Ryszard Woźniak Ryszard Woźniak
630
BLOG

Muzyką pisane. Suita rockowa (2)

Ryszard Woźniak Ryszard Woźniak Kultura Obserwuj notkę 0

Wraz z pojawieniem się rocka progresywnego na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku, w muzyce rockowej znalazły swoje miejsce gatunki muzyczne, które dotąd z rockiem absolutnie się nie kojarzyły. Nawiązanie do muzyki klasycznej przyniosło muzyce rockowej nowe formy wyrazu. Wprost z klasyki zaczerpnięty został model albumu koncepcyjnego (concept album) - czyli nowoczesna przeróbka dziewiętnastowiecznego cyklu pieśni (piosenek), powiązanych wspólnym konceptem muzycznym bądź tekstowym. Jako pierwsi zastosowali go The Beatles w "Sergeant Pepper..." Po nich idea concept albumu stała się niezwykle popularna nie tylko w kręgu rocka progresywnego, ale również w hard rocku.

Innym zapożyczeniem z klasyki były długie formy orkiestrowe - poemat symfoniczny i suita programowa. I właśnie suita jest bohaterką mojej dzisiejszej (i następnych kilku) opowieści.

Wiek XIX w muzyce klasycznej przyniósł fenomenalne rozwiązanie formalne - muzykę programową, tzn. muzykę instrumentalną, która językiem dźwięków starała się przekazac jakąś ideę bądź opowieśc, opisac krajobrazy czy zdarzenia. Utwór programowy składał się z wielu części, spojonych jednym lub kilkoma pomysłami melodycznymi, które w trakcie utworu podlegają różnym przekształceniom. Urozmaicenie zaś stanowiły częste zmiany tempa, rytmu, orkiestracji.

I takie właśnie cechy posiada suita rockowa, w dodatku bardzo często wzbogacona dodatkowo tekstem, śpiewanym przez wokalistę. Z historii muzyki rockowej wybrałem 12 moim zdaniem najpiękniejszych suit, dzisiaj przybliżę kolejne 3. Podstawowy problem, jaki miałem przy układaniu tej listy polegał na określeniu kolejności. Czy alfabetycznie? Subiektywnie, która najlepsza? Jednak wybrałem inny sposób - układ chronologiczny wydał mi się najlepszy, bo pokazuje rozwój tej formy muzycznej od późnych lat 60. XX w. aż do dziś.

Dokonałem również pewnego ograniczenia. Wybrałem te suity, które trwają ok. 20 minut, czyli maksymalnie 1 stronę dawnej płyty analogowej. Siłą rzeczy pominięte zostały "giganty" całopłytowe, jak choćby "The Snow Goose" Camel, czy "Thick as a Brick" Jethro Tull.

4. "Lizard" King Crimson - 1970.

Ostatni utwór z albumu o tym samym tytule, najdłuższy w całym dorobku Karmazynowego Króla. Podzielony na 4 części utwór opowiada (w warstwie tekstowej) typową dla rocka progresywnego historię batalistyczną, dzieje niejakiego księcia Ruperta i jego waleczności. Ciekawostką jest niewątpliwie zaangażowanie oprócz własnego wokalisty (Gordona Haskella) również wokalisty Yes Johna Andersona (w 1. części suity). Utwór charakteryzuje się zmiennym metrum poszczególnych części oraz ciekawym wykorzystaniem instrumentów klasycznych (obój, rożek angielski, puzon). Jeśli dodac jeszcze do tego mellotron, to mamy utwór prawie symfoniczny...

 

5. "Eruption" Focus - 1971.

Ostatni utwór z albumu "Moving Waves" tego holenderskiego zespołu. To druga po "Valentyne Suite" suita instrumentalna w moim zestawieniu. Ciekawe zresztą są partie wokalne (wokalizy), udające żeńskie,  w rzeczywistości wykonywane są przez członków zespołu - Thijsa van Leera i Cyrila Havermansa. Suita została nagrana wyłącznie siłami zespołu, czterech muzyków i to, w porównaniu z poprzednimi wymienionymi suitami oczywiście daje się zauważyć. Brzmienie jest zdecydowanie uboższe, brak instrumentów klasycznych, chórów. Symfoniczne brzmienie zespół uzyskuje poprzez wykorzystanie organów Hammonda, fortepianu i fletu poprzecznego (Thijs van Leer). Suita składa się aż z 15 mini części, których tytuły sugerują, że jest to opowieśc o Orfeuszu i Eurydyce. Mocno zauważalne w utworze są jeszcze wpływy psychodelii lat 60. (przydługie solówki gitarowa i perkusyjna), jednakże całośc broni się kilkoma pięknymi motywami muzycznymi i klasycznym zacięciem.

 

 

6. "Tarkus" Emerson, Lake & Palmer - 1971.

Jedna z najwspanialszych suit rockowych w historii muzyki. Choc podobnie jak "Eruption" nagrana bez wsparcia muzyków zewnętrznych (tylko trio!), brzmi niezwykle bogato, co zawdzięczamy niewątpliwie instrumentom klawiszowym Keitha Emersona (organy Hammonda, fortepian, syntezator mooga), a głównie ich perkusyjnemu wykorzystaniu. W warstwie tekstowej utwór opowiada wieloznaczną futurologiczną historię walki z Tarkusem, pół zwierzęciem, pół maszyną, który niszczy naszą cywilizację. Wiele można by powiedzieć o tej suicie, może przy innej okazji opowiem o niej bardziej szczegółowo. Zwrócę jeszcze tylko uwagę na jeszcze jeden ważny element - suita "Tarkus" wspaniale ilustruje niezwykle popularny w rocku progresywnym zabieg formalny - wrażenie kierunku, to znaczy umiejętnośc w ramach utworu budowania napięcia, które otrzymuje kulminację na samym końcu. Dzięki temu zabiegowi ponad 20 minut "Tarkusa" słucha się z zapartym tchem do samego końca...

 

 Polecam moje aukcje płyt na Allegro.

Poszukujący

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura