Muszę przyznac, że o grupie Archive usłyszałem jakieś dwa lata temu od wziętego (w krakowskich klubach muzycznych) dźwiękowca, w dodatku wyrażał sie o tej kapeli w samych superlatywach - coś w rodzaju "najlepsza". Przyznam szczerze, nie bardzo miałem wtedy o nich pojęcie, ktoś jeszcze mówił, że to współczesny Pink Floyd, wspaniałe brzmienie itp. Jako że ostatnio przedkładam koncerty na dvd ponad płyty cd (z wielu względów, o których kiedyś opowiem) w końcu zakupiłem koncert Archive Live in Athens. I muszę przyznac, że przeżyłem wielkie rozczarowanie. O ile u Pink Floyd intro w wielu utworach rzeczywiście trwa bardzo długo, to warto czekac, bo potem dzieją się rzeczy wielkie. U Archive metoda jest ta sama, z tym, że narastające sześciominutowe intro jest nudne, monotonne, proste aż do discopolowego bólu i nie zapowiada nic ciekawego. Po scenie snują się jacyś dziwni goście, których jedyną oryginalną cechą jest grzywa włosów rzuconych na oczy. Techniczny poziom muzyków - disco polo ma lepszych. I ten śmieszny młodzian w idiotycznej wełnianej czapce wciśniętej na głowę, który średnio co drugi utwór wyskakuje na scenę z jakimś rapem nie z tej zupełnie bajki.
Ogólnie - żenada, nuda, nic się nie dzieje. Byc może ta muzyka jest dobra z cd, jak to mówią "nastrojowa", ale koncert to strata czasu i pieniędzy. Coś jak Kitaro, J.M. Jarre czy Pendragon - nic do zaoferowania. Najdziwniejsze jest to, że doliczyłem się na scenie występujących aż 12 muzyków. Zdecydowanie nie polecam.
Na dowód - taki kawałek z tej płyty.
http://www.youtube.com/watch?v=F9865Gkzp4I
Inne tematy w dziale Kultura