uczulony na pogodę. Szczególnie nie lubię wiatrów wschodnich i zachodnich. Dubito ergo cogito.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka